✹ capítulo nueve ✹

Zgodnie z obietnicą... Jest środa, jest i rozdział

Liczę na aktywność, komentarze i opinie

Love





Po ciężkim czasie na lotnisku, gdzie czekało na niego tysiące fanów gotowych przywitać go po powrocie do Buenos Aires; po kilkudziesięciu rozdanych autografach, po kilkuset zdjęciach, po wielkich wrzaskach i odkryciu, że wśród tłumu nie ma tego fana, na którego czekał najbardziej oraz po długich i uciążliwych korkach w centrum miasta, zrezygnowany oraz niemiłosiernie zmęczony dotarł wreszcie wraz ze swoją dziewczyną do ich mieszkania. Czuł, jak po przekroczeniu progu wszystkie emocje i całe napięcie z niego uchodzi. Jak z głośnym westchnięciem, jego ciało opuszcza stres zebrany z ostatnich tygodni i że wreszcie może stać się sobą. Bez udawania zbędnego entuzjazmu, wiedząc, że wreszcie może dać się ponieść swojemu podłemu nastrojowi, który gdzieś głęboko skryty czekał na ujrzenie światła dziennego.

— Jestem taki zmęczony — mruknął niemrawo, gdy w przedpokoju odstawiał dwie walizki, torbę oraz ukochaną gitarę.

— Ja też — szepnęła dziewczyna mijając go i kierując się w stronę kuchni.

Zrezygnowany przetarł dłońmi swoje oczy i na oślep ściągnął buty, nie dbając o jakikolwiek porządek. Pragnął tylko rzucić się na wielkie łóżko i odetchnąć.

— Chcesz coś do picia? — Usłyszał krzyk z kuchni, gdzie brunetka już się krzątała.

— Nie, dziękuję — odpowiedział głośne i automatycznie skierował swoje kroki do wspólnej sypialni.

Nie martwił się o pozbycie się swojego okrycia wierzchnego, czy też spodni, bez których na pewno byłoby mu wygodniej. Po prostu gdy ujrzał miękki mebel, z głośnym jękiem, rzucił się na materac, ukrywając swoją twarz w wielu poduszkach.

— Mój Boże — sapnął wykończony i bardziej wtulił się w swój podgłówek, zamykając przy tym swoje zmęczone oczy.

Pierwszy raz czuł się tak zmęczony po kilku tygodniach koncertowania, nie mając ochoty na dalsze funkcjonowanie. Bo tym razem nie był to tylko wysiłek fizyczny, ale również psychiczny, który w ciągu ostatnich dni wykończył go na maksa. Sytuacje, które zaistniały nie dawały mu odetchnąć od myśli choćby na chwilę.

— Kochanie — powiedziała szeptem kobieta, kiedy przekroczyła próg ich sypialni i jej wzrok spoczął na jego osobie.

— Hmm? — mruknął, nie odrywając się od posłania i nie otwierając nawet oczu.

— Powinieneś się rozebrać — szepnęła, sprawnie lecz po cichu, zbliżając się do łóżka, na które natychmiast się wspięła.

— Nie mam siły.

— Może ci pomogę? — spytała cicho, nachylając się nad jego ciałem.

— Mhm — mruknął coś niezrozumiale, nie ruszając się nawet o milimetr.

Candelaria na tą sytuację ledwo słyszalnie zaśmiała się pod nosem i pokręciła swoją głową. Nie myśląc za długo, przerzuciła jedną z nóg przez jego biodra, tym samym siadając na dole jego pleców, na których zatrzymała swoje dłonie i powoli zaczęła sunąć nimi w górę.

— To może zrobię ci jakiś odprężający masaż? — Nachyliła się nad nim, a na jej ustach ciągle gościł lekki uśmiech.

Szatyn stłumionym głosem jęknął w poduszkę na ruch jej dłońmi.

— Cande... nie mam siły, przepraszam — szepnął, odwracając głowę w drugą stronę.

— Przecież nic nie będziesz musiał robić. To ja ci pomogę się zrelaksować — powiedziała lekko zdziwiona, jednak dalej nie przerywała swoich działań.

— Potrzebuję się zdrzemnąć, kochana — odpowiedział jej lekko skruszony i nieznacznie poruszył się pod jej ciężarem.

— Niech ci będzie — mruknęła zawiedziona, po czym ostatni raz nachyliła się nad jego ciałem i złożyła czuły pocałunek na jego policzku, tym samym sprawiając, że gardło mężczyzny mimowolnie się zacisnęło.

Po tym, sprawnie zeszła z łóżka, po czym skierowała swoje kroki najprawdopodobniej do salonu, ostatni raz spoglądając na niego i uśmiechając się pod nosem.

Ruggero, gdy już miał pewność, że został w pokoju sam, głośno wypuścił powietrze i szybko przekręcił się na plecy, ukrywając twarz w dłoniach. Miał ochotę krzyczeć, bluźnić i rwać sobie włosy z głowy. Nie chciał tego co się stało i tego co dzieje się w jego głowie. Wszystko rozwala go od środka.

Nie chciał mieć przed oczami twarzy Karol, gdy spędzał czas z Cande. Nie chciał myśleć o tym, jakby to było jakby teraz był z nastolatką. Nie chciał tego, a jednak to się stało. Tak po prostu.

Czuł, jak poczucie winy zżera go od środka, jednak nie był w stanie porzucić tych odczuć. Nie dawał sobie z tym rady. Nie chciał ranić starszej kobiety, przez co czuł się koszmarnie źle z samym sobą. Lecz pomimo tego wszystkiego, tych myśli, jego dziewięćdziesiąt procent umysłu zajmowała młoda szatynka i sytuacja, jaka między nimi zaistniała. Wiedział, że musi to w końcu naprawić. Chciał ją ponownie zobaczyć, przytulić, a może i... pocałować? Sam nie wiedział, czego oczekuje.

Miał dość, cholernie dość i w momencie, kiedy jego gardło miał opuścić głośny krzyk rezygnacji, z jego telefonu wydobył się dźwięk powiadomienia z Twittera. Ze ślepą nadzieją, ekspresowo wyciągnął telefon z tylnej kieszeni i szybko odblokował ekran. Gdy zauważył, że jest to ikonka powiadomienia wiadomości, oddech ugrzęzł mu w gardle, nie wiedząc czego może się spodziewać. Wiedział, że jego reakcja jest wręcz komiczna, ale sam nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak reaguje.









1 nowe powiadomienie od Twitter.

1 nowa wiadomość.





DM z użytkownikiem @agusbernasconi07:

@agusbernasconi07: Cześć, Ruggero. Wiem, że jesteś już w Buenos Aires. Możemy się spotkać?

Wyświetlono







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top