63. Pocałuj noc - Kraftoboeck


Stefan nie lubił wchodzić do pokoju Michaela. Tych równo ustawionych książek, wiecznie leżących na biurku stosu papierów. Ten niezakłócony niczym porządek, brak żadnych roślin, zdjęć czy ozdób, nudnawy, niebieski odcień ścian, sprawiał wrażenie zupełnie bezpłciowego. Nic co się tam znajdowało nie było niczym, co by wskazywało, że było własnością Michaela.

Stefan objął się ramionami, w pomieszczeniu, jak zawsze, było lodowato. Brunet marzył tylko o tym, aby opuścić to miejsce, ale równocześnie pragnął porozmawiać ze swoim partnerem tu i teraz. Niewytłumaczalny przypływ sił i odwagi do przeprowadzenia poważnej dyskusji na temat och relacji, motywował go, aby załatwić tę sprawę tu i teraz. Później mógłby stchórzyć.

- Musimy porozmawiać - zaczął Kraft i oparł się o krzesło kochanka.

- Pracuję.

- Jak zawsze - odparł brunet i zacisnął dłonie na ciemnym oparciu - przyda ci się chwila przerwy.

- Stefan...

- Proszę. To ważne - przygryzł wargę i czekał.

    Michael zatrzasnął laptopa. Kraft odsunął się, aby mężczyzna mógł wstać. Blondyn zrobił to szybko i oparł się plecami o biurko. Rozpiął pierwszy guzik w koszuli i czekał.

- Mów, Stefan, muszę zaraz wyjść.

- Zawsze się gdzieś się spieszysz.

- Jeżeli chcesz znowu marudzić, to naprawdę nie mam teraz na to czasu - westchnął starszy.

- Chcę coś ustalić - Stefan zbliżył się trochę.

    Wbił wzrok w błękitne tęczówki drugiego mężczyzny, chcąc z nich wyczytać jakieś emocje, ale oczy i twarz blondyna, jak zawsze pozostawały nieprzeniknione. Brunet spuścił wzrok. Znowu zaczął się zastanawiać czy podjął dobrą decyzję przeszkadzając partnerowi w pracy.

- Słucham. Wakacje mamy zaplanowane, weekend majowy...

- Przestań - warknął Stefan, czując narastające falę irytacji - tak, wszystko mamy zaplanowane. Każdą pieprzoną godzinę życia. Tylko dlaczego oddzielnie?

- Wiesz bardzo dobrze...

- Tak, ciągle pracujesz. Miliard projektów. Setki planów. Zero miejsca na spontaniczność! - Kraft wskazał oskarżycielsko na blondyna, jednocześnie, spojrzeniem, skanując biurko za nim.

- Nie mamy już dwudziestu lat, kochanie - westchnął Michael, sprawiający wrażenie autentycznie znudzonego.

- Tak? Naprawdę? Jakoś nie zauważyłem. W niektórych sprawach jesteś tak samo niezdecydowany, jak wtedy. Jedyne co się zmieniło, że po zakończeniu kariery ciągle tyrasz, chociaż spokojnie moglibyśmy po prostu zaszyć się gdzieś w górach, prowadzić małe gospodarstwo, aby mieć co jeść i...

    Michael nie musiał nic na to odpowiedać. Stefanowi wystarczyło pełne niedowierzania spojrzenie mężczyzny i kącik ust, kpiąco uniesiony do góry.

- Wiesz jak to brzmi - odezwał się cicho blondyn, kiedy młodszy przerwał i mocno zacisnął usta - jak marzenia nastolatka.

- To były nasze marzenia - przypomniał brunet.

- Kiedy byliśmy dziećmi, teraz sytuacja się zmieniła - Michael mówił to spokojnie i powoli, widocznie chcąc sprowadzić kochanka na ziemię - ja...

- Robisz karierę. Poczułeś pieniądze i... Nawet mi nie mów, że robisz to dla nas, poradzilibyśmy sobie bez dodatkowej pensji.

- Mówisz to, mając te pieniądze na koncie, ciekawe co by się stało, gdybyś ich nie miał - blondyn znacząco spojrzał na drogi zegarek na ręku bruneta.

    Stefan jednak to zignorował i po prostu podszedł do swojego rozmówcy. Położył dłoń na piersi blondyna, a drugą na bladym, idealnie ogolonym policzku. Potem wspiął się na palce i na ułamek sekundy złączył ich wargi.

     Ciało Michaela zareagowało automatycznie. Ciepłe usta odzwzajemniły pocałunek, ręce znalazły się na plecach bruneta, przesuwając się powoli w dół i w górę. Jednak mimo przyjemności, czerpanej z tej chwili przyjemności, młodszy z mężczyzn, przerwał pieszczotę. Ponownie wbijając wzrok w oczy Michaela.

- Może bym miał więcej czasu na to i bym się z tego cieszył. Może miałbyś jakieś szalone pomysły i robił mi czasami niespodzianki, albo... - zawiesił głos i spojrzał się w stronę wiecznie otwartego okna - nie, na to, nawet  w równoległej rzeczywistości byś się nie zdobył.

- Na co? - Michael był lekko zdezorientowany.

