✹ capítulo veinticuatro ✹

(Wiem, ze miał być wczoraj, ale mam nadzieje ze wybaczycie mi to opóźnienie)

to co się wydarzyło u mnie na profilu, z moją weną i z tym wszystkim jest nie do pojęcia... niestety, chyba musiałam od tego odpocząć, ale mam nadzieje ze teraz będzie tylko lepiej!

nie będę za nic przepraszać, bo uważam że to wypalenie nie było do końca moją winą :(

teraz wam tylko powiem, że po takiej długiej przerwie to nie spodziewajcie się tu na dole jakichś cudów ode mnie (serio)

no jednak enjoy kochani ( jeśli ktoś jeszcze będzie to czytał ) ❤️

PS. DZIĘKUJE ZA 500 OBS, BARDZO WAS KOCHAM!!!






Duszne powietrze ponownie tego wieczoru otaczało jego ciało sprawiając mu trudności z oddychaniem. Ciężko oddychał przepychając się między bawiącymi się ludźmi, próbując choć w małym stopniu zebrać swoje myśli do kupy. Co rusz oślepiały go migoczące światła odbijające się od zawieszonych pod sufitem luster, przez co marszczył swoje brwi wyglądając na bardziej złego i zdenerwowanego, niż było w rzeczywistości.

Sam do końca nie wiedział, dlaczego wylądował w tym miejscu zamiast po prostu prosto z lotniska wrócić do domu, położyć się spać i odespać w spokoju ostatnie dni. Niby nie wiedział, ale gdzieś z tyłu jego głowy krążyła kilka lat młodsza dziewczyna i niebywała sytuacja, jaka miała miejsce między nimi jeszcze kilka godzin temu. Nie chciał się przyznać przed samym sobą do tego, że nadzwyczajnej w świecie chciał ją zobaczyć, porozmawiać i upewnić się, czy wszystko jest dobrze.

Nie miał okazji zrobić tego wcześniej, ponieważ dziewczyna wyskoczyła jak poparzona z samochodu uciekając przed nim i rozmową, a gdy wrócił do loży, od razu przechwyciła go jego dziewczyna, przez co nastolatka wyładowała w towarzystwie jego przyjaciela. Choć było mu ciężko, chciał dać jej chwilę na przetrawienie tego wszystkiego, lecz nie za długą, ponieważ był pewien, że wtedy zacznie za bardzo to przeżywać i analizować. Wiedział jednak, że klub nie jest zbyt dobrym miejscem do tego i obawiał się, co mogłoby wskoczyć do jej głowy, aby odreagować to wszystko.

Chciał upewnić się, że wszystko jest dobrze, aby później móc odwieźć ją w spokoju do domu i spędzić kilka chwil w jej towarzystwie. Chwil, które bez wątpienia były potrzebne ich dwójce do poukładania sobie w głowach relacji, jaka między nimi wystąpiła w ciągu ostatnich kilku dni od ich pogodzenia. Bo coś się zmieniło o kilka dobrych stopni, ale żadne z nich nie miało ochoty i nie podejmowało próby rozmowy. Narazie dobrze było tak jak było. Przynajmniej według mężczyzny.

Głośna przeklął, gdy jakaś obca i totalnie zalana dziewczyna kolejny raz wpadła w jego ciało. Nie chciał być niemiły gdy wymijał dobrze bawiących się ludzi, ale w obecnej chwili zależało mu tylko na tym, aby jak najszybciej znaleźć się na pierwszym piętrze lokalu.

Sam do końca nie zarejestrował kiedy pokonał dzielącą go odległość od schodów, ale cieszył się, że udało mu się to zrobić bez większych komplikacji. Wziął głęboki wdech i na sekundę przymknął powieki. Uspokoił swoje kołaczące serce i lekkie drżenie rąk, po czym zaczął pokonywać po dwa stopnie na raz, przez co z prędkością światła znalazł się w loży oddzielonej od reszty klubu. Z oddechem ulgi zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, gdzie impreza była bardziej porządna i kameralna. Każdy rozmawiał, śmiał się i spędzał czas w towarzystwie przyjaciół. Nawet nie zwracał uwagi na zdziwione spojrzenia ludzi, które zatrzymywały się na jego osobie, gdy stał tak zmachany w progu drzwi. W tej chwili nie bardzo liczyło się cokolwiek innego, niż odnalezienie szalonej dziewczyny w ramionach jego przyjaciela. I naprawdę coraz bardziej się denerwował, gdy już trzeci raz przelatywał wzrokiem po wszystkich zebranych, a nie nigdzie nie potrafił dostrzec bujnych włosów nastolatki oraz blond czupryny Agustina.

