80. Słów, których było brakK.Stoch x M.Kot
Kochani, to ostatni shot w tym zbiorze. Bardzo, bardzo dla mnie ważny. Tytuł też nie jest przypadkowy. Mimo, że nikt o ten shot nie prosił, to dedykuję go paru osobom
onlyhuman181
ColdGuns
Lilian010
Kurolilly
- Musimy porozmawiać - Kamil pojawił się przed nim z nikąd - teraz.
- To nie jest dobry pomysł - Maciek przygryzł wargę i starał się go ominąć, ale silna dłoń niższego mężczyzny zacisnęła się na jego nadgarstku.
- Bardzo dobry. Nie masz nic do roboty, wrócisz do pustego domu, a ja ci proponuję towarzystwo. Chyba nie odmówisz - naciskał Stoch patrzył na niego twardo.
Maciek przełknął ślinę i pokiwał głową. Odsunął się od przyjaciela i zaplótł ręce na piersi, spuszczając wzrok.
- Słucham - powiedział cicho.
- To ja słucham. Pobiłeś się z Peterem - zaczął Kamil, na nowo zmniejszając między nimi dystans - myślałem, że w Sochi wyjaśniliście sobie wszystko.
- Zdecydowaną większość - prychnął młodszy i zacisnął palce na własnych ramionach.
- A jednak...
- To była sprawa między mną a tym... A przyszłym Panem Stoch, tak? - Maciek nienawidził tego, że w sytuacji stresowej jego głos, ciało, a przede wszystkim twarz zdradzały wszystko. Zrozumiał jak głupia była decyzja o ścięciu włosów, nie mógł się za nimi schować...
- Nie wydaje mi się - Kamil naciskał na niego już nie tylko słowami, ale także zbliżał się coraz bardziej.
- Musisz mi uwierzyć - wzruszył ramionami Kot.
- A gdybym ci oznajmił, że Peter mi wszystko opowiedział?
- To, przepraszam, ale oskarżyłbym cię o kłamstwo - odpowiedział Maciek przygryzając wargę już niemal do krwi, czując jej metaliczny smak w ustach.
- Pomyliłbyś się - tym razem to starszy z mężczyzn zniżył swój głos do szeptu.
Zrobił kolejnych parę kroków w stronę przyjaciela. Przyłożył twarz do jego policzka i przysuwając wargi do ucha Maćka, mówił dalej.
- Przyznał się, że mnie zdradzał, bo myślał, że ja zrobiłem to samo. Z tobą. Myślałem, żartuje, ale on zaczął gadać o twoim spojrzeniu, niewinnych gestach i tak dalej. A potem, kiedy przyłapałeś go na zdradzie, to wyciągnąłeś z łóżka i... Maciek, nie musiałeś łamać mu nosa. Moje męskie ego, z trudem, ale jakoś to przeżyło. Szkoda tej ładnej, słoweńskiej buźki - na koniec szept zamienił się w cichy chichot, a wargi Kamila napotkały ciepłą skórę, tuż przy uchu rozmówcy.
Maćka przeszedł zimny dreszcz. Zaczął się trząść, ale jednocześnie czuł się rozpalony. Bał się, że za chwilę straci panowanie nad sobą. A nie mógł. Nie mógł stracić jedynego, prawdziwego przyjaciela. Jedynego człowieka, który w niego wierzył i mu ufał.
- Po co to zrobiłeś? - ciskał Kamil, łapiąc go za ramiona - jako kumpel czy...
Maciek odsunął się gwałtownie i obrócił plecami, do przyjaciela. Nie rozumiał po co to wszystko.
- Chcę wiedzieć - tym razem starszy z mężczyzn nie ruszył się.
- Ja też wielu rzeczy pragnę - mruknął młodszy, licząc, że nikt tego nie usłyszy.
- To może pora to sobie wziąć - kusił przyjaciel.
Maciek tylko pokręcił głową. Brzmiało to zbyt pięknie, aby mogło dziać się w rzeczywistości. W jego życiu, w którym był tylko przyjacielem najwspanialszego mężczyzny jakiego znał i którego kochał.
- Chcesz pewności? - zapytał nagle Kamil.
Kot poczuł, jak ręce przyjaciela oplatają się wokół jego pasa, jak broda niższego mężczyzny, ląduje na jego ramieniu. Czuł zapach lasu, potu i papierosowego dymu. Cudownej mieszanki, którą poznałby na końcu świata.
- Ale teraz ja nie wiem, czy mogę coś więcej - szeptał Kamil.
