✹ capítulo dieciocho ✹
Do klubowego pomieszczenia właśnie wszedł szatyn ze swoją dziewczyną. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech, gdy dumnie kroczył z brunetką pod ręką. Natomiast na jej ustach znajdował się szeroki uśmiech, który sięgał jej rozweselonych oczu.
Na ten widok nastolatka bezustannie im się wpatrująca, nerwowo przełknęła ślinę, próbując choć trochę nawilżyć wysuszone gardło. Poczuła jak nagle cały stres i przerażenie do niej wracają, przez co nerwowo ścisnęła dłoń w pięść na swoim udzie. Momentalnie również poczuła ciepło, które objęło jej drżącą rękę i gładziło ją w uspokajający sposób. Nie zwróciła jednak na to najmniejszej uwagi, dalej uporczywie wpatrując się w parę.
Nie mogła oderwać wzroku od młodego Włocha, który samą swoją obecność sprawiał, że temperatura w pokoju się podnosiła, a jej samo robiło się gorąco. Tym bardziej, że teraz nie miała możliwości się do niego zbliżyć, co jeszcze bardziej ją w tym wszystkim przytłaczało.
W leniwy sposób sunęła swoim spojrzeniem od jego roztrzepanych w urzekający sposób włosów i twarzy, gdzie gościł kilkudniowy zarost, po tors okryty czarną koszulą, z rozpiętymi kilkoma guzikami oraz czarną, nieco w sportowym stylu, marynarką, przez którą doskonale można było obserwować jego napięte mięśnie. Nieśmiało zjechała jeszcze niżej, gdzie dostrzegła designerski łańcuch zwisający z jego paska, który dodawał całemu stroju nieco rockowego stylu. Na nogach miał oczywiście swoje niezniszczalne czarne dżinsy, a całą stylizację dopełniały zwykłe, białe adidasy.
Całość komponowała się niezwykle imponująco, a gdy nastolatka coraz dłużej mu się przyglądała, czuła jak jej oddech z każdą sekundą przyspiesza, a poliki na powrót nabierają czerwonego koloru.
Dlatego też, głośno wciągnęła powietrze, starając się zahamować uczucie w niej rosnące i prędko przeniosła spojrzenie na jego towarzyszkę, która w tej samej chwili zaśmiała się głośno, sprawiając, że i oni, siedząc kilka metrów dalej (w zatłoczonym, głośnym klubie) byli w stanie, bez problemu usłyszeć jej śmiech.
Sama nie wiedząc z jakimi, ale mieszanymi uczuciami obserwowała również jej przygotowanie do dzisiejszego wieczoru. Jej włosy były związane w niskiego kucyka oraz idealnie ulizane przy głowie, że człowiek patrząc na nie miał wrażenie, że migoczące światła odbijają się od nich lepiej niż od wszystkich luster zdobiących klub. Mocny makijaż dekorował jej twarz, a czerwona szminka perfekcyjnie współgrała z krwistoczerwoną, krótką sukienką, opinającą jej ciało. Miała ona cienkie ramiączka oraz głęboki dekolt zrobiony z nakładającego się materiału. No bokach tali znajdowały się duże wycięcia w kształcie rombów, odsłaniające jej brzuch. Szatynka obserwowała to z dość sceptycznym nastawieniem zastanawiając się, czy aby na pewno sukienka nie była zbyt pruderyjna. Lecz nie mogła ujmować dziewczynie tego, że wyglądała w niej dobrze, a niejeden mężczyzna z pewnością zawiesił na niej oko. Jej wygląd uzupełniały również czerwone, bardzo wysokie buty na grubym obcasie oraz platformie, które na kostkach i palcach miały cienkie paski.
Sevilla widząc to, niekontrolowanie zmarszczyła swój nos, ukazując tym samym, że to już kompletnie nie był jej styl, a komizmu tej sytuacji dodawał fakt, że dzięki nim, Candelaria była praktycznie równa ze swoim chłopakiem, a gdyby nie fakt, że jego włosy sterczały w każdą stronę, z pewnością byłaby wyższa. Widząc to, uśmiechnęła się ledwo widocznie, uzmysławiając sobie, że gdyby ona przyodziała takie obuwie, może sięgałaby mężczyźnie do nosa.