Już mógł zapomnieć o uspokojonym sercu, czy oddechu. Wiedział, że nie mogli pójść do toalety, a przynajmniej to próbował sobie wmówić, dlatego od razu zrezygnował z opcji szukania ich w tych pomieszczeniach. Bezradny przeszedł się kilka razy wokół małego parkietu, ale kiedy i to na nic się zdało, zrezygnowany opuścił ramiona wzdłuż ciała, po czym przełączył swoje myślenie na wyższe obroty.

Bez nadziei rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu i odchylił swoją głowę do tyłu, ręce chowając do kieszeni spodni. Nigdzie nie widział też Juliana, który zapewne mógłby go poinformować, gdzie zniknęli jego przyjaciele. Jednak nagle się wyprostował, a jego oczy rozbłysnęły w zrozumieniu. Chciał skierować swoje kroki do klubowej palarni, gdzie był przekonany, że może znaleźć dwójkę poszukiwanych osób. Lecz gdy stał tak na środku pomieszczenia całkowicie wyłączony z życia coś tchnęło go, aby zwrócić swoją głowę w stronę wielkich weneckich luster, które dawały obraz na niższe piętro klubu. Nie wiedział co go do tego skłoniło, ale niemalże zachłysnął się śliną, gdy cudem dostrzegł po środku całego tego bałaganu oraz harmideru dwie sylwetki, które skakały, dziwnie wymachiwały swoim rękami i zaskakująco przypominały poszukiwane przez niego osoby. Bez namysłu ruszył do wyjścia, ciagle kątem oka ich obserwując, żeby przypadkiem ponownie ich nie zgubić.

— Ruggero! — Został szarpnięty za ramię do tyłu, co sprawiło że gwałtownie się zatrzymał i wyrwał się z małego amoku, w jaki zdążył wpaść.

Dopiero gdy zatrzymał swoje spojrzenie na twarzy solenizanta zorientował się, jak szybko oddycha, jak nie potrafi uspokoić swoich rąk oraz jak głośno było wokoło. Zaczęły docierać do niego wszystkie dźwięki i szmery, a gdy stał tak wpatrzony w twarz przyjaciela nie potrafił do końca zidentyfikować co się właściwie działo.

— Wszystko okej, stary? — spytał go wyraźnie zmieszany Maxi. — Myślałem, że już nie wrócisz.

— Tak, tak, wszystko jest dobrze — odpowiedział cicho i pokręcił głową starając się całkowicie powrócić do otaczającego go świata. — Muszę spotkać się z Agusem.

Głośny i szczery śmiech chłopaka stojącego naprzeciwko dotarł do jego uszu, co sprawiło, że spojrzał na niego z niemałym szokiem i niezrozumieniem.

— Co?

— Z Agusem, czy może z jego towarzyszką? — spytał dalej rozbawiony brunet i zaczepnie puścił mu oczko, co sprawiło, że Pasquarelli cicho prychnął pod nosem, lecz nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu cisnącego się na jego wargi.

— Interpretuj to jak chcesz, Maxi — powiedział dalej z uśmiechem, po czym schował ręce do kieszeni spodni, sprawiając wrażenie nieśmiałego chłopca.

— Dobrze się bawią od jakiegoś czasu, chyba zapominając, że powinni bawić się tu ze mną na moich urodzinach. — Gwałtownie zmienił ton swojego głosu z rozbawionego na nieco rozżalony, co sprawiło że szatyn uniósł na niego wzrok, aby dostrzec że patrzy w to samo co jeszcze on chwilę temu.

