❋ capítulo sesenta y cinco ❋
1 nowe powiadomienie od Twitter.
1 nowa wiadomość.
DM z użytkownikiem @ruggeropasquarelli:
@ruggeropasquarelli: Przyjdź do mojej garderoby, proszę. Będziemy mogli w spokoju i ciszy porozmawiać i przez jakiś czas nikt nam nie przeszkodzi, mam nadzieję 🙏🏼
@prudelovesruggerito: 10 minut, Ruggero
@prudelovesruggerito: Chcę już wracać do domu, jestem zmęczona...
@ruggeropasquarelli: Porozmawiamy i wtedy zdecydujesz
@ruggeropasquarelli: Czekam, Cnotko
Wyświetlono
Karol po przeczytaniu wiadomości, szybkim krokiem skierowała się w stronę korytarza prowadzącego prosto do garderoby Włocha. Tuż przy bramkach gestem dłoni zatrzymał ją ochroniarz, który mierzył ją od góry do dołu dość sceptycznym wzrokiem, lecz gdy ta pomachała mu bez słowa plakietką przed oczami, niechętnie ją przepuścił w żaden sposób tego nie komentując. Szatynka czuła, jak z każdym krokiem robi jej się coraz bardziej słabo. Na zmianę robiło jej się zimno i cholernie gorąco. Przez ten dzień zdążyła już wyobrazić sobie w głowie miliony wizji, jak mogłaby wyglądać ta rozmowa, lecz żadna nie była dla niej odpowiednia. Gdy z daleka już widziała znane drzwi, czuła jak serce podchodzi jej do gardła, a w brzuchu zaczynają się niechciane rewolucje. Kompletnie nie miała pojęcia, jak może się to wszystko skończyć, jak i również co mogłaby tak naprawdę mu powiedzieć. Brakowało jej słów, aby cokolwiek wyrazić, co przerażało ją jeszcze bardziej. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że z każdą minutą, czy godziną, która mijała przyswajała to sobie i nieśmiało musiała stwierdzić przed samą sobą, że niestety podobało jej się, to co się wydarzyło. Przeżyła swój pierwszy prawdziwy pocałunek ze swoim idolem, co było jej skrytym marzeniem. Gdy uświadamiała sobie to coraz bardziej, to czuła jak jej ciało oblewa uporczywa fala gorąca, a na policzki wkradały się rumieńce i usta wykrzywiały się w małym, nieśmiałym uśmiechu. A nie powinno tak być, bo przecież to, co się wydarzyło było tak bardzo niestosowne i niemoralne, jak jeszcze żadna rzecz w jej nastoletnim życiu.
Gdy wreszcie dotarła pod drzwi z napisem "Ruggero Pasquarelli", wzięła ostatni głęboki wdech, aby uspokoić choć trochę swoje kołaczące serce i niepewnie zapukała. Po usłyszeniu cichego zaproszenia, chwyciła za klamkę i chwiejnym krokiem przekroczyła próg pomieszczenia. Ujrzała tam szatyna siedzącego na kanapie już w normalnym stroju i uporczywie patrzącego się w swój telefon.
— Um, cześć Ruggero — powiedziała cichutko i bardzo niepewnie, drżącą dłonią zakładając kosmyk włosów za ucho, i szybko spuściła swój wzrok.
Chłopak słysząc jej słowa, jak popaprzony zerwał się z sofy i stanął na równych nogach.
— Cześć, Karol — odpowiedział równie cicho, przybitym i lekko przygaszonym głosem, a na jego wargach zagościł ledwo widoczny uśmiech.
Dziewczyna dalej nie podnosząc na niego wzroku, wreszcie zamknęła za sobą drzwi i weszła w głąb pokoju. Stanęła przy kawowym stoliku, który oddzielał ich od siebie.
— Chyba musimy porozmawiać. — Odchrząknął i przemierzył dzielącą ich odległość obchodząc ławę.
— Um, tak, chyba tak — rzuciła dalej niepewnie czując, jak po powiekami zbierają jej się łzy.
Powoli podniosła swoje spojrzenia z podłogi i utkwiła je w jego oczach.
— Przepraszam, jeśli cię wystraszyłem. Nie chciałem tego — powiedział jeszcze bardziej przybity, gdy dostrzegł jej lśniące oczy. — Po prostu, ugh...
— Rozumiem, Ruggero — szepnęła i zaczęła bawić się guzikiem od dżinsowej krótki. — W sumie, to nie rozumiem... — sapnęła i całkowicie zrezygnowana wplotła dłonie w swoje związane włosy.
— Poniosło mnie za bardzo, wybacz — rzucił skruszony i zbliżył się do niej o krok. Niepewnie chwycił jej dłoń w swoją i kciukiem pogłaskał jej powierzchnię. — Nie mogłem oprzeć się tej chęci...
— Ruggi... — jęknęła zrezygnowana i mocniej ścisnęła jego dłoń. — Ja po prostu nie wiem co się dzieje.
— Nie czułaś nic podczas tego zbliżenia? — spytał cicho i spuścił wzrok na ich splecione ręce.
Nie otrzymując żadnej odpowiedzi od szatynki, która ponownie spuściła swój wzrok, przysunął się jeszcze bliżej.
— Nie zrobiło ci się cieplej? Twoje myśli nie zaczęły wariować? Brzuch nie wykonywał żadnych zawirowań? — pytał, coraz bardziej się zbliżając i niemo na nią naciskając.
