Rozdział VI
Yoi, Fujiko, królowa oraz parę służących stali obok łóżka biednego króla, którego dopadła straszliwą choroba. Tak naprawdę nie wiadomo co to są choroba, albo co ją wywołało, ale niestety nic tego nie zmieni.
- Został mu nie cały miesiąc. - oznajmił lekarz wstając z łóżka po czym spakowal się i biorąc swoją walizkę skierował się do drzwi, jednak przed nimi zatrzymał się i obrócił. - Moje najszczersze kondolencje.
Uklonil się i powstajac wyszedł z sali. Królowa za jednym machnięciem ręki dała do zrozumienia służbie by wyszli. W jednej chwili została tylko rodzina królewska i książę. Oczywiście ciągle w łachmanach, gdyż nie zdążył się przebrać. W sercach rodziny łamały się chwilę. Widać było jak królowa chciała płakać, ale nie mogła. Musiała być silna! Wkońcu chcę spełnić ostatnie życzenie swego męża. Fujiko natomiast łkała... wtuliła się twarzą swą w tors granatowo wlosego, jednak za tym smutkiem kryła się twarz radosnej od swojego sprytu dziewczyny. Czym się tak cieszyła? Oczywiście spełnieniem swego celu. Ale o tym może później. Po chwili królowa usiadła. Poczuła równomierny oddech władcy... spał. Kobieta spojrzała na naszego księcia, oczy miała zaszklane a jej usta były jak wyciągnięte z wody z lodem.
- Yoi-san... - zawołała go po imieniu z szacunkiem i w swojej krolwskiej formie podeszła do niego i przytulila obydwu. - ...Czy moglibyśmy przyśpieszyć ceremonię ślubu?
-... Oczywiście. - powiedziała biało włosa ocierajac krokodyle łzy o swoją dłoń i rozstajac się od matki i Yoi'ego. - Chcialabym... pójść do pokoju.
- Dobrze... idź. - odparłA władczyni i w ciągu chwili sama została wraz z swym przyszłym synowym, patrzyła w oczy Yoi'ego. Dostrzegła coś. - Kim ona jest?
- Slucham? - spytał książę nie rozumiejąc o co chodzi, jednak w głębi duszy czuł, że pani coś wie, serce zaczęło szybciej bić na wspomnienie o Erice, a później na jego twarz wszedł mały i prawie nie widoczny rumieniec. - Nie rozumiem.
- Uciekłeś do miasta i spotkałeś dziewczynę... piękna dziewczynę. - uśmiechnęła się lekko kobieta na widok ciemniejszego i bardziej widocznego rumiemca u chłopca. - Kim ona jest?
- Nazywa się Erika, ale skąd pani wie? - odpowiedział jak i także pytając, martwił się skutkami swego czynu, ale tym bardziej przykrymi sytulacjami dla tej skowronki.
- Haha... nie martw się... nie będzie żadnych kar. - uśmiechnęła się i podeszŁa do małego stolika, zabrała czajnik z herbatą owocową i nalała do dwóch filiżanek. - Widać po twych oczach. Czy jesteś pewny czego serce chcę?
- Serce chcę? - powtórzył zdziwiony, gdy nagle królowa z uśmiechem łagodnym podała białą filiżankę Yoi'emu, a ten przyjął ją i napił się troszke... była gorzką.- Dziękuję.
- Miłość zmuszona jest gorzka jak zimna herbata, ale ta prawdziwa delikatna jak wata. - oznajmiła z tajemnicą w głosie i ewidentnie szykowało się na długą historie. - Opowiem ci coś. Dawniej była sobie księżniczka. Kochała tańczyć i spędzać czas na dworze. Niestety wraz z wiekiem spadały na nią obowiązki, a później ślub z kimś kogo ona nie kochała. Kilka dni przed swym słubem poznała pewnego chłopca. Miał ziekone oczy i rudawe włosy. Przedstawił się jako rycerz. Później okazał się on księciem sąsiedniego królestwa, a że musiała się z kimś orzemic jej rodzina ich poblogosławiła. Po zakończeniu szczęśliwej ceremoni inny szlachcic popełnił samobójstwo, a kraj upadł. Miłość jest niebezpiecznym uczuciem, lecz każdy chciałby ją mieć. Yoi... musisz sam zdecydować która stronę wybierzesz.
