35. Pocałunek, czyli sztuka kochania Michi x Gregor x Stefan
Powoli sączyłem wino prosto z butelki. Poczułem, jak ktoś układa się na moich kolanach.
- Co na to Thomas? - zapytałem, od razu zanurzając dłoń w gęstych włosach Gregora.
- Czego oczy nie widzą... - zaczął.
- Tak? - pochyliłem się nad nim i pocałowałem w czoło - czyli, że chcesz mi poprawić humor przed jutrem?
- Brzmi kusząco - zaśmiał się i uniósł dłoń, aby opuszkami palców przejechać po moim policzku - doznasz takich przyjemności, o których nawet nie marzyłeś.
- To będzie zaszczyt dołączyć do sławnego haremu Gregora Schlierenzauera - złapałem jego dłoń i przyłożyłem sobie do ust - który podobno zakończył Thomas Morgenstern.
- Podobno. Jednak dla starych przyjaciół można zrobić wyjątek - mrugnął.
- Chłopcy - usłyszałem głos Chiary i poczułem jak ciągnie mnie za rękę - musicie nam pomóc.
- Żaróweczkę ci wkręcić, myszko - zaśmiał się Gregor i uniósł brew.
- Raczej rozstrzygnąć nas spór ze Stefanem.
Obaj z Gregorem spojrzeliśmy w stronę drobnego bruneta, który siedząc na podłodze kłócił się z grupką naszych skoczkiń.
- Co jest, młody? - zawołał i podniósł się z moich kolan.
- Dyskutujemy, kto podczas całowania ma gorzej. Dziewczyna stająca na palcach czy schylający się chłopak - odpowiedział.
- Ty to chyba nie masz takiego problemu? - zaśmiał się Gregor i mrugnął w moim kierunku. Wstałem.
- Ale... - westchnął Kraft - zresztą...
- Zaraz sprawdzimy - przerwał mu starszy i spojrzał na mnie - Michi chodź na chwilę.
Zaciekawiony spełniłem jego prośbę. Stanąłem obok niego.
- Pocałujcie się - rozkazał najstarszy.
- Słucham?! - byłem zszokowany.
Liczyłem na przyjemny wieczór i ciekawą noc w towarzystwie Gregora, o której marzyłem od dawna. Nie zamierzałem wplątywać w to już nikogo innego.
- Stefan będzie miał okazję się przekonać jak to jest wspinać się na palce, aby... - Gregor chciał prowokacji, więc postanowiłem spełnić jego życzenie.
Stanąłem naprzeciw Krafta. Dzieliło nas dobrych kilkanaście centymetrów. Kiedy mężczyzna spojrzał mi w oczy, tymi swoimi dużymi, ciepłymi źrenicami, musiałem przyznać, że ,,coś" w nim jest.
- Ile masz lat zapytałem? - kładąc dłoń na jego policzku.
- Spokojnie, Michi, nie osksrżą cię o pedofilię - tym razem to Cherie wyszczerzyła zęby - to, że taki malutki, to...
- Zamknij się - burknąłem.
Przyciągnąłem bruneta jeszcze bliżej. Stanął na palcach. Powoli pochyliłem się. Położyłem dłonie na jego biodrach. On podparł się na moich ramionach. Delikatnie rozchylił wargi. Wyglądał seksownie. Na swój karzełkowaty sposób.
W końcu nasze usta złączyły się. Poczułem jego język. Czułem się dziwnie. Było mi niewygodnie. Moje ręce zjechały niżej. Pochyliłem się jeszcze bardziej i przy jego znikomej pomocy podniosłem. Oplótł nogami moje biodra. Tak. Teraz było zdecydowanie przyjemniej. Mogłem wypełni rozkoszować się smakiem jego warg, zapachem dobrze dobranych perfum i miękkością skóry. Był taki gładki. Po Gregorze całkiem przyjemna odmiana.
- Panienki, wy to jeszcze za młode jesteście, aby takie rzeczy oglądać - usłyszałem śmiech Gregora, który sprowadził mnie na ziemię - spać. A ja dopilnuję, aby panowie, nie robili tego w naszym salonie.
