✹ capítulo diecisiete ✹

Miałam umieścić całą imprezę w jednym rozdziale, ale po kalkulacjach, miałby on niewiele mniej niż 10 tys słów, dlatego też postanowiłam zrezygnować z tego pomysłu i podzielić go na krótsze części, więc też nie będziecie musieli aż tyle czekać na kolejną część. Chyba rozumiecie, nie?

Liczę na Wasze motywujące komentarze i może jakiś spamik aktywności od Was? 😇

Miłego czytania kochani!!!

Z tego miejsca jeszcze raz chciałabym Wam wszystkich życzyć szczęśliwego nowego roku! Aby był lepszy niż poprzedni i przyniósł Wam naprawdę wiele dobrego, bo każdy z Was na to zasługuje! Niech szczęście, miłość i przyjaźń zawsze będą przy Was!

Love you ❤️




Zamówiona przez blondyna taksówka właśnie zatrzymała się przed zatłoczonym klubem, z którego docierały głośne dźwięki muzyki oraz oślepiające światła pozostawiające smugi na rozgwieżdżonym niebie. Kilkudziesięciometrowa kolejka ciągnęła się wzdłuż ściany budynku, a głośne piski i rozmowy osób się w niej znajdujących roznosiły się echem po przepełnionym samochodami parkingu. U wejścia stało dwóch przypakowanych goryli, którzy robili dokładną selekcje chętnych do zabawy w klubie i bez krzty zawahania wyrzucali tych niepełnoletnich, bądź niestosownie ubranych.

Karol widząc ten obrazek w całej okazałości, głośno przełknęła ślinę i mocno zacisnęła swoją dłoń na drzwiach samochodu. Błądziła wzrokiem przez szybę po wszystkich wymienionych rzeczach, a jej ciało oblały zimne poty spowodowane narastającym stresem, który obezwładniał jej myśli. Przerażało ją to, a świadomość, że w takim miejscu zagościła tylko raz w swoim życiu (i wcale nie było to długo, ani też przyjemnie) wcale nie poprawiała jej samopoczucia. I zapewne już za kilka chwil rozkazałaby taksówkarzowi ruszyć z piskiem opon, gdyby nie to, że w tej sekundzie drzwi od jej strony zamaszyście zostały otwarte, a tuż przed jej twarzą znalazła się wypielęgnowana męska dłoń, która zachęcała ją do opuszczenia pojazdu. Ostatni raz rozejrzała się po wnętrzu pojazdu i biorąc głęboki wdech, mający dodać jej odwagi oraz pewności, wystawiła swoją stopę na chodnik, przy tym mocno chwytając za rękę, której się podparła.

— Gotowa? — Chłopak zapytał z szerokim uśmiechem, gdy tylko stanęła wyprostowana przy jego boku.

— Ani trochę. — Przełknęła głośno ślinę i obdarowała go niepewnym spojrzeniem.

— Daj spokój, Karol. Będzie super — rzucił rozanielony wizją zabawy, jaka już zagościła w jego głowie.

Nie przejmując się już jej wątpliwościami, ruszył prosto do wejścia, dalej trzymając szatynkę za rękę i ciągnąc ją za sobą, przez co ledwo udawało jej się przebierać nogami, przez tempo jakie narzucił. Nie przejmował się ludźmi, którzy od kilkudziesięciu minut oczekiwali na swoją kolej do wejścia i podszedł prosto do ochroniarzy, którym posłał czarujący uśmiech. Zignorował zabijające spojrzenia i głośne szepty, a jedynie ostatni raz odwrócił się do nastolatki i posłał jej zachęcający uśmiech.

Sevilla ostatni raz przebiegła wzrokiem po zebranych tam ludziach i chyba chciała im przekazać, jak bardzo ich przeprasza, sama nie wiedząc czemu. Lecz gdy oboje znaleźli się już we wnętrzu, a do jej uszu dotarła ogłuszająca muzyka, całkowicie zapomniała o zaistniałej sytuacji i jeszcze mocniej ścisnęła dłoń oraz zmniejszyła odległość między ich ciałami, nie chcąc się zgubić, gdy przepychali się przez rozemocjonowany i pijany tłum.

