Rozdział 1 * Will
Pochodzę z ubogiej rodziny, mam 13 lat i 5 rodzeństwa, i wogóle nie jestem podobny do moich rodziców. Znaczy, to jest zdanie wszystkich znajomych moich rodziców, ja uważam że mam włosy po ojcu ale to już inny temat.
Dzisiaj jest dzień weryfikacji niżej urodzonych. Swoją drogą nienawidzę jak ktoś nas tak nazywa to jest takie okrutne. Traktują nas jak byśmy byli wyrzutkami, jak bylibyśmy inni, gorsi.
Właśnie dlatego chcę pokazać wszystkim że ja urodzony w biedniejszej rodzinie mogę zostać rycerzem, bohaterem, który jest cokolwiek wart.
*******
-Will choć tutaj, spóźnisz się na weryfikację - krzyknęła moja mama z kuchni. Jej głos wyrwał mnie z rozmyślań. Byłem strasznie zdenerwowany, cały spokój jaki miałem wczoraj zniknął. Ruszyłem do kuchni i przywitałem się z rodziną.
Moja mama zaczęła coś mówić o moim ubiorze, lecz niezbyt słuchałem. Byłem tak zamyślony, że zapomniałem zupełnie o głodzie.
Mój ojciec zawołał mnie, mówiąc że zaraz się spóźnimy. Udałem się do wyjścia w ślad za nim.
******
Właśnie dotarliśmy na miejsce. Znajdował się tam spory namiot z wyszytym herbem królestwa. Było sporo chłopców z wioski. Naliczyłem około 50. Zwykle z naszej osady dostawało się pięciu wybrańców. Konkurencja była duża, ba, moje szanse spadły do zera!
Weryfikacja polegała na sprawdzeniu naszej szybkości, sprawności i celności. Ogółem zdolności potrzebnych w walce. W końcu przyszła moja kolej. Ojciec krótko powiedział powodzenia. Zawsze był taki - oschły i surowy. Rzadko kiedy powiedział coś miłego.
Nie byłem na niego za to zły, ponieważ doskonale wiedziałem że dzięki temu wyjdę na ludzi. Kiedy podszedłem do stołu weryfikatora, zadał mi 3 pytania:
Imię? Nazwisko? i Wiek?
Były to pytania strasznie oczywiste, spodziewałem się ich. Moja odpowiedź była prosta i zwięzła:
Will Hugs, lat 13.
Mężczyzna kazał mi przejść za namiot, gdzie sprawdzano szybkość, zwinność i celności. Poszło mi przeciętnie w szybkości i zwinności, jednak weryfikator pochwalił mnie za
celność. Moje szansę zaczęły rosnąć. Wyszłem z namiotu, gdzie czekał na mnie ojciec. Opowiedziałem mu wszystko. Poczekaliśmy na wyniki. Gdy mężczyzna zawiesił listę o mało
nie zacząłem krzyczeć ze szczęścia.
Byłem tam, dostałem się, mogę uczestniczyć w turnieju! Jednak najbardziej zdziwiła mnie reakcja mojego ojca uśmiechnął się i... przytulił, nie zrobił tego od czasu gdy skończyłem 5 lat. To był naprawdę silny, męski uścisk.
Weryfikator poprosił o ciszę i zapowiedział że tydzień przygotowań do turnieju zacznie się jutro o świcie.
Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak dziś.
*******
Przepraszam za tak krótki rozdział,
i mało opisów. Postaram się bardziej w dalszych częściach. Mam nadzieję że was zaciekawiłam. :) W następnych rozdziałach poznacie Abby, inteligentną i upartą dziewczynę, urodzoną w rodzinie królewskiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top