Thirteen

Unoszę brew zdziwiona.
Serio?
-W sumie to nic w tym dziwnego. Obaj jesteście przystojni i pewnie masa dziewczyn zabiegała o waszą uwagę, ale nie uważam żeby któraś z nich była tego warta. Nikt nie powinien wam stać na przeszkodzie.
-Uważasz, że jestem przystojny?
Ugh.
-Serio? Z mojego monologu, tylko to wyłapałeś?
-Tylko to było ciekawe.
-Ranisz.
-Bywa.
-To nie ładnie papugować- chichoczę i opadam z powrotem na łóżko. Natomiast on przekręcił się na bok i mnie obserwuje.
-Uroczo się śmiejesz.
-Przestań. I tak cię nie lubię.
-A już miałem nadzieję.
W jego oczach tańczą wesołe iskierki.
Wpatruję się w nie. Są one takie...kojące?
-Po prostu nie lubię gdy ktoś odbiera mi to co moje. A on to często robi- mówi niskim głosem.
Zadrżałam.
Jego dłoń odgarnęła mi kilka pojedynczych kosmyków za ucho.
-A ty masz rodzeństwo?
-Nie. Jestem jedynaczką, ale zawsze chciałam mieć i dlatego powinieneś o nich dbać.
-To wyjaśnia czemu jesteś taką jędzą.
Szturcham go ponownie.
Śmieje się cicho, lecz nadal nie odrywa wzroku od mojej twarzy.
W pewnym momencie jego wzrok przechodzi na moje usta i już wiem, że chce mnie pocałować, a co dziwne, ja też tego chcę.
Powoli nachyla się ku mojej twarzy. Mój wzrok skupia się raz na jego czarnych oczach, a raz na malinowych wargach.
Już prawie stykamy się wargami, gdy nagle słyszymy głos mamy Zayna zza drzwi.
-Kolacja!
Momentalnie się od siebie odsuwamy.
-Cholera- przeczesuje nerwowo włosy.
Chrząkam.
Poprawiam swoje ubranie i fryzurę.
-Lepiej już chodźmy.
Kiwa głową i przepuszcza mnie w drzwiach.
Co to do jasnej anielki było? Prawie się pocałowaliśmy. Gdyby nie Violetta, teraz wymieniałabym ślinę w naszej tymczasowej sypialni. A kto wie czy nie doszło by do czegoś więcej?
Muszę być naprawdę bardziej ostrożna. Nie mogę sobie pozwolić, aby Malik zawrócił mi w głowie.  Jestem jego asystentką i powinny mnie z nim wiązać tylko relacje czysto zawodowe.
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że pod wpływem słabości, ja tego chciałam. Pragnęłam, aby mnie pocałował.
Po prostu tak świetnie mi się z nim gadało. Całkowicie zapomniałam, że jest moim szefem i że nim gardzę. Aż ciężko w to uwierzyć.
-Wróciły do nas nasze gołąbeczki- zachichotała Jane.
-Skoro jesteśmy już wszyscy w komplecie, siadajmy, a za chwilę obsługa przyniesie nam naszą kolację- mówi Stephan.
Nie odzywamy się do siebie z Zaynem. Nawet na siebie nie spoglądamy. Tak jak ja zapewne czuje się niezręcznie.  Z tym, że ja w odróżnieniu od niego, nigdy nie łącze pracy z życiem prywatnym, a on niejednokrotnie to robił, więc to mnie nieco zaskakuje.
-Zayn. Mówiłam ci, że to nie najlepszy moment. Spójrz, jaka Lauren jest zmęczona. Nie dałeś jej odpocząć. Wy faceci jesteście okropni. Myślicie tylko o sobie i o waszych przyjemnościach. Jesteście egoistami.
-Możesz się zamknąć?- pyta ją Malik.
-Nie- wystawia mu język.
-Jane, chcesz mi coś przez to powiedzieć?- pyta ją cicho Dylan tak, aby nikt ich nie słyszał, lecz ja to wychwytuję, ponieważ siedzę obok.
-Nie, skądże.
Wzdycha.
-Porozmawiamy o tym potem- mówi blondyn.
-Nie ma takiej potrzeby. Wszystko jest w porządku- posyła mu fałszywy uśmiech.
Po chwili pojawia się kolacja.
-Smacznego!
_______________________________________
Napisałam w piątek 31 rozdział, który chyba będzie moim ulubionym w tym opowiadaniu ^-^
Do jutra, moi drodzy ♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top