Rozdział 20
Po pocałunku zapadła dziwna cisza. Musiałam ją przerwać zanim oszaleję.
-To co teraz panie ,, kłopoty to moja specjalność"?- zapytałam robiąc w powietrzu cudzysłów.- Chyba nie będziemy tak lecieć w szponach tej gadziny przez wieczność?- moja uwaga zapewne jak zwykle nie spodobała się smoku, bo mruknął cicho.
-Nie...lecimy do mojej kryjówki, gdzie mam pewność, że nikt bez mojej zgody nie wejdzie. Tam przemyślimy kolejny ruch- odparł, a smok nagle zmienił kierunek.
Świetnie. Leciał bez celu. Serio myślałam, że smok jest bardziej bystry, ale w końcu to tylko smok. Nie skomentowałam jednak tego głośno, bo wkurzony byłby zdolny do tego, by mnie upuścić. Godzinę później smok postawił nas na ziemi. Z daleka widać było ruiny jakiegoś dworu.
Opadłam na kolana i z udawanym zachwytem zaczęłam całować ziemię- Tak!!!- krzyknęłam- Grunt, ziemia, żyjemy!!-odparłam, a potem kładąc się na plecach spojrzałam na niego- Dawaj robimy anioła w piachu?!- spoglądał na mnie z lekkim rozbawieniem, a potem pokręcił głową i zwrócił swój wzrok na ruiny.
Szepcząc coś po elficku sprawił, że lekko zadrżała ziemia. Znów spojrzał na mnie.
-Chodź- nakazał i ruszył przed siebie znikając mi z oczu.
-Rany...umrę z nudów przy tobie!-jęknęłam sama do siebie i dogoniłam go z impetem przewracając na ziemię.
Wpatrywałam się intensywnie w te jego niebieskie oczy siedząc na jego brzuchu.
-Zawsze jesteś taki sztywny?-zapytałam, kiedy uśmiechał się do mnie radośnie.
Pochylając się przybliżyłam usta do jego ust muskając nieznacznie jego wargi. Potem szepnęłam mu do ucha
-A było zrobić aniołka w piachu- po tych słowach ze śmiechem z prędkością wampira wróciłam do dawnej pozycji i ruszyłam ścieżką niczym dama nadworna.
Po którymś z kroków lekki powiew wiatru rozproszył iluzję widzianą wcześniej na pierwszy rzut oka. Pełna szoku spojrzałam na dwór. Był piękny. Imponujący i w pełnej krasie. Nie było na nim śladu zniszczenia zupełnie jakby dopiero został wybudowany.
-Witaj w moim prawdziwym domu- odparł Chris nagle stając u mego boku.
Odparł to ze słyszalnym sentymentem w głosie.
-To jest twój dom? Jak to możliwe, znowu jakaś magia?
-Tak. Prawdziwy świat elfów jest skryty za barierą jaką właśnie przekroczyłaś. Tylko elf może przez nią przejść i wydać zgodę, by wszedł tu ktoś inny. To miejsce stało się moim domem, kiedy stałem się wolny- zamilkł na moment- Od wampirów- dokończył.
-Zabieram ci wolność elfie. W końcu jestem plugawą rasą krwiopijców. Padnij na kolana i błagaj o całusa- odparłam udając tyrana.
Jego słowa odrobinę mnie dotknęły. Będąc wampirem czułam się właśnie jak potwór zabierający mu namiastkę wolności. On jednak uśmiechnął się i uklęknął przede mną
-Tak moja pani- odparł- Co tylko rozkażesz- dodał z iskrami widocznymi w oczach.
-Hm..łatwo poszło-odparłam z rozbawieniem i pochylając się dałam mu całusa w czubek nosa.
-Wstawaj wariacie i pokaż te swoje salony- odparłam z uśmiechem.
Elf natychmiast wstał na równe nogi i z ochotą zaczął pokazywać swoje włości. Budynek kropka w kropkę przypominał te ze średniowiecza tylko dodatkowo panowała tu wręcz pedantyczna czystość.
-Dobra...jesteś bogaty tak?-zapytałam, a widząc jego minę dodałam- No co? Wygląda jakby ktoś tu wciąż sprzątał i sprzątał- odparłam z uśmiechem, bo jakoś nie wyglądał na typ faceta, który lubi bawić się w odkurzanie.