Przerwałem pocałunek i postawiłem chłopaka na ziemi.
- Nie będzie takiej potrzeby - warknąłem w stronę Gregora - skończyliśmy.
- Naprawdę? - prowokował mnie.
- Tak. Myślę, że Stefan przekonał się, jak to jest z tej drugiej strony - wzruszyłem ramionami.
- Jakieś wnioski? - tym czasem reżyser całego zdarzenia spojrzał w stronę bruneta.
Chłopak stał zszokowany.
- Musiało mu się spodobać skoro zaniemówił - zaśmiał się Manu - a ty Michi, jakieś wnioski? Musiałeś trochę pokombinować, aby... Było wygodnie.
- To zależy czy lubisz dominować - odpowiedziałem.
- A ty? - Schlierenzauer patrzył tylko na mnie, rzucając mi wyzwania.
- Bardzo - wyszczerzyłem zęby.
Zaśmiał się i odchylił głowę do tyłu. Trochę przydługie włosy opadły na kark.
- A u ciebie i Thomasa, kto... - zacząłem.
- Ja zawsze dominuję - przerwał mi.
- Chcesz się przekonać - uniosłem kącik ust.
- Oczywiście - odparł i w jednej chwili znalazł się koło mnie.
Wziął mnie na ręce.
- Nie połam się, patyczku - usłyszałem śmiech Manuela.
- Spokojnie, chłopak ma niezły trening w domu - dołączył do niego Kofi.
Gregor tylko się uśmiechnął. I ruszył w kierunku drzwi. Złapałem za jego kark i oparłem głowę o tors.
- Tylko mi nie zaśnij - zaśmiał się Schlierenzauer.
Nie zamierzałem.
Kiedy Cherie pomagała nam z drzwiami, ja spojrzałem na Stefana. Opierał się o ścianę i patrzył się na mnie jakby ze smutkiem, żalem.
***
- Po co to zrobiłeś? - zapytałem Gregora, kiedy ten rzucił mnie na łóżko, a swoją bluzę na pobliskie krzesło.
- Co? - zabrał się do mojego sweterka.
- Przedstawienie ze Stefanem? Mogliśmy po prostu wstać i wyjść...
- Nie uważasz, że tak było zabawniej? - mrugnął i zaczął odpinać guziki mojej koszuli. Powoli, jeden po drugim.
- Nie. Zabawiłeś się naszym kosztem.
- Nie wyglądaliście, jakby ktoś was do tego przymuszał - odparł. Byłem pół nagi. Poczułem jego usta na swoim brzuchu.
- To jeszcze dziecko.
- Rok młodsze od ciebie - położył się na mnie.
- Ale... - chciałem jakoś zaprotestować. Zwrócić jego uwagę na fakt, że po raz kolejny traktował ludzi jak marionetki.
- Co? - Gregor gwałtownie podniósł głowę? - co chcesz usłyszeć? Tak, świetnie się bawiłem. Chciałem cię sprawdzić, zobaczyć, jak sobie radzisz. I mogę powiedzieć, że się nie zawiodłem.
- Dlatego nam przerwałeś? - ujmując jego twarz w dłonie.
- Tej nocy masz być tylko mój. Nie zamierzałem cię oddać nikomu, a już na pewno nie jemu - prychnął.
Nastała cisza. Patrzył się na mnie, swoimi lodowatymi oczami. Zrozumiałem. Mój ruch. Lubił dominować. Lubił jak go o coś proszono, adorowano. Uwielbiał wzbudzać podążanie. Nie zostawił drogi odwrotu. Nie mogłem się już wycofać. Rozpocząłem grę, w którą nie mogłem wygrać. Jednak nie zamierzałem się poddawać.
Rzuciłem się na niego, przewróciłem na plecy. Zatopiłem się w jego ustach i zacząłem zrywać z niego ubranie.
- Nie spieszy nam się - zaśmiał się.
