62. Z nim będziesz szczęśliwszy T.Morgenstern x G. Schlierenzauer x D.A.Tande

- Opowiesz mi?

- O czym? - zapytałem i wtuliłem się w jego ciało.

- Jak to jest? - przejechał palcem po linii mojej żuchwy.

- Ale co? - ciągle nie rozumiałem.

- Być z kimś.

- Byłeś nie raz - podparłem się na łokciu i odgarnąłem włosy z twarzy.

- Ale nie tak jak wy- prawie się uśmiechnął - jesteście ze sobą tak długo. Spędzacie razem święta u twoich rodziców, chodzicie na randki, macie rocznice, miesięcznice i tak dalej.

- Mógłbyś mieć to wszystko - powiedziałem cicho.

- Ale nie mam nikogo, z kim bym chciał - obniżył głos, a mnie przeszły ciarki.

- Nie znasz nikogo takiego? - szepnąłem, gdy nasze twarze zaczęły dzieli milimetry.

- Nikogo, kogo bym chciał i jednocześnie by mógł - dotknął palcem mojej dolnej wargi.

- A jakby się okazało, że ta osoba jednak może - oddychałem coraz szybciej.

- Nie może - odsunął się.

- Chyba on powinien o tym zadecydować - pragnąłem go przy sobie zatrzymać.

- Nie, jeżeli nie wie, co dla niego dobre - odpowiedział.

- Ale...

- Ciii. Nie psuj - przerwał mi i mocniej mnie do siebie przytulił.

Usłyszałem jak pod jego ciężarem przesuwają się zeschnięte liście, a wrzosy uginają swoje łodygi. Było mi przy nim dobrze, tak po prostu. Jakby wyrwał mnie z mojego świata. Może nie pełnego problemów, ale takiego zwyczajnego, podszytego znudzeniem codzienną monotonią życia i stabilizacji wieloletniego związku.

- Teraz wydaje ci się, że gdybym ciebie ze sobą zabrał, to byłoby to spełnieniem twoich marzeń - Thomas zaczął po chwili ciszy - jednak już po paru tygodniach przekonałbyś się, że miałem rację od samego początku. Nie potrzebujesz kolejnych rozczarowań. Doceń to, co daje ci Daniel i ciesz się chwilą.

- Chciałbym ją przedłużyć - powiedziałem, to mając szczerą nadzieję, że tym razem moje słowa zamienią się w skuteczne zaklęcie.

- Gregor...

- No, co? Tobie też musi zależeć, skoro jednak czasami się tu pojawiasz - wypowiedziałem na głos życzenie, które przemianowałem na wniosek.

- A może ja po prostu cię wykorzystuję - zapytał takim tonem, że gdybym go nie kochał, może bym w to uwierzył.

- Nie... - potrząsnąłem gwałtownie głową a on pogłaskał mnie po włosach.

- Nie, bo pozwalam ci odejść. Nie, bo pojawiam się tylko na jeden dzień, abyś mógł zapomnieć - odpowiedział cicho i nasze twarze znów były blisko siebie.

- O czym? - zapytałem.

Nigdy nie rozumiałem go w pełni. Jego enigmatyczne zdania, filozoficzne wywody... Lubił mówić, a ja lubiłem go słuchać, mimo że rzadko rozumiałem. Kiedyś mnie to nie przeszkadzało, teraz doszedłem do tego, że to jedyny sposób, aby go przy sobie zatrzymać.

- O swojej codzienności. Wiem, jak na ciebie oddziałuję. Wystarczy moja obecność, aby jego obraz rozmazywał ci się przed oczami. A kiedy cię dotykam, czujesz po prostu zwykłe szczęście i nie chcesz myśleć ani odczuwać nic innego.

  Chciałem odpowiedzieć jakoś mu odpowiedzieć, ale nie było to proste. Dlatego tylko patrzyłem w jego jasne oczy, zastanawiając się nad właśnie wypowiedzianymi przez niego słowami.

- Potrzebujesz tego, Gregor. Tak samo, jak potrzebujesz Daniela. On ci daje miłość, ja zapomnienie - dokończył cicho.

