✹ capítulo trece ✹
Za to co się dzieje i myślę, że Wam się spodoba, ładnie proszę o aktywność, komentarze, aktywność!
Szczere opinie też będą mile widziane!
Kochajcie mnie!
Love ♥️
✹
— Walczyć? — zapytał z niedowierzeniem, całkowicie odwracając się w jej stronę i opuścił swoje ręce wzdłuż ciała. — Mam walczyć?! — Powtórzył nieco podniesionym tonem, na co nastolatka jedynie mocno zacisnęła wargi i niepewnie kiwnęła głową na tak w obawie o kolejny ruch chłopaka.
— Ruggero, my musi... — zaczęła szeptem po chwili ciszy, nie mogąc wydusić z siebie żadnego logicznego zdania, próbując poskładać sobie cokolwiek w głowie.
Szatyn nie dając jej jednak dokończyć, w jednej sekundzie pokonał dzielącą ich od siebie odległość i w mocny uścisk dłoni złapał jej twarz, na co ponownie zastygła w bezruchu. Nie miała szansy nawet spojrzeć w jego oczy, ponieważ niespodziewanie dla niej, mocno przycisnął swoje usta do jej warg, w rozpaczliwy sposób nimi poruszając, pragnąć ponownie poczuć jej smak i nie zastanawiając się nawet nad jej reakcją. Po prostu już nie wytrzymał, będąc w jej obecności bez żadnej bliskości.
Nastolatka jedynie stała zamurowana, nie do końca kontaktując z rzeczywistością i z tym co się działo. Szeroko otwartymi oczami obserwowała jego przymknięte powieki, które zaciskał nerwowo, nie mając pojęcia co robią. Czuła jak jego wargi w błagalny sposób poruszają się, chcąc otrzymać jakikolwiek odzew z jej strony i aby dołączyła się do tego pocałunku. Czuła to, jednak nie była w stanie wykonać żadnego racjonalnego ruchu. W zwolnionym tempie czuła, jak impuls przebiega po jej kręgosłupie docierając do jej zakończeń nerwowych w całym ciele, przez co wzdrygnęła się, wiedząc, że wreszcie powinna zareagować. Sama nie mając pojęcia dlaczego, delikatnie poruszyła swoimi wargami, tym samym odpierając atak Włocha i dając mu nadzieję, że nie wszystko stracone. W swój niewinny i niepewny sposób uchyliła wargi, próbując wbić się w rytm, jaki już na samym początku narzucił szatyn, przymykając powieki. Powoli poruszyła swoimi zdrętwiałymi palcami, które zaczęły strzykać, a dźwięk rozniósł się po ogarniętym ciszą domu. I to był właśnie dla niej impuls. W niemrawy sposób uniosła dłonie, które od razu zacisnęła na jego białym podkoszulku. Używając całej silnej woli, jaką w sobie miała, odepchnęła jego klatkę piersiową i swoją głowę, tym samym przerywając pocałunek. Nie otworzyli swoich oczu, a jedynie oparli o siebie swoje czoła, próbując uspokoić kołaczące serca. Nawzajem owiewali swoje twarze szybkimi oddechami, które mieszały się ze sobą. Żadne z nich nie miało odwagi otworzyć oczu i przerywać tego, co właśnie między nimi się działo.
Ciało dziewczyny drżało. Czuła, jak jej nogi ledwo utrzymują jej ciężar, a jej coraz trudniej jest ustać w pionie. Na zmianę rozluźniała i zaciskała palce na materiale, próbując zebrać myśli.
— Dlaczego... dlaczego to zrobiłeś? — spytała niepewnym i zachrypniętym głosem, po czym cicho odkalsznęła, próbując powrócić do normalnego stanu, co było wręcz awykonalne. — Musimy porozmawiać.
— To jedyny sposób, abyś przestała zgrywać dorosłą — szepnął wprost w jej wargi, uśmiechając się przy tym pod nosem i kciukiem gładząc skórę jej policzka. — Rozmowa coś słabo nam wychodzi.
Nastolatka słysząc te słowa, głośna westchnęła i ułożyła swoją rękę na jego dłoni, po czym ściągnęła ją ze swojej twarzy, tym samym zwiększając dystans między nimi.
