❋ capítulo ochenta y nueve ❋
Całowali się żarliwie, choć nadal trochę niepewnie ze strony dziewczyny, całkowicie wyłączając swoje myślenie i zapominając o konsekwencjach tych czynów. W ich głowach panowała jedynie chęć bycia blisko tej drugiej osoby, posiadania jej.
Ich języki muskały się o siebie powoli i namiętnie, jakby nigdzie się nie śpiesząc. Szatyn pieścił swoimi dłońmi jej uda, sprawiając, że jej ciałem co chwilę wstrząsały, trudne dla niej do wyjaśnienia, dreszcze. Sama siebie nie poznając, nie chciała przerywać tego co się działo i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego aż tak bardzo tego pragnęła. Czuła gorąco, jakie obejmuje jej ciało, gdy chłopak napierał na nią jeszcze bardziej sprawiając, że mimowolnie się odsunęła nie potrafiąc wygrać z nim walki.
Niespodziewanie, Włoch z dziewczyną na rękach ruszył w głąb pokoju, gdzie po chwili spoczął na miękkim, hotelowym fotelu, nie pozwalając szatynce opuścić jego kolan. Przerwali pocałunek przez potrzebę złapania choć trochę oddechu.
Sevilla siedziała lekko poddenerowana na jego kolanach, a jej nogi spoczywały zgięte obok jego ud, dzięki czemu mogła lekko się unieść. Dłońmi dalej obejmowała jego kark, gdzie mocno zaciskała swoje palce. Oboje oddychali głośno i niemiarowo, starając się uspokoić swoje kołaczące serce. Szatynka dalej trzymała mocno zaciśnięte powieki, bojąc się tego, że gdy je uchyli, okaże się, że to wcale nie było prawdą. Albo co gorsza, ujrzy w jego oczach rozczarowanie, którego tak bardzo się obawiała. Nie chciała przerywać tej chwili, a jedynie zatrzymać ją w swoim sercu na zawsze, bo było to tak absurdalne, że aż trudne dla niej do zrozumienia i przyswojenia. Całowała się namiętnie ze swoim idolem, dobry żart.
— O. Mój. Boże. — sapnęła ledwo słyszalnie i lekko poprawiła się na jego kolanach, nie wiedząc co tak naprawdę dalej na nich robiła.
Powinna je opuścić już dawno, a jednak tego nie zrobiła. Powinna odejść, a jednak chciała zostać.
— Tak, też to czuję — szepnął szatyn i ponownie zbliżył swoją twarz do jej, i wargami delikatnie musnął jej brodę.
Nastolatka po tym wreszcie odważyła się unieść swoje powieki, aby na niego spojrzeć. Dojrzała w jego oczach, niezrozumiałe dla niej iskierki, a na jego ustach mały uśmiech i sprawiło to, że poczuła się nieco pewniej. Rozluźniła trochę swoje spięte mięśnie i delikatnie opadła na jego kolana, a ona sama również się uśmiechnęła. Zatrzymała swój wzrok na jego wargach, przez które dalej ciężko oddychał i ze skupieniem obserwowała, jak są nieco bardziej czerwone oraz spuchnięte, przez co się zarumieniła, dobrze wiedząc, że to jej zasługa. Spuściła głowę, dalej uśmiechając się pod nosem i czując, jak w grubej bluzie jest jej coraz bardziej gorąco.
Nie minęło dziesięć sekund, a ponownie poczuła dotyk jego dłoni na swojej twarzy. Chwycił ją za policzki i uniósł do góry, aby ponownie na niego patrzyła. Nie dając jej nawet szans na reakcję, niespodziewanie ponownie zaczął kąsać jej wrażliwe usta. Zaskoczona, ponownie nie wiedziała co powinna zrobić. Szeroko otwartymi oczami obserwowała go, a jej dłonie z jego karku, opadły luźno. Czuła, jak szatyn rozpaczliwie pragnie, aby wreszcie dołączyła do pocałunku, ale czuła również, jak jej ciało jest sparaliżowane. Nie potrafiła wykonać żadnego ruchu, czy go dotknąć.
