32. Rozpozna cię po słowach A. Aalto x D. Huber

Dla Zydowskiziemniak

- Kocham cię - szepnął mi do ucha i pocałował w nagi fragment mojej szyi. Nie zobaczyłem go w nikłym świetle, a odurzony alkoholem nie rozpoznałem go po głosie.

     Nie byłem nawet w stanie określić czy mężczyzna mówił do mnie po angielsku czy niemiecku. Jedyne co zapamiętałem to delikatny zapach mydła i miękki, przyjemny dotyk jego lekko wilgotnych warg. I tylko to ostatnie sprawiało, że wierzyłem, że to nie wytwór, spragnionej miłości wyobraźni.

   Jednak, kiedy leżałem rano, patrząc się w sufit, trudno było mi nie podejrzewać, że był to jedynie sen. Piękny, chaotyczny, ale tylko senne marzenie. Nagle skrzypnęły drzwi od łazienki i zobaczyłem wychodzącego niskiego bruneta.

- Co tu robisz? - zapytałem.

   Musiałem wyglądać na naprawdę wystraszonego, bo Stefan wybuchnął śmiechem i usiadł na stoliku.

- Spokojnie, spałem na podłodze - powiedział i oparł brodę na dłoni - byłeś kompletnie pijany i bredziłeś coś o jakimś blond aniele. Sam rozumiesz musiałem się upewnić czy przypadkiem nie ma w twoim pokoju mojego chłopca.

    Kiwnąłem głową i spojrzałem w okno.

- Mówiłem coś jeszcze? - zapytałem.

- Nie za dużo. Przepraszam, nie pomogę ci za bardzo. Było późno, też nie byłem do końca trzeźwy... Sam rozumiesz - uśmiechnął się lekko.

- A nie widziałeś z kim spędziłem poprzedni wieczór? - przygryzłem wargę.

- Przykro mi - pokręcił głową - jednak wiem z kim spędzisz to popołudnie.

  Podniosłem brew.

- Z czterdziestką dziewiątką gorących facetów w obcisłych kombinezonach. A wśród nich ten jeden, jedyny niepowtarzalny... Książę z bajki - zaśmiał się i zeskoczył ze stołu.

   Chciał zamarkowac telemark, ale zamiast tego upadł na kolana. Chcąc nie chcą uśmiechnąłem się lekko.

- Ale jak ja go znajdę? - zapytałem i dorzuciłem kołdrę.

- Na pewno miał coś charakterystycznego - podpowiedział.

- Pachniał mydłem - wzruszyłem ramionami i wstałem.

- To dobrze. Dba o higienę - mniejsza połowa Kraftboeka poruszyła zabawnie brwiami i wstała.

- Stefan... - westchnąłem.

- Co ja ci poradzę? Trzeba było tyle nie pić - przewrócił oczami.

- Łatwo ci mówić. Gdyby na twoich oczach, twój były miział się z seksownym niemieckim zawodnikiem, to też musiałbyś jakoś odreagować - burknąłem i podszedłem do szafy.

- Po pierwsze Michi nie lubi Niemców, a po drugie... Dawid i Markus to naprawdę dobrana para. No chyba nie zaprzeczysz. Po za tym, rozstaliście się rok temu.

- Ale to nadal boli - jęknąłem - dlatego potrzebuję...

- Kogoś na zastępstwo? Powiedzmy, że rozumiem - brunet przekrzywił trochę głowę i przyjrzał mi się z zainteresowaniem - ale teraz szykuj się. Pora podbić tę fińską wioskę.

- Przecież to zrobiłeś trzy lata temu - odpowiedziałem.

- Tak, ale od tamtej pory przejęli ją Polacy, więc wiesz - westchnął.

   Tylko pokręciłem głową i wszedłem do łazienki.

{Anti}

   
      Patrząc przez kurtynę padającego śniegu, dostrzegałem jedynie zarys jego sylwetki. Prowadził ożywioną dyskusję z jednym z kolegów z kadry. W tym samym czasie poczułem, zaplatające się na moim pasie ręce.

- A ty ciągle o nim myślisz - usłyszałem szept Eatu - nawet potym, jak po twoim wyznaniu miłości nie zrobił z tym nic...