Yoi nie rozumiał. Był zdziwiony i oszolomiony. Czyżby królowa wiedziała o czymś o czym on nie wie? Nadal nie wiedząc nic potakiwał i w końcu wypił herbatę. Po chwili królowa wstała i ruszyla ku drzwiom.
- No dobrze... czas się wziąść do pracy. - dopiwiedziala i z hukiem wyszła z sal, drzwi nadal lekko drgnęły posyłając parę fal dźwiękowych, jednak nie ruszyło go to.
W głębi siebie widział obraz brunetki którą spotkał na mieście. Jej uśmiech powodował dziwne uczucie w brzuchu, a serce ptzyspuesaalo... jednak po chwili odczuł czerwonym kolorem. Był sam z królem i nie wiedząc co począć wyszedł zostawiając zamknięte drzwi po sobie.
W pokoju Fujiko...
- Hihi... - podśmiwala się radosnie wcjodzac do swojego pokoju, na biurk leżały jakieś kartki, ale nie zwracała na nie uwagi, lecz od razu legnęła się na łóżko. - Wszystko idzie godnie z planem. Oby tak dalej.
W szybkim tempie wstała z łóżko, zamknęła drzwi i podeszla do swojego biurka, gdzie leżał specyficznie utworzony plan. Wzięła go do ręki i czytała, po czym coś odznaczyla. Nie powiem, ŻE to akurat jest dość normalne.
- Hihi... po ślubie drogi Yoi, to ja przejme cała władze, a ty jak zwykle będziesz zwykłą marionetką. - powiedziała ze złowieszczym uśmiechem na twarzy, odłożyła kartki i podeszła do okna. - Juz sobie wyobrażam! Hehe... moja władza, zmienie to coś w potrze imperjum. Nikt nie bedzie sie mogl mnie przeciwstawic. A twoje zycie towarzyskie mnie nie obchodzi... i tak szybko znikniesz... wieśniaku.
Po chwili usłyszała odgłos pukania. Jednak to pukanie było dziwne, ale nie dla niej. Odrazu wiedziała kto to był. Zaś drzwi wychyliła sie zielonowłosa głowa a nastepnie i cała reszta. Był to nie kto inny jak jej aż za bardzo oddany sługa Hanak. Zamknął za sobą dokładnie drzwi.
- Witaj ksiezniczko. - uśmiechnął się chytrze niczyb ser Mytros z Cinderella Phenomen, usiadł na stołek przed biurkiem. - Mamy mały problem, ale się tym zająłem.
- Jaki problem? - zapytała lekko zirytowana i w swej białej sukni podeszła do niego, jej morderczy wzrok w ogóle na niego nie działał, ale to ona jest szefem, więc ona musi wiedzieć wszystko.
- Kiedy prosiłaś abym przeprowadził do Ciebie tego kretyna, znalazlem go z książką w ręce... - zaczął opowiadać Hanaki powoli, patrząc prosto w oczy swojej wspołdziałalniczki. -... naszą książkę. Udało mi się w ostatnim momencie rozwiać pomieszczenie. Ten Idiota nawet nie pomyślał o tym, że posiadam jakąś moc. Czy on w ogóle coś wie o tym królestwie?
- Na Boga! To ty jesteś kretynem! - wrzasnela wkurzona z irytacją w głosie Fujiko, jej twarz pekala ze złości, a mówią ze niby piękności szkodzi. - Nic mu nie powiedziałam o magi w tym królestwie, ale nie jest głupi. Gdyby zauważył, ŻE czarujesz byłoby po nas. Mam nadzieję, że lepiej schowałeś ksiazke?
- Oczywiście! - odparł odburzony zielono włosy wstając, był o głowę wyższy od Fujiko, gdyby byli głównymi postaciami byłaby idealna z nich para. - Nie jestem debilem by jej nie chować. A kiedy dodałaś monine do napoju króla?
- Cóż, ja poprosiłam o zgodę na zrobienie dla niego, a skoro będę przyszła królową tego marnego państwa, nie było takie trudne. - uśmiechnęła się chwalebne i odwróciła się plecami do swojego sojusznika. - Podsumowując jedynym naszym problem jest ta dziewczyna, o której słyszałam. I jej przyjaciele. A król za kilka tygodni wykituje. Matka od razu się zrzeknie po moim ślubie, a później wdrożony plan zlikwidowania Yoi'ego.
- A co jeśli jego siostra i ta waleczna ekipa się wtraci... znowu? - zapytal z cieniem na twarzy i niebieskim błyskiem w oczach na dawne wspomnienia.
