❋ capítulo veintidós ❋
DM z użytkownikiem @ruggeropasquarelli:
@prudelovesruggerito: Nie wiem, czy mi już teraz odpiszesz
@prudelovesruggerito: Ale wiedz, że trzymam za Ciebie kciuki
@prudelovesruggerito: Wszystko na pewno się uda i dla każdego będzie to niezapomniane show
@prudelovesruggerito: Robisz tak wiele i mimo, że moje zdanie się nie liczy, to jestem z Ciebie dumna, Piękny
@prudelovesruggerito: Dla niektórych jesteś prawdziwym bohaterem i tego się trzymaj!
@prudelovesruggerito: Wyjdź tam i daj czadu, Pasquarelli! Nastolatki na Ciebie czekają!
Dostarczono.
Dziewczyna zdążyła zablokować swój telefon, kiedy niespodziewanie na jej drodze coś się pojawiło i było to na tyle szybkie, że nie zdążyła nawet zareagować. Z impetem wpadła na osobę, która wyrosła przed nią znikąd. Oboje zachwiali się na nogach, przy czym włosy nastolatki opadły na jej twarz, a telefon wyślizgnął się z rąk.
I już zdążyła zapomnieć o tym, co właśnie się zdarzyło, gdy z przerażeniem wpatrywała się w lecący w dół jej największy skarb. Przed oczami przeleciało jej całe życie, a serce na kilka chwil przestało bić. Miała wrażenie, że czas zwolnił, a ona już sobie wyobrażała, jak płacze nad rozwalonym telefonem, lecz właśnie wtedy zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Duża, męska dłoń uratowała jej ukochane dziecko przed bolesnym zderzeniem z twardą powierzchnią podłogi, a Karol dopiero wtedy zorientowała się, że przez cały ten czas wstrzymywała powietrze. Odetchnęła z ulgą i niemalże podskoczyła w miejscu.
— O matko i córko! — krzyknęła i w jednej sekundzie rzuciła się po swój skarb, który natychmiast przycisnęła do klatki piersiowej. — Jesteśmy uratowani!
Z zamkniętymi oczami, oddychała głęboko, starając się przywrócić swój organizm do normalnego działania i pewnie stałaby tak jeszcze z kilka minut, gdyby do jej uszu nie dotarł melodyjny śmiech. Tak dobrze znany melodyjny śmiech. I w tym momencie jej spokój ponownie diabli wzięli. Serce stanęło, a ona z przerażeniem, powoli uchylała powiekę, aby upewnić się, czy to nie rozum płata jej figla. Okazało się, że nie, a przed nią samą, skuloną i przerażoną, stał sam Ruggero Pasquarelli, który dalej nie mógł powstrzymać śmiechu, rozbawiony jej reakcją.
Nastolatka nie wiedziała co właściwie się z nią dzieje. Szeroko otworzyła oczy i bezustannie wpatrywała się w mężczyznę stojącego przed nią. Sama nie wiedziała czy ma ochotę teraz płakać, śmiać się, czy paść na kolana i dziękować Bogu, że zdążyła zablokować ekran telefonu, przez co szatyn, nie mógł zorientować się z kim ma do czynienia.
Oddech ugrzęzł jej w gardle, gdy Ruggero w końcu się uspokoił i obdarował ją najpiękniejszym spojrzeniem czekoladowych tęczówek, jakie miała okazję widzieć w swoim krótkim życiu. I na Boga, teraz miała okazję widzieć je na żywo z tak bliskiej odległości. Automatycznie czuła jak kolana uginają się pod jej ciężarem, a po plecach przebiega zimny dreszcz.
— O. Mój. Boże. — Ledwo wykrztusiła dalej stojąc z szeroko otwartą buzią.
— Wystarczy o mój idolu. Do Boga mi jeszcze nieco brakuję — odpowiedział jej ponownie rozbawiony, po czym puścił jej oczko, a na usta przybrał jeden ze swoich firmowych uśmiechów.
Wystarczyłby jeszcze moment, krótka chwila i Karol nie wytrzymałaby tego napięcia, które się między nimi wytworzyło, a w jej głowie krążyły jedynie myśli, czy on też to czuję. Nie potrafiła racjonalnie myśleć.
— O ja Cię pieprzę — szepnęła, dalej zszokowana, nie do końca świadoma swoich słów, co wywołało kolejny śmiech szatyna.
— Takie rzeczy, to później, piękna i niebezpiecznie młoda. — Ponownie puścił jej oczko, a uśmiech przeistoczył się w ten znacznie pewniejszy. — I jak już, to nie Ty mnie, a w drugą stronę...
— Ruggero!
Do ich uszu dotarł krzyk, który sprawił, że oboje wybudzili się z małego letargu i lekko podskoczyli w miejscu, jakby zostali przyłapani na czymś nieodpowiednim.
— Idę, Cande! — odkrzyknął, lecz nie ruszył się nawet z miejsca, dalej wpatrując się w oczy nieznajomej z flirciarskim uśmiechem.
— Spóźnisz się na koncert!
Dopiero te słowa zdołały przywrócić go na ziemię, z której lekko odfrunął do niebezpiecznych stref wyobraźni.
— Mam nadzieję, że do zobaczenia — szepnął w stronę nastolatki.
Karol nie była w stanie nawet zareagować słowem, czy gestem, a mężczyzna już stał przy swojej dziewczynie. Gdy tylko do niej podszedł natychmiast przyssał się do jej pełnych ust, nie dając jej szans na odezwanie się, a dłoń, w której jeszcze przed chwilą trzymał telefon Sevilli, wylądowała teraz na pośladku kobiety, który mocno ścisnęła.
Dopiero to było w stanie ściągnąć szatynkę na ziemię. Szybko zamknęła ona swoje usta i pomrugała kilkakrotnie oczami, chcąc odzyskać zdolność ostrego widzenia.
Stało się to, czego najbardziej się obawiała. Stanęła z nim twarzą w twarz i dalej nie wiedziała, jak powinna się z tym czuć, bo chcąc, nie chcąc, prąd biegnący po jej ciele, niebezpieczne kumulował się w jej podbrzuszu, a to nie zwiastowało niczego dobrego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top