- Był pijany - burknąłem.

- Albo cię wcale nie kojarzy. Wziął cię za przypadkowego faceta - położył brodę na moim ramieniu. Jesteśmy dla nich takimi słabszymi Norwegami.

- Przestań - warknąłem - mogę być dla niego nawet Szwedem byle tylko...

- Byle cię tylko kochał, co? - przekrzywiłeś nas na prawą stronę - ale najpierw to on musi wiedzieć kim jesteś.

- Jestem zwycięzcą - prychnąłem.

    Eatu zaśmiał się cicho i jeszcze mocniej się do mnie przytulił.

***

    Siedziałem na belce. Śnieg padał coraz bardziej, było ciemni, a jedynymi jasnymi punktami były latarnie. Z każdą chwilą stawało się coraz zimniej. Marzyłem już tylko o tym, aby ruszyć.

    W końcu zapaliło się zielone światło. Wystartowałem. Czułem się jak w trasie do momentu, kiedy wyskoczyłem z progu. Wtedy przez głowę mignęła mi myśl, że zrobiłem to wyjątkowo dobrze.

    I kiedy tak leciałem przekonywałem się, że tak jest w rzeczywistości. Metry pod moimi nartami mijały zawrotnym tempie czułem jedynie euforię.

{Daniel}

  
   Po pierwszej serii byłem trzeci, przede mną jedynie Stefan i Dawid, a widząc ich pogrążonych w rozmowie spojrzałem na czwartego Antiego. Chudy, wysoki blondyn, blady jak kartka papieru, spoglądającego na mnie co jakiś czas z niepokojem w swoich zimnych oczach.

- Hej - usiadłem obok niego - nie mieliśmy chyba czasu lepiej się poznać.

- Wczoraj - wykrztusił, jakby miał zaraz zemdleć.

- Może - zmieszałem się - byłem trochę niedysponowany... Niewiele pamiętam.

- Wiem - na jego twarzy pojawił się się delikatny uśmiech.

- Daniel - powiedziałem i złapałem jego rękę.

- A a a - zaczął się jąkać, zarumienił  się i wstał - Anti. Muszę iść.

- Ale... - zmarszczyłem brwi, mógł jeszcze spokojnie posiedzieć.

- Taki rytuał - wyjaśnił i praktycznie uciekł.

***

   Z odgłosów pod skocznią wywnioskowałem, że Anti poradził sobie całkiem nieźle o ile nawet nie bardzo. Uśmiechnąłem się do siebie. Młody Fin był naprawdę bardzo uroczy. Szkoda tylko, że taki nieśmiały...

- Daniel - usłyszałem ciche warknięcie Stefana i ruszyłem.

    Pędziłem aż do progu. Wyskoczyłem całkiem nieźle. Czułem wiatr pod nartami. Uśmiechalem się coraz szerzej. Zielona linia była coraz bliżej...

    Słupek z punktami rósł coraz szybciej. Modliłem się o jedynkę. Jednak pojawiła się dwójka...

  Westchnąłem. Nie tym razem. Ruszyłem do bramki. Przeszedłem szybko, uśmiechnąłem się do fanów. Następnie ruszyłem do obecnego lidera, aby mu pogratulować.

    Okazał nim się Anti, szukającego czegoś w torbie.

- Gratulacje - powiedziałem po angielsku.

   On szybko się poderwal i spojrzał na mnie wystraszony.

- Dziękuję - powiedział.

    Przez chwilę staliśmy na przeciw siebie. W końcu przytuliłem go mocno i poczułem świeży zapach mydła. Miałem ochotę upewnić się czy ma tak samo miękkie i delikatne wargi. Ale powstrzymałem się. Odsunąłem się trochę.

- Zakładaj kurtkę - powiedziałem ze śmiechem, widząc jak chłopak trzęsie się z zimna.

- Mój sztab nie był przygotowany na to, że obejmę prowadzenie, więc chyba dlatego nie spakowali - zmieszał się - zaraz przyniosą.

- Przeziębisz się - powiedziałem i pogrzebałem w swoim bagażu, który przed chwilą dostarczył jeden ze szkoleniowców.