To uświadomiło Włochowi, że sam przyszedł tu w innym celu niż rozmowa z Espindolą, ale niestety nie to mu teraz siedziało w głowie. Po prostu oboje stali tak na środku i swoje spojrzenia mieli utkwione w tłumie na dole. Każde z nich myślało o czymś innym, całkowicie zapominając, że w tym momencie powinni się bawić.

— Przepraszam cię Maxi, ale naprawdę muszę z nimi porozmawiać — odezwał się Ruggero po paru chwilach ciszy między nimi i popatrzył na mężczyznę przepraszającym spojrzeniem.

— Cokolwiek — odpowiedział Espindola, tym razem uważnie obserwując bursztynową zawartość swojej szklanki, którą przez ten cały czas trzymał w dłoni.

Pasquarelli poklepał go po ramieniu, obiecując sobie, że jeszcze wróci na górę do przyjaciela i odwrócił się na pięcie w głowie już mając tylko jak najszybsze dotarcie do bawiącej się dziewczyny. I choć bardzo chciał, jak na złość nie było to takie proste. Gdy tylko znalazł się na przepełnionym parkiecie ludzie sami wchodzili mu pod nogi, przepychali go, a randomowe dziewczyny próbowały porwać go do tańca. Naprawdę z trudem mocno zaciskał wargi, aby przypadkiem do kogoś nie wybuchnąć. Starał się pozostać oazą spokoju, lecz im był bliżej centrum zainteresowania tym trudniej było mu się skupić. Rozpraszała go głośno dudniąca muzyka, oślepiające światła, czy duszący dym, który co rusz wylatywał ze stanowiska DJ-a. Jak najszybciej chciał opuścić ściany klubu tego wieczoru już ostatni raz, lecz nie sam.

Odetchnął z ulgą, gdy niecałe dwa metry od niego rzuciła mu się w oczy postać Bernasconiego, który najwidoczniej tańczył z jakimiś dwiema dziewczynami i bardzo dobrze się bawił. Zdenerwowany rozejrzał się za nastolatką, która przecież jeszcze całkiem niedawno była blisko niego, jednakże przez jej komiczny wzrost nie mógł jej nigdzie dostrzec, co sprawiło, że warknął wściekły. W jednej sekundzie znalazł się przy dwudziestodwulatku i bez wyczucia szarpnął za jego ramię, aby odwrócić go w swoją stronę. Zaskoczony blondyn na początku nie do końca ogarnął co się wydarzyło, lecz gdy jego zamglone oczy zatrzymały się na ciele szatyna, jego twarz rozjaśniła się w radości, podczas gdy mimika Włocha pozostała niewzruszona. Coś tu mu ewidentnie śmierdziało i zaczynał niepokoić się coraz bardziej, mimo że nie miał żadnych konkretnych powodów do tego.

— Ruggero! — wrzasnął uradowany, jak już dawno nie był i po prostu rzucił mu się na szyję.

— Agustin — warknął na skraju swojej cierpliwości i delikatnie odepchnął go od siebie, aby móc na niego patrzeć.

— Baw się Ruggero! — ponownie krzyknął i zaczął wykonywać przed nim jakieś niezidentyfikowane ruchy, co być może w normalnej sytuacji by go rozbawiło.

— Gdzie jest Karol?! — krzyknął do niego po prostu nie mając do niego siły. — Miałeś się nią zająć!

— Przecież wiem gdzie jest — odpowiedział mu oburzony blondyn i nagle stał w bezruchu, lecz gdy jego oczy napotkały obraz za plecami szatyna, na jego wargi wkradł się chytry uśmiech. — Jest tam i dobrze się bawi. — Wskazał ręką w kierunku, gdzie patrzył, po czym powrócił do dwóch nowopoznanych koleżanek, całkowicie ignorując swojego przyjaciela.

Po jego słowach, Ruggero spokojnie mógł powiedzieć, że serce podskoczyło mu do gardła. Nie wiedział co mogło się za nimi kryć i sam do końca nie był pewien czy chce wiedzieć, jednak zanim zdążył zareagować, jego ciało mimowolnie, bez żadnej komunikacji z rozumem odwróciło się we wskazaną stronę. I w tym samym momencie tak po prostu zamarł.