Rozglądała się po wnętrzu klubu Mirrors, w którego centrum głównej sali znajdował się ogromny parkiet, nad którym zwisały i migotały rożnej wielkości i w różnorakich kształtach kawałki luster, od których odbijające się światła tworzyły niesamowity klimat. Wszystkie ściany w pomieszczeniu również były nimi pokryte przez co sprawiało one wrażenie znacznie większego niż było w rzeczywistości. Pomimo dość wczesnej godziny, klub był wypełniony po brzegi, co utwierdzało ją w założeniu, że Espindola musiał wydać fortunę na wynajęcia vipowskiej loży w tym miejscu.

Agus kroczący jedynie krok przed nią, zgrabnie przeciskał się między imprezującymi ludźmi, co jakiś czas zerkając na nią przez ramię, aby upewnić się, że szatynka dalej za nim kroczy. Po dość długiej, według Karol, podróży znaleźli się przy średniej długości schodach, które prowadziły na półpiętro i jednocześnie do najlepszej loży znajdującej się w tym klubie.

— No wreszcie!

W tej samej chwili, dotarł do niej rozbawiony głos jubilata, który z szerokim uśmiechem znalazł się przed nimi. Najpierw przybił piątkę ze swoim najlepszym przyjacielem, a następnie przeniósł wzrok na lekko wystraszoną nastolatkę chowającą się za ramieniem blondyna.

— No i jest i ona! — krzyknął uradowany i lekko odepchnął przyjaciela na bok, na jedynie posłał on mu oburzone spojrzenie. Szatynka na jego słowa, uśmiechnęła się niemrawo i starała się utrzymać dłoń przyjaciela dalej w kurczowym uścisku. — Ostatnio największa zmora naszych wszystkich spotkań i rozmów — powiedział rozbawiony, przy czym puścił jej oczko i niespodziewanie zgarnął ją do mocnego uścisku.

Zdezorientowana Karol jego słowami nawet go nie odwzajemniła, a jedynie zmarszczyła swoje brwi i posłała przyjacielowi pytające spojrzenie, na co Bernasconi wyraźnie się spiął i odwrócił swój wzrok.

— To gdzie ta impreza?! Prowadź przyjacielu! — krzyknął, starając się aby obydwoje go usłyszeli i wolną ręką mocno ścisnął ramię bruneta, tym samym odsuwając go od dalej zdezorientowanej nastolatki i posłał mu nerwowy uśmiech.

— Ah, tak! Zapraszam was na górę! — Zgrabnym ruchem wskazał na szklane schody, u szczytu których znajdował się podwieszony u sufitu podest, którego ściany również były pokryte lustrami.

Cała konstrukcja wyglądała na dość stabilną, lecz gdy uradowani mężczyźni ruszyli w górę, tym samym zmuszając Karol do tego samego i postawiła ona stopy na pierwszych stopniach, poczuła się dość niepewnie. Przełknęła głośno ślinę i z lekkim strachem w oczach ponownie przeleciała wzrokiem ku górze wszystkich stopni. Niby nie było opcji, aby coś poszło nie tak (inaczej klub nie cieszyłby się taką renomą), jednak czarne scenariusze przelatujące przez jej głowę, nie pozwalały całkowicie jej się rozluźnić.

Gdy już u szczytu zauważyła ich dwójkę, patrzącą na nią wyczekująco, zrozumiała, że nie może stać tam w nieskończoność i się wahać. Musi w końcu wykonać ruch w którąś stronę. Ponownie głośno wciągnęła powietrze, lecz tym razem zatrzymała je w swoich płucach na znacznie dłuższy czas i lekko przymknęła ozdobione kreską powieki. Niedowierzająco pokręciłam głową i w niepewny sposób zaczęła piąć się w górę, gdzie dalej czekał na nią towarzysz dzisiejszego wieczoru.