-Nie jestem. Dopóki żyję ten dom będzie czysty i gotowy na mój powrót tak jak teraz- odparł.
Potem zdjął koszulkę i ruszył do salonu. W porządku...czuł się tu swobodnie, ale zaskakujące było to, że równie swobodnie czuł się w moim towarzystwie, kiedy ja na widok jego nagiego torsu czułam się totalnie skrępowana i gdybym nie była wampirem pewnie właśnie spaliłabym buraka.
Jednak teraz znów mogłam sobie na niego popatrzeć. Na jego umięśnione ciało, idealne rysy twarzy, oczy lśniące jak z innego świata. Wróć. Co ja wyrabiam. Jeszcze trochę i kupię popcorn, by zachwycać się bez skrępowania tym facetem. Splotłam dłonie na piersi. O dziwo ta pozycja zawsze dodawała mi pewności siebie.
-Zazdroszczę ci tej swobody, ja nie wiem jak to jest mieć własny dom. Nigdy go nie miałam. Instytut był jak siedziba pracy, to tak jakbyś całe życie mieszkał w służbowym pokoju i musiał być gotowy na każde wezwanie. Nigdy nie mieliśmy swobody, ale i tak czułam się tam dobrze...- westchnęłam wspominając przez moment potajemne wypady z grupą łowców na piwo i tańce na dachu siedziby, tak czułam się tam dobrze.
Oparłam się o framugę drzwi z których widziałam dokładnie cały salon.
-No, to teraz jest także twój dom- odparł jakby po prostu stwierdził fakt.- Nie musisz się już ukrywać ani uciekać- dodał.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Mój dom?-pomyślałam. Podeszłam do niego i usiadłam obok na kanapie, którą od tak zajął. Mój wzrok od razu powędrował w stronę świeżo zaszytej przeze mnie rany na jego boku.
-Trzeba ci to przemyć, nie wygląda to za fajnie nawet zważywszy, że pachniesz własną krwią- odparłam delikatnie dotykając jego szwów.
-Przeżyję- powiedział z uśmiechem- Ale powiedz, chcesz tu zamieszkać, bez strachu o dalsze jutro?- zapytał, a ja głośno wypuściłam powietrze z płuc i oparłam głowę o oparcie kanapy zamknęłam oczy.
-Właściwie nie wierzę, że to jeszcze możliwe- odparłam siedząc nieruchomo jak potrafiły tylko wampiry. Myślałam o Aronie i o tym czy nic nie zagraża mu ze strony Kiry. Może ten oszust będzie chciał zemścić się na mnie krzywdząc właśnie jego? Myślałam też o samym Kirze. Mimo tego jak bardzo był wściekły nie chciał mnie skrzywdzić. Nie nazwał potworem jak moja matka. Wciąż byłam dla niego Leną. Jednak osobiste porachunki jakie miał z Chrisem sprawiały, że sama już nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić.
-Decyzja należy do ciebie. Nikt Cię tu nie będzie trzymał na siłę. Jeśli zdecydujesz się odejść Nex zostanie twoim obrońcą byś mogła chodzić za dnia- odparł i wstając ruszył gdzieś wgłąb budynku.
No świetnie. Chyba moje milczenie go uraziło. Teraz będzie znowu milczał albo co gorsza starał się mnie stąd pozbyć. Faceci. Jednak po chwili usłyszałam odgłos płynącej wody i uznałam, że może po prostu poszedł wziąć kąpiel. Postanowiłam skorzystać z okazji i rozejrzeć się po domu. Był taki ogromny. Wszędzie wisiały obrazy przedstawiające krajobrazy, jednym słowem przyrodę. Meble były bogato zdobione, ale także proste i nie przesadzone w swej naturze. Gdzieniegdzie na ścianach widniały palące się pochodnie, a w wazonach ustawionych na szafach włożone były świeże kwiaty. Nie umiałam się jednak doszczętnie skupić na podziwianiu tego miejsca, bo Nex chodził za mną krok w krok jak cień. Nigdy nie miałam zwierzaka, ale ten zbyt często zaczynał mnie przekonywać, że jedyne zwierzę jakie mi odpowiada to takie w panierce.
