❋ capítulo cincuenta y ocho ❋

1 nowe powiadomienie od Twitter.

1 nowa wiadomość.






DM z użytkownikiem @agusbernasconi07:

@agusbernasconi07: Cześć, Karol

@prudelovesruggerito: Cześć, Agus

@agusbernasconi07: Gdzie jesteś?

@prudelovesruggerito: To znaczy?

@agusbernasconi07: Czekam na Ciebie pod bramą od 5 minut

@agusbernasconi07: Gdzie jesteś?

@prudelovesruggerito: A um, tak, przepraszam

@prudelovesruggerito: Już idę, nie denerwuj się!

@prudelovesruggerito: 2 minutki i jestem!

@prudelovesruggerito: Miałam małe opóźnienie, wybacz!

@agusbernasconi07: Spokojnie, nigdzie się nie wybieram

@agusbernasconi07: Pasquarelli chyba by mnie zabił, jakbym to zrobił ;)

@prudelovesruggerito: Co masz na myśli?

@agusbernasconi07: Nic, nic

@agusbernasconi07: Szybko, bo zbiera się coraz więcej ludzi, a musimy się jeszcze przedostać do księcia

@prudelovesruggerito: Aww, jesteś słodki

@agusbernasconi07: Aww, możesz się pospieszyć?

@prudelovesruggerito: Przecież już jestem

@agusbernasconi07: Gdzie?

@prudelovesruggerito: Obok Ciebie

Wyświetlono





Chłopak w jednej sekundzie podniósł spojrzenie ze swojej komórki i faktycznie, dostrzegł tuż obok siebie naprawdę drobną dziewczynę, która uśmiechała się do niego nieco nieśmiało. Sam natomiast nie mógł powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie cisnął się na jego wargi. Momentalnie wyprostował się i stanął na baczność.

— Cnotka, tak? — zapytał zaczepnie i puścił do niej oczko, na co szatynkę oblały dwa dorodne rumieńce.

Zawstydzona jedynie kiwnęła lekko głową, przy tym nerwowo bawiąc się swoimi palcami.

— Ruggero miał rację — powiedział lekko zamyślony i wzrokiem uważnie skanował jej postać.

— Co masz na myśli? — spytała lekko zachrypniętym głosem, usilnie starając się utrzymać kontakt wzrokowy.

— Naprawdę jesteś śliczna i niczego nie koloryzował tak, jak się spodziewałem. — Zaśmiał się głośno i ponownie mrugnął okiem.

— Um, dzięki? — rzuciła lekko zaskoczona i zbita z tropu tą wypowiedzią.

— Gotowa na najlepszy wieczór swojego życia? — zapytał tajemniczo lekko się przychylając, aby znaleźć się na jej wysokości.

— Czy jest coś, czego powinnam się obawiać? — Zadała niepewnie pytanie i zaczęła nerwowo przechodzić z nogi na nogę.

— A jest coś, czego się boisz? — Wyzywająco się do niej uśmiechnął, prostując się przy tym.

— Zależy o jakim rodzaju strachu mówimy — powiedziała pewnie, po czym założyła ręce na wysokości klatki piersiowej.

Miała wrażenie, że przy najlepszym przyjacielu swojego idola mogła poczuć się znacznie pewniej i luźniej. Nie czuła tej napiętej atmosfery, nie martwiła się o swoje słowa, a sam jego wzrok nie doprowadzał jej do czerwoności. To było coś całkowicie innego, ale podobało jej się równie mocno.

— Mogę cię jednak zapewnić, że nic strasznego cię dzisiaj nie spotka — odpowiedział jej uśmiechnięty. — No chyba, że zaliczymy do tego koncert w moim towarzystwie.

— To chyba nie może być straszne, nieprawdaż?

— O tym to już się sama przekonasz. — Puścił jej oczko, po czym ręką wskazał w stronę areny. — Ruszamy? Chyba nie chcemy się spóźnić.

— Nie wiem, czy książę byłby z tego zadowolony i czy w ogóle by to wytrzymał — powiedziała rozbawiona i ruszyła przodem, całkowicie zadowolona z rozwoju sytuacji, karcąc się za czarne scenariusze, które krążyły od rana po jej głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top