— Myślę, że oboje musimy się czegoś napić — powiedział pod nosem z lekkim uśmiechem, gdy tylko wreszcie stanęła obok niego.

Szatynka chciała odwzajemnić ten gest i usilnie starała się, aby nie wyszedł z tego jakiś beznadziejny grymas, jednak na nic to się zdało. Agustin widząc to, wywrócił oczami, lecz nijak tego nie skomentował, a jedynie otworzył drzwi, które prowadziły to wnętrze tego pomieszczenia. Było ono średniej wielkości i znajdowało się w nim już kilkanaście osób.

Po lewej stronie od wejścia była mini szatnia, gdzie blondyn zostawił ich okrycia, uprzednio prosząc o nie dziewczynę i pomagając jej się go pozbyć. Zaraz obok niej stało kilka sof, krzeseł, stołów i stolików, które robiły za miejsce spoczynku, a ściana za nimi, ku zaskoczeniu wszystkich, również była pokryta lustrami. Po prawej stronie od tej strefy znajdował się prywatny bar, jedynie dla gości loży, gdzie mogli oni zamawiać wszystko czego dusza zapragnie, a do dyspozycji mieli dwóch profesjonalnie wyszkolonych barmanów. Największą część centralną zajmował oczywiście parkiet, na którym można było tańczyć w rytm muzyki słyszanej w całym klubie. Na przeciwko tego wszystkiego znajdowała się najdłuższa ściana, przez którą widoczne było wszystko co działo się na dole. Każda osoba, każde światło, czy zakątek. Niczego nie dało się tu ukryć.

Nastolatka, jak zahipnotyzowana podeszła do tej właśnie ściany i szeroko otwartymi oczami oraz lekko uchylonymi wargami, przyglądała się temu wszystkiemu, sama nie mogąc w to uwierzyć.

— Weneckie lustra. — Usłyszała po swojej lewej stronie zachrypnięty głos, przez co się wzdrygnęła i szybko zwróciła w stronę tymczasowego towarzystwa. — Tworzą tutaj naprawdę niezwykły klimat.

Kiwnęła lekko głową i posłała lekki uśmiech Serrano, na powrót skupiając całą swoją uwagę na bawiących się ludziach. Kojarzyła chłopaka, który dosyć często pojawiał się na kontach Agustina oraz niekiedy i na Ruggero. Był on też na imprezie organizowanej kiedyś przez wyżej wymienionego blondyna, lecz wtedy większość swojego czasu spędziła z szatynem, więc nie było nawet dane lepiej im się poznać.

— Przepraszam — szepnęła speszona, gdy dotarł do niej dźwięk powiadomienia, który wydał jej telefon i nie czekając na odpowiedź, po prostu sięgnęła po niego do swojej torebki.






1 nowe powiadomienie od Twitter.

1 nowa wiadomość.





DM z użytkownikiem @ruggeropasquarelli:

@ruggeropasquarelli: Przeraża mnie ta myśl, że tam będziesz, a moja dłoń nie będzie mogła spocząć na Twojej skórze; że będziesz obracać się tam wśród innych mężczyzn, a ja nie będę mógł nawet na Ciebie spojrzeć i zostanie mi odebrane prawo napawania się Twoim widokiem.

Wyświetlono




Patrzyła na ekran telefonu i nie wiedziała, jak powinna zareagować. Pomimo całego zaskoczenia jakie nią ogarnęła, poczuła nieopisane ciepło rozpływający się po jej ciele. Nie mieli ze sobą kontaktu od tego spotkania sprzed dwóch dni, kiedy to po raz kolejny doszło między nimi do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca, a na samo jej wspomnienie, na poliki dziewczyny wkradły się dwa ledwo widoczne rumieńce. Ciągle utrzymując spojrzenie w swoim telefonie, uśmiechała się pod nosem już sama nie będąc pewna, czy jej stan spowodowany jest otrzymaną wiadomością, czy może jednak wizją ich ostatniego spotkania. Od tamtego czasu nie zamienili ze sobą słowa, nie wymienili choćby krótkiej wiadomości, lecz cieszyła się, że w całym tym zabieganiu znalazł chwilę, aby do niej napisać i przypomnieć jej, że jest i wcale nie ma zamiaru odpuszczać.