Nie odpowiedziałem i skoncentrowałem się na pasku jego spodni. Nie przestając całować jego idealnej skóry na brzuchu. Teraz to ja dostarczałem mu przyjemności, jednocześnie, pozbywając dzielących nas materiałów.
Cały czas się śmiał. Pozwalał mi się bawić. Kiedy zobaczyłem jego wzrok, gdy byliśmy już zupełnie nadzy, zrozumiałem. Teraz to on miał przejąć kontrolę. Nie chciałem sprawdzać czy mam wystarczająco dużo siły, aby mu się oprzeć.
***
Następnego dnia obudziłem się sam. Pokój był posprzątany a okno otwarte, gdyby nie zapach pościeli i ból całego ciała, pomyślałbym, że to sen. Jednak tak nie było. Spędziłem noc z Gregorem. Pozwoliłem mu na wszystko, zapominając o całym świecie, wiedząc, że nie mam prawa, że nie mogę od niego niczego oczekiwać, ale...
Chciałem, tak po prostu chciałe się przy nim obudzić. Czuć ciepło jego ciała, spojrzeć po tym wszystkim w jego oczy i zobaczyć w nich... No właśnie, co? Uczucie? U faceta, który zdradzał ze mną swojego narzeczonego? U kogoś, kto sprawdzał moją umiejętność całowanie na zupełnie niewinnym chłopcu?
Byłem naiwny. Prychnąłem.
Udowodnij mi po prostu, Gregor, że nie jesteś kimś na jedną noc.
Przypomniałem sobie słowa Morgiego, które wypowiedział parę lat temu na jakimś zgrupowaniu. Tak bardzo chciałbym móc je wypowiedzieć w stosunku do Gregora, wierząc, że wywrą na nim jakiekolwiek wrażenie.
***
Z szedłem na stołówkę w bluzie. W jego bluzie, jedynej rzeczy, której zapomniał ze sobą zabrać. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale... Też miałem prawo do prowokacji. No. Przynajmniej starałem się sam siebie przekonać.
Jednak jego już tam nie było. Za późno. Zobaczyłem tylko jego plecy, jak razem z Manu wychodzą na ogródek, aby zapalić. Wziąłem tylko herbatę. Postawiłem ją na stoliku, przy którym, plecami do mnie, siedział Stefan. Usiadłem obok niego.
Wzdrygnął się, kiedy mnie zobaczył. Chciał wstać, ale złapałem go za udo.
- Poczekaj - poprosiłem cicho.
Kiwnął głową i został.
- Przepraszam za wczoraj - powiedziałem.
- To nie twoja wina - spuścił wzrok - to ja, zawsze za bardzo się we wszystko angażuję.
- To nie jest zła cechą - powiedziałem - lepiej tak, niż w ogóle tego nie przeżywać.
- Wtedy nie boli - stwierdził.
- Nie - zgodziłem się - ale nie czerpie się przyjemności z tego, co się robi, nie aż, kiedy człowiek przeżywa to całym sobą.
- A ty, odczułeś ją wczoraj? - zagadnął.
Już miałem odpowiedzieć, kiedy drzwi wychodzące na ogród otworzyły się. Najpierw wszedł Manu a za nim Thomas, niosący na rękach Gregora, który wyglądał, znowu, jak mały, szczęśliwy chłopiec. Pocałowali się.
To był impuls. Gwałtownie odwróciłem się się w stronę Stefana. Złożyłem pocałunek na jego wargach. Zimnych i zaciśnietych, jednak po krótkiej chwili, zmusiłem go, aby je trochę rozchylił. Poczułem jego dłonie na mojej piersi. Nie chciał tego. Ja też nie zamierzałem go skrzywdzić, ale... Po prostu musiałem.
- Nienawidzę cię - szepnął Stefan, kiedy odchyliłem się trochę.
- Kocham cię - usłyszałem jak Gregor kieruje te słowa do Thomasa.
Proszę bardzo, efekt mojego odreagowania na dwa happyendy z rzędu. Taka ilość unieszczęśliwionych skoczków mi wystarcza.
A Wam, jak się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top