— Gapisz się zbyt długo.
Poważny, lecz z nutą rozbawienia, głos Agsutina oraz mocne szturchnięcie w bok, sprawiły że wystraszona mocno się wzdrygnęła i momentalnie odwróciła się w stronę przyjaciela, udając, że nie wie o co chodzi i spojrzała na niego niezrozumiale.
— Nie chcemy wzbudzać podejrzeń, Karolita — rzucił kpiąco, przy czym przerzucił ramię przez oparcie sofy i wziął kolejnego łyka alkoholu. — Lepiej będzie, jak skupisz swoją uwagę na mnie. — Puścił jej oczko i rozbawiony pokręcił głową.
— Nic złego nie robię — burknęła zła i sięgnęła po swoją szklankę, z której niepewnie upiła.
Mimowolnie mlasnęła czując na początku dość słodki smak, który z czasem przeradzał się w gorycz, a następnie pieczenie przełyku. Nieznacznie się skrzywiła, ale musiała przyznać przed samą sobą, że spodobał jej się ten smak. Ponownie uniosła swoje spojrzenie znad naczynia i przegryzając słomkę między zębami, rozglądała się do około, a jej oczy automatycznie i bez namysłu, ponownie zatrzymały się na postaci szatyna.
Coś w jej wnętrzu mocno się skurczyło, a następnie wykonało fikołka, sprawiając że jej serce trzy razy przyspieszyło swoje bicie, gdy obserwowała jego twarz. Z siłą zacisnęła palce na szkle i starała się wyglądać jak najnaturalniej, nie dając po sobie poznać emocji nią władających.
Jak urzeczona patrzyła, jak unosi swoją głowę i flegmatycznie przebiega wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, sprawiając wrażenie całkowicie obojętnego na wszystko wokół. Widziała jak oblizuje koniuszkiem języka swoje suche i spierzchnięte wargi, a lekko zmarszczone brwi zdradzały jednak, że czymś się niecierpliwi.
Patrząc tak na niego, naprawdę coraz trudniej było jej powstrzymać swój głośny oddech, czy też szybko unoszącą się klatkę piersiową, a w momencie kiedy jego wzrok padł na jej osobie, serce podskoczyło jej do gardła, przez co zakrztusiła się swoim drinkiem. Zakryła usta dłonią, jednak starała się nie stchórzyć i usilnie utrzymać ten kontakt, który dzisiejszego wieczoru może być tym jedynym. Mimo dalekiej odległości dostrzegła, jak jego źrenice się powiększyły, a jego uwaga całkowicie odleciała od zgromadzenia znajomych wśród, których stał. Posłał jej mały uśmiech, który sprawił, dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie. Ekspresowo wyprostowała się na swoim miejscu, chcąc zgrywać wrażenie znacznie pewniejszej w chwili, w której znajdował się tak daleko i miała taką możliwość.
Jej uśmiech automatycznie zmienił się z tego niewinnego na ten bardziej kokieteryjny, a spojrzenie stało się znacznie pewniejsze. Spoglądała na niego wyzywająco, lecz gdy ujrzała jego mocno zmarszczone czoło i pytanie w oczach, poczuła się zdezorientowana, i sama również niemo go pytała. Jego wzrok na jedną milisekundę przeleciał z jej postaci na chłopaka siedzącego obok, który został obdarowany znacznie ostrzejszym spojrzeniem i szybko odwrócił się na powrót bokiem do nich oraz skupił się na rozmowie.
Całkowicie zdezorientowana Karol, zdenerwowana odwróciła się w stronę blondyna i posłała mu gromiące spojrzenie, na które mężczyzna jedynie parsknął śmiechem.
Kątem oka spojrzała na jego ramię, które było przerzucone w sposób taki, jakby przytulał ją do swojego boku.
