18. K. Stoch x D. Sigel ***

        Był piękny śnieżny poranek. Słońce oświetlało bladym światłem zaspane twarzy kilku chłopaków i ich trenerów, a także jego.

     Kiedy Andi przyszedł na lotnisko życzyć swoim kolegom owocnego wyjazdu,  poprosił Davida o rozmowę w  cztery oczy. Młodszy zdziwiłem się, dotąd Welli, chociaż na pewno był miły, nie okazywał zbyt wielkiego zainteresowania jego osobą.  Ta prośba  ucieszyła Davida , nie licząc Ricziego, któremu włączył się instynkt rodzicielski i dla niego oraz Constantina był jak mama, oraz Markusa, który stwierdził, że dzieci nie mogą wychowywać się bez ojca, nikt się nimi za bardzo nie zajmował. Kolega pokroju Andiego był wręcz na wagę złota.

- Zazdroszczę ci, że jedziesz do Zakopanego, może i Richi mówi, że to kocioł czarownic, może Hanni, nie raz tam oberwał śniezką, między nami słusznie, ale to magiczne miejsce - zaczął były ambasador fioletowej krowy,uśmiechając się.

- Zająłeś tam drugie miejsce rok temu - przypomniał sobie młodszy, a kolega się tylko uśmiechnął.

- Nawet nie dlatego, po prostu tam wiele rzeczy jest... Inne, ale w pozytywnym sensie, dzieją się tam piękne rzeczy - rozmarzył się blondyn.

- Myślisz, że gdybyś tam pojechał... - zaczął David ale Welli  pokręcił głową.

- Nie... Chociaż, nie istotne. Miałbym do ciebie prośbę, David. Chciałem powiedzieć coś Kamilowi, podczas tego weekendu, ale los chciał inaczej. Przekaż mu proszę... To - podał młodszemu kopertę. Na pozór zwykłą, białą - proszę nie czytaj, kiedy się znowu spotkamy wszystko ci wytłumaczę.

   David pokiwał głową. Starszy przytulił go na pożegnanie. Po chwili uścisk został odwzajemniony. Przyszła pora wyloty.

- Mordo, wygramy za ciebie w sobotę - krzyknął jeszcze Karl, do Andiego.

- Mordo? Raczej cioto -  dodał swoje trzy grosze Markus i wyszczerzył zęby w stronę blondyna.

- Módlcie się, abym z wami został na kolejne lata - mruknął trener - Horngaher...

- Razem z Polakami damy w tej intencji na tacę - wyszczerzył zęby Markus.

***

    Dopiero w piątek, pierwszy raz, David uważniej przyjrzał się Kamilowi. Nie był wysoki, gdyby nie dane, znalezione,przez Niemca, w internecie, nawet nie wiedziałby, że Polak ma ponad trzydzieści lat. Był taki mały, kruchy... Nie powinien tak myśleć, ale dziesięć centymetrów i kilkanaście kilogramów na  korzyść juniora nie pozwalało patrzeć z innej perspektywy.

***

    Było to tak banalne spotkanie. W hotelu, już po kwalifikacjach jechali razem windą. W pierwszym momencie, David pomyślał, że to idealny moment, aby wcisnąć mu list, ale... Coś mi na to nie pozwoliło.

- Nie znamy się jeszcze za dobrze, co? - zagadał, wyrywając Niemca  z rozmyślań.

- Jakoś nie było okazji - mruknął młodszy i pochylił głowę, może i tak, mężczyzna był po prostu mniejszy, ale do cholery, jego listę tytułów, zdobyczy i tak dalej David mógłby  wymieniać przez całą podróż, a i tak by nie zdążył.

- Hej, wyluzuj, zachowujesz się jak Andi, kiedy pierwszy raz gadaliśmy, naprawdę jestem taki straszny? - zaśmiał się Polak i przekrzywił głowę, czarnowłosy był pewny, że jego policzki przybrały piękny czerwony odcień.

- Nie, ja... Po prostu... Eh... - sam się uśmiechnął z własnej nieśmiałości i podkręcił głową.

   Usłyszał znajomy dźwięk i uprzytomnił sobie, że ich krótka podróż dobiegła końca. Ostatni moment, aby wcisnąć Kamilowi tę cholerną kopertę i mieć to z głowy.

- Pierwszy raz? - spytał, kiedy David wyszedł i uświadomił sobie, że nie wie, w którą stronę powinien iść.

- Mhm -  bardzo inteligentna opowiedz młodszego z panów, sprawiła, że Kamil uśmiechnął się, jak starszy brat, ale Niemiec nie potrafił się z tego cieszyć, czuł, że zależało mu na czymś więcej.

- Patrz tu jest... Cholera - Polak zaczął szukać w kieszeniach, czegoś, ale nie mógł znaleźć - poczekaj tutaj!

