t w e n t y f i v e

Szlam lekko zatłoczona ulica miasta. Nienawidziłam  się spóźniać wiec jestem teraz przed czasem, jest za piętnaście dwunasta wiec mam trochę czasu. Byłam tak strasznie podekscytowana ze nie moglam usiedzieć na ławce w Hanna Park, przy której umówiłam się z chłopakiem. A co jeżeli mnie oleje i nie przyjdzie, albo coś się stało a ja o tym nie wiem? Najgorsze scenariusze zaczęły przewijać się w mojej głowie. Nagle poczulam parę rąk na twarzy, podskoczyłam lekko przez zimny dotyk dłoni i szybko sie odworciłam. Za mną stal chłopak w szarej bluzie z kapturem spod którego wystawały ciemne loki. Szybko rozpoznałam towarzysza i przytuliłam go z calej siły.
-Jejku Zoe zaraz mnie udusisz. - zaśmiał się z mojej rekacji lecz po chwili sam oddał uścisk. Zaciągnełam się zapachem jego mocnych perfum, uśmiechając się pod nosem.
- Tęskniłam za tobą - powiedzialam, ignorujac to, że brunet łapie oddech z coraz wieksza trudnoscia.

Chodziliśmy po parku rozmawiając jakbyśmy się znali od małego. Balam się ze nie będziemy mieli tematów do rozmowy a teraz chodzimy, śmiejemy sie i nagrywamy krótkie filmiki na nasze snapy.
- Przyjdziesz na moje spotkanie z fanami jutro? W sumie chyba nie masz wyboru bo nie znam tego miasta.
- Przewodniczka Zoe kłania się. Proponuje przed muzeum Karpeles, wyślę ci pózniej gdzie to jest. Poza tym jako nadal twoja fanka nie mogłabym przepuścić takiej okazji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top