20. Idealni... Stollinger
Piękny bukiet czerwonych kwiatów leżał na parapecie przewiązany karmazynową wstążką. Woń róż wypełniała całe pomieszczenie, na stole paliły się świece, a otwarte drzwi od sypialni zdradzały przygotowane łóżko. Za oknami zapadał zmrok, jednak ciągle byłem sam...
Spojrzałem na wiszący na ścianie zegar. Kamil zawsze się spóźniał, bardziej lub mnie, ale także zawsze mnie o tym informował, jednak tego wieczoru... Mój telefon leżał sobie na szafce, pogrążony we śnie. Wszyscy, w ten piękny wieczór byli ze swoimi drugimi połówkami, tylko ta moja się zgubiła.
Zapiąłem najwyższy guzik od koszuli, dłonią przeczesałem włosy, nie tak miały wyglądać nasze pierwsze walentynki. Miały być idealne i romantyczne, jak nasz związek, ale... Chyba właśnie takie, go najbardziej odzwierciedlały. Inne, niespokojne i z dala od niego...
Włączam muzykę. Smutną, przejmującą. Może powinienem zadzwonić, ale przecież... Nie mogę być nachalny, nie mogę zepsuć, tego, do czego dążyłem przez te wszystkie lata, tych miesięcy, kiedy nauczyłem go wracać do mojego domu, tych nocy, kiedy...
Wiercę się. To ty nauczyłeś mnie czekać. Jednak nie byłeś dobrym nauczycielem. Po prostu nie przychodziłeś, nie wyznawałem uczuć. Musiałem czekać, na wszystko co u innych przychodziło naturalnie. Na głupie ,,kocham" czekam do dzisiaj.
Na jedną rzecz jednak czekać nie będę. Nie będę czekać na wyjaśnienia. I tak ich nigdy nie usłyszę. Tak samo jak tego cholernego dzwonka.
A przecież jesteśmy idealni. Niczego nam nie brakuje. Widać, że się kochamy, hotki to od lat wiedziały, że coś z tego będzie. A kasy mamy tyle... Tylko do cholery, tego pieprzonego ideału nie da się kupić. Jemu naprawdę wystarczy to wino, książka... Ewentualnie ja, jako przenośny grzejnik o dużej powierzchni grzewczej, z dużą szansą na rozrośnięte się po zakończeniu kariery...
Nie no, jako idealny chłopak, jestem również dostarczycielem bluz, w których on może nawet zatonąć. Nieźle wychodzę na zdjęciach, mam gust do perfum, kwiatów i ciuchów. Lubię dzieci, więc synkiem jego siostry mogę się zajmować. Wiem kiedy mówić, dużo milczę. Zgadzam się na każdy gatunek muzyki. Nigdy nie boli mnie głowa. Znam podstawy masażu. Uczę się polskiego. Uwielbiam jego rodziców i do cholery go kocham.
Opiekuję się nim. Nie pozwalam dokonać autodestrukcji - nie wpuszczam go do kuchni. Widzę w nim same zalety, nie dostrzegam wad, bo skoro obydwaj jesteśmy idealni...
Wstałem. Okrążyłempokój. Znalazłem swoje miejsce. Usiadłem na parapecie. Wziąłem do dłoni bukiet róż. Zacisnąłem palce. Kolce przecięły skórę. Nie obchodziło mnie to. Nie mogłem płakać. Nie, on nie może widzieć jak płaczę. Muszę na niego zasługiwać. Nie był moją hotką, aby wszystko tolerować.
Jednak nie potrafiłem powstrzymać tych słonych kropli, spływających po moich policzkach. Było mi po prostu źle, nie wiedziałem ile jeszcze dam radę dźwigać to wszystko, w którym momencie przyjdzie moment załamania.
A może dzisiaj, w Walentynki, nie zapytałem go nawet czy obchodzi to święto, po prosiłem tylko, aby dzisiaj do mnie przyszedł... A może właśnie dzisiaj on nie przyjdzie i nie wróci nigdy później.
Nagle poczułem na ramieniu dłoń. Nie, to nie możlliwe. Poczułem jego perfumy. Może to jednak omamy.