— Zjebałeś, Agus — fuknęła wściekła i z siłą opadła na oparcie, tym samym na serio znajdując się pod jego ręką i założyła swoje na klatce piersiowej.
— To nie moja wina! — pisnął oburzony i w obronnym geście uniósł kończyny do góry.
Szatynka ledwo powstrzymywała się od kąśliwych uwag, które cisnęły się na jej usta i mocno zaciskała swoje wargi, uporczywie myśląc nad tym wszystkim i starając się choć trochę ochłonąć, co było na nic.
— Idę do toalety — rzuciła zrezygnowana, ale wciąż poddenerwowana i bez słowa z jego strony, chwyciła torebkę w dłonie i ruszyła prosto do drzwi umieszczonych w rogu, oznaczonych napisem WC.
— Pójdę po coś do picia. — Usłyszała tak dobrze znany głos, gdy tylko mijała jedną z grupek ludzi, a następnie głośne cmoknięcie, które sprawiło, że nie miała ochoty się odwracać, a jedynie przyspieszyła swojego kroku.
Gdy drzwi zamknęły się za nią z trzaskiem, a muzyka dudniąca w uszach stała się znacznie cichsza (lecz nie ucichła całkowicie), odetchnęła z wielką ulgą. Oparła się plecami o powierzchnie ściany w damskiej toalecie, a palce umieściła na swoich skroniach, przymykając przy tym powieki i starając się poskromić pulsowanie w całej głowie. Nie chciała myśleć o tym co usłyszała. Pragnęła całym sercem o tym zapomnieć, ale jak się nie starała to i tak nie potrafiła wyrzucić z umysłu obrazu Ruggero całującego Cande.
Krzyknęła wściekła i sfrustrowana, resztkami sił powstrzymując się od rzucenia torebką o przeciwległą ścianę. Liczyła w głowie do dziesięciu i gdy doszła do ostatniej liczby, wzięła trzy głębokie wdechy. Otworzyła swoje oczy i próbowała przyzwyczaić się do ledowego, oślepiającej światła. Niemrawo podeszła do jednej z kabin, w której się zamknęła i załatwiła swoją potrzebę, wcale nie spiesząc się w swoich ruchach.
Mozolnie sięgnęła do spłuczki i pociągnęła za nią, bluźniąc na siebie i wyzywając się w myślach, że nie zdołała się uspokoić chociaż odrobinę. Chciała go i nie potrafiła tego ukryć, co ją stresowało bardziej niż wszystko inne. Kolejny raz fuknęła zła i bez jakiegokolwiek wyczucia chwyciła klamkę, za którą pociągnęła i siłą popchnęła drzwi, opuszczając klaustrofobiczne miejsce.
Niemalże pisnęła i teatralnie złapała się za serce, czując jak mocno wali, gdy dostrzegła przy jednej z umywalek postać w czerwonej sukience, którą poznałaby na końcu świata.
Candelaria widząc jej reakcje w lustrze, zaśmiała się cicho, w tym samym czasie wycierając dłonie w papierowy ręcznik.
— Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć — powiedziała miłym, lecz wciąć rozbawionym tonem i odwróciła się przodem w stronę nastolatki, gdy ta dalej stała przerażona w miejscu i w tej chwili zapomniała nawet, jak się oddycha. — Jesteś Karol, racja? — spytała ze szczerym uśmiechem, stojąc w tym samym miejscu.
— Ta-ak — odpowiedziała zachrypniętym oraz niepewnym głosem, po czym od razu odkalsznęła i wreszcie postanowiła się ruszyć z miejsca, gdy bodźce zaczęły powracać do jej mózgu. — Skąd wiesz? — zapytała może niezbyt grzecznie, dlatego od razu po tym posłała jej blady uśmiech.
— Widziałam cię przed chwilą z Agusem, a Ruggero mi mówił, że właśnie miał przyjść z tobą — rzekła nie zdając sobie nawet sprawy z wagi swoich słów i dalej uśmiechała się szeroko.