— Ty też przez chwilę powinieneś pozgrywać dorosłego — odpowiedziała ironicznie, robiąc cudzysłów palcami przy ostatnich słowach, wzrok zatrzymując na jego szybko unoszącej się klatce piersiowej. — Musimy to jakoś rozwiązać, a nie tchórzyć. — Uśmiechnęła się cynicznie i uniosła swoje pewne spojrzenie, zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej.
— Karoool — jęknął głośno i skrzywił swoją twarz w grymasie, dalej czując wrzącą krew w swoich żyłach. — Wiem. Zrozumiałem swój błąd i to jak źle postąpiłem. Katowałem się tymi myślami przez ostatnie dni, na milion sposobów próbując wymyśleć, jak mógłbym cię przeprosić. Jednak jedyne, co mogę zrobić to okazać skruche i błagać cię na kolanach o wybaczenie — mówił, jak natchniony kolejny raz stawiając na szczerość, bo teraz już tylko to mogło go uratować.
Pewny swoich słów, patrzył prosto w jej oczy, swoimi ukazując szczerość, ból i pragnienie.
— Musisz zrozumieć, że przyjaźnie się z Agustinem. Że będę się z nim spotykać i spędzać z nim czas. Musisz to zaakceptować, rozumiesz? — Poddała się, nie mając już sił i chęci na drążenie tematu.
Widziała, że jest szczery i żałuje tego, co się stało równie mocno, co ona, dlatego nie potrafiła dłużej się gniewać i udawać twardej. Posłała mu lekki uśmiech i gdy już miała coś powiedzieć, do jej głowy zagościła kolejna myśl, która sprawiła, że jej twarz ponownie oblała obojętność.
— Rozumiem to, Karol i postaram się zaakceptować.
— Nie ma postaram — rzuciła pod nosem i na powrót spuściła wzrok na podłogę.
Kątem oka widząc, jak ponownie próbuje do niej podejść, wyciągnęła przed siebie wyprostowaną rękę, tym samym zatrzymując go w bezpiecznej odległości.
— Jest jeszcze jedna sprawa — mruknęła obojętnie i przygryzła dolną wargę, czując, że zaczęty temat boli ją jeszcze bardziej niż poprzedni.
— Jaka? — zapytał nieco zaskoczony i spojrzał na nią niezrozumiale.
— Sprawa niespodzianki — prychnęła z wyczuwalnym bólem w głosie i niedowierzająco pokręciła głową. Uniosła niepewnie wzrok i spojrzała na niego z niechcianymi łzami w kącikach oczu.
— To był mój najbardziej gówniany błąd i nie jestem w stanie się z niego wytłumaczyć — szepnął pod nosem i tym razem on spuścił swój wzrok nie mając odwagi patrzeć na jej twarz, przepełnioną bólem. Nie był w stanie udźwignąć tego widoku. — Mogę jedynie się wytłumaczyć, że chciałem abyś poczuła się zazdrosna, tak jak ja.
Słysząc to, Karol zaśmiała się nieszczerze, a na ten dźwięk, ich dwójkę oblał dziwny dreszcz.
— I udało ci się — przyznała szczerze, ale również z ledwo wyczuwalną pogardą. Ona również postanowiła postawić na całkowitą szczerość w tym wszystkim. — Ale jednocześnie cholernie zabolało — powiedziała szeptem, kuląc swoje ramiona i chowając twarz w grubej bluzie.
Włoch patrząc na nią, czuł jak jego serce w powolnym tempie się rozrywa. Żałował każdej myśli, każdego słowa i postanowienia, jakie zagościło w jego umyśle przez te kilka dni. Tak bardzo pragnął cofnąć czas. Jednym zwinnym krokiem pokonał dzielącą ich odległość i delikatnie chwycił w uścisk jej dłonie, które mocno ściskał.
— Ale powiedziane jedynie za pierwszym razem było całkowicie szczere — szepnął tuż nad jej głową, próbując złapać z nią jakikolwiek kontakt wzrokowy, co było prawie niemożliwe.
