❋ capítulo treinta y tres ❋

DM z użytkownikiem @ruggeropasquarelli:

@prudelovesruggerito: Po co się tak rozglądasz

@prudelovesruggerito: Jak i tak nie wiesz, jak wyglądam? XD

@prudelovesruggerito: Nic Ci to nie da

@ruggeropasquarelli: Czemu jesteś tego taka pewna?

@ruggeropasquarelli: Niewiele jest dziewczyn, które stoją na środku klubu i patrzą w telefon z uśmiechem

@ruggeropasquarelli: Jest jedna i właśnie na nią patrzę ;)

Wyświetlono.





Dziewczyna po przeczytaniu wiadomości w jednej sekundzie wstrzymała swój oddech i mocno przygryzła dolną wargę. Z lekką obawą i stresem powoli uniosła swoją głowę, a jej spojrzenie natychmiast spotkało się z tym czekoladowym, które było utkwione w jej osobie. Automatycznie przełknęła ślinę i była niemal pewna, że ludzie stojący obok niej byli w stanie to usłyszeć. Stała w bezruchu całkowicie tracąc zdolność racjonalnego myślenia i wpatrywała się w swojego idol, który właśnie na nią patrzył. Stres przejął kontrolę nad nią całą, a przez jej głowę przelatywały myśli, że to jest ostatnia szansa do ucieczki.

I pewnie by to zrobiła, gdyby nie to, że chłopak zaczął powoli podnosić się ze swojego miejsca, dalej nie odrywając od niej wzroku, a jej ciało, bez kontaktu z rozumem, tak po prostu zaczęło iść w jego stronę. Z każdym oddechem, mrugnięciem i krokiem była coraz bliżej niego, i nie mogła tego powstrzymać. To się naprawdę działo. Spotkała go. Oni się spotkali.

Stał tam. Patrzył wprost na nią, a na jego wargach gościł mały uśmiech. Czy to naprawdę się działo?

Po chwilach, które dla niej trwały wieczność, wreszcie udało im się stanąć twarzą w twarz, jeśli w ogóle można tak to nazwać, ponieważ szatynka sięgała mu ledwo do brody, co było nieco słodkie. Ponownie przełknęła ślinę i niepewnie uniosła wzrok, który już drugi raz spotkał się z tym, dla niej, wyjątkowym.

— Witaj, Cnotko — wyszeptał lekko ochrypniętym głosem, a przez ciało dziewczyny, jak na zawołanie, przeszedł dreszcz.

Jego usta wykrzywiły się w jeszcze szerszym uśmiechu, gdy miał okazję przyjrzeć się jej z jeszcze bliższej odległości.

— Cześć, Rugge. — Ledwo z siebie wydusiła i pomimo szczerych chęci, jakaś siła nie pozwalała jej odwrócić wzroku.

Po prostu stali na środku przejścia i wpatrywali się w siebie, nie mogąc nawzajem odczytać uczuć tej drugiej osoby, które buzowały.

— Czy ja - ja mogę się do ciebie przytulić? — szepnęła niepewnie.

Sama nie wiedziała, dlaczego te słowa wypłynęły z jej ust, ale sprawiły, że jej poliki automatycznie zalała fala gorąca i czerwieni, a wargi chłopaka opuścił cichy śmiech.

— Jeśli tego właśnie pragniesz — odpowiedział jej lekko rozbawiony i rozłożył ramiona, w które dziewczyna bez wahania się wtuliła.

Mocno objęła swoimi rękami jego talię, bojąc się, że jeśli rozluźni uścisk to ta chwila przestanie trwać. Że on zniknie, a to wszystko tak naprawdę nie będzie miało miejsca.

A to się działo. Stała tu i wreszcie, bez zahamowań przytulała swojego idola, swoją największą miłość. On wiedział kim jest, a jednak dalej tu stał i pozwalał się obejmować. Niekontrolowanie po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Była to dla niej wybuchowa mieszanka emocji, której nie była w stanie udźwignąć. Jej oddech znacznie przyspieszył, a ręce coraz mocniej się zaciskały.

— Ej, spokojnie, bo jeszcze mnie udusisz. — Ponownie się zaśmiał i również odwzajemnił uścisk.

Położył swoje dłonie na plecach dziewczyny, które delikatnie gładził chcąc, aby choć trochę się uspokoiła. Przynosiło to jednak całkowicie odwrotny wynik. Mięśnie dziewczyny się spinały, a z każdym muśnięciem przez jej ciało przebiegał przyjemny prąd.

— Jeny, jaka ty malutka i drobniutka — powiedział wesoło, gdy tylko szatynka wreszcie oderwała się od niego i stanęła w niewielkiej odległości.