- Aby oznajmić światu... Co ja mówię, jakiemu światu, wystarczy rodzicom czy znajomym, że jesteśmy parą - odpowiedział brunet, kładąc dłonie kochanka na swoim pasie - że się kochamy, jesteśmy ze sobą szczęśliwi i...

- To nie jest takie proste - westchnął wyższy z mężczyzn.

- Powtarzasz to od kilkunastu lat - prychnął brunet - wtedy rozumiałem. Byliśmy sportowcami, mogłoby to się odbić nie tylko na nas, ale i na całej drużynie. Natomiast teraz nic nas nie powstrzymuje. Jesteśmy samotnymi okrętami, które mogą decydować o samych sobie.

   Michael milczał.

- Nie chciałem tego ujmować w ten sposób, ale już chyba nie mam siły wymyślać niczego mniej oklepanego. W ten sposób udowodnij mi, że mnie kochasz - kontynuował Stefan.

- Nie możesz tego ujmować w taki sposób - pokręcił głową blondyn - nie możesz mnie szantażować.

- A ty się możesz mnie wstydzić? - warknął Kraft.

- Nie wstydzę.

- To, to udowodnij, bo jak na razie to są tylko puste słowa.

   Znowu zapanowała cisza. Mężczyźni skierowali spojrzenia na przeciwległe strony.

- Ty się po prostu boisz, że twój do bólu uporządkowany świat legnie w gruzach, że twoje spokojne życie minie, w momencie, kiedy przyznasz, że kochasz innego mężczyznę. Nie chcesz zaryzykować, nawet dla osoby, którą podobno kochasz - powiedział cicho Stefan.

- Kocham. Kocham, ale nie chcę ogłaszać tego wszystkim, a rodzina... Nie wiem czy to będzie dla nich dobre - zaczął się tłumaczyć blondyn.

- Kłamstwo jest lepsze?

- Bezpieczniejsze - Michael zaczął uderzać palcami o blat biurka.

- Oczywiście - uśmiechnął się Kraft ironicznie.

- Nie bądź cyniczny - warknął blondyn.

- Nie bądź pozbawioną uczuć ludzką skorupą.

- Nie jestem. Znasz mnie tyle lat, a...

- Zmieniłeś się, Michi - Michael wzdrygnął się na dźwięk zdrobnienia - już mnie nie zaskakujesz, już mnie w sobie nie rozkochujesz na nowo. Za bardzo koncentrujesz się na sprawianiu pozorów i ukrywania poszczególnych faktów o sobie, o nas, przed światem zewnętrznym. Zaczęło cię interesujesz, co ludzie powiedzą na nasz temat. Tak bardzo nie chcesz być śmiesznym w oczach innych, że nie robisz nic. Po prostu tkwisz w tym samym miejscu przez cały czas i nie ma ciebie dla mnie.

- Stefan...

- Nie przerywaj. Kiedy ostatnio jedliśmy kolację gdzieś poza domem? Kiedy spędzaliśmy czas na jakimś totalnym odludziu, wędrowaliśmy po pustkowiach, trzymając się za ręce? Od wieków nie byliśmy w kinie czy teatrze. Nasze życie kulturalne praktycznie nie istnieje. Łóżkowo sporadycznie się budzi. Tkwimy obok siebie. W końcu zaczniemy się nienawidzić, zaczniemy sobie przeszkadzać. Nie chcę tego, bo cię kocham. Ale jeżeli mamy coś naprawiać, to... Musi być reakcja z twojej strony.

- Mówisz tak, jakbyś nie wiedział, jak wygląda życie dorosłego człowieka - Michi westchnął i odsunął się od mężczyzny.

- Może nie wygląda, bo inni boją się tak samo, albo bardziej od ciebie, marzyć. Nie spełniają swoich pragnień. Gdybyśmy...

- Przestań snuć teorie, które się nie spełnią - uciął blondyn - nie jesteśmy bohaterami romansu. Nie masz gwarancji, że wszystko zakończy się dobrze.

- Nie, nie jesteśmy, ale jakoś wcześniej udawało nam się wprowadzać takie wizję w życie - Kraft uśmiechnął się na wspomnienie tamtych czasów - dlaczego to się zmieniło?

     Michael wyminał Stefana i stanął do niego plecami. Ukrył twarz w dłoniach. Bał się tej rozmowy, od samego początku czuł, że powinien do niej po prostu nie dopuścić.

- Tak trudno przyjąć prawdę do świadomośc?i - warknął Kraft.

- Nie, Stefan. Może masz rację. Mnie, jednak nie przekonasz. Ja już wyrosłem z zabaw z kwiatkami i niespodziankami. Nie mam na to, ani czasu, ani pieniędzy - westchnął blondyn.

- A teraz przepraszam, ale muszę wracać do pracy.

- Jak zawsze - westchnął Kraft - ja na drugim miejscu.

     Michael prychnął i odwrócił się plecami, zajął swoje miejsce na krześle przed biurkiem.

- A co powiesz na spacer w nocy? - zapytał Stefan, stojąc już w drzwiach.

   Odpowiedziało mu milczenie.

Ciekawa jestem ile osób, zna tę piosenkę.

Mam nadzieję, że shot się podobał i miłej lektury 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top