    Wyjąłem z torby swoją reprezentacyjną kurtkę i odkryłem nią Antiego.

- Ale... - zaczął protestować.

- Trochę poczekamy jeszcze na tych dwóch - rzuciłem, wskazując na Stefana, który po raz kolejny schodził z belki.

***

    Na ostatnich dwóch zawodników trzeba było trochę poczekać. Ostatecznie wygrał Anti, ja przegrałem z nim o jedną dziesiątą punktu, a Stefan i Dawid uplasowali się za nami zajmując razem trzecie miejsce.

- Co Anti robi w naszej reprezentacyjnej kurtce? Przenosi się? - zapytał brunek kiedy czekaliśmy na dekorację.

- Nie miał swojej, więc mu pożyczyłem swoją - wzruszająca ramionami.

- A co na to powie twój tajemniczy wybranek z wczoraj? - przyjaciel poruszał swoimi brwiami.

- Stwierdzi, że mam  dobre serce - westchnąłem.

- Może - mrugnął do mnie.

    Po kolei ruszyliśmy do podium. Kiedy ściskałem rękę Dawida przez ułamek sekundy żałowałem, że już nie mogę pozwolić sobie na coś więcej. Jednak, kiedy zobaczyłem zbliżającego się w moim kierunku Antiego, w mojej kurtce, z roczochranymi włosami, bez czapki, jakieś ciepło wypełniło moje serce. Uściskałem go mocno i pomogłem wspiąć się na najwyższy stopień podium.

    Podziękował mi tym swoim zakłopotanym uśmiechem. Strzepał śnieg z kurtki. Patrzył przed siebie.

    Potem wręczenie kwiatków i innych prezentów. Następnie piękna muzyka - zapewne hymn Finlandii. Padający śnieg, ciemne niebo i Anti, osuwający się w moje ramiona.

{Anti}

  
     Kiedy otworzyłem oczy, oprócz paru osób ze sztabu zobaczyłem jeszcze czyjąś twarz.

- Daniel - szepnąłem.

   Mężczyzna trzymał mnie w ramionach, klęcząc na śniegu przed podium.

- Ale nam stracha narobiłeś - zaśmiał się i przeczesał palcami moje włosy.

- Przepraszam - zarumieniłem się - za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

- Nie codziennie wygrywa się po raz pierwszy w karierze - powiedział.

- Nie tylko o to chodzi - wyrwało mi się.

- A o co jeszcze? - zapytał, przekrzywiając głowę.

   Zamilkłem. Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć, jak wyznać, że sama jego obecność zapierała mi dech w piersiach.

- Anti?

   Spuściłem wzrok.

- Czy coś się stało? Czy powiedziałem dzisiaj coś nie tak? Dziwnie się dzisiaj zachowujesz - zmarszczył brwi.

- Nie wiem - odpowiedziałem - taki dzień dzisiaj.

- Mam wrażenie, że trochę przede mną uciekasz.

- Teraz nie - zaryzykowałem i spojrzałem prosto w jego oczy.

   Odpowiedział uśmiechem.

- Jest mi dobrze - dodałem.

- Czyli jestem wygodny? - zapytał.

- Mhm.

   Potem siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu. Nie pozwoliłem się zabrać do karetki, chciałem cały ten czas spędzić z Danielem. Nasycić się jego bliskością dotykiem, bo wiedziałem, że zaraz nadejdzie moment rozstania. Każdy z nas pójdzie w swoją stronnę, a on o mnie zapomni.

- Kocham cię - szepnąłem cicho, kiedy Daniel spojrzał się w innym kierunku i miałem wrażenie, że koncentruje swoją uwagę na czymś innym.

   Jednak na dźwięk moich słów gwałtownie się odwrócił. I spojrzał prosto na mnie. Przeswietlił mnie swoimi niebieskimi oczami.

- Powtórz - poprosił.

- Ale... - zawahałem się.

- Proszę.

- Kocham cię - powiedziałem.

- To ty- szepnął.

   I to wystarczyło. Unioslem trochę głowę i nasze usta złaczyły się w pocałunku.

Mam nadzieję, że nie wyszło zbyt tkliwie. Nie mam ręki do happyendów, ale w sumie jestem chyba zadowolona.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top