Rozdział 32
Chris szedł spokojnie obok mnie. Mimo to napięcie między nami wciąż nie zelżało. Rozglądał się wokół, a jego oczy lśniły płynnym złotem. Wiedziałam, że korzysta z mocy. W pewnym momencie zatrzymał się unosząc w górę dłoń zaciśniętą w pięść, co w wojskowym języku oznaczało ,,Zatrzymać się". Spojrzał na mnie dość chłodno, a w jego oczach widziałam wyczekiwanie. Wiedziałam na co liczy. Chciał znać moją decyzję. Chciał wiedzieć na czym tak naprawdę stoi. Kiedy nic nie odpowiedziałam zacisnął na moment zęby. Potem wyprostował się i spojrzał na mnie jeszcze chłodniej niż było to możliwe.
-Twoja matka spodziewała się nas, wysłała komitet powitalny-odparł, a na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny uśmiech.
-Ja też się tego spodziewałam-odparłam z równie niemiłym uśmiechem- Założyć maski i rzucić butelki z gazem- rozkazałam- Przywitamy ich odurzająco- dodałam równie fachowo jak wcześniej i podałam szybko maskę dla Chrisa. Oddział wykonał rozkaz i już po chwili szliśmy w gęstych oparach białego dymu trującego dla łowców i innych istot także. Wiedziałam, że Chris czeka, aż powiem wprost co do niego czuję, ale uznałam, że lepiej będzie zostawić takie tematy na później, bo na wojnie miłość może nas tylko osłabić- przypomniałam sobie słowa matki, które powiedziała ona po śmierci taty.
Chris zaatakował w tym samym momencie co ja. Zgodnie z tym co mówiłam trzymał się mnie i krył moje plecy, ale także współpracował i nie zasłaniał mnie całym sobą, bo wiedział, że nie o to teraz chodziło. Walczył tak, by nie zagarniać całego pola dla siebie. Jednak mimo wszystko to Aron był moim partnerem w walce. Szybko dołączył do mnie i przekazał ochronę Chrisa dla Lei. Odwróciłam się na moment w stronę elfa i spojrzałam z niepewnością w jego oczy. Potem uśmiechem spróbowałam dać mu do zrozumienia, że walka u boku Arona nie ma nic wspólnego z uczuciem i ruszyłam na przód u boku przyjaciela. Aron rozglądał się wokół, trzymając w dłoniach karabin maszynowy. Gdy tylko z oparów wyłaniał się choćby zarys jakiegoś łowcy strzelał oczyszczając mi drogę. Szłam ściskając w dłoniach długie miecze, bliźniacze katany, które zostały wykradzione z instytutu po wybuchu rebelii, a które kiedyś używał sam Kira. Czekałam już tylko na moment, gdy ujrzę własną matkę.
***
W pewnym momencie mimo gazu siły wroga zaczęły przeważać. Chris wiedział, że jeśli czegoś nie zrobi to przegrają i to w bardzo szybkim tempie. Spojrzał swoje kryształy umocowane mocno na swojej szyi i siłą swej elfickiej mocy pozwolił by zalśniły światłem czerwony z zielonym.
-Wszyscy na ziemię!!!Już!!-krzyknął czując jak przez jego ciało przechodzi ogromna ilość mocy, której nie do końca był w stanie kontrolować.
***
Jak wmurowana wpatrywałam się w Chrisa nie wiedząc co robi. Aron objął mnie ramieniem i na siłę ściągnął do parteru. Za jego przykładem inni zrobili to samo. Spojrzałam pytająco w stronę elfa, a Aron osłonił mnie jeszcze mocniej najwyraźniej spodziewając się wszystkiego. Chris krzyknął i uwolnił ogromny wir ognia, ktory unosił się prawie metr nad ziemią i sięgał na ponad sto metrów. Spalił wszystko co stało mu na drodze oraz tych którzy stali. Zobaczyłam jak elf upada na kolana oddychając ciężko. Już miałam do niego podbiec, kiedy zaciskając zęby wstał i spojrzał po wszystkich
-Ruszamy dalej. Nikogo tu już nie ma. Czysto- odparł z lekkim trudem wypowiadając cokolwiek.
Wiedziałam, że ten czar dużo go kosztował i co chwilę spoglądałam na niego z niepokojem i troską wypisaną na mojej twarzy. Aron chyba to zauważył, bo zauważyłam, że szedł obok mnie wyraźnie wkurzony. Chyba właśnie zaczęło do niego docierać, że nie będzie dla mnie tak ważny jak elf.
-Aron uważaj!!- krzyknęłam i w ostatniej chwili odepchnęłam przyjaciela przyjmując na siebie długi cios sztyletem, który miękko wbił się w mój bark. Zachwiałam się i poleciałam wprost w ramiona partnera. Rozległ się okrzyk i z ciemności zaczęli wybiegać łowcy.