Szatyn widząc brak, jakiejkolwiek reakcji z jej strony, ale nie dostrzegając też żadnego sprzeciwu, przestał atakować jej usta i powolnie obdarowywał skórę jej twarzy swoimi wilgotnymi pocałunkami. Wolnym ruchem, przesunął swoje dłonie wzdłuż jej ciała na talię. Gdy dotarł do szyi nastolatki, zaczął ją delikatnie kąsać i przygryzać, co sprawiło, że jej wargi opuścił mimowolny jęk, co zaskoczyło i jego i ją. Przerażona dziewczyna, nie wiedziała dlaczego tak zareagowała, ale z każdą mijaną sekundą, z każdym muśnięciem, czuła jak jej oddech ponownie przyspiesza. Zaczęło rozpalać ją od środka, a dłonie niebezpiecznie drżały. Czuła przyjemne uczucie w dole podbrzusza, ale nie była w stanie zidentyfikować co to tak naprawdę było. Sprawiło to jednak, że wreszcie kolejny raz postanowiła wyłączyć całe myślenie i oddać się w ręce Włocha, który swoimi pocałunkami i językiem sprawiał, że czuła się dobrze. Lepiej niż kiedykolwiek. Uniosła swoje dłonie i ponownie zacisnęła je na jego ramionach, tym samym dając mu niemy znak, że pragnie kontynuować tą niemoralną zabawę. Pomiędzy jej ciężkimi oddechami, ponownie cicho jęknęła, przez co poczuła się lekko zażenowana i mocno zacisnęła wargi, nie odsuwając się jednak.
— To nic złego, Cnotko — wydyszał wprost w jej szyję, dłońmi pocierając jej uda i sunąc w kółko od kolana po samą miednicę.
— Co takiego? — szepnęła lekko wystraszona i mocniej ścisnąła swoje palce, gdy poczuła, jak jego dłonie bładzą niebezpiecznie blisko jej kobiecości.
— Że ci się podoba. Nie musisz tego hamować — odpowiedział cicho i wyprostował się opadając plecami na oparcie fotela.
— To nie jest trochę, um, żenujące? —sapnęła niepewnie i ponownie przeniosła z niego swój wzrok, lekko speszona.
Szatyn słysząc to, jedynie lekko się zaśmiał i wyprostował się, twarz zbliżając do jej.
— To jest podniecające — szepnął prosto do jej ucha, które następnie przygryzł i musnął swoimi wargami.
I to było dla niej tak wiele, bo o boże, to była najbardziej sprośna rzecz, jaką usłyszała i poczuła w całym swoim życiu, przez co z trudem powstrzymywała się przed kolejnym jękiem. Zamiast tego, mimowolnie, nie panując całkowicie nad swoim ciałem, ruszyła się na jego kolanach, ocierając się o niego, przez co natychmiast zastygła w miejscu. Poczuła coś, co sprawiło, że momentalnie cała oblała się czerwienią, a jej myśli zaczęły szaleć. Jej własny ruch speszył ją do tego stopnia, że nie miała pojęcia co powinna teraz zrobić.
Chłopak natomiast nie zauważając jej reakcji, czując to, głośno jęknął i mocno zacisnął dłonie na jej talii. Gwałtownie odchylił się do tyłu i z przymkniętymi powiekami, tym razem to on ruszył swoimi biodrami i otarł się o nią.
— Chryste — sapnął ledwo słyszalnie i ponowił swój ruch.
Karol nie miała pojęcia, jak się zachować. Było to dla niej coś całkowicie nowego, ale nie mogła ukryć tego, że z każdym jego ruchem, coś przejmowało kontrolę nad jej ciałem. Czuła się coraz bardziej odrętwiała, a przyjemne dreszcze kumulowały się w jej podbrzuszy. Tętno przyspieszało, a oddech stawał się coraz cięższy. Czuła, jak z każdą sekundą coraz gorzej jest wziąć jej porządny wdech. Jej krew wrzała.
