❋ capítulo ochenta y siete ❋
Żółty samochód robiący za taksówkę w zatłoczonym mieście, zatrzymał się pod hotelem naprawdę wysokiej klasy w samym centrum Cordoby. Z jego wnętrza wysiadła, zmęczona podróżą, szatynka wraz ze swoim ojcem. Lekko się skrzywili, gdy do ich uszu dotarł przeraźliwy pisk kobiet i dziewczynek zgromadzonych przed wejściem, ale odgrodzonych od niego metalowymi barierkami. Przy nich stało kilku ochroniarzy, którzy usilnie starali utrzymać je na miejscu, a rozentuzjazmowane dziewczyny przypadkiem nie zrobiły sobie krzywdy.
— Co tu się dzieje, do cholery? — spytał zdegustowany mężczyzna, który śledził bacznie cały tłum, gdy taksówkarz w tym samym czasie wyjmował z bagażnika ich walizki.
— Też chciałabym wiedzieć — mruknęła zniesmaczona widokiem kobiet, które w tym momencie przypominały jej raczej wygłodniałe, dzikie zwierzęta, niemal rzucające się na padline dla nich przygotowaną.
— Chodź, promyczku — sapnął ojciec dziewczyny mając całkowicie dość hałasu i chwytając rączkę od swojej walizki, żwawym krokiem ruszył prosto do wejścia.
Nastolatka ruszyła tuż zanim, ciągnąc za sobą swój bagaż i w głowie jeszcze raz analizując swój marnie ułożony plan, który w jej mniemaniu miał nikłe szanse powodzenia.
— Co do licha? — spytał oburzony mężczyzna, gdy na wejściu do hotelu, gestem dłoni zatrzymał go jeden z ochroniarzy, mówiąc że nie może wejść do hotelu. — Przepraszam, co? Ja mam tu zrobioną rezerwację oraz zaplanowane ważne spotkanie biznesowe.
— Nazwisko — burknął pod nosem barczysty facet i szybko zaczął przeglądać kartki, które trzymał w dłoni, nie obdarzając ich nawet krótkim spojrzeniem.
— Sevilla — rzucił, już poddenerwowany, ojciec dziewczyny i z irytacją zaczął pukać stopą o ziemię.
— Zapraszam do środka. — Ochroniarz w końcu zszedł z drogi, pozwalając wejść.
Nie otrzymał jednak żadnej słownej odpowiedzi, a jedynie gniewne spojrzenie, które jakby mogło, to z pewnością by go zabiło. Szatynka w żaden sposób nie chciała komentować zaistniałej sytuacji. Myślami odpłynęła daleko zastanawiając się, co takiego dzieje się wewnątrz, że są przestrzegane, aż tak rygorystyczne zasady, co do wstępu. Bez słowa szła za swoim ojcem cały czas rozglądając się po dość okazałym i bogato urządzonym hallu. Gdy mężczyzna załatwiał wszelkie sprawy związane z ich zakwaterowaniem, stała ona kilka kroków dalej i bacznie wszystko mierzyła swoim spojrzeniem. W końcu jej wzrok ponownie padł za oszklone drzwi, gdzie wrzeszaczące dziewczyny nie dawały za wygraną.
Jej wzrok zatrzymał się na bardzo jasnym i klarownym napisie, który rozwiewał jej wszelkie wątpliwości. Na jednym z banerów widniało: Ruggero jesteś najlepszy. I wtedy doszło do niej o co to całe zamieszanie. Dokładnie w tym samym hotelu zatrzymał się idol i obiekt westchnień wielu nastolatek, co sprawiło, że na jej wargach zagościł naprawdę szeroki uśmiech. Spośród setek innych znajdujących się w tym mieście, wylądowali oni w tym samym, tak jakby los sprzyjał im w tej zawiłej relacji.
Właśnie w tym momencie w jej głowie zrodził się kolejny plan, który wydawał jej się znacznie lepszy i prostszy w wykonaniu. Problem był tylko jeden – nie znała numeru pokoju, w którym zatrzymał się szatyn i szczerze wątpiła w to, że ot tak uzyska tą informację. Szczęście stało jednak po jej stronie, ponieważ gdy czekała wciąż na swojego ojca tuż za jej plecami przechodziły dwie młode i niestosownie ubrane, prawdopodobnie, praktykantki, które plotkowały na temat najnowszych nowinek.
— Clarisa, nie uwierzysz! Ruggero mieszka na piętrze, za które jestem odpowiedzialna! — pisnęła podekscytowana i niemalże podskoczyła w miejscu. — Może uda mi się go spotkać i coś zdziałać!
— Boże! Który numer pokoju?! Też się zakręcę — rzuciła druga, ledwo mogąc oddychać przez podekscytowanie, jakie ogarnęło jej ciało.
Karol słysząc ich rozmowę, mimowolnie wywróciła oczami, ledwo powstrzymując się od odwrócenia się do dziewczyn i powiedzenia kilku niecenzuralnych słów. Mocno zacisnęła wargi i liczyła w myślach do dziesięciu, pragnąc jedynie usłyszeć tak porządaną informację i wycofać się szybko.
— Pięćset dwanaście, ale pamiętaj, że to nie może wyjść dalej!
O to właśnie chodziło.
Teraz wystarczyło tylko dotrzeć bezpiecznie do pokoju i zacząć działać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top