Karol na te słowa była w stanie jedynie lekko się uśmiechnąć. Głos nie był w stanie przejść przez jej gardło. Potrzebowała się uspokoić. I to natychmiast.

— Może usiądziemy? — spytał z uroczym uśmiechem i gestem dłoni zaprosił dziewczynę, która kiwnęła na jego słowa głową i sprawnie zajęła miejsce na skórzanej kanapie.

Chłopak natomiast zajął miejsce tuż koło niej, tak że ich kolana, niby przypadkiem, dotykały się, co było dla dziewczyny kolejnym gwoździem do trumny. Gdy tylko usiedli, koło ich stolika zjawił się kelner, gotowy przyjąć zamówienie.

— Poproszę jedno piwo i mojito dla pani — odpowiedział szatyn, nie dając nawet dojść do słowa nastolatce. — W internecie byłaś jakoś bardziej rozgadana — prychnął rozbawiony, gdy tylko kelner ich opuścił i spojrzał na zestresowaną dziewczynę, a to zdecydowanie na nią zadziałało.

— Skoro mojito jest dla mnie, to ja nie wiem czy dobre jest to, abyś pił to piwo, bo oboje wiemy, jak to „jedno piwo” skończyło się ostatnim razem — odpowiedziała ironicznie i znacznie pewniejsza siebie, spoglądając wyzywająco na chłopaka.

— I taką właśnie Cnotkę znam. — Puścił jej oczko i oparł się łokciem o blat stołu, aby mieć lepszy widok na dziewczynę.

— Dlaczego zamówiłeś mi mojito? Może chcę napić się piwa — prychnęła i nieznacznie się odsunęła obawiając się, że odległość była zbyt mała.

— A chcesz? — zapytał rozbawiony.

— Nie.

— No właśnie — szepnął i ponownie się zbliżył. — Wyobrażałem cię sobie nieco... inaczej.

— Co masz na myśli? — sapnęła prawie bezgłośnie, a jej oddech ponownie przyspieszał.

Jego twarz była za blisko. Zdecydowanie za blisko. Była w stanie wyczuć na swojej twarzy jego miętowy oddech, co nie było dobrym znakiem.

— No nie wiem, jak to określić — odpowiedział niepewnie, zastanawiając się nad doborem słów. — Wnioskując po twoim nieco dziwnym zachowaniu, nie sądziłem, że jesteś aż tak śliczna — szepnął i oblizał wargi, nie odwracając wzroku od twarzy dziewczyny.

Serce dziewczyny w jednej sekundzie chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Ciśnienie podskoczyło do maksimum, a ręce, jak i całe ciało, zaczęły drżeć. Czy to dzieje się naprawdę? Czy on to powiedział?

„Powiedział, że jestem śliczna?”

— Dziękuję? — Było to bardziej pytanie, niż odpowiedź, ale szatynka w żaden sposób nie spodziewała się tych słów. Nie od niego.

I pewnie siedzieli by tak dalej, gdyby nie kelner, który przerwał tę chwilę, stawiając z lekkim hukiem naczynia na blat stołu. Dziewczyna, jak poparzona odskoczyła od Ruggero, czując wreszcie swój szybki oddech i gorącą twarz. To było dla niej za dużo.

Szatyn natomiast powoli się wyprostował i niechętnie odwrócił się w stronę mężczyzny, aby podziękować mu za zamówienie. Oblizał wargi i przyssał się do szklanki ze złocistym trunkiem, z której upił kilka większych łyków. Karol była w niego zaopatrzona, całkowicie zapominając o swoim napoju. Próbowała w to uwierzyć, ale to było zbyt nierealne, aby było prawdziwe. Mogła tak po prostu na niego patrzeć z bliska, bez żadnych konsekwencji. Mogła widzieć go wyluzowanego w sytuacjach, w których wreszcie mógł być sobą. To ją kopnął ten zaszczyt.

— Nie pijesz? — Zapytał rozbawiony, gdy zauważył, że nastolatka od kilku minut nie wykonuje żadnego ruchu.

— Wiesz... ja nigdy nie piłam alkoholu — przyznała cicho i natychmiast spuściła swój wzrok, w obawie, że zaraz usłyszy głośny śmiech, lecz nic takiego się nie stało.

Zamiast tego poczuła na swojej brodzie delikatny dotyk palców, które uniosły ją do góry, a jej oczy od razu spotkały się z jego.

— Czyli wszystkie pierwsze razy ze mną? — zapytał cwanie z lekkim rozbawieniem i puścił jej oczko, przybliżając się.

— O mój boże! Jesteś niemożliwy, Pasquarelli! — Szybko się od niego odsunęła i pięścią delikatnie walnęła jego ramię.