    Odbiegł parę metrów i nacisnął klamkę. Zaklął po polsku, następnie zaczął walić pięściami, ale nie przyniosło to żadnego skutku.

- Świetnie - wrócił do Davida - Stefan pewnie jest z żoną i córkami gdzieś na mieście, on ma czas.

- Nie możesz wejść do pokoju? - dopiero po wypowiedzeniu tych słów, młody zdał  sobie sprawę, jakie to idiotyczne, przecież sam był świadkiem, jak drzwi odmówiły współpracy Stochowi ( on sam nigdy by tego nie zrobił)

- Niestety, chyba pójdę do Maćka, chociaż... Nie, nie chcę spędzać wieczoru z tą... - potem machnął ręką - poczekam na Stefana w recepcji.

- No co ty? - zdziwił się Sigel, jak taki mistrz na cokolwiek miałby czekać w recepcji - jak pomożesz mi znaleźć pokój, to myślę, że Constantin nie będzie miał nic przeciwko, on jutro i tam odpoczywa, a ja...

- Startujesz w drużynówce? - uśmiechnął się ciepło i zabrał mu z ręki klucz. Spojrzał na jego numer, przymknął na chwilę oczy i skierował nas w przeciwną stronę.

- Trener mi zaufał - potaknął Niemiec - co prawda w trzeciej grupie, ale...

- Ja w niej startuję - zaśmiał się szatyn - będę skakał tuż za tobą, jesteś pewny, że teraz też chcesz znosić moje towarzystwo. Masz jeszcze czas się wycofać.

- O Boże - tylko tyle udało się wypowiedzieć nastolatkowi, kiedy zobaczył pod drzwiami wściekłego jak osę Markusa, nerwowo krążącego pod drzwiami, jego pokoju i na rewelacje Kamila.

- Markus! - Kamil podszedł i nie zważając na nienajlepszy humor papy Markusa objął go na powitanie. Ten automatycznie odwzajemnił gest, a potem spojrzał na kumpla z kadry.

- Gdzie twój kochany kolega z pokoju? - zapytał, David cieszył się, że obok jest Kamil, inaczej kochany papo mógłby mówić trochę głośniej.

  Najmłodszy wzruszył tylko ramionami. To Kamil ze swoim słodkim uśmiechem odpowiedział Markusowi.

- Constantina z nami nie było. Młody może się zgubił, tak samo jak ten tutaj, gdyby nie ja... - poklepał starego kumpla po ramieniu, a ten tylko westchnął.

- Niech wam będzie. David, otwieraj drzwi - wydał  polecenie  - poczekaj na nas, mnie... Poczekaj, muszę pogadać z Kamilem w cztery oczy.

- To może ja wyjdę? - zapytał czarnowłosy trochę zawiedziony.

- Nie. Zostań tutaj. Nie będę was w kółko szukać. Też mam prawo odpocząć.

***

  David nie zobaczył Kamila aż do śniadania. Bolało go to. Wiedział, a raczej podsłuchał czego dotyczyła tamta rozmowa i białą koperta paliła go przez poduszkę. Powinien ją przekazać, ale...

   Andreas najprawdopodobniej wyznał tam Kamilowi miłość. Nie było się czemu dziwić, David sam by to zrobił, gdyby... Nie miliard przeszkadzających czynników. Nie zamierzał się też przyczyniać, do tego, aby to Welli zszedł się z Polakiem.

   Jednak miał wyrzuty sumienia, mieszał w zupie mlecznej łyżką, automatycznie uspokajając Ricziego, który chyba bardziej od niego stresował się tą całą drużynówką, która nagle, dla juniora, zeszła zupełnie na drugi plan. Stała się dodatkiem do dnia, w którym miał spędzić tyle czasu z Kamilem.

- Słuchasz na w ogóle - kopnął go w kostkę Constantin, a David syknął.

- Przepraszam, ja... - nie wiedział co ma odpowiedzieć, jak ukryć, że od kilkunastu minut patrzył się tylko w jeden punkt. Na kark Kamila.

- Daj mu spokój, stresuje się - Karol poklepał Davida po ramieniu.

- Czym, to ty obiecałeś tej ciocie, że wygramy - Markus nerwowo uderzał palcami w stół.

- To się przestaje robić śmieszne - ziewnął Stephan i zatopił zęby w kanapce - wszyscy wiemy jakiej...

- Wszyscy co mają wiedzieć, wiedzą, że nie o to mi chodzi - Markus prychnął i również spojrzał na stół Polaków.

- Miłość... - Ricziego zaczął filozoficznie ale Gaiger mu przerwał.

- Markus ma rację. To trzeba po męsku. A poza tym... Przecież Andi by go zgniótł.

  Reszta starszej, niemieckiej kadry wybuchnęła śmiechem, a David tylko cicho westchnął. Tak bardzo chciał nie wiedzieć o czym tamci rozmawiali...