- Kocham cię, Andreas - słyszę. To nie mógł być on - Kocham cię, Andi, po prostu kocham.
- Kamil... - nie wiedziałem co jeszcze mógłbym powiedzieć. Nie otworzyłem oczy, nie chciałem, aby zniknął.
- Andreas, przepraszam... Przepraszam, zapomnialem co to za dzień. Nie zadzwoniłem, bo... Zaraz pokażę ci mój telefon. Wiesz dla mnie... - tłumaczył się tym swoim pogodnym głosem.
A ja? Nie potrafiłem tego docenić, nie słuchałem jego pierwszych wyjaśnień, które były tak wyczekiwane... Bo przysłoniło je coś innego, coś, na co nie czekałem, a po prostu pragnąłem, potrzebowałem, chciałem...
- Wiem, Kam, dla ciebie to nie jest święto, po prostu chciałem, abyśmy się spotkali... - nie podnoszę głowy, on jeszcze nie zobaczył łez - skoro już jesteś...
Cisza. Czyli jednak przez cały czas byłem sam. Te wszystkie słowa uleciały, zaniknęły w powietrzu, a mi pozostało się cieszyć, że nikt tego nie słyszał.
- Andi - cichy szept, pełen emocji rozciął powietrze. Automatycznie uniosłem głowę.
Spojrzałem w kierunku, skąd dobiegał głos, pewien, że nikogo tam nie będzie. Jednak przez ścianę łez zobaczyłem zarysy postaci, która była tak blisko...
- Ty płaczesz - stwierdził bardziej do siebie niż do mnie.
Wyciągnął dłoń, jej grzbietem otarł mój policzek, przez chwilę nic nie mówił tylko patrzył mi prosto w oczy. Musiało to trwać parę sekund, ale dla mnie stał się ten czas wiecznością, w której doszło do dotyku, który wyszedł od niego, za którym stała... Jednak chyba wyolbrzymieniem byłoby to nazwać troską. Ja byłem tym troskliwym.
- Przeze mnie, prawda - zapytał, a raczej stwierdził Kamil, a gdy nie odpowiedziałem, kontynuował - który to już raz, Andi, dlaczego nic mi nigdy nie powiedziałeś.
Bo w idealnych związkach nie ma łez. No chyba, że szczęścia.
- Andreas, nie wiem co czujesz. Co odczuwasz w tej chwili - powiedział i zrobił coś czego nie spodziewałem się zupełnie, po prostu mnie przytulił.
Trwaliśmy tak trochę. Słyszałem tylko nasze oddechy i muzykę w tle. Jednak on przerwał ciszę. Przerwał ten moment, który stawał się po prostu piękny i wyjątkowy.
- Jeszcze mogę to naprawić, tylko musisz mi powiedzieć jak - Kamil odsunął się trochę, a ja nie marzyłem o niczym innym, jak o tym, aby jeszcze raz znaleźć się w jego ramionach i czuć jego bliskość w ten wyjątkowy sposób...
- Mam ci podać przepis na idealne walentynki? - starałem się uśmiechnąć, ale nie wyszło mi to najlepiej. Czułem jeszcze wilgoć na policzkach.
Nagle, w przypływie energii, prawie na siłę wepchnąłem mu w dłonie bukiet.
- To będzie dobry początek - powiedziałem.
- Dziękuję - odpowiedział automatycznie - ale co ja...
- Dlaczego ciebie nie było... Wcześniej - odważyłem się. Ten dzień, noc, wieczór, stawał się wyjątkowy. Wszystko się mogło się zdarzyć...
- Zamykałem swoją przeszłość. Nie, nie zdradzałem cię wcześniej. Proszę nie pytaj. Ja... Po prostu nie chcę.
... Oprócz tego...
- To powiedz to, co powiedziałeś na wejściu.
- To mogę zrobić - kiwnął głową - kocham cię Andreas, kocham.
Potem mocno mnie pocałował, dłoń położył na moim policzku, a ja nie chciałem niczego więcej. Było idealnie.
- Ja też ciebie kocham, zawsze kochałem.
- Wiem, to ty nauczyłeś mnie...
I ha, jeszcze w walentynki 😉 mam nadzieję, że się podoba😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top