Different drunks

Ból, wszechobecny, zatrzymujący dech w piersi. Roznosi się po całym ciele, od tego jednego uciążliwego organu, pompującego krew, aż po opuszki palców. Odbiera czucie, kontrolę nad własnym ciałem i myśleniem.

Czuję że znów przejmuje nade mną kontrolę. Wiem że pozostaje mi tylko jedno.

Idę ulicą, słyszę dźwięki, nie chcę ich słyszeć. Jest ich dużo, dookoła jeżdżą auta, a ich uciążliwe klaksony drażnią, powodując ból usznych bębenków. Nocą, miasto jest hałaśliwe, wtedy właśnie do życia budzą się ludzie tacy jak ja. Różni nas prawie wszystko, poza życiem, jakie prowadzimy również tej nocy.

Neony nocnego klubu mocno świecą, odbierając mi zdolność widzenia. Może to przez wyjątkowo ciemne niebo tej nocy. Może to przez ból w piersi, który znów postanowił dać o sobie znać, przypominając o wszystkim, czego nie chcę pamiętać.

Wchodzę do środka. Dym krąży dookoła. Kaszlę. Dawno tutaj nie byłam, czas to zmienić. Osoba stojąca za barem uśmiecha się do mnie, jakby mnie znała. Czy ja ją znam? Nie jestem pewna. Nie przywiązuję wagi, do tego z kim spędzam czas na nocnych hulankach.

Nie zauważam nawet kiedy, podchodzę do lady. Zamawiam coś, co piję tu zawsze, nie pamiętam co dokładnie. Szklane butelki, z nektarem w czystej postaci, od razu przykuwają mój wzrok. Mienią się wieloma kolorami, od czerwieni, aż po fiolet, nadając dziwnej magii, pociągając mnie w tłum.

Wypijam wszystko co do kropli, odchodzę, kierując się na parkiet. W miejsce, gdzie chociaż raz w ciągu całej nocy mogę poczuć przynależność. Poza tym klubem nikt na mnie nie czeka. Tylko to miejsce pragnie mej obecności.

Głośna, hałaśliwa muzyka, jest jeszcze głośniejsza niż samochody. Lecz ten dźwięk mi nie przeszkadza. Czuję się tutaj jak w domu. Daję się porwać w tłum.

Wśród tych ludzi można znaleźć wszystkich. Od dziewczyny, która zarabia tu swoim ciałem, na utrzymanie rodziny, ojca, który zamiast pomóc żonie w domu, przychodzi tu, aby zdradzić ją z kolejną kobietą, bądź mężczyzną, co jest dla niego bez znaczenia.

Można tu spotkać również grupki nastolatków. Ich spojrzenia są puste, wyprane z emocji i wszelakich oznak dzieciństwa. Od małego są uczeni, aby zostać maszynami, bez wad, bez uczuć. Chcą za wszelką cenę poczuć wolność, poczuć się dorośli, zapomnieć o całej presji, jaką wywiera na nich społeczeństwo.

Wszystkich, albo przynajmniej większość łączy zmęczenie, oraz ból. Jak ten z którym tu dzisiaj jestem. Nie jestem tu jedyną osobą, która nie chce pamiętać, o tym co ją tu sprowadziło.

Wraz z innymi poruszam się w bardzo odważnym tańcu. Nikt nie patrzy na to, jak stawiasz kroki, czy trzymasz się rytmu. Tutaj nie ma miejsca na porządek. Wszyscy pogrążeni są w chaosie, tworzą bałagan, w którym ludzie spoza tej części społeczności, widzą patologię, oraz moralne zepsucie.

Czuję że alkohol zaczyna działać. Przyjemne ciepło, rozchodzi się po moim ciele, sprawiając że na moją twarz wpływa uśmiech. Pozwalam, aby poniósł mnie rytm, aby fala otumanienia, pochłonęła również i mnie.

Przed oczami miga mi coraz więcej świateł. Tworzą one falę. Mimo iż pieką mnie oczy, nie mogę oderwać od niej wzroku, jest zbyt piękna. Lecz mimo wszystko, również wpasowuje się w nasz rozgardiasz.

Nie wiem ile minęło, lecz czuję że powoli trzeźwieję. Nie chcę tego, nie chcę czuć bólu. Idę zamówić kolejną kolejkę boskiego trunku. Kiedy znika on w moim przełyku, znów czuję to cudowne uczucie. Nie mogę przestać, nie chcę tego robić.

Znów krążę w tłumie, bez celu. Muszę iść do łazienki. Chybotliwie przeciskam się przez grupki osób obok toalet. Aby po chwili znaleźć się w jednej z kabin. Zawartość mojego żołądka ucieka na zewnątrz, znajdując swoje ujście w śmierdzącej, porcelanowej muszli.

Patrzę na zegarek, jest prawie czwarta nad ranem. Wychodzę z kabiny, patrzę w lustro. Nie poznaję siebie, ale postać w zwierciadle przypomina monstrum. Nie chcę na nią patrzeć, nie chcę jej w swoim życiu. Szczęście z niej ucieka, jak z powietrze z przekłutego balonika.

Nie chcę aby się tak czuła, przecież to w tym klubie czeka na nią szczęście. Nie spełnia oczekiwań, nie jest idealna, ma wady. Nie mam ochoty na nią patrzeć, rozbijam lustro, raniąc swoją dłoń. Nie dbam o to, w końcu to tylko krew.

Wychodzę drugim wyjściem. Słońce już wschodzi. Wszyscy nocni mieszkańcy, już wrócili do swojego codziennego życia. Znów czuję kołotanie swojego serca, nic się nie zmieniło, wciąż boli tak samo jak wcześniej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
700 słów

Witajcie!
Przychodzę do was z czymś nowym, mam nadzieję że wam się spodoba. Pomysł aby to napisać, męczył mnie już od jakiegoś czasu, lecz dopiero dzisiaj poczułam, że to ten dzień i siadłam do pisania.

W żadnym aspekcie nie popieram zachowań, oraz nie normalizuję zaburzeń i uzależnień ukazanych w tej historii. Alkoholizm, uzależnienia od imprez nie powinny być normalizowanie, ponieważ nie są one w żaden sposób dobre, ani zdrowe. Osoby cierpiące z powodu tych zaburzeń, powinny być świadome problemu i podjąć się leczenia (oczywiście nie na siłę, każdy ma wolną wolę).

Historią tą chciałam ukazać, że problem uzależnienia może dotknąć każdego, niezależnie od statusu społecznego, wieku, ani płci. Nie znamy powodów, dla których ucieczka w uzależnienia, stała się jedynym wyjściem. Każdy w takiej sytuacji zasługuje na pomoc, jakiej potrzebuję.

Wiem że sama notka nie zabrzmiała, tak jak miała zabrzmieć. Lecz mam nadzieję że udało mi się dobrze przekazać problem, poruszony w tym one shocie.

Dziękuję za wszystko

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top