1
- Ellie, bądź tak miła i zrób mi herbaty.
- Oczywiście, Ally. - podniosłam się ze swojego i ruszyłam do części kuchennej na naszym piętrze.
Od ponad roku pracowałam w firmie E&E, która należała do rodziny Styles'ów. Edward oraz Ally zaproponowali mi posadę ich asystentki, kiedy byłam jeszcze na studiach. Moje obowiązki skupiały się głównie na interesach Edwarda, aczkolwiek drobna kobieta często i chętnie korzystała z mojej pomocy. Moje biurko znajdowało się przed drzwiami Styles'a, a całe pomieszczenie urządzone było w jasnym stylu z elementami kwiatowymi. Pozwolono mi dodać trochę swojej duszy do tego i smutne białe rzeczy zastąpiłam kolorowymi i artystycznymi dodatkami.
Nazwa E&E wzięła się od dwóch założycieli firmy czyli Edwarda Styles'a Seniora oraz jego syna - Edwarda Styles'a Juniora, dla którego teraz wypełniałam raporty i umawiałam spotkania. Korporacja zajmowała się tworzeniem różnego rodzaju sprzętów elektronicznych, natomiast Ally dbała o wizerunek, reklamę oraz wydarzenia związane z marką. Razem stworzyli coś niesamowitego i wielkiego na skalę światową.
Jeśli chodziło o mnie, to miałam mniejsze sukcesy, ale były dla mnie najważniejsze. Skończyłam trzyletnie studia z zarządzania i dodatkowo z wyróżnieniem w Kalifornii czyli w stanie, w którym obecnie mieszkałam. Pochodziłam jednak z Teksasu. Tam była moja rodzina, która była dla mnie najistotniejszą rzeczą i za każdym razem starałam się jej pomóc jak tylko mogłam.
Nie byliśmy bogaci, lecz zawsze w domu niczego nie brakowało. Rodzice robili wszystko, aby moi dwaj bracia i ja nie mielibyśmy na co narzekać. Byłam im za to wdzięczna, dlatego teraz, kiedy trafiła mi się dobrze płatna praca, próbowałam im to wynagrodzić.
Prawda była taka, że gdyby nie państwo Styles, to wróciłabym do Teksasu. Kalifornia była droga, a na dodatek ciężko było znaleźć jakąkolwiek robotę z moim dyplomem. Wyciągnęli do mnie rękę, kiedy prezes wygłaszał przemówienie na jednym z wykładów. Miałam wtedy zaledwie dwadzieścia jeden lata, a teraz byłam tylko kilka miesięcy od swojej dwudziestej trzeciej rocznicy i nigdy wcześniej nie byłam z siebie tak dumna jak od stycznia tamtego roku.
Nie posiadałam bujnego życia towarzyskiego. Nigdy nie byłam zainteresowana życiem w otoczeniu wielu ludzi. Byłam typem samotnika, który nie potrzebował wiele do szczęścia. Nie znosiłam, kiedy ktoś mi się narzucał. Nie szukałam na siłę bliskiej osoby. Najbliższych miałam w moim rodzinnym mieście i tyle mi wystarczało.
- Chodź, kochana. - zostałam zaproszona do biura szefa, więc ze zrobioną herbatą weszłam do środka. Podałam kubek Ally, za który podziękowała i wskazała na kanapę przed czarnym stolikiem.
- Organizujemy zlot rodziny Styles'ów. - zaintrygowana założyłam nogę na nogę i przysłuchiwałam się słowom mężczyzny przede mną. - Zdecydowaliśmy, że w tym roku będzie odbywał się na Karaibach. Było nam przykro, że w tamtym roku się nie udało, ale trudno. Chciałbym, abyś zajęła się wszystkimi szczegółami. Znajdź idealne miejsce, zaproś wszystkich z listy i jeszcze jedno. - Edward wstał i zapiął swoją marynarkę, równocześnie posyłając mi duży uśmiech.
- Pracujesz z nami ponad rok i nie wyobrażamy sobie, abyśmy pojechali bez ciebie. Stałaś się częścią tego i jesteś niesamowitą osobą, Ellie. - spojrzałam na Ally z niedowierzaniem i z radością w oczach. Nie spodziewałam się tego, że mnie zaproszą. Poczułam się szczęśliwa, że znaczyłam dla nich trochę więcej niż przeciętny pracownik. Tak naprawdę polubiłam ich od samego początku, a oni zawsze traktowali mnie jak kogoś bliskiego.
- Nie wiem co powiedzieć. - zadowolenie nie schodziło mi z buzi. Takie sytuacje powodowały ciepło rozlewające się w środku ciała.
Odkąd u nich pracowałam wiele się zmieniło. Nie zawsze byłam uprzejmą osobą. Z uwagi na to, że stroniłam od wchodzących w tyłek istot, to mój charakter był wyraźny i nie marnowałam czasu na niepotrzebne słodzenie. Gdy małżeństwo postanowiło się mną zaopiekować, moje nastawienie, przynajmniej do nich, odrobinę złagodniało.
