❋ capítulo cincuenta ❋
Gdy tylko nacisnął klamkę drzwi znajdujących się na tyłach areny i lekko je uchylił, jego oczom ukazała się drobna, naburmuszona nastolatka, której twarz, aż po szyję i dekolt, była cała czerwona. Dziewczyna żywo gestykulowała co rusz rzucając coraz to lepsze frazesy do napakowanego faceta, który niewzruszony stał i pilnował wejścia przed nieproszonymi gośćmi. Ale ona przecież była proszona, nie?
Na ten widok, na usta Ruggero wkradł się duży i naprawdę szczery uśmiech. Mimo że widział tą dziewczynę drugi raz w życiu, nie potrafił go ukryć. Sprawiała go po prostu tym, że była, a on nie miał zamiaru protestować przeciwko temu. Znali się, pisali ze sobą już dobre pięć miesięcy, a on czuł, że zmienia ona jego życie. Jeszcze nie wiedział, w którą stronę, ale czuł, że te zmiany nadchodzą małymi krokami wraz z dziewczyną. Uwielbiał pisać z nią w każdej swojej wolnej chwili. Wiedział, że w nawet najpaskudniejszy dzień, jedna wiadomość będzie w stanie poprawić mu humor. Jej sposób bycia, osobowość i roztargnienie potrafiły urzec każdego. Gdy spędzał czas przy ekranie telefonu nie czuł się jak gwiazda, piosenkarz, ktoś rozpoznawalany. Właśnie w tych momentach czuł się, jak zwykły człowiek, który niczego przed nikim nie musi udawać, może być sobą i lubił to. Z każdym dniem lubił, to coraz bardziej.
— Thiago — odezwał głośno, dalej stojąc w tym samym miejscu, a w jednej sekundzie dwójka ludzi zaskoczona i trochę przerażona, odwróciła się w jego stronę. — Puść ją. Ja ją tu zaprosiłem — powiedział łagodnym głosem do ochroniarza, jednak swój przyjazny wzrok miał już utkwiony w szatynce, która tym razem zdecydowanie nie była czerwona ze złości.
Thiago na momencie odpuścił, schodząc z drogi nastolatce i unosząc swoje ręce do góry. Karol ostatni raz rzuciła mu gniewne spojrzenie, wystawiła w jego stronę język i wściekła ruszyła do swojego idola. Ruggero widząc jej poczynania parsknął śmiechem, nie mogąc uwierzyć w jej dość dziecinne zachowanie.
— Witaj, Cnotko — szepnął tuż przy jej twarzy, gdy tylko przekroczyli próg, a drzwi się za nimi zamknęły.
Lekko się nad nią nachylił i złożył delikatny pocałunek na jej rozgrzanym policzku, co sprawiło, że tym razem poczuła, jakby cała płonęła. Na zewnątrz i wewnątrz.
— Cześć, Ruggi — odpowiedziała cicho i nieśmiało uniosła swoją głowę, aby spojrzeć na jego twarz, gdzie gościł naprawdę uroczy uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top