24. Nigdy po tej samej stronie P. Prevc x D. Prevc
Nie słyszysz mnie już. Nawet się nie starasz. Wiem to, widzę, a kiedy cię zawołam, dotknę, to powiesz, że ja tego nie chcę. I ja nie odpowiem, bo ty znasz wszystkie moje pragnienia.
Idealny dom. Kobieta i dziecko. Miłość, rodzina, przyjaciele i ja - brat nie brat. Dziecko. Chore. Musisz się nim opiekować. Musisz o nim myśleć. Kiedy jesz, śpisz, skaczesz. Gdy twoje dziecko płacze, gdy pieprzysz się z nią, albo ze swoim kochankiem. Zdradzasz ją a ona ciebie. Dobrze wam tak. Idealnie.
Kiedyś myślałem, że lepiej gdybym umarł. Zginął. Odpłynął. Gdyby mnie nie było. Ale ty mnie kochasz na ten twój poprany sposób. Przez co nie krzyknę ,,pieprzyć" i ze sobą nie skończę. W żaden, kurwa, wzniosły sposób. Przynajmniej tak, razem z tobą znalazłbym się po stronie chwały. Na razie jestem z zupełnie drugiej strony.
Nienawidzę cię. Kocham cię. Chcę cię zabić. Chcę cię pieprzyć. Pragnę twojej śmierci. Pragnę twojej bliskości. Czy wspólnym mianownikiem jest marzenie o twoim dotyku?
Milczysz. Bo ja nic nie mówię. Myślę - patrząc na ciebie. Nie mam odwagi. Ty byś miał. W takiej sytuacji, w której nigdy nie będziesz.
Zaraz odejdziesz. Ja tu zostanę. Dla ciebie. Zdala od ciebie.
Żyję
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top