Serce Sevilli podskoczyło do gardła słysząc jego słowa i czując jego obecność tak blisko, zakłócającą jej przestrzeń osobistą. W tym momencie już po prostu nie potrafiła myśleć racjonalnie. Jej umysł stał się pusty. Nie wiedziała, co miała powiedzieć, co zrobić, a jeszcze przed chwilą jej głowa była pełna słów, które miała mu do zarzucenia. Teraz nie miało to żadnego znaczenia. Po prostu oddała uścisk, mocniej chwytając jego dłonie i rozluźniając ramiona. Jego słowa dodały jej na tyle odwagi, że uniosła głowę, napotykając jego przeszywające spojrzenie.
— Teraz ja mam pytanie — powiedział pod nosem i uśmiechnął się przyjemnie, ciesząc się widokiem jej twarzy.
Nastolatka, jak w transie jedynie przytaknęła głową i uważnie skanowała każdy centymetr jego twarzy z podziwem, mając przy tym lekko uchylone wargi.
— Mogę cię pocałować, Cnotko? — mruknął z chytrym uśmiechem, nieco zbliżając swoją twarz do jej.
— Wcześniej nie pytałeś o zgodę, Ruggi. — Uśmiechnęła się lekko przebiegle, również minimalnie zmniejszając odległość między nimi.
— Odbieram to jako zgodę — odpowiedział szczęśliwy i nie czekając na ruch z jej strony, całkowicie zniwelował dystans ich dzielący, na powrót łącząc ich wargi w pocałunku.
Tym razem nie musiał długo czekać na reakcję dziewczyny, która niemal od razu, choć nadal niepewnie zaczęła integrować swoje usta z jego. Rozłączyła ich ręce i nieśmiało przeniosła dłonie na jego kark, próbując ukryć ich niemiłosierne drżenie. On natomiast szybko umieścił je na jej biodrach, które mocno ścisnął powodując jej jęk i uchylenie warg, z czego natychmiast skorzystał dołączając subtelnie język do pocałunku. Zachęcał ją do śmielszych posunięć, coraz bardziej napierając i sprawiając, że mimowolnie musiała odchylać się do tyłu.
— Gdzie jest salon? — spytał w miarę zrozumiale między muśnięciami, jednak szatynka zbyt zaabsorbowana działaniami ich warg, jedynie odniechcenia ręką wskazała przestrzeń za sobą, na powrót skupiając całą uwagę na nim.
Ruggero jeszcze mocniej chwycił jej boki i uniósł ją do góry, nie przerywając ich zbliżenia, zaczął kierować się we wskazanym kierunku. Na oślep próbował przedostać się do pomieszczenia i przy okazji ich nie pozabijać, jednak trudno było mu się na tym skupić, gdy nastolatka coraz śmielej kąsała jego usta i język, co sprawiało, że z trudem powstrzymywał swój jęk. Gdy poczuł przed stopami strukturę sofy, pochylił się, delikatnie układając na niej ciało szatynki. W skutek tego ruchu ich wargi rozstały się na kilka krótkich sekund w ciągu których patrzyli sobie głęboko w oczy i próbowali nabrać wystarczającą ilość powietrza.
— Tęskniłem — jęknął, opierając się rękami po obu stronach jej głowy i uważnie obserwując jej ciało, takie bezbronne, wystawione jedynie dla niego.
Ledwo powstrzymał kolejny jęk, gdy zwracał uwagę na jej lekko podwiniętą koszulkę, która odkrywała jej chudy brzuch, krótkie, cienkie spodenki, czy też zaczerwienione policzki i lekko uchylone, spierzchnięte wargi oraz rozbiegane, zamglone spojrzenie. Do tego momentu nawet nie wiedział, jak tęsknił za tym widokiem. Nie mogąc się już dłużej powstrzymywać, ponownie zaczął się nachylać nad jej ciałem.
— Ja też — szepnęła, gdy ich wargi znajdowały się w minimalnej odległości.
Widząc jego powolne ruchy i chytry uśmiech, nie mogąc już wytrzymać, zarzuciła ręce na jego kark, chcąc przyspieszyć tempo jego działań. I gdy już ich wargi na powrót miały się ze sobą spotkać, do ich uszu dotarł dźwięk klucza w drzwiach, który sprawił, że momentalnie zastygli w swoich działaniach. Sparaliżował ich strach, który odebrał im zdolność trzeźwego myślenia. Z przerażeniem spoglądali w swoje tęczówki i dopiero dźwięk otwieranych drzwi, sprawił, że wyrwali się z tego otępienia. Jak poparzeni zerwali się na równe nogi stając na baczność w równej lini, w momencie, gdy próg pomieszczenia przekroczył brat szatynki.