-Wolisz się tu zgubić? To prawdziwy labirynt, nawet ja sam mam czasem problem z tymi korytarzami- odparł spokojnie smok.
No nie. Nie dość, że za mną łazi to jeszcze perfidnie czyta mi w myślach- pomyślałam.
-Czy ja coś mówię?-zapytałam z irytacją. Dom był taki piękny. Magiczny. Miałam jednak dosyć Nexa, którego szybkie tupanie doprowadzić do szału mogło chyba najbardziej spokojnego osobnika, a co dopiero mnie.- Wolę Cię w wersji tatuażowej- odparłam i zwracając ruszyłam do salonu. Już wcześniej dostrzegłam tam wielkie szklane drzwi. Teraz uznałam, że chcę zobaczyć jak wygląda ogród.
-Wystarczyło powiedzieć, nie musisz się na mnie wyrzywać-odparł smok momentalnie zlepiając z moim ciałem.
Wzdrygnęłam się. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
-Ok. Sorry po prostu...znowu czuję głód-odparłam i zanim smok zdążył zawołać Chrisa dodałam- Nie zamierzam się żywić twoim panem- wręcz krzyknęłam wychodząc do ogrodu.- Wystarczy mu tortury na jakiś czas- odparłam zdecydowanym głosem.
Chris był ranny i osłabiony. Musiał odpocząć i dojść do siebie, a gdybym zaczęła pić jwgo krew czułby się tylko gorzej. Nie chciałam i nie mogłam go skrzywdzić. Toteż postanowiłam pościć.
-To ci nie wyjdzie na dobre- odparł spokojnie Nex. -Jeśli głód przejmie nad Tobą kontrolę to dopiero wtedy skrzywdzisz Chrisa. Lepiej dla Ciebie i dla niego, jeśli zaspokoisz głód teraz- zaczął. -Zwłaszcza, że mój Pan jest tu jedyną żywą istotą- zwrócił mi uwagę.
Wiedziałam, że ma rację. Musiał być bardzo starym smokiem. Mimo to poczułam wściekłość. Z impetem uderzyłam pięścią w ścianę ciemnej, obudowanej altany do której właśnie weszłam.
-Ale ja nie chcę pić jego krwi!!!Rozumiesz!!?Może jesteś najmądrzejszy i wszystko wiesz gadzie, ale nie pozwolę się traktować w ten sposób, jakbym była bezrozumną bestią, bo może Cię zaskoczę, ale mam także uczucia!-wykrzyczałam to co leżało mi na sercu. -Złaź ze mnie, chcę pobyć sama- nakazałam czując narastający żal i napływające do oczu łzy.
-Skoro tak bardzo chcesz w porządku-odparł i nagle stał już na ziemi- Nie jesteś bestią, nigdy tak o tobie nie pomyślałem- dodał smok i wyszedł z altany.
Siedziałam tak w małym pomieszczeniu porośniętym gęsto dzikim winem i zastanawiałam nad sensem własnej egzystencji. Zaczęło do mnie docierać, że mam już dosyć zabijania ludzi. Tych ludzi, których uczono mnie strzec. Miałam dosyć bycia potworem. Bo przecież wampiry były potworne. Tak mi wpajano od dziecka. Wampiry muszą zostać zabite. Co więc miałam zrobić teraz? Gdy sama nim byłam? Są takie jak ja. Czy naprawdę można każdego nazwać potworem? Gdyby tak było to dlaczego Aron wciąż we mnie wierzy? Dlaczego mnie chroni? Myślałam nad tym płacząc. Zanim pojawił się Chris miałam tylko jeden prosty cel- Znaleźć, zabić, zwiać. Teraz nagle ruszyły się moje tłumione tyle lat emocje. Obudziły się we mnie wszystkie dawne uczucia. Nie chciałam już tego wszystkiego. Nie chciałam zabijać. Pozostało więc tylko jedno- głodówka.
***
Chris w tym czasie wziął kąpiel i opatrzył dokładnie swoją ranę na boku. Ze spokojem ruszył do biblioteki. Miał tu naprawdę cenne księgi. Nawet te, które były tylko i wyłącznie w jednym egzemplarzu. Sięgnął po jedną z nich i otworzył w zapamiętanym miejscu. Nie pomylił się. Wiedział, że nawet Lena poznawszy ten tekst nie powstrzyma się i zrobi wszystko zgodnie z instrukcjami.
