59. Niecodzienność - Proch
- Twoja ironiczność przyczyni się do rozpadu naszego związku - warknął Peter i zrzucił ze stołu szklankę, która nie stłukła się, tylko poturlała się po dywanie.
- Ja stawiałbym na twój brak umiejętności współżycia - odpowiedział Kamil.
Spojrzał tak obojętnym wzrokiem na swojego młodszego partnera, że tamtego zmroziło.
- Co masz na myśli? - wycedził Słoweniec.
- Nie wiesz? - Stoch uniósł lekko kącik ust, a potem przygryzł wargę.
Peter czekał na odpowiedź, której Kamil nie zamierzał udzielić.
- No i te twoja gierki - warknął Prevc - jak mogłem o nich zapomnieć. Uwielbiasz mnie wyprowadzać z równowagi, prawda?
- To nie jest specjalnie trudne - Kamil usiadł na stole - a bardzo satysfakcjonujące. Chociaż powoli zaczyna mi się nudzić.
- No tak, ty potrzebujesz wiecznych rozrywek.
- Może byłoby inaczej, gdybyś takowych dostarczał mi w łóżku - wzruszył ramionami niższy z mężczyzn.
- No tak, bo to są sprawy priorytetowe w związkach - Słoweniec prychnął zdenerwowany i na chwilę odwrócił wzrok od partnera.
- Skoro na tym miała się opierać nasza relacja - przypomniał Kamil - tylko ktoś to zepsuł, chcąc pobawić się w coś, w co nie potrafił.
Peter przez chwilę patrzył na partnera, nie rozumiejąc o co tamtemu chodzi. Polak, widząc to, tylko lekko się uśmiechnął i wypełnionym ironią głosem kontynuował.
- Chciałeś stałą relację, która okazała się straszliwie nudna. Chciałeś bliskości nie tylko w łóżku, jednocześnie, wyraźnie odcinając swoją życiową przestrzeń. Dałeś sobie prawo do oceniania mojej przeszłości i wyboru dla mnie kolegów. Tylko czekam aż zaczniesz im kazać zdawać testy na bycie hetero. Jednocześnie zapominając o sobie - Kamil mówił to powoli i cicho - o tym, że ty też nie jedno w życiu zrobiłeś, spałeś nie tylko ze mną i że wokół ciebie też krążą faceci. O czymś zapomniałem?
- Ale ja cię kocham - powiedział żarliwie Peter, ale Stoch się zaśmiał.
- Bardzo merytoryczny argument mój drogi. Nie dziwię się, że nie lubisz ironii, skoro nawet do wprost postawionej tezy nie potrafisz się odnieść - trzydziestoparolatek wziął do ręki długopis i zaczął się nim bawić.
Peter tylko patrzył na Kamila. Zacisnął wargi. Czy mężczyzna jego życia był naprawdę tak zimny i nieczuły, jak demonstrował, to w tym momencie? Czy istniała możliwość, że zakochany Słoweniec nie dostrzegł tego przez te wszystkie lata? A może to Stoch miał rację i Prevc był skrajnym hipokrytą? Była tylko jeden fakt, któremu nie mógł zaprzeczyć. Peter był cholernym zazdrośnikiem.
- Znowu będziesz milczał? - zawód w głosie starszego z mężczyzn wydawał się prawie realny.
- A co mam zrobić?
- Nie wiem, to ty zacząłeś tę bezsensowną dyskusję - Kamil wzruszył ramionami.
- Nie uznajesz moich argumentów - poskarżył się Prevc.
- Bo nie są merytoryczne.
- Tak, są przepełnione uczuciami - zgodził się młodszy - taki jak ja.
- Tak? - Polak podniósł się i do niego podszedł.
Znalazł się w naprawdę niewielkiej odległości i złapał palcami za podbródek partnera.
- Nie zauważyłem. No chyba, że masz na myśli te puste, słowne deklaracje, którymi codziennie mnie katujesz - szepnął.
- Po prostu chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie ważny - odpowiedział cicho Peter - bo czasami mam wrażenie, że nie zdajesz sobie z tego sprawy.
- Łatwiej mi wierzyć czynom niż słowom - odparł Kamil.
Stali tak jeszcze przez chwilę. Stoch czekał na jakikolwiek ruch ze strony Słoweńca, ale ten nawet nie drgnął. Peter po prostu nie potrafił. Nie wiedział czy pocałunek, na który czekał kochanek, aby na pewno jest dobrym rozwiązaniem.
- Ale nie powinienem mieć o to pretensji - Kamil, jakby czytając w myślach drugiemu mężczyźnie, odskoczył od niego - przecież to wszystko miało opierać się tylko na...
- Nie kończ - prosi Peter i ostrożnie podchodzi, delikatnie ujmując dłoń partnera - po prostu, wtedy nie widziałem innej szansy, abyśmy mogli być razem.
- Co się zmieniło?
- Chyba zrozumiałem, że się do tego nie nadaję. Mam uczucia. Chcę je okazywać, chociaż nie potrafię, dlatego przynajmniej o nich mówię.
- Bardzo na siłę - wtrąca Kamil.
- Może... Może dlatego że czekam.
- Czekasz?
- Aż mi odpowiesz - wyjaśnia Peter i całuje dłoń Stocha.
Może zaraz mężczyzna ją wyrwie i odejdzie, ale teraz Peter chcę ją mieć dla siebie.
- Dlatego, tak denerwowała cię ironia? - dopytujeKamil.
- Nie. Po prostu jej nie lubię. Komplikuje to co proste i prowadzi do niedomówień. A przyznasz, że w naszym przypadku są one zupełnie zbyteczne - Prevc uśmiecha się.
- Dlaczego nie powiedziałeś o tym wcześniej?
- Bałem się.
- A teraz? - Kamil nie daje za wygraną, drąży trudny temat, nie zwracając uwagi na coraz bardziej nachalny dotyk Słoweńca.
- Teraz sprowokowałeś mnie. Nie do końca panowałem nad słowami. Powiedziałem coś, czego nie zamierzałem.
- Moja wina? - Stoch robi minę skruszonego dziecka, co nie do końca mu wychodzi.
- Nazwałbym to zasługą - Peter skraca dystans ich ust na kilka centymetrów.
- Podobała ci się nasza dzisiejsza dyskusja? - Kamil droczy się, nie pozwalając nawet na muśnięcie warg - mogę zapewnić ci taką codziennie.
- Nie. Ale wyszła nam na dobre. Trochę lepiej się poznaliśmy - ciało Petera stoi w ogniu. Tak bardzo chciałby już połączyć się z ukochanym.
- Dzięki mojej ironii? - Stoch ciągnie za sobą Petera przez pokój.
- Bez przesady - Słoweniec bierze kochanka na ręce.
- Ale gdyby nie ona, nie bałbyś się o nasz związek - Kamil układa usta w dzióbek.
- Przy tobie nie da się o niego nie bać. Z ironią czy bez niej.
- Ale...
Peter nie pozwala Kamilowi dokończyć i po prostu go całuje.
- To nie jest merytoryczny argument - mruczy starszy w usta Petera.
- To nie jest dyskusja - odpowiada Prevc i opiera plecy Kamila o ścianę w sypialni - teraz przeprowadzę monolog.
- Cóż za niecodzienna sytuacja.
onlyhuman181, kiedy napisałaś, że w Prochu Kamil zawsze robi za chodzącą kulkę szczęścia, to poczułam motywację, aby przedstawić go w innym świetle
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top