Rozdział 2, w którym tajemnica prawie się wydaje, a do drzwi puka gość
Około godziny dwudziestej Jenna usłyszała trzask i dzwonek do furtki. Pomyślała, że klient jest ważniejszy i ruszyła w stronę ogrodzenia. Dzięki temu nie odkryła tajemnicy wałacha.
Dzięki temu nie wiedziała jeszcze, co właśnie stało się w stajni.
Dzięki temu nie znała jeszcze od tej strony Rewolucji Francuskiej.
Dzięki temu Dingo był na razie bezbieczny.
Do jutra.
***
- Dzień dobry, jestem Jennifer Wood. Czego pani tu chce? To jest stajnia, nie salon piękności. - Faktycznie, stojąca przed nią czterdziestolatka z brylantowymi kolczykami, długimi lepkimi paznokciami ubrana w szykowny sweterek i obcisłe spodnie nie wyglądała na „taką od koni".
- Proszę chwileczkę poczekać - kobieta za płotem wyjęła czerwony notesik i zapisała w nim parę słów. - Do widzenia. Gdyby miała pani mi jeszcze coś do wytknięcia, proszę skontaktować się ze mną pod tym numerem - to mówiąc podała rozmówczyni małą, złotą karteczkę, na której wygrawerowanymi literami było napisane:
Lisa Booth
Dwukrotna mistrzyni olimpijska, trenerka koni achał-tekińskich i recenzatorka stajni.
Nr.Tel. 333 40 9 555
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top