Stała tak po prostu przy szklanej ścianie i z coraz głupszym uśmiechem kolejny już raz, rozmarzonym wzrokiem uważnie śledziła treść otrzymanej wiadomości i z każdą sekundą coraz bardziej odpływała.

— Oh, Ruggero, kochany! Ja też nie mogę się doczekać, jak cię zobaczę, mój Romeo! Dotknij mnie, błagam! — Piskliwy, kpiący szept, przepełniony drwiną, sprawił, że wystraszona podskoczyła w miejscu i natychmiast wyrwała się z letargu.

Przerażona odwróciła się w stronę swojego przyjaciela i mocno przycisnęła telefon do swojej klatki piersiowej. Chłopak widząc jej zachowanie, wybuchnął głośnym śmiechem i zrezygnowany pokręcił głową.

— Oj, Karol, Karol! — sapnął rozbawiony i przerzucił ramie przez jej kark, przyciskając ją do swojego torsu.

— Jesteś takim idiotą, Bernasconi. Przysięgam — warknęła wściekła, nie hamując swojej złości i strachu.

— Wyluzuj, Karolita. Ciesz się, że byłem to ja, a nie ktoś inny niepożądany. — Nagle spoważniał i posłał jej twarde spojrzenie, pod którym mimowolnie się skurczyła. — Więęęc... co mu odpiszesz? — spytał zaciekawiony i szybko odwrócił ją przodem do siebie, posyłając jej rozbawione spojrzenie i strzelając dwuznaczny uśmieszek.

— Nic — mruknęła pod nosem i z ciagle lelkiem uśmiechem, błądziła wzorkiem po całym pomieszczeniu, unikając spojrzenia na mężczyznę i czując, jak z każdą sekundą robi się coraz bardziej czerwona.

— Jak to nic? Chyba zwariowałaś! — krzyknął oburzony i nie przejmując się jej zdziwionym spojrzeniem, po prostu wyciągnął w jej kierunku rękę w tym samym momencie wyciągnął jej komórkę z uścisku, szybko ją zabierając i nie dając szans na protest.

— Co robisz?! — żachnęła przerażona i rzuciła się na niego, w myślach wyzywając go od najgorszych i usilnie starając się odzyskać swoją własność.

— Ratuję twoją love — odpowiedział, jak gdyby nigdy nic i ze skupieniem wystukiwał poszczególne słowa na klawiaturze.

W tej całej sytuacji nie pomagał niestety jej karzełkowaty wzrost, który sprawiał, że wyglądali oni dość komicznie, gdy skakała ona na swoich botkach wokół jego ciała, a on z szerokim uśmiechem, trzymał ręce w górze i nic nie robił sobie z jej krzyków.

— Oddawaj ten telefon! — krzyknęła na skraju swojej wytrzymałości i mając już całkowicie dość, stanęła obrażona naprzeciw jego twarzy i patrzyła na niego gromiącym spojrzeniem.

— Już, spokojnie. Złość piękności szkodzi — rzucił niewzruszony i wreszcie opuścił ramiona, patrząc na nią nonszalancko. — Nie musisz dziękować — szepnął niewyobrażalnie zadowolony z siebie i nachylił się nad nią, składając delikatny pocałunek na jej policzku. — Idę po coś do picia dla nas, znajdź jakieś miejsce i za chwilę przyjdę. — Mozolnie się wyprostował i kolejny raz puścił jej oczko.

Uradowany wepchnął telefon w jej dłonie i szybko wyminął jej zaskoczoną postać, kierując się w stronę baru, gdzie znajdowali się jego rozweseleni znajomi. Zaszokowana szatynka nie mogła uwierzyć w to co się stało. Drżącymi dłońmi przekręciła telefon i prędko odblokowała, ponieważ przez jej zawieszenie już zdążył wygasnąć. Mocno przygryzła wargi, nie przejmując się pomadką i z szalenie bijącym sercem odpaliła aplikacje, w głowie już na milion sposobów zabijając blondyna.

