76. List do przeszłości - Kraftboek

Niegdyś kochany,
cieniu dni minionych. Wspomnieniu lat owocnych i zmarnowanych, pamięci czasu straconego i utęsknionego. Tak wiele słów by Cię opisać. Tak wiele żalu, który chcę wyrazić. Potok słów, które pragnę wypowiedzieć i rzesza uczuć, które do Ciebie czuję...

     Moja decyzja nie była błędna, gdy Ciebie żegnałem i wyklinałem, na pewno nie w momencie, kiedy przed oczami, żywo miałem Wasze ciała spleciona w uścisku. Ale teraz, kiedy twój obraz okrywa mgła wspomnień i kurtyna sentymentu. Kiedy dzieli nasz szyba wspólnie spędzonych, pięknych chwil i tylko je mogę oglądać. Trudno mi pamiętać, dlaczego ciebie przy mnie nie ma. Było przecież nam tak dobrze... 

   Wspólne wschody i zachody słońca. Śniadania, kolacje, obiady. Obowiązki i przyjemności. To wszystko co sprawiało, że naszą relacje można było nazwać głębszą i piękniejszą niż przyjaźń. Uśmiech na twojej twarzy, kiedy spacerowałem w mojej bluzie, koszulce, a nawet dresach, których długie nogawki wycierały kurz z naszej podłogi.

     Chodziliśmy do kina, filmy oglądaliśmy w domu, czy któryś, kiedykolwiek, obejrzeliśmy do końca?  Kuchnia i wspólne gotowanie, ogród i wspólne dbanie o kwiatki, sypialnia i... wspólne czytanie książek.

     Było romantycznie i lirycznie. Dwóch przystojnych, bogatych mężczyzn, willa na przyjemnym górskim zaciszu, stary magnetofan i czas, czas cały dla nas...

    Długo nie tęskniliśmy do ludzi, byli zbędnym dodatkiem w naszym życiu. Lecz w końcu się pojawili i to oni sprawili, że staliśmy się przeszłością, wspomnieniem, cieniami złotego wieku naszej miłości. Kto otworzył bramy? Kto pozwolił to zniszczyć?

    Lecz czy można ich winić o wszystko?  Przecież mnie nie skusili. Pozostawałem obojętny... To ty się poddałeś wspomnieniom i obcym dotykom.

    Mówiłeś, że chcesz się otworzyć na ludzi, bo nie możemy ciągle żyć tylko we dwóch. Zgodziłem się, bo trochę inaczej rozumiałem znaczenie słowa ,,otworzyć".

     Jednak, czy bym cię mógł zatrzymać. Zabronić, uwięzić, nie. Zbyt dobrze obaj znaliśmy smak wolności, by mogło się to udać. Zbyt bardzo obaj ją kochaliśmy.

  A gdzie w tym moja wina? Czy będzie nadużyciem jeżeli powiem, że nie było? Może ty wskazałbyś mi błąd, gdybyś mógł odpisać, ale nie możesz, bo list zaraz zaczną lizać płomienie. Spalę go za pomocą świecy, tej co pachnie wanilią i twoim ciałem w święta...

Niegdyś twój, jak Ty mój
Michi

PS. Szkoda, że tego nie przeczytasz, bo wiedziałbyś, że czekam na Ciebie, bo jestem naiwny i uwierzyłbym, tym razem, w każde twoje kłamstwo...

I co powiecie na formę listu? Na taką kreację bohaterów?

Pytanie nr. 2 myślę nad bardzo luźnym opowiadaniem z Danielem i Andreasem. Trochę przesłodzone, trochę schematyczne, ale jednak... Czy ktoś byłby w ogóle zainteresowany?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top