Rozdział 8
Czas dłużył się niemiłosierne, nie wiem ile już lecieliśmy, ani ile jeszcze będziemy lecieć. Westchnęłam i odwróciłam głowę, w stronę brata, który wzrok miał wlepiony w ekran telefonu. Postanowiłam się odezwać.
- Ashton ile już lecimy? - zapytałam.
Dźwignął głowę z nad telefonu i spojrzał na mnie.
- Dwie godziny - odpowiedział.
Dopiero? Czuje się, jakbym spędziła tu co najmniej 10 godzin.
- A długo jeszcze? - zapytałam z nadzieją.
- 20 godzin - powiedział spokojnie. Moja szczęka opadła w dół na co chłopak zaśmiał się.
- I że niby ja mam tu spędzić z tobą 20 godzin? - zapytałam ironicznie. Ashton kiwnął głową.
- I 3 miesiące w Australi - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne - warknęłam, odwracając głowę w stronę okienka.
Po chwili usłyszałam, że znowu coś mówi.
- Rose? - odwróciłam się w jego stronę. Widząc że na niego spojrzałam zaczął mówić dalej. - Czy możemy w końcu spokojnie porozmawiać? - spytał ze smutkiem w oczach.
- Wątpie, żeby samolot był spokojnym miejscem na taką rozmowę, poza tym ja nawet nie mam ochoty z tobą rozmawiać - powiedziałam cicho.
- Właśnie ze mną rozmawiasz. - znowu się zaśmiał. Spojrzałam na niego ze złością w oczach.
- Pieprz się - mruknęłam wyciągając iPod'a oraz słuchawki, szybko je rozplątałma i włączyłam muzykę.
***
- Rose... Rose - ktoś dotknął mojego ramienia, a ja otworzyłam oczy przestraszona i spojrzałam w stronę dobiegającego dźwięku. Zobaczyłam Ashton'a. Zmarszczyłam brwi niewiedząc o co mu chodzi.
- Zaraz lądujemy - powiedział szybko.
Kiwnęłam głową i schowałam iPod'a. Spałam prawie 20 godzin? Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. No nieźle.
***
Gdy już odebraliśmy bagaże, wyszliśmy na zewnątrz. Oczywiście nie obyło się bez sprzeczki o to kto weźmie moją walizkę. Ashton nie pozwolił mi jej wziąść twierdząc, że jest ciężka i dlatego on ją weźmie, a ja nie chciałam żeby on ją brał. W końcu wyszło na jego. Zatrzymaliśmy się jeszcze na zewnątrz. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Zmieniłam przed chwilą czas na australijski i była 11 godzina. Spojrzałam na Ashton'a i trochę zdziwiłam się widząc, że zakłada bluze i kaptur. Ja dopiero co ściągnęłam bluze, bo było bardzo gorąco a on ją założył. Cóż, może lepiej nie będę go pytała po co mu ta bluza. Irwin założył jeszcze okulary przeciwsłoneczne i ruszyliśmy w kierunku parkingu.
Po chwili zauważyłam chłopaka, który stał przy aucie i do nas machał. Czy on miał zielone włosy? Może mam jakieś zwidy przez to słońce. Podeszliśmy bliżej i dostrzegłam że on naprawdę miał zielone włosy! Chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam. Chłopak przywitał się z Ashton'em i podszedł do mnie.
- Cześć, jestem Michael - powiedział wesoło, podając mi rękę i uśmiechając się.
- Rose - odpowiedziałam, również lekko się uśmiechając i podałam mu rękę.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
_______________________________________
Hejka skarby
aaaaa za tydzień mój kochany rozdział o mamo!
nadal nie wierze że to nadal wstawiam myślałam że nikt tego nie będzie chciał czytać i że nie będzie sensu tego czytać a tu jest coraz więcej czytelników! kocham was za te wszystkie votes i te komentarze typu 'kocham to ff', 'cudnie piszesz' jeju to jest tak cholernie urocze i kochane i bardzo motywuje dzięki temu wiem, że mam to dla kogo pisać i że muszę to dalej wstawiać. Dziękuje jeszcze bardzo za ponad 3k odczytów i 400 głosów. Do następnego kochani! Kocham was! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top