***
Dotarło do mnie jak jestem zmęczona, gdy moje oczy od płaczu same zaczęły się zamykać. Wtulona w gęste, delikatne liście dzikiego wina postanowiłam na moment się zdrzemnąć. Gdy zasypiałam wyłonił mi się z pamięci zapach perfum Kiry. Mocny i niezwykle piękny. Mogłabym przysiądz, że nawet teraz go poczułam.
-Widzimy się szybciej niż przypuszczałem- usłyszałam głos Kory wychodzącego zza altany i stającego przede mną, co mogłam stwierdzić bez otwierania oczu, bo zapach jego perfum stał się intensywniejszy.
-Wolę Cię nie oglądać oszuście- odparłam z wciąż zamkniętymi oczami.
-Czy kiedykolwiek Cię oszukałem?-zapytał- Nie...zawsze milczałem, gdy nie chciałem czegoś powiedzieć. Ani razu Cię nie okłamałem. Nie możesz mieć do mnie żalu o coś czego nie zrobiłem- odparł spokojnie, jakby naprawdę nie było sprawy.
-Och...czyli teraz przesadzam- odparłam wściekła i otwierając oczy wstałam- Uważasz, że to, iż udajesz łowcę to nic?!! A zaufanie innych wobec Ciebie? To też nie ma znaczenia? Jeśli tak to wybacz, że mój gniew jest zupełnie bezpodstawny- warknęłam patrząc z gniewem w jego szare oczy.
-A czy ty teraz nie udajesz kogoś kim nie jesteś?- zapytał, a ja spojrzałam na niego pytająco.- Jesteś łowcą. Nie ważne czy nefilim czy wampirem. Łowca to wciąż łowca. A ty zamiast nadal robić to co powinnaś, czyli zabijanie innych wampirów postanowiłaś uciec i udawać takich jak one. Nie mów mi więc o udawaniu kogoś innego, gdy sama bijesz w tym temacie rekordy- odparł.
-Jak mam być dalej łowcą?! Nie mogę zabijać wampirów, bo wiem już, że są inne niż jak nam wpajano przez lata!!! Niby z jakiego powodu miałabym je mordować? Przecież jestem taka jak one!!!- krzyknęłam wściekła.- Nie chce mi się z Tobą dłużej rozmawiać Kira! Bądź ze mną lub przeciw mnie, rozsądnie byłoby wybrać to pierwsze, ale zrobisz jak uważasz!-odparłam i usiadłam na kamiennej ławce w altanie spoglądając na ogród na zewnątrz, gdzie słońce oświetlało swym blaskiem piękne czerwone róże.
-Wiesz, że prędzej czy później zabiję Chrisa? To tylko kwestia czasu -odparł przerywając ciszę.- Nawet ty mnie nie powstrzymasz. To jego i moje przeznaczenie- dodał pewnym siebie głosem.
-Nie mów mi tu o przeznaczeniu, dobrze? Przeznaczenie to bzdura!! Wszystko to bajeczka, by własne czyny zwalić na fikcyjne moce!!!-krzyknęłam.- Znam Cię...chyba...Jednak mimo wszystko mogę się domyślić, że zabicie Chrisa przyniesie ci jakieś korzyści, więc gadaj o co chodzi?!!!-nakazałam.
-Nie chodzi mi o korzyści. Moim celem jest zniszczenie wszystkich elfów. Ten jest ostatni, gdy go zabiję mój cel wreszcie zostanie osiągnięty.
Kira stał spokojnie i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że kiedyś mi się podobał. Jak mogłam nie zauważyć, że lubi zabijać dla przyjemności.
-Kto ci pozwolił tu przebywać?!-rozległ się wściekły głos Chrisa, gdy ten wyłonił się znienacka.
Czułam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Szybko potrzebna mi była broń, ale jak na złość mieli ja tylko ci dwaj. Szlag.
#Od Autorki
Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba. Długo się to pisało. Przyznaję.
Ale jest. Nowy. Nowiusieńki rozdzialik.
Co myślicie?
Czekam na wasze komentarze i gwiazdki
Pozdrawiam
Roxi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top