— O mój Boże — sapnęła przerażona, gdy dotarł do niej sens napisanych słów, a gorąco wypełniające jej ciało, sprawiało że miała ochotę uciec stąd jak najdalej i choć odrobinę ochłonąć z tych emocji.






DM z użytkownikiem @ruggeropasquarelli:

@prudelovesruggerito: Pomimo tych innych mężczyzn się tam znajdujących i tak nie będę potrafiła myśleć o niczym innym, jak tylko o Twoich dłoniach na moim ciele, Piękny.

Wyświetlono






— Zabiję cię, Agustin — jęknęła zrozpaczona i ze zdenerwowaniem wpatrywała się w rozjaśniony ekran, pragnąc aby ta wiadomość zniknęła. Ot tak, po prostu.

Gdy w pewnym momencie uświadomiła sobie, że nie jest to jednak możliwe, z siłą zacisnęła dłonie na swoim telefonie, starając się opanować swoją złość i mocno zacisnęła również wargi i powieki. W myślach powtarzała sobie, że nie jest to warte jej zdenerwowanie, lecz zdawało się to na nic.

— Nic się nie stało, Karol. Teraz Bernasconi przyniesie ci drinka, który pozwoli ci się rozluźnić i postarasz się skupić ja imprezie — szeptała do siebie, wciąż trzymając telefon przy twarzy, nie chcąc wybuchnąć. — Oh, Boże. Kogo ja oszukuję? — sapnęła zrezygnowana i wreszcie wyprostowała swoje ciało.

Dumnie odwróciła się w stronę kanap, a gdy wzrokiem znalazła na jednej z nich wystarczającą ilość miejsca, od razu ruszyła w tamtą stronę. Z ulgą opadła na jej miękki materiał i z zadowoleniem dostrzegła, że z tego miejsca idealnie widać całe pomieszczenie, jak i kawałek parteru. Doskonale widziała blondyna, który obecnie czekał na ich zamówienie przy blacie i rozmawiał z Julianem, przy tym głośno się z czegoś śmiejąc. Na ten widok, na jej wargi również wkradł się delikatny uśmiech. Postanowiła odpuścić sobie to wszystko i wreszcie pozwolić się sobie nieco rozluźnić, dlatego też bez nuty zawahania ponownie schowała swojego różowego Iphone'a do kieszeni torebki.

Kiedy na powrót uniosła spojrzenie, tuż przed stolikiem stał jej dzisiejszy kompan z dwiema wypełnionymi po brzegi szklankami, posłała mu na pół szczery uśmiech, starając się zapomnieć o jego głupim wybryku. Chłopak widząc jej całkiem niezłe nastawienie odetchnął głęboko, ewidentnie upuszczając powietrze i zadowolony opadł na miejsce tuż obok niej.

— Dla ciebie — powiedział dumny i wystawił w jej kierunku naczynie.

— Co to? — spytała sceptycznie nastawiona do jego szampańskiego humoru, jednak niepewnie chwyciła szklankę w dłoń.

— Coś niesamowitego — rzucił rozbawiony i sam upił porządnego łyka, prawdopodobnie tego samego alkoholu, po czym puścił jej oczko. — Coś co pozwoli ci się rozluźnić. — Wywrócił oczami widząc jej nietęgą minę.

— I tak cię zabiję, nie myśl sobie — prychnęła pod nosem i wreszcie odwróciła spojrzenie od jego tęczówek przenosząc je na wejście w najgorszym możliwym momencie, jakim tylko mogła.

— Przedstawienie czas zacząć. — Usłyszała tuż przy uchu, szept swojego przyjaciela, jednak już nie była w stanie na niego jakkolwiek zareagować.

Po prostu patrzyła z lekko uchylonymi wargami na parę, która właśnie przekroczyła próg.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top