— Raczej jestem realistą. — Ponownie puścił jej oczko i zaśmiał się. — Przynajmniej się wreszcie trochę rozluźniasz.

— Twoja osoba mnie przytłacza — burknęła pod nosem, po czym chwyciła między zęby zieloną słomkę i zaczęła zachłannie pić alkohol.

— Hej, hej! Spokojnie! Przecież nie chcemy, żeby spotkanie się za szybko skończyło. — Zaśmiał się głośno i delikatnie chwycił w dłonie szklankę dziewczyny, którą odstawił na blat.

Karol od razu poczuła, jak coś rozpala ją od środka i było to całkowicie obce dla niej uczucie. Czuła jakby płonęła, ale co dziwne, podobało jej się to. Posłała szatynowi lekko zawstydzony uśmiech i nerwowo zaczęła bawić się swoimi palcami.

— Tu nie ma nic przytłaczającego, Karol — szepnął blisko jej ucha i jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nimi.

Ponownie chwycił jej brodę, aby obrócić jej twarz w jego stronę. Ich oczy kolejny raz się spotkały. Dziewczyna płonęła już teraz nie tylko w środku, ale również na zewnątrz. Działał na nią i nie potrafiła tego w żaden sposób ukryć.

— Jestem tylko człowiekiem, który pragnął poznać dziewczynę, która od kilku dobrych tygodni zajmowała jego czasy wolny — szepnął w jej twarz, swój wzrok przenosząc na jej rozchylone wargi.

Działo się coś, czego nastolatka nie potrafiła zrozumieć i nie była nawet pewna, czy chce to zrozumieć.

Ruggero przesunął swoją dłoń na jej policzek, a kciukiem delikatnie muskał jej dolną wargę. Na jedną sekundę uniósł swój wzrok, aby spojrzeć w jej oczy, jednak nie była ona w stanie w jakikolwiek sposób zareagować. Siedziała w bezruchu i tylko czekała.

Nawet nie wiedziała, w którym momencie szatyn pokonał dzielącą ich odległość i delikatnie pocałował jej rozchylone usta. I to był moment, w którym wszystko w niej wybuchło. Bo cholera, co? Całowała się ze swoim idolem?!

Pasquarelli nie wyczuwając żadnego sprzeciwu ponowił swoje działanie, ale właśnie wtedy coś do niej dotarło. Nieznacznie odsunęła swoją twarz od niego i chcąc niechcąc, oparła swoje czoło o jego. Z ciągle zamkniętymi oczami, głośno oddychała próbując się uspokoić. Drżącą dłonią chwyciła jego, znajdującą się na jej policzku i mocna ją ścisnęła.

— Co się dzieje? — spytał szeptem, a w jego głosie wyczuwalna była lekka chrypka.

— Ja... — Nieznacznie się zawahała, niepewna tego, czy powinna mu to mówić. — Ja nigdy się nie całowałam.

— Czyli mówiłem, że wszystkie pierwsze razy ze mną. — Zaśmiał się cicho i ponownie musnął jej usta, tylko tym razem szybko, i wyprostował się, tym samym odsuwając się od dziewczyny, która dopiero w tamtym momencie była w stanie otworzyć oczy.

Od nadmiaru emocji w niej buzujących obraz był zamazany, a ona sama czuła się, jakby nie była do końca świadoma tego wszystkiego.

Dłoń szatyna z jej policzka przesunęła się na jej odkryte udo, co spowodowało ciarki i gęsią skórkę na całym ciele. Ponownie czuła się skołowana i nie wiedziała, co powinna właśnie w tym momencie zrobić. Czy to nie było za wiele?

— Ruggero... — szepnęła, ciągle mając utkwiony wzrok w jego dłoni, gdzie kciukiem delikatnie gładził jej skórę.

— Spokojnie, Karol — odpowiedział jej opanowany, nie dając jej nawet dokończyć. — Będziemy wszystko robić powoli, a teraz możemy się poznać w trochę inny sposób niż ten tekstowy. — Puścił jej oczko, posyłając zachęcający uśmiech i nie dając szans na decyzję.

— Ruggero — powiedziała tym razem znacznie pewniej i przeniosła swoje spojrzenie na jego twarz, a dłoń na jego rękę, sama nie wiedząc dlaczego.

Włoch automatycznie spojrzał w jej oczy i uroczo się do niej uśmiechał.

— Nie jesteś zawiedziony, rozczarowany? — zapytała ledwo słyszalnie, a w jej oczach zatańczyły widoczne łzy.

Bała się. Była wręcz przerażona odpowiedzią, którą może usłyszeć.

— Czym? Tobą? — zapytał dziwnie zdziwiony i ponownie się nachylił, delikatnie ściskając jej udo. — Nigdy — odpowiedział pewnie.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top