— Cały czas się tak przy tobie czuję — sapnęła cicho i na moment mocno zacisnęła powieki. — Po prostu źle mi z tym, że do tego dopuściliśmy. Twoja dziewczyna... — Przerwała nagle, tak naprawdę nie wiedząc, co chciałaby powiedzieć. — To było złe.
— To po prostu o tym zapomnijmy? — szepnął, stając w odległości kilku centymetrów od niej.
Drugą dłonią podniósł jej podbródek do góry w tym właśnie momencie pragnąc widzieć jej oczy. Chciał wiedzieć. Karol jednak nie była w stanie utrzymać tego kontaktu, mając świadomość tego co siedzi w jej głowie i sercu. Powiedziała szybko coś, zanim zdążyłaby zacząć tego żałować, a pragnąc, aby te słowa ujrzały światło dzienne.
— A co jeśli ja nie chcę tego zapominać? — Czuła, jak jej policzki zalewa czerwień i zdenerwowana, jak jeszcze nigdy wcześniej, mocno ścisnęła jego dłoń, będąc przerażona odpowiedzią.
Zaskoczony chłopak tym, co usłyszał, mimowolnie lekko uchylił swoje wargi niedowierzająco na nią spoglądając. Szatynka nie słysząc odpowiedzi od dobrego czasu, zestresowana wyrwała swoją dłoń i odsunęła się od niego na kilka kroków, swój wzrok zatrzymując na małym oknie, znajdującym się nad kanapą. Wiedziała, że w tym momencie właśnie wszystko spieprzyła. Przecież on miał dziewczynę, którą kochał. Byli w związku ponad trzy lata i najpewniej nie zamierzał nic zmieniać, myśląc już o przyszłości.
Natomiast szatyn przerażony swoją, jak i jej reakcją, szybko się otrząsnął i ekspresowo pokonał dzielącą ich odległość. W swoje duże dłonie złapał jej rozpaloną twarz, tak by tym razem nie była w stanie uciec i odwrócić wzroku.
— To zostawmy to, tak jak jest. Niech biegnie to swoimi torami — szepnął pewnie i kciukiem zaczął kreślić po jej policzku. — Bądźmy dla siebie dalej tą odskocznią od życia codziennego, a wszystko znajdzie swój czas i miejsce — dokończył cicho z determinacją spoglądając w jej oczy.
Sevilla zaskoczona tymi słowami, czuła jak oddech i serce jej przyspieszają. Nie tego się spodziewała i zaskoczona nie potrafiła zacząć myśleć racjonalnie. Nerwowo przygryzła dolną wargę i dalej spoglądając mu w oczy, niepewnie skinęła głową na znak zgody. Szatyn widząc to, wreszcie szczerze się uśmiechnął, co ona odwzajemniła. Prędko złożył na jej czole krótki, lecz czuły pocałunek i przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej, mocno obejmując w talii. Karol zaskoczona tym gwałtownym czynem, wtuliła swoją twarz w jego koszulkę i również niepewnie go objęła. Staliby tak zapewne nieskończenie długo, gdyby nie to, że po uspokojeniu swoich myśli i serca, do jej głowy powróciły myśli o Agustinie.
— O co chodzi Agusowi? — spytała cicho, nie zmieniając swojej pozycji.
— Co masz na myśli? — rzucił lekko zaskoczony i zacieśnił swój uścisk.
— Pytał się mnie wczoraj, czy będę gdzieś dzisiaj i mówił coś, że jesteś debilem, że jeszcze mi nie powiedziałeś — wyjaśniła szybko i uniosła swoją głowę, aby spojrzeć na chłopaka.
— Idiota — burknął pod nosem i niedowierzająco pokręcił głową. — Chodzi o to, że chłopaki robią dziś dla mnie imprezę pożegnalną z okazji tego, że wyjeżdżam na dłuższy czas z Buenos Aires i miałem cię spytać, czy nie chciałabyś mi towarzyszyć — odpowiedział prędko i posłał jej przepraszający uśmiech. — A, że wyniknęły pewne sytuacje, to nawet nie miałem, kiedy tego zrobić, dlatego spytam teraz. Chciałabyś pójść ze mną na tę imprezę, na której tak naprawdę powinniśmy już być?
Przez kilka pierwszych sekund, Karol ucieszyła się ogromnie, a na jej ustach pojawił się uśmiech, lecz myśli, które nagle zaczęły bombardować jej umysł, szybko ostudziły jej zapał.
— Co chłopaki na to? — spytała niepewnie i ponownie wtuliła się w jego klatkę piersiową.
— Sami to zaproponowali — odpowiedział lekko rozbawiony i dłonią pogładził jej plecy.
— A C-cande? — zapytała ledwo słyszalnie i mocno zacisnęła powieki w dłoniach trzymając mocno jego koszulkę.
— Powiedziałem jej już wcześniej, że to męski wieczór, dlatego możesz wybrać się tam ze mną — rzucił cicho i poluzował uścisk, aby delikatnie odsunąć ją od siebie i na nią spojrzeć. — Twój tata wraca ósmego, tak?
Nastolatka jedynie kiwnęła głową w odpowiedzi, nie będąc wcale przekonaną do tego pomysłu i mając przeczucie, że to nie może się skończyć dobrze.
— Czyli bez żadnych przeszkód idziesz tam ze mną — odpowiedział za nią i posłał jej mały, figlarny uśmiech.
— Wszystko już sobie zaplanowałeś, nie? — spytała zrezygnowana i również lekko się do niego uśmiechnęła, kręcąc przy tym zrezygnowana głową i nie mając sił na sprzeciw.
— Tak — odpowiedział dumny z siebie i puścił jej oczko. — Więc chodźmy, bo mężczyźni nie lubią czekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top