Thirty
Lauren
Nagle Zayn wstaje z krzesła i podchodzi do mnie, po czym wtula się w moje ciało.
Rozmowy ucichły. Wszyscy są zdezorientowani zachowaniem bruneta, włącznie ze mną.
Jestem na niego wściekła. Ale jak ja mogę na niego być zła skoro on mnie teraz przytula?
-Przepraszam- szepcze mi na ucho.
Nie wiem co powiedzieć.
-Zayn, zostaw Lauren w spokoju, bo ją udusisz.
Odwraca mnie tyłem do siebie i przyciąga, a następnie oplata ramionami tak, że opieram się o jego tors, a on wtula się w moją szyję.
Zebrało mu się na czułości.
-Jadę po południu do galerii. Chcesz się ze mną wybrać, Lauren?
Chcę już odpowiedzieć, ale brunet za mną mnie uprzedza.
-Mamy już plany, Jane.
Spoglądam na niego zdezorientowana, a on jedynie całuje mnie w policzek.
-Naprawdę?- pytam.
Nic mi o tym nie wiadomo. Nie wspominał mi nic wcześniej.
-Zabieram cię w pewne miejsce.
Odwracam się w stronę reszty i widzę jak Jane i Violet nie kryją uśmiechu, natomiast Will piorunuje wzrokiem Malika.
-No to innym razem się wybierzemy- odpowiada wesoło brunetka.
-Chodź, Lauren. Ja idę się przebrać, a ty jak uważasz.
Pociąga mnie za rękę i idziemy do góry. Po chwili znika w łazience i po około pięciu minutach wraca w czymś innym.
-Powinnam zmienić ubranie?
-Nie. Możesz tak iść, ale weź jakiś sweter czy coś, gdyby się ochłodziło.
Biorę jeansową kurtkę i wychodzimy.
Zayn splata nasze palce.
Zerkam, aby zobaczyć nasze dłonie i uśmiecham się sama do siebie.
...
Jedziemy już jakieś piętnaście minut. Ręka Zayna kreśli jakieś wzory na moim kolanie, a ja cały czas patrzę w okno i podziwiam piękno natury.
W tle leci muzyka dzięki czemu nie jest niezręcznie. Brunet cały czas jest tajemniczy. Nie zdradził mi, gdzie jest nasz cel. Wspomniał tylko, że jest to niedaleko.
Moja złość o wczorajszy incydent prawie minęła po tym jak mnie przeprosił w kuchni.
Po chwili zatrzymujemy się na poboczu. Jest tu tylko jeden dom, a wokół rozciągają się łąki i las.
Budynek wydaje się być opuszczony.
Zayn wysiada z samochodu i otwiera mi drzwi. Wystawia rękę i czeka aż wysiądę.
Niepewnie patrzę na niego i przyjmuję jego pomoc.
-Co my tutaj robimy?
-Zobaczysz- uśmiecha się tajemniczo.
-Jeśli myślisz, że tam wejdę, to nie ma mowy.
-Oj nie marudź- śmieje się.
-Zayn, ja nie żartuję. Boję się.
Odwraca się do mnie i ujmuje policzki.
-Jestem tu przy tobie i cię nie opuszczę. Po prostu chciałem ci pokazać moje dzieciństwo- odpowiada łagodnie.
Kiwam lekko głową, nie do końca przekonana.
Ponownie łapie mnie za rękę i zbliżamy się w stronę ganku.
Spod parapetu wyjmuje klucz i otwiera drzwi.
W domu panuje ciemność, ale gdzieniegdzie padają promienie słoneczne przez dziury w dachu.
-Czy na pewno jest tu bezpiecznie?
-Jeśli by nie było, nie przywiózłbym cię tu.
Idziemy w głąb domu. Na niektórych ścianach wiszą obrazy. Meble stoją w nienaruszonym miejscu, lecz pokrywa je warstwa kurzu. Wygląda to wszystko przerażająco.
Dom zapewne był kiedyś piękną willą.
-Spędziłem tu moje dzieciństwo. Razem z kolegami wkradaliśmy się do tego budynku. To była nasza kryjówka. Teraz każdy z nas jest daleko stąd, ale wtedy to było nasze miejsce zabaw.
Wyobrażam sobie mojego szefa jako małego chłopca z dużymi oczami koloru czekoladowego.
Kierujemy się po schodach, które strasznie skrzypią. Następnie otwieramy drzwi i wychodzimy na balkon.
-O mój Boże.
_______________________________________
Żałuję, że nadałam temu opowiadaniu ten tytuł, ponieważ mam pomysł na nową historię i on by się idealnie nadawał. W sumie i tak nie wiem czy ją napiszę :/
Mam depresję bo już jutro powrót do szkoły ;________;
Wchodzimy w moje ulubione rozdziały ^-^
Do jutra, moi drodzy ♡♡♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top