7
Dziś był wielki dzień,Michelle miała zobaczyć się z Jackiem po tylu tygodniach.Już od rana sprzątała w domu by wszystko było idealnie.Dziewczyna skierowała się do swojego pokoju po czym wybrała ze swojej szafy czarne legginsy i szarą krótką bluzkę a włosy związała w koka.Zrobiła makijaż po czym poszła dokończyć posiłek.
Po godzinie dziewczyna usiadła i wyczekiwała na Jacka.
Pod dom podjechał czarny samochód z którego wysiadł Jack,prawie wcale sie nie zmienił;te same brązowe włosy,oczy,piękny uśmiech,pełne usta,wysportowana sylwetka.
Po chwili otworzyły się drzwi a Michelle zaczeła płakać,Jack wyciągnął ramiona w jej strone a ta podbiegła do niego mocno go przytulając.
-Już dobrze,już jestem przy tobie-pocałował ją w czubek głowy na co ta wtuliła się mocniej w jego tors.
-shhh nie płacz już-szepnął odsuwając mnie na długość swoich ramion i zaśmiał się.Wytarł kciukiem jej łzy.
-chodzmy jeść, jesteś pewnie głodny-stwierdziła.
-masz rację,umieram z głodu.
Po skończonej kolacji,z racji tego że była 21:30 a Jack był zmęczony po podróży oboje zdecydowali się że pójdą spać.Jack położył się obok Michelle a ta wtuliła się w niego.
-jestem z ciebie dumny-powiedział.
-to ja jestem dumna z ciebie-odpowiedziała.
-wytrzymałaś tyle czasu bezemnie,wiem że to było trudne,dla mnie też ale już jestem i nigdzie się nie wybieram.
***
Wracam!
Przepraszam za błędy.
Jeśli przeczytałaś/ałeś zostaw gwiazdke i komentarz bo to motywuje:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top