1.

Wchodząc do szkoły uśmiecham się do każdego znacząco a szczególnie do chłopaków. Co drugi wpatruje się we mnie jakby co najmniej zobaczył darmowe dobre jedzenie. Przytłaczające. Siadając w ławce odrazu pisze do Victorii, bo pewnie znowu zaspała. W tym samym momencie wpada do klasy i zajmuje miejsce obok mnie.
-Jak tam z tymi nowymi? Piszesz coś czy olewasz?-pyta na wstępie uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Coś tam pisze ale moje dm jest przepełnione i znajduje czas tylko dla wybranych-mówię jak niesamowita celebrytka chodź daleko mi do niej. Nic nie poradzę, że nagle w tej szkole mam opinie wielce pięknej i bogatej dziewczynki. Niektórzy też wolą nazywać mnie dziwka albo suką, jednak nie robi to na mnie większego wrażenia. Kwestia przyzwyczajenia. Co prawda mam już za sobą wiele rzeczy, których niektóre szesnastolatki jeszcze nie robiły.
-No cóż w każdym razie lecimy dzisiaj na imprezę do Michaela, bo ma być naprawdę zabawnie- śmieje się cicho Victoria
-I przy okazji w końcu spełnisz marzenia niektórych twoich chłoptasiów-dodaje pokazując ręka gest robienia laski.
-Bardzo śmieszne-stwierdzam i odwracam wzrok od przyjaciółki skupiając się na lekcji.
***
-To co widzimy się u mnie o 18:00, żeby się wybrać na tą imprezę?-pyta Victoria a ja tylko potakuje i żegnam się z przyjaciółka. Wypatruje samochodu mojego taty na parkingu i o dziwo nie mogę go znaleźć. Nagle obok mnie staje grupka koszykarzy z naszej szkoły.
-Co tam piękna? Puściłabyś się za jakieś kilka dobrych prac domowych? Pieniądze masz ale z nauka ci chyba nie idzie także się jeszcze zastanów- mówi jeden, który naprawdopodobniej jest ich kapitanem. Patrzę na niego z obrzydzeniem i irytacja, ale nic nie odpowiadam, bo wiem jak to się skończy.
-Domyśliłem się, że nie będzie chciała skoro dzisiaj na imprezie pewnie da dupy tylu, że nie będzie miała siły na kolejne- dodaje inny po czym wszyscy wybuchają śmiechem a mnie zbiera na wymioty.
-Możecie się łaskawie odpieprzyć-warczę w ich stronę i nagle nogi się pode mną uginają z niewiadomych przyczyn.
***
Otwieram powoli powieki, które okazują się niesamowicie ciężkie. Powoli rozglądam się dookoła nie rozpoznając miejsca. Oczy bolą mnie od bieli, która pokrywa prawie  wszystko. Obracam się na bok i widzę zmartwione  twarze moich rodziców. Doskonale wiem jacy są przewrażliwieni na punkcie zdrowia, dlatego uśmiecham się i cicho mamrocze, że wszystko jest okej.
-Zrobiliśmy już badania i mogliby państwo na chwile do mnie podejść?-mówi lekarz po czym gestem ręki zaprasza moich rodziców do gabinetu. Nie wyglądał na zadowolonego, ale wątpie, że to coś poważnego. Skoro nigdy dużo nie chorowałam i czuje się w miarę dobrze pomijając lekkie kłucie w klatce piersiowej. Rozglądam się jeszcze raz po małym pokoju poszukując mojego telefonu, ale nigdzie nie mogę go znaleźć. Napewno już się zaczęła impreza na, którą miałam iść z Victorią. Będzie na mnie cholernie zła, praktycznie nigdy nie zdąża mi się bez uprzedzenia nie przyjść. Patrzę z podenerwowaniem w sufit, kiedy do pokoju wchodzi lekarz z rodzicami. Widzę, że moja mama ma lekko rozmazany tusz i czerwone oczy a tata nie daje po sobie poznać, że jest zrozpaczony.
-Co się stało?- pytam przełykając głośno ślinę
-Pan doktor powiedział, że...
-Może niech pani da mi dokończyć ja to córce dokładnie wytłumaczę-przerywa mojej matce doktor i łapie mnie za ręce a ja jestem przekonana, że maja dla mnie okropne wieści odnośnie mojego zdrowia.
-Aurelia niestety wykryliśmy u ciebie zdecydowanie zbyt późno chłoniaka złośliwego NHL co znaczy, że będziesz musiała zostać u nas w szpitalu. Myśle, że wstępnie 2 tygodnie
-Co...chwila jak to. Żartuje pan?-nie wiem co się dzieje i tylko to jestem w stanie z siebie wydusić.
-Czyli umrę? Mam nowotwór złośliwy, dlatego, że zemdlałam? Co ja wszystkim powiem przecież dwa tygodnie to za dużo ja...-krzyczę a łzy szybko spływają mi po policzkach.
-Aurelia spokojnie to tylko dwa tygodnie niektórzy są tu na pół roku-dodaje lekarz a ja zakrywam twarz dłońmi i próbuje powstrzymać płacz wyglądając przy tym jak dziecko. Czuje jak rodzice się do mnie przytulają oboje próbując powstrzymać wybuch histerii.
-Wszystko będzie dobrze jesteśmy przy tobie i wyjdziemy z tego. Rozumiesz?-mówi tata ocierając przekrwione oczy i łapie mnie mocno za ręce. Chcę w to wierzyć. Zajebiście chcę w to wierzyć, ale najpierw muszę zorientować się co to za rak i co będę musiała robić by z tego wyjść. I tak jestem w za dużym szoku by teraz myśleć trzeźwo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top