❋ capítulo treinta y dos ❋


Nastolatka niepewnie zerkała na miejsce, przed którym się znalazła. Już chyba piąty raz sprawdzała, czy aby na pewno nie pomyliła adresu, który jeszcze wczoraj wysłał jej chłopak. I za każdym razem utwierdzała się w przekonaniu, że to był totalnie zły pomysł, ponieważ stała właśnie pod klubem, z którego wydobywała się głośna muzyka i co chwilę ktoś z niego wychodził lub wchodził. Totalna głupota. Czy on naprawdę pomyślał, że klub to jest dobre miejsce na pierwsze spotkanie i poznanie kogoś? Tym bardziej, że ona sama nigdy nie była na żadnej imprezie, a co dopiero w klubie.

Przez to wszystko jeszcze bardziej żałowała stroju, w który dziś postanowiła się ubrać. Nie wiedziała, co powinna założyć, dlatego bardzo długo zastanawiała się nad doborem ubrań i też długo wahała się nad wyborem tego zestawu, ale w końcu udało jej się przekonać samą siebie, czego teraz bardzo żałowała. Dziewczyna miała na sobie czarną, rozkloszowaną spódniczkę z wysokim stanem, do tego jasny, błyszczący top oraz czarny żakiet z frędzlami sięgającymi do kolan. Mimo wszystko cieszyła się, że nie zaszalała z obuwiem, a na jej stopach znajdowały się jej ukochane, czarne trampki. Jej makijaż też był raczej zwyczajny, codzienny, ponieważ do czegoś innego miała dwie lewe ręce, więc wolała nie ryzykować. Jedynie jej włosy były starannie ułożone w fale opadające na jej ramiona i plecy. Sama dokładnie nie wiedziała, dlaczego przyłożyła tak dużą wagę do swojego dzisiejszego wyglądu. Mogła się domyśleć, że podświadomie bała się tego cholernego rozczarowania, dlatego chciała wypaść jak najlepiej, aby chłopak nie mógł poczuć się zawiedziony. Choć sama wiedziała, że to mało realne.

Szybko zerknęła na zegarek znajdujący się na jej nadgarstku i głośno przeklnęła, zauważając, że jest już spóźniona dobre piętnaście minut, a szatyn na pewno już myśli, że nie ma zamiaru się zjawić. Nie chciała, aby jej uciekł, nie tym razem, dlatego głośno przełknęła ślinę i chwiejnym krokiem ruszyła prosto do wejścia.

Raz kozie śmierć.”

Głośna muzyka, jaka docierała do uszu szatynki, zagłuszała jej każde myśli. Krzywiła się, gdy ktoś kolejny raz ocierał się o nią swoim spoconym ciałem lub też tuż obok niej się darł. Ludzie latali tu jak dzikie zwierzęta wypuszczone na wolność. Prosto od stolików do baru, gdzie wlewali w siebie litrami różne alkohole, po drodze robiąc sobie przerwę na przepełnionym parkiecie, gdzie niczym łowcy polowali na swoje ofiary. To zdecydowanie nie były jej klimaty i gorączkowo zastanawiała się, jakim cudem ktokolwiek może to lubić. Masakra.

Swój lekko przestraszony i obrzydzony wzrok przeniosła na loże, gdzie, jak jej napisał, miał czekać na nią Pasquarelli. Sama dziwiła się sobie, jak to absurdalnie brzmiało, ale działo się to naprawdę.

Jej idol, jej największa miłość, siedziała właśnie gdzieś w tym smrodzie i czekała właśnie na nią, NA NIĄ. Marzenie każdego, a spełnia się właśnie jej. Niewyobrażalne.

Wreszcie, w tej lekkiej ciemności, udało jej się dojrzeć bujne loczki szatyna, który siedział kilka stolików od niej. Lekko schowany. W taki sposób, aby trudno było go rozpoznać, lecz ona nie potrzebowała wiele. Poznałaby go zawsze i wszędzie, choćby niewiadomo jak się chował.

Gdy zatrzymała na nim swoje spojrzenie, oddech ugrzęzł jej w gardle. Ze zdenerwowania mocno przygryzła wargę i dokładnie skanowała go wzrokiem. Miał na sobie białą koszulkę, swoją bordową bomberkę oraz tradycyjnie – czarne spodnie z dziurami. Na jego nosie spoczywały okulary w metalowych oprawkach, co uważała za, w pewien sposób, urocze, ponieważ posiadała takie same, lecz tym razem zdecydowała się na założenie soczewek.

Sama nie wiedziała ile dokładnie tak stała i na niego patrzyła, ale musiało to być dość sporo czasu, ponieważ chłopak wyglądał na coraz bardziej zniecierpliwionego i poddenerwowanego. Ponownie chwycił za swój telefon, który od razu odblokował i z zaciętą miną zaczął coś na nim robić.

Już po dosłownie chwili do jej uszu dotarł dźwięk powiadomienia z Twittera, co równało się z tym, że to właśnie do niej wysłał wiadomość. W jednej sekundzie wyciągnęła swój telefon i drżącymi dłońmi odpaliła aplikację.

1 nowe powiadomienie od Twitter.

1 nowa wiadomość.

DM z użytkownikiem @ruggeropasquarelli:

@ruggeropasquarelli: Naprawdę to zrobiłaś?

@prudelovesruggerito: Co takiego?

@ruggeropasquarelli: Nie przyszłaś

@ruggeropasquarelli: Wystawiłaś mnie

@ruggeropasquarelli: Sprawiając, że wyglądam jak Idiota, siedząc tutaj sam i czekając na cud...

@prudelovesruggerito: Ruggero

@ruggeropasquarelli: Karol

@prudelovesruggerito: Wcale nie wyglądasz, jak Idiota

@ruggeropasquarelli: Czekaj, co?

@prudelovesruggerito: Wyglądasz, jak

@prudelovesruggerito: Ugh, chyba nie powinnam tego pisać

@ruggeropasquarelli: Co masz na myśli, Karol?

@prudelovesruggerito: Ruggero

@prudelovesruggerito: Ja tu jestem...

Wyświetlono.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top