Widziała na twarzy szatyna, że jemu również to się podoba i mimo tego, że było to coś nowego, to chciała więcej. Mogła nawet podejrzewać, że jemu podobało się to równie mocno, co jej.
Nie mogąc wytłumaczyć się przed samą sobą, pochyliła się gwałtownie do przodu i zaatakowała jego wyczekujące wargi. Nie martwiła już tym, czy robi coś źle, czy aby na pewno powinna tak postępować. Jedynie mocno na niego napierała od razu przechodząc do maksymalnie namiętnych pocałunków.
Nie był on jej dłużny i natychmiast przyłączył się do jej żarliwej zabawy i jednocześnie mógł stwierdzić, że spodobało mu się to niemiłosiernie. Niezgrabnie przeniósł swoje dłonie na krawędź jej bluzy, którą uchylił i wkradł się do środka. Błądził po nagiej skórze jej brzucha, całkowicie rozpalając swoją wyobraźnię i pragnienie.
Ona natomiast zbyt zaobsorbowana tańcem ich języków, zdawała się nawet nie zauważać tego, co właśnie się stało. Czuła oczywiście jego dotyk na sobie, ale sprawiał on, że czuła się ona coraz lepiej, a nie miała ochotę uciekać. Napierała na niego coraz bardziej sprawiając, że teraz on leżał na oparciu, a ona na nim. Była zmuszona lekko unieść się na swoich kolanach i oprzeć się dłońmi tuż obok jego głowy, aby nie przerywać pocałunku.
Ruggero korzystał z jej chwili odwagi oraz pewności siebie, czuł że chce więcej, że wreszcie chcę zobaczyć na żywo to, co dane było mu obserwować jedynie na ekranie telefonu. Pragnął tego. Dlatego też koncentrując się na jej ustach, ponownie zjechał swoimi dłońmi nieco niżej i między palce chwycił jej bluzę, którą powoli zaczął podwijać do góry. Był pewien, że to już ten moment, w którym będzie w stanie ujrzeć jej koronkowy stanik, jednak przerwało im głośne pukanie do drzwi.
Nastolatka, jak poparzona odskoczyła od niego, tym samym podskakując na jego kolanach i ponownie lekko ocierając się o jego krocze. Wystraszyła się tak nagłym dźwiękiem i szybko powróciła z dalekiej krainy do jakiej odpłynęła.
Szatyn nie przejmując się tym jednak za bardzo, ponownie chwycił za jej bluzę i ciężko dysząc muskał jej spierzchnięte wargi.
— Ruggero — szepnęła ledwo słyszalnie i z przymkniętymi powiekami delikatnie odchyliła głowę do tyłu.
Chłopak odebrał to, jako nieme zaproszenie i szybko przeniósł się z pocałunkami na jej wrażliwą skórę szyi.
— To może coś ważnego — powiedziała, gdy do ich uszu ponownie dotarł dźwięk pukania.
— Nic nie jest na tyle ważne, aby przerywać nam w tym momencie — odpowiedział jej spokojnie, oddechem muskając jej szyję, przez co przez jej ciało przebiegły dreszcze.
— Ruggero — rzuciła ostrzegawczo, gdy nie zaprzestawał on dalej swoich działań i sama postanowiła zejść z jego kolan.
Co prawda zrobiła to dość niezgrabnie i bez chęci, ale udało jej się dopiąć swego. Chłopak z głośnym westchnięciem, podniósł się z fotela i poprawiając swoje spodnie oraz ich ułożenie, niechętnie ruszył do drzwi. Szatynka niemal natychmiast zajęła jego miejsce, czując, że jeszcze chwila i runęłaby na ziemię nie będąc w stanie utrzymać się na swoich miękkich nogach.
Co tu się właśnie wydarzyło?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top