***

   Kamil ucieszył się z towarzystwa młodego Niemca. Brakowało mu trochę Andiego. Takiego kolegi, spoza kadry, z którym mógłby pośmiać się, powygłupiać, pogadać. Pech chciał, że Daniel ostatnio też nie pojawiał się w pucharze.

   Miał pecha, kiedy nie potrzebował towarzystwa, tamtych zawsze było dwóch, gotowych stanąć na głowie, aby wywołać uśmiech na jego twarzy. Teraz, obaj ,,wagarowali".

   David, wreszcie zapamiętał jego imię, miał plus, którego nie posiadali tamci. Potrafił siedzieć w ciszy, nie miał potrzeby mówienia, zdecydowanie wolał słuchać. W końcu się trochę ośmielił i nawet sam przyszedł zapytać się Kamila czy pojadą razem na górę.

   Czekała ich teraz druga seria. Najważniejsze skoki. W pierwszej, jak śmiał się Kamil, to Polak był górą, teraz czekał ich kolejny ,,pojedynek".

- Powodzenia - rzucił w stronę młodego, a potem odwrócił się do Johanna, który wściekły wracał na górę.

    Najpierw nie wiedział co się stało. Na trybunach zapadła cisza. Czyżby Niemiec nie wytrzymał presji i w koncertowy sposób zepsuł skok. To nie to...

   Słowa spikera trafiały do jego umysłu z opóźnieniem. David wywrócił się. Mijały minuty. Nie wstawał. Inaczej kibice zaczęliby bić brawo. Co się stało.

  Kamil nie wiedział ile czasu minęło, kiedy znowu usiadł na belce. Przed chwilą tam leżał człowiek. Musiał zrobić wszystko perfekcyjnie. Znak od trenera. Chłopak, jeszcze dziecko. Nie spóźnić, ten sam cel od nastu lat. Rozmawiał z nim nie tak dawno. Spóźnił. Jaki błąd popełnił, że tak długo nie wstawał. Wiatr go dusił. Wiedział, że musi walczyć, ale uderzył nartami o zeskok. Spadł. Bogu dzięki za niską trajektorię, nie wyszedłby inaczej. Davida spotkało to samo i sobie nie poradził?

   Tylko dzięki temu, że robił to po raz trzysetny któryś, szybko zebrał się z ze skoku. Musiał podejść do Markusa. Piotrek i Maciek już tam byli. Wszyscy żyli tamtym upadkiem.

   Kamil przygryzł wargę. Zobaczył kamerę. Chciał, aby  zniknęła, on pragnął porozmawiać w ciszy, bez późniejszych plotek. Wiedział, że te hieny z tej tragedii i tak są w stanie dużo wyciągnąć.

    W końcu podchodszedł do wściekłego Markusa.

- Co ja mam zrobić? - Niemiec sam padł mu w objęcie, a Polak nie wiedział co ma odpowiedzieć.

  Po prostu tak stali. Jak przyjaciele. Mijały kolejne chwile a oni się w ten sposób wspierali. Każdy z nich mógł tak skończyć. Przecież Kamil był tego również bliski. Tylko doświadczenie go uratowało. A doświadczenia przecież nie można się wyuczyć, leżący już pewnie w karetce Sigel nie miał go skąd wziąć.

- Jak będę coś wiedział to ci powiem - obiecał Markus, gdy odsunęli się od siebie.

- Dzięki.

- A i jeszcze - Niemiec się trochę zawahał, ale Gaiger odchrząknął. W końcu Markus wyjął kopertę - powiedział, że musisz to dostać.

- On to napisał? - Stoch uniósł brew.

- Nie, ale miał ci to przekazać, tylko... Cholera, Stoch, za mocno oddziałowujesz na moich kumpli z kadry.

   Może by się zaśmiali, gdyby nie żywa pamięć o tym nieszczęsnym upadku...

***

    Brak empatii. Tylko tak mógł ocenić pracę dziennikarzy. Dlaczego drugi skok mu nie wyszedł? Cholera, on nie był z kamienia, doskonale wiedział, przed skokiem, że tam upadł skoczek...

Nie powiem, że jest to jakoś bardzo udane, ale musiałam jakoś poruszyć ten temat.
Mogę napisać, że życzę Davidowi powrotu na skocznię tak szybko jak tylko zdrowie na to pozwoli.

Nie oszukujmy się. Jego błąd. Nie robi się telemarku przy tej wysokości i na takim metrze, ale jury też przecholowało w obu konkursach belka była za wysoko. A słynny TzB ( taniec belkami) może jednak pominę.

To co akcja #pocieszamyDavida ? Piszcie shoty, cokolwiek o sobotnim dniu, o tym zawodniku. O tym, że TVP, a raczej dziennikarze potraktowali Kamila jak maszynę, gdy pytali go jak ocenia skok, cholera, przecież Kamil doskonale wiedział, że parę minut wcześniej tam leżał człowiek!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top