- I posunąłeś się daleko - wyjąkał Maciek.
Powoli się odwrócił. Ośmielił się spojrzeć w uśmiechniętą twarz ukochanego. Prosto w jasne, zimne oczy. Nieśmiało pochylił się i sprawił, że ich usta dzieliły milimetry, ale wciąż się wahał.
- Wez się w garść - usłyszał tylko syk Kamila i poczuł jak męska dłoń układa się na jego klatce piersiowej, a gorące wargi, stykają się z jego spierzchniętymi ustami.
Nigdy nie byli bliżej. Bał się. Nigdy nie czuł tak intensywnie jego zapachu. Wchłaniał go. Nigdy nie byli tak blisko. Ale on nadal czuł dzielącą ich granicę ubrań.
- Ilu chłopców przede mną po prostu rozbierałeś? - szepnął mu w usta Kamil - a ze mną wciąż tego nie robisz.
- Na pewno mniej niż ty - odgryzł się już nieco ośmielony Kot - a ty też zająłeś się jeszcze moją bluzą.
- I czujesz się niepocieszony?
- Bardzo.
- Nie chciałem zabierać Ci przyjemności - mrugnął Stoch - myślałem, że zedrzesz ubrania najpierw ze mnie, potem z siebie. Następnie przwrócisz mnie na materace.
- Seks w siłowni? - Maciek uniósł brew.
- Brzmi obiecująco.
- Nie boisz się, że ktoś tu wejdzie?
- Nie jestem napalonym nastolatkiem, tylko świadomym swoich czynów trzydziestoparolatkiem - zaśmiał się trzykrotny mistrz olimpijski.
- To wedle życzenia - odparł młodszy.
Zniknęły ubrania. Zniknął strach. Przestały istnieć jakiekolwiek ograniczenia. Ich usta, ciała... Idealnie się dopasowały w miłosnym tańcu. Byli idealnie zgrani, kiedy lądując na materacach przesuwali dłońmi, sprawiając sobie przyjemność. Wargami zjeżdżali coraz niżej.
- Nawet nie wiedziałem, że aż tak ciebie pragnę - wyszeptał już zupełnie rozgrzany Kot.
Kamil się tylko uśmiechnął.
***
Leżeli na podłodze. Kropelki potu lśniły na ich skórze. Patrzyli w sufit.
- Prysznic? - zapytał Maciek.
- Wspólny?
- A chcesz jeszcze dzisiaj wrócić do domu? - mruknął młodszy.
- Myślisz, że tak długo zajmie mi namydlanie twojego ciała? - zamrugał niewinnie starszy.
Tym razem odpowiedziała cisza. Maciek wpatrywał się wciąż sufit, aż poczuł znajomy uścisk dłoni.
- Ej, co jest? - Kamil przyturlał się bliżej niego i oparł brodę o dłoń.
- Tak mogło być wcześniej.
- Nie mogło. Byłem z Peterem.
- Ale jeszcze wcześniej.
- Przed Sochi, kiciu?
- Przed.
- Ale było tak wielu przede mną - uśmiechnął się Kamil - chciałbyś ich wszystkich dla mnie wykreślić ze swojego życia.
- Byli tylko przystankami.
- Często się zatrzymywałeś.
Maciek zgromił ukochanego spojrzeniem.
- Trudno mi było wyznać ci miłość. Tak wiele było między nami niedomówień.
- Bo ty mi o niczym nie mówiłeś - Kamil pocałował go w usta - nawet dzisiaj mnie unikałeś.
- Skąd mogłem wiedzieć, że to zakończy się w taki sposób?
- Bo ty też mi się podobasz, kiciu.
- To wiem teraz, a wcześniej...
- A wcześniej pozwoliłeś, abym się zaręczył - wypomniał mu Stoch - jeszcze parę dni i...
- I bym zrozumiał, że popełniłem błąd. Jak wielu słów było brak...
I w ten sposób kończymy. Kurtyna zapada, a ja się zastanawiam, co myślicie o tym shipie oraz jak Wam pięknie podziękować za dwa sezony z tym zbiorem🤔 bardzo, bardzo Wam dziękuję, za czytanie, gwiazdkowanie a przede wszystkim komentowanie.
Na koniec chcę jeszcze napisać, że jeżeli nie macie dość moich shotów, to będą pojawiać się raz w miesiącu, bo biorę udział w pewnym wyzwaniu. Pierwszy shot z tamtej serii - Milczenie z przyzwyczajenia już jest na moim profilu.
No dobra, to buziaki kochani💙💜🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top