Z opóźnionym refleksem spojrzał na ich dwójkę i dopiero po chwili dotarło do niego, to co widzi. Sam również zastygł w pół kroku obserwując ich z szeroko otwartymi oczami.
— Co tu się...
— Jorge! Już wróciłeś? — Szatynka pisnęła, nie będąc w stanie ukryć stresu, jaki ogarnął jej ciało, a swoje drżące dłonie schowała do kieszeni bluzy.
— Jak widać? — powiedział podejrzliwie, mierząc dziwnym wzrokiem, chłopaka stojącego u boku swojej młodszej siostry. — Kto to?
— Um, mój korepetytor — odpowiedziała z zawahaniem i kątem oka spojrzała na Włocha, który jedynie przytakiwał na jej słowa.
— Korepytor? — spytał i wysoko uniósł swoje brwi w zdziwieniu, patrząc na nich podejrzliwie, bawiąc się pękiem kluczy, trzymanych w ręce.
— Tak! Przyszedł, aby dogadać konkretne dni i godziny spotkań. — Zaśmiała się nerwowo, mocno przygryzając wnętrze policzka i poprawiając włosy opadające na twarz.
— W wakacje? — prychnął pod nosem, po czym założył ręce na klatce piersiowej.
— Tak, tata się uparł, że powinnam być dobrze przygotowana — rzuciła lekko poirytowana już pytaniami, pragnąc, aby ta sytuacja już po prostu dobiegła końca.
— Karol? — Spojrzał na nią jak ja na głupią.
— Hm?
— Przecież ty już skończyłaś szkołę —rzucił zdziwiony, jednocześnie jeszcze bardziej podejrzliwy i uważnie obserwował reakcje ich obojga, przerzucając spojrzenie z jednego na drugiego.
Dziewczyna zestresowana przełknęła ślinę i była pewna, że usłyszała dokładnie to samo u chłopaka stojącego obok, przez co spojrzała na niego ukradkiem. Widziała, jak stresował się tym wszystkim równie mocno, co ona.
— Um, no tak. Ale ojciec nie chce żebym zapomniała za dużo przez te długie wakacje, dlatego postanowił o to zadbać — odpowiedziała szybko, czując jak mięśnie coraz bardziej ją bolą od ciągłego spinania.
— Jesteś strasznie rozpalona — sapnął obserwując jej czerwoną twarz, powoli kierując się już w stronę schodów.
— Tak, coś słabo się czuję. Chyba się przeziębiłam. Zaraz muszę się położyć — odchrząknęła głośno, próbując jak najbardziej realistycznie zakasłać.
— Yhym. Idę do siebie. Szybko kończcie to spotkanie, bo już późno — rzucił obojętnie i już nie obdarowując ich żadnym spojrzeniem, wspiął się na górę, a po chwili do ich uszu dotarł głośny trzask drzwi.
— O. Mój. Boże. — Jęk Włocha rozniósł się po salonie, a po chwili głośno wypuścił wstrzymywane powietrze.
— Też tak myślę — mruknęła, wachlując swoją rozgrzaną twarz, wreszcie rozluźniając ciało. — Myślę, że nasze spotkanie właśnie dobiegło końca. — Odwróciła się w jego stronę, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
— A może powinienem zostać i się tobą zająć, skoro źle się czujesz? — spytał rozbawiony, z dwuznacznym uśmiechem na ustach i nachylił się nad jej twarzą, spoglądając w jej oczy z iskierkami szczęścia.
— Jesteś niemożliwy — sapnęła, wybuchając cichym śmiechem, po czym położyła dłoń na jego twarzy odsuwając ją od siebie, na co on również się zaśmiał.
— Do zobaczenia niedługo, Śliczna — szepnął, po czym złożył na jej policzku czuły pocałunek.
Nie czekając na odpowiedź, ruszył w stronę wyjścia, pozostawiając ją z zaróżowionymi policzkami i głupim uśmiechem na ustach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top