Szatynka nie będąc w stanie wydusić z siebie nawet słowa, jedynie kiwnęła głową i szybko spuściła wzrok na swoje dłonie, kiedy podeszła do umywalki i zaczęła je myć.
— Skąd się znacie? — Brunetka ciągnęła tą bezsensowną rozmowę, nawet nie zdając sobie sprawy, jak z każdą sekundą zęby Sevilli zaciskają się coraz bardziej.
Molfese odwróciła się przodem w stronę lustra, wreszcie spuszczając uporczywe spojrzenie z ciała nastolatki i zajęła się poprawianiem swojego makijażu, który nawet jeszcze nie zdążył się zniszczyć.
— Poznaliśmy się przez wspólnego znajomego — rzuciła cicho szatynka i z drwiną uśmiechnęła się pod nosem, uświadamiając sobie absurdalność jej słów.
— Pasujecie do siebie — mruknęła niewzruszona, zbyt skupiona na tuszowaniu rzęs, przez co nie mogła widzieć, jak ciało dziewczyny momentalnie się spięło i zastygła ona w bezruchu.
— Co? — spytała rozbawiona i patrzyła na nią z politowaniem wiedząc, że nie może ona tego ujrzeć.
— Widziałam, jak na siebie patrzycie. Jestem dobrą obserwatorką — powiedziała dumna z siebie i puściła jej oczko, cicho się przy tym śmiejąc.
Karol słysząc jej słowa wywróciła oczami i ledwo powstrzymywała się od parsknięcia ironicznym śmiechem, który zdradziłby zdecydowanie zbyt dużo.
— Dziękuję? — sapnęła zdezorientowana, nie chcąc jednak wzbudzać żadnych podejrzeń i gdy wreszcie skończyła wycierać dłonie, zgrabnie się wyprostowała. — Ja raczej już pójdę — rzuciła niepewnie i palcem wskazała na drzwi znajdujące się za nią, gdy powoli zaczęła się wycofywać.
— Zaczekaj! Ja też już idę! — krzyknęła i pospiesznie zaczęła zbierać kosmetyki do swojej małej torebki, na co nastolatka nie mogła powstrzymać się od kolejnego wywrócenia oczami. — Zdecydowanie musimy się dziś napić razem! — pisnęła podekscytowana, gdy tylko stanęła przy ramieniu szatynki i spojrzała na nią z góry.
— Tak, zdecydowanie — mruknęła niemrawo, czując się już zbyt przytłoczona tą atmosferą i wszystkim.
Przepuściła brunetkę w drzwiach i z kwaśną miną ruszyła za nią lekko wychylając się zza jej ciała, a jej oczy jakby wiedziały gdzie spojrzeć.
Od razu napotkała zdezorientowane spojrzenie Włocha, który ewidentnie spięty przerzucał je z jednej dziewczyny na drugą, co sprawiło, że z wyczuwalnym zadowoleniem uśmiechnęła się szeroko. Szatyn widząc to, zdziwił się jeszcze bardziej i posłał jej pytające spojrzenie, na które jedynie pokręciła głową, a następnie uniosła ją dumnie i wysoko.
Widziała jak spiął swoje ramiona, a palce mocniej zacisnął na szkle, co sprawiło jej niemałą satysfakcję. Cieszyła się i nie miała żadnych wyrzutów sumienia, że pomimo tego, że nic się nie stało, on mógł stresować się równie mocno co ona.
Ostatni raz spojrzała przelotnie na jego twarz i dostrzegając, że on dalej ją obserwuje, zadowolona z siebie puściła mu oczko i od razu odwracając się na pięcie, ruszyła do Agustina, który dalej znajdował się w tym samym miejscu i obecnie rozweselony rozmawiał z Serrano, kątem oka jeszcze dostrzegając jak zdenerwowany szatyn wyzerował zawartość swojej szklanki i od razu poprosił o kolejną, nawet nie zauważając, że przy jego boku na powrót pojawiła się jego dziewczyna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top