    Patrzyłem na szare niebo, na fioletowe wrzosowisko, kolorowe liście i na jego dłoń na moim biodrze. Nie chciałem już widzieć jego oczu. Potwierdzenia, wypowiadanych przez niego prawd, w jasnych, mieniących się oczach Thomasa. Za bardzo go kochałem.

- To wszystko piękne - odezwałem się w końcu - i kiedy to mówisz, wydaje się nawet prawdziwe. Brzmi jak motyw romansu owianego tajemnicą, jak niespełniona miłość, denerwującego czytelnika bohatera literackiego, a przecież tak nie jest. Zawsze ciebie kochałem, zawsze ciebie wybierałem. Gdybyś mi pozwolił, poszedłbym z tobą tam, gdzie byś chciał. Zostawiłabym wszystko tu i teraz...

- To dopiero brzmi jak tani romans, Gregor - zaśmiał się mój rozmówca i odsunął się.

   Usiadł, zaczął zapinać guziki flanelowej koszuli i spojrzał w kierunku rozmazanego mgłą horyzontu.

- I jak totalna głupota. Impuls nastolatka - pokręcił głową.

- Nim byłem, kiedy mnie zostawiłeś - przypomniałem - bez słowa pożegnania. Wróciłeś dopiero po roku, aby wszystko wyjaśnić i aby na nowo mnie w sobie rozkochać. Chciałeś, abym cię kochał.

- Jak przyjaciela, nie jak kochanka - westchnął.

- Odebrałem to trochę inaczej, kiedy twoje usta powędrowały do moich.

- Zawładnęło mną pożądanie - przyznał - nie potrafiłem wyzbyć się pragnienia twojego dotyku.

- Pięknie brzmi, ale wtedy cholernie bolało - odpowiedziałem.

- Wiem i za to cię przepraszam. Dlatego później obiecałem sobie, że stanę się jedynie twoim zapomnieniem.

- Dlaczego? Przecież mogliśmy spróbować jeszcze raz - złapałem jego dłoń i ściągnąłem palce.

- Z nim będziesz szczęśliwszy - uśmiechnął się nie do mnie a w przestrzeń - on cię kocha, on o ciebie dba, on jest tym czego potrzebujesz na co dzień.

   Znów nastała cisza. Usiadłem obok niego. Nasze łokcie i kolana się stykały. Czułem ciepło jego skóry przez cienkie materiały jego ubrań.

- Pamiętam, że wtedy byłem szczęśliwy - odezwałem się cicho - potrafiłeś przywołać uśmiech na moją twarz, otrzeć łzy i pokazać, że świat nie jest taki zły. Wszystkie powody, dla których warto żyć. Argumenty nie do przebicia.

- Byłeś takim smutnym chłopcem, nigdy nie widziałem tak pozbawionych szczęścia i blasku oczy. Żyłeś z dnia na dzień, zastanawiając się, który okaże się być tym ostatnim. Wtedy mnie potrzebowałeś. Kogoś,kto cię o żywi. Teraz, Daniel musi cię tylko przy tym życiu utrzymać - powiedział.

- Dlaczego ciągle do niego wracasz? Czy nie miałem zapomnieć? - zapytałem zdenerwowany.

- Zapomnieć o tym co złe, a on jest dobry i tak samo zraniony jak ty - wytłumaczył.

- Zraniony? On jest bezproblemowy, uśmiechnięty i...

- Nie znasz go jeszcze. On już pogodził się ze swoją tragedią, rany się zabliźniły, ale nadal gdzieś są. Jeżeli pozwolisz mu się zbliżyć bardziej, to on pomoże zabliźnić się twoim - przekonywał.

- Ale...

- On uleczy twoją przeszłość. Ja mogę być tylko ucieczką od chwili doczesnej - pogładził moją twarz.

- Brzmi zbyt podniośle.

- Bo ja tak lubię - mrugnął do mnie - nasze historie; moja, twoja, Daniela, na to zasługują. Piękne słowa nic nie wnoszą, ale dają poczucie istoty pewnych spraw.

- Thomas...

- Tak?

- I tak nie masz racji - potrząsnąłem głową.

- Odejdę i zrozumiesz.

- Odejdziesz i będę tęsknił - odpowiedziałem z pewnością.

Inspirowane powyższą piosenką. Dedykowane onlyhuman181 i daria2268.

Zadowolona, (wreszcie) z efektów, autorka...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top