***
Chris widząc to co się wydarzyło postanowił zaryzykować. Wyszeptał trzy słowa i nad jego głową pojawił się Nex wielki i potężny.
-Wszyscy odwrót za mnie,już!!! Póki wam życie miłe!!!-krzyknął starając się utrzymać silny ton głosu. Wiedział, że jeszcze chwila i straci przytomność i dlatego musiał pozbyć się przeciwników w jak najszybszy sposób. Nie zamierzał dać się zabić ani pozwolić, by z jego oddziału ucierpiał ktoś jeszcze.
***
Nie wiedziałam co się dzieje. Na moment mnie zamroczyło. Jednak, gdy odzyskałam odrobinę świadomości chwyciłam rękojeść sztyletu i szarpnięciem wyjęłam ostrze ze swojego barku i od razu zrozumiałam skąd to zamroczenie. Płynne srebro. Trucizna na wampiry. Ktoś kto atakował celował we mnie. Ból w barku nasilał się, ale po okrzyku Chrisa spięłam się w sobie i zrywając z krzykiem chwyciłam Arona za rękę i rzuciłam się biegiem do ucieczki w stronę elfa.
Wszystko działo się tak szybko. Chris upadł na ziemię tracąc przytomność, a Nex rycząc przeraźliwie rzucił się do ataku nie oszczędzając nikogo kto mu się napatoczył pod zęby czy łapy. Na szczęście wszyscy nasi żołnierze już zdążyli wycofać się w bezpieczne miejsce. Zabijał tylko wrogie oddziały. Jednak jeden z łowców broniących mojej matki wyminął go i rzucił się na elfa wyjmując zza pasa żelazny nóż, który wbił wprost w brzuch Chrisa.
To było jak impuls.
-Nie!!!!-mój krzyk rozszedł się echem po całym polu bitwy.
Z prędkością wampira znalazłam się przy łowcy i jednym szybkim szarpnięciem pozbawiłam go głowy. Potem opadłam na kolana przy Chrisie i ostrożnie wyjęłam ostrze z jego brzucha jednocześnie z całej siły wybijając zęby w jego szyję w nadziei, że mój jad go uzdrowi. Jednocześnie czułam na barku coraz większy ból. Wiedziałam, że srebro wżera się w moje żyły coraz bardziej, sprawiając, że stają się one czarne. Dałam Chrisowi dużą dawkę jadu i nagle otoczyło nas jasne światło. Oboje unieśliśmy się w powietrze i nasze rany zaczęły się goić. Jednocześnie na moim i jego brawym ramieniu pojawił się ciemnozłoty symbol, który wręcz wypalił się na naszej skórze. Chris otworzył oczy i spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się tak ciepło i łagodnie, że serce znów zabiło w mej piersi. Światło zaczęło znikać, a my znaleźliśmy się na ziemi całkiem zdrowi i w pełni sił.
Przez moment patrzyłam mu w oczy wciąż będąc w szoku po tym co właśnie się wydarzyło. Potem szok minął i powróciła zwykła cząstka mnie.
-Dobra, nie żebym miła jakieś zażalenia czy coś, ale...co to kurwa było?- zapytałam patrząc to na niego to na znak na swoim ramieniu.
-Miłość nie osłabia, a wzmacnia- powiedział z lekkim choć groźnie wyglądającym uśmiechem i dotknął mojego ramienia na którym nieznacznie lśnił ten magiczny symbol- To starożytny znak zwiazania dwóch serc. Teraz razem jesteśmy dużo silniejsi niż w pojedynkę. Spojrzał na pole walki, a ja zrobiłam to samo. Mimo tego co zdziałał Nex wciąż było wokół mnóstwo rywali, a smok stracił całą siłę i wycofał się, by odpocząć.
-Gotowa na kolejną rundę?-zapytał.
-Zawsze-odparłam i na moment złączyliśmy palce dłoni ze sobą. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się- Prowadź wodzu-dodałam i z groźnym uśmiechem na twarzy wyminęłam go i robiąc z wyskoku salto wbiłam katanę w czubek głowy przeciwnika. Ofiara padła u moich stóp nie zdążywszy nawet zareagować. Wyjęłam ostrze z czaszki trupa i spojrzałam na ciało z lekkim uśmiechem- Leż tu!-rozkazałam patrząc w nieruchome źrenice tak jakbym zwracała się do psa i śmiejąc się atakowałam kolejną ofiarę.
Wtedy pojawiła się Ona. Moja matka.
#Od Autorki
Kolejny rozdział. Myślę, że taki finał jaki się zbliża dla wielu będzie zaskoczeniem.
Jak na razie nic nie zdradzam. Czekajcie spokojnie na kolejny z rozdziałów.
Dawajcie gwiazdki i komentarze
Pozdrawiam
Roxi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top