- Nie wiedzą, że to my... - oznajmiła Fujiko ozieble. - Nikt poza nimi nie pamięta tego co się stało, a oni myślą, ŻE wszystko się skończyło.
- Chyba że princessa tsundere ciągle przychodzi do tego chwastwa.- odparł szorstko Hanaki, po czym podszedł do niej. - Widać demon z człowiekiem to niezła para.
- A więc wykorzystaj swoje moce i zrób co trzeba z tą pieczęcią.- zaproponowała z uśmiechem diabła na twarzy Fujiko, a wokoło nich widać było aurę jakiej nikt inny nie mógł stworzyć. - Hihi.
U Eriki...
Nasza brunetka siedziała skulona na łóżku, trzymając zdjęcie jej i rodziców. Rozmyślania w smutku, coś z nią było nie tak.
- Wszyscy to oszuści...- powiedziała przygnebiona i nagle.... pogniotla zdjęcie i rzuciła je w kąt, po chwili z jej oczuzaczęły płynąć łzy. - Nienawidzę ich! Yoi! On tez nim jest!! "Co jest ze mną nie tak?"
W tym momencie przylozyla dłoń tam, gdzie znajduje się serce. W tej samej chwili do jej pokoju bez pukania wszedł Fritz i rzucil sie na nia. On mial twarz w poduszce, a Erika zszokowana w ogole sie nie poruszyła. Obydwoje leżeli na jej łóżku, ale ona nie mogła wydusic z siebie ani słowa. Po chwili niemowa lekko wstał i pochylił się nad nią.
- Przestań roztrapywac rany, to nie twoja winA! Erika! Zrozum! - probowal jej przemowic do rozumu, a był coraz bliżej niebezpiecznej odległości.
- N-nie mogę! To boli. - Eri znowu chciała płakać ale Fritz, powstał do pozycji siedzącej, porwał za sobą brunetke i wtulil J w swoje ramiona.
- To się wygadaj mi jeszcze raz. - powiedział i wyczekiwal odpowiedzi, nic nie usłyszał.
Nagle do jego uszu doszedł dźwięk jakiegos dziwnego mlaskania, albo raczej mruczenia. Dopiero wtedy zrozumiał, ŻE to była ona. Nie umiała nic mówić bo jego ciało zatykalo jej buzie i nic nie było słychać, a ona nie mogła nic zwyczajnie powiedzieć.
- Ah! Sorki. - powiedział odpychajac ja lekko od siebie i wtedy zobaczył jej smutny uśmiech. - Powiesz?
Erika pokiwala głową na tak i zaczęła swoja historię znowu opowiadać.
- Oszukali mnie. Mieliśmy jechać do babci, ale czegoś zapomniałam, rodzice powiedzieli ŻE zaraz wrócą, obiecali, poszli i zostałam sama, aż ty przyszedłeś. Porozmawiamy ze mną i nagle parę ludzi zaczęło biec w stronę mojego domu, wtedy pomogles mi wyjść. - w czasie tej opowieści jej towarzysz jej przerwal.
- O pamiętam! Do tych czas czasem mnie bolą plecy po twojej wadze. - uśmiechnął się, a ta pekla śmiechem, ale też agresja.
- Ej! Ja tu ci dam duża waga! - oznajmila ze śmiechem i uderzając go pięścią w klatę. - Siedź i słuchaj! Pobieglismy razem i... i... zobaczylismy to. Moj dom sie palił. Ja nie umyslnie wbieglam do domu i krzyczalam za mama i Tata. Wtedy ty krzyknęła na mnie i obroniles przed spadajacym drewnem z gory. Wtedy straciles glos i oko. Nigdy sobie tego nie wybacze. Gdyby nie ja, ty byś miał wszystko, a ja swoich rodziców.
Nagle żółto oki wzial ja za ramiona i niespodziewanie ją pocałował. Erika byla zszokowana, ale gdyby wiedział ŻE babcia dopiero teraz w tym momencie uciekła na dół zadowolona, byłaby prędzej wkurzona. (Przepraszam nie umiem pisać opisów pocalunkow, jeśli masz lekki żołądek nie czytaj tego) Eri miała oczy szeroko otwarte, ale nie mogła mieć otwartych ust z pewnego powodu i nie checi tego. Z jego strony było to niespodziewane, ale delikatne i namiętnie.
- "C-CO?!" - pomysłała Erika, a (Kiss cheleng) już po chwili ten moment budzący w jej brