53. Kłamca...A.Wellinger x T. Morgenstern

- Nigdy już nie pozwolę cię skrzywdzić. Będę cię chronił przed ludźmi, którzy będą chcieli cię wykorzystać. Podzielę się swoim doświadczeniem. Obdarzę miłością - Thomas mówił te słowa jeszcze nie tak dawno.
   
     Kłamał już wtedy, czy dopiero teraz jego słowa łamały złożoną obietnicę.

- Potrzebujesz mnie, a ja potrafię się zaopiekować, to naturalne, że się boisz po tym wszystkim czego doświadczyłeś, ale już nie musisz się bać - kusił, przekonywał- jestem i nie odejdę.

    A ja teraz, widząc go z innym zastanawiałem się czy zamierza mnie dalej okłamywać czy po prostu odejście. O tyłu już swoich słowach zapomniał.

- Zostaw dla mnie przeszłość, podaruj teraźniejszość, zaplanuj ze mną przyszłość - dla nastolatka taka obietnica była wręcz wymarzona, szczególnie dla takiego jak ja.

    Zostawiłem, podarowałem i zaplanowałem, a Thomas to wszystko wymieniał u kogoś innego. Na co? Na kolejny kredyt zaufania, którego nie spłaci czy może tym razem zależy mu na czymś innym.

- Tylko o tobie marzę. Tylko ty mi wystarczysz - nie musiał tego mówić, po co kłamał?

     Czemu mnie nienawidził do tego stopnia, aby znowu poprowadzić na krawędź? Czy tym razem znajdzie się ktoś, kto będzie udawał, że pragnie mnie uratować? Teraz już nie planowałem robić sobie nadziei, że ktoś będzie miał czyste intencje.

- Jesteśmy do siebie podobni, Andi, tak samo zranieni i samotni - chyba to w te słowa najbardziej wierzyłem - będziemy dla siebie najlepszym wsparciem, pomocą w trudnych chwilach.

   A ta druga część zdania... Po co?

- Nasze drogi już się nie rozejdą - widząc, jego z Gregorem trudno dalej w to wierzyć.

    Nie widział mnie, kiedy wnosił go do hotelowego pokoju. Zatrzasnął drzwi. Kończąc w ten sposób nasze wspólne życie.

- Nigdy nie powinno zamykać się drzwi od przeszłości, ale tym razem zrób to. Jeden jedyny raz. Taki wyjątek, bo warto - mówił to z żarem w głosie i błyskiem w oku.

    Teraz ty zatrzasnął, odciął się. Czy on go do tego namówił? A może tak jak Thomas kłamał?

     A teraz nadszedł czas, abym ja złamał dane słowo. Zdjąłem czapkę i położyłem ją na stole przy recepcji. Rozpiąłem kurtkę i wyszedłem na dwór. Było zimno. Ale tak miało być tylko przez chwilę. Pobiegłem w stronę rzeki.

- Przyroda daje wyciszenie, jest twoim przyjacielem, nie pozwoli, aby stało ci się coś złego - zabrał mnie wtedy do lasu przy skoczni - zaufaj jej i kochaj. Tak jak mnie.

    W takim razie powinienem zacząć nienawidzić jej. Zniszczyć ją. Ale to ona miała zniszczyć mnie. Pragnąłem złożyć jej ofiarę. Jak niegdyś Thomasowi. Przyroda przynajmniej nie obiecywała niczego w zamian. Przyjemna odmiana.

    Stanąłem nad rzeką. Na jej skalistym brzegu. Jeżeli bym skoczył, rozbiłbym się o skały, a woda obmywała by moje ciało. Zmywała złe wspomnienia z zimnego trupa.

    Brzmiało to pięknie. Stanąłem tak blisko krawędzi, jak to było możliwe. Chciałem wpaść w jej ramiona, jak niegdyś w te należące do Thomasa.

- Niech będą twoją przystanią - powiedział mi któregoś razu.

- Bądź moim ostatnim przystankiem - szepnąłem i chciałem skoczyć, ale powstrzymała mnie czyjaś silna rękę.

- Nie skacz - poznałem znajomy głos - nawet to nas nie rozdzieli. Zrobię to co ty, jeżeli postanowisz się zabić.

   Powiedział Thomas.

- Pewnie myślisz, że cię zdradziłem - kontynuował.

- Zrobiłeś to.

- Nie masz pewności.

- Wiem.

- Nie dowiesz się prawdy jeżeli skoczysz i zakończysz nasze życia - szepnął mężczyzna - a wystarczy, że się do mnie odwrócisz i będzie tak jak dawniej.

- Będziemy żyć w kłamstwie? - zapytałem.

- Będziemy żyć razem - odpowiedział.

- Obiecaj, że nie będziesz kłamał - proszę.

- A uwierzysz w to? - czułem jak jego dłonie coraz mocniej zaciskają się na moim ciele.

- Nie wiem. Nie... Jak mógłbym ci znowu zaufać? - zapytałem cicho.

- To po co mam to mówić? - byliśmy coraz bliżej.

- Może lubię być okłamywany - odpowiedziałem i odwróciłem się - proszę.

- Nie masz pewności, że byłoby to kłamstwo - droczył się ze mną, odciągając coraz bardziej od krawędzi.

    I znowu mnie ratował. Tylko tym razem fizycznie. Patrzyłem mu głęboko w oczy, starając się coś z nich wyczytać. Jednak oczy Thomasa, jak zwykle były nieprzeniknione.

- Jesteś kłamcą, Thomas  - szepnąłem mu do ucha.

A on nie zaprotestował.

Nie_Wazna_Osoba mam nadzieję, że pasuje taka forma i shot się podoba😘

Kochani, pomysłów na shipy jest dużo, więc trochę mi się z nimi zejdzie, niektóre mnie zaskoczyły, inne ucieszyły. Mam nadzieję, że szybko się z nimi wyrobię😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top