- Mamy nadzieję, że się zgodzisz. - pokiwałam energicznie głową, pozwalając aby średniego wzrostu kobieta przytuliła mnie do siebie.
- W takim razie działaj. Tylko wyślij mi dzisiaj raporty z Europy.
- Jasne. - odebrałam do niego kartkę z nazwiskami oraz adresami osób, które powinny uczestniczyć w wyjeździe. Wytyczne moich pracodawców były jasne. Miało być wygodnie, pięknie, z wieloma atrakcjami i ceny nie grały roli. No cóż, czego innego mogłabym się spodziewać?
Po wykonaniu swoich standardowych zadań, które były priorytetem w firmie, zaczęłam rozplanowywać krótkie wakacje. Termin był na ten miesiąc, dlatego lot dla trzynastu osób zarezerwowałam na przyszły piątek. Wybrałam pierwszą klasę, a raczej biznesową, żeby moi towarzysze odczuwali największy komfort. Nie umiałam się zdecydować na jedno miejsce, lecz w końcu postawiłam na Barbados. Było tam wszystko, czego rodzina Styles potrzebowała. Najpiękniejsze widoki, błękitna woda, cudowne plaże, atrakcje wodne oraz lądowe, pełno lokalnych imprez oraz hotel, który był marzeniem wielu z nas. Pięć gwiazdek, korty tenisowe, pole golfowe, siedem różnych basenów, zejście na plażę oraz różnego rodzaju restauracje.
Nie potrafiłam zaprzeczyć, że nie wybierałam także pod siebie. Taki wyjazd był spełnieniem moich wszelkich pragnień i nigdy nie byłoby mnie na nie stać. Nawet z taką pensją jaką mi przyznawali.
- Skarbie, już po siedemnastej. Wracaj do domu. - poczułam rękę brunetki na moich plecach, aczkolwiek nie oderwałam się od zapisywania wszystkich informacji. - O widzę, że już prawie wszystko gotowe.
- Tak, u siebie wyślę maile do waszych gości.
- Dobrze, kochanie, a teraz zbieraj się. - zgodziłam się i pożegnałam z nią, ponieważ ona ewidentnie szła w kierunku wyjścia.
Napisałam ostatnie szczegóły i odłożyłam kartkę do szuflady. Wszystko było już gotowe, więc został mi ostatni krok.
Zabrałam swoją czarną marynarkę z oparcia fotelu i wyłączyłam komputer. Wzięłam torebkę i w akompaniamencie moich obcasów, ruszyłam w kierunku windy. Obejrzałam się w lustrze w między czasie i nigdy wcześniej nie byłam zachwycona swoim wyglądem. Jednak robota w tej korporacji była dla mnie zbawieniem. Nie dość, że posiadałam możliwość wspierania swojej rodziny to jeszcze mogłam polepszyć swoją jakość życia.
Prawda była taka, że większość załatwili mi Ally oraz Edward. Wynajęli mi jednopiętrowy, niewielki domek w dobrej okolicy, dali służbowy samochód, a na dodatek szlachetnie rozdawali premię.
Dzięki temu pozwoliłam sobie na lepsze ubrania oraz comiesięczne wypady do fryzjerów i kosmetyczek. I tak oto stałam w czarnych garniturowych spodniach z wysokim stanem oraz białym body z dekoltem w serek i na ramiączkach. Nogi ozdabiały wysokie szpilki w takim samym kolorze co garnitur. W Los Angeles było za gorąco, żebym choćby zarzuciła na siebie mój żakiet, więc odłożyłam go na miejsce pasażera. Odpaliłam silnik i w spokoju kierowałam się do domu.
Będąc u siebie, przebrałam się w krótkie spodenki oraz koszulkę, a włosy spięłam w koka. Makijaż też nie był mi już potrzebny, więc się go pozbyłam. I w takim wydaniu usiadłam na puchatym białym dywanie i oparłam się o sofę. Na uda położyłam laptopa i zaczęłam czytać nazwiska osób, z którymi musiałam wybrać się na urlop. Oprócz mnie i prezesa wraz z żoną, miało jechać jeszcze dziesięć członków rodziny. W tym najstarsza córka wraz z mężem - Erica i Simon, młodsza o dwa lata Gemma i jej chłopak Aaron, bliźniak Gemmy - Dylan, siostra Ally - Doris wraz z mężem Frankiem, Edward Senior i jego żona - Amanda oraz najmłodszy z rodziny, który był w moim wieku - Harry.
Tak prezentowała się ich rodzina i aż rozbolała mnie głowa na myśl, że z każdym będę musiała wymienić chociaż jedno zdanie.
♥
witam witam ♥
YAJ oraz WAF się skończyło, ale z pomocą przychodzi distance!
Wiem, że wam to się spodoba i zakochacie się w tym jak w poprzednim ff!
Napiszcie co sądzicie!
kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top