Po prostu stał i patrzył na sylwetkę dziewczyny, która nie tak daleko niego, najwyraźniej dobrze się bawiła, tańcząc z jego kolejnym przyjacielem. Może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt że jak na jego gust byli zdecydowanie zbyt blisko siebie, a ona zdecydowanie zbyt głośno i szczerze się śmiała. Nawet nie wiedział, w którym momencie znalazł się przy rozbawionej do granic dwójce. Stał kilkadziesiąt centymetrów od nich i po prostu patrzył jak nos Serraño błądzi po szyi jego Cnotki; jak ona zaciska dłonie na jego ramionach i jaką sprawia jej to przyjemność. Patrzył i nie potrafił zareagować.

Zapewne trwałoby to w nieskończoność gdyby nie moment, w którym bardziej odchyliła swoją głowę podczas śmiechu i napotkała swoim spojrzeniem na jego sylwetkę.

— Ruggero! — pisnęła przesadnie uradowana i momentalnie oderwała się od swojego dotychczasowego adoratora, odpychając go za ramiona do tyłu.

W jednej sekundzie zapomniała o brunecie i tańcu z nim, skupiając całą swoją uwagę na Włochu stojącym przed nią. Czuła niewytłumaczalną chęć zabawy, rozpierającą ją energię oraz uśpione napięcie wewnątrz jej ciała, które czekało na jakieś ujście. Błyszczące oczy próbowały skupić się na skonsternowanej twarzy szatyna, lecz mimowolnie rozbiegane błądziły po całym jego ciele i ludziach niedaleko. Nie potrafiła nad tym zapanować. Swoje wargi rozciągała w szerokim uśmiechu, który powoli sprawiał, że zaczynały drętwieć jej policzki. Jednak pomimo tych wszystkich objawów, które można było dostrzec gołym okiem, Pasquarelli nie zauważył nic, co mogłoby wzbudzić jego podejrzenia.

Nie zauważył, ponieważ swoją uwagę miał zbyt skupioną na brunecie, który stał za nastolatką i sam próbował powrócić do rzeczywistości, wyrwany z chwili przyjemności. Ruggero dalej po prostu stał, z zaciskającymi się dłońmi i napiętymi mięśniami całych ramion. Doskonale rozumiał reakcje swojego organizmu na to wszystko, lecz nie chciał dopuścić tej przyczyny do siebie, dlatego nie reagował – po prostu stał i patrzył.

Tymczasem zbyt skupiony na swoich morderczych myślach, nie zauważył jak rozentuzjazmowana Sevilla zgrabnie do niego podeszła. Ocknął się dopiero, gdy poczuł jej drobne dłonie pod kapami swojej marynarki, co było dla niego jak kubeł zimnej wody. Wzdrygnął się natychmiast i w pierwszym odruchu chciał odepchnąć ciało nastolatki od swojego, jednak ostatecznie z tego zrezygnował. W towarzystwie błądzących palców na jego torsie, które z trudem pozwalały mu zachować zdolność trzeźwego myślenia, ostatni raz spojrzał morderczym wzrokiem na swojego przyjaciela i już całkowicie skupił swoją uwagę na przyklejonej do siebie dziewczynie.

Spojrzał w dół, gdzie dostrzegł jak brodę ma opartą na jego klatce piersiowej, a szeroki uśmiech dalej zdobi jej twarz, sprawiając wrażenie, jakby w ogóle nie miała pojęcia do jakiego stanu go doprowadzała.

— Zatańcz ze mną, Ruggero — szepnęła stając się na sekundę poważną, aby następnie wspiąć się na palce i delikatnie musnąć swoimi wargami jego policzek, czym spowodowała jego kolejny paraliż.

— Co sprawiło, że jesteś taka odważna, Karol? — spytał, ze świstem wciągając powietrze i mocno zaciskając swoje wargi, gdy bez żadnego ostrzeżenia zaczęła wić przed nim swoje ciało.

Zjeżdżała dłońmi w dół jego boków, w momencie w którym uginała kolana i dalej  go prowokowała swoim tańcem. Przez cały ten czas patrzyła wyzywająco wprost w jego oczy. Szatyn nie był w stanie wytrzymać napięcia jak sprawiła i nie będąc w stanie dalej się opierać, wreszcie wypuścił swoje powietrze i z dozowaną siłą chwycił za jej biodra, w jednej sekundzie zatrzymując jej ciało przy sobie. Zaskoczona nastolatka najpierw pisnęła, a później zaczęła się śmiać.

— Jesteś pijana? — zapytał poważny, hamując swoją złość, która powoli zaczęła się w nim budzić, ciągle dysząc do jej ucha.

— Nie — zachichotała wdzięcznie i mimowolnie próbowała poruszać ponownie swoim ciałem w rytm muzyki, która wprost porywała ją do tańca.

— Kłamiesz — warknął i jeszcze mocniej wbił palce w jej biodra, w myślach wypowiadając wszystkie możliwe modły jakie znał, prosząc o cierpliwość do tej niereformowalnej dziewczyny.

— Nie — szepnęła w jednej sekundzie tracąc swój cały zapał i energię, przez co stanęła w miejscu.

Spojrzała na niego z dołu przygaszonymi oczami, starając się zrobić jak najbardziej skruszoną minę, na jaką było ją stać, co sprawiło, że Włoch wpatrzony wprost w jej oczy parsknął cichym śmiechem i z niedowierzaniem pokręcił głową nieco się rozluźniając.

— Co ja mam z tobą zrobić, Cnotko? — westchnął zrezygnowany i wreszcie objął ją całymi swoimi ramionami, mocno przyciągając ją do swojej klatki piersiowej.

Na ten nagły gest dziewczyna głośno pisnęła i na powrót rozszerzyła wargi w szerokim uśmiechu. Oboje nie zwracali uwagi na bawiących się i otaczających ich ludzi. W tym momencie mało obchodziło ich miejsce w którym się znajdowali.

— Ja po prostu... — zaczęła nieśmiało nastolatka i skorzystała z ich obecnej pozycji, dzięki czemu mogła dłońmi złapać kołnierzyk jego koszuli i zbliżyła swoje usta do jego warg. — Chcę ci znowu obciągnąć.

Ponownie zachichotała kompletnie nieprzejęta sensem swoich słów i całkowicie zadowolona z siebie ułożyła głowę na jego ramieniu, odpływając do swojego świata.

Dosłownie kilkanaście sekund zajęło to, aby jej słowa i ich sens dotarły do zszokowanego mężczyzny. W jednym momencie go zamurowało tak, że zaprzestał wszystkim swoim ruchom. Sparaliżowany stał próbując przetrawić to co usłyszał, a jedyną oznaką tego, że żył była jego szybko unosząca się klatka piersiowa. Wzrok miał utkwiony w nieokreślonym punkcie przed sobą i z trudem próbował przełknąć gule, która powstała w jego gardle.

— C-co chcesz zrobić? — odchrząknął głośno i powoli zaczął powracać do rzeczywistości, dalej jednak będąc całkowicie skołowanym.

Gdy usłyszał jej ponowny śmiech, flegmatycznie przeniósł swoje spojrzenie na jej postać. I to był moment w którym wreszcie coś zauważył.

Zauważył jej rozbiegane i nieobecne spojrzenie; jej rozmarzony uśmiech, czy drgającą powiekę. Dostrzegł kropelki potu, które nienaturalnie zbierały się na całej jej twarzy; jak jej dłonie zaciskały się na materiale jego koszuli, aż do bielących kłykci. Do jego pamięci powrócił obraz jej tańczącej z Julianem i śmiejącej się w niebogłosy. Teraz do niego dotarło to wszystko.

Zebrało się to wszystko w jedność i uderzyło go obuchem w głowę. Poczuł się jakby dostał czymś ciężkim w twarz. Na momencie poczuł gotującą się krew w jego ciele. Zagłuszyła ona wszystkie jego myśli oraz dźwięki dobiegające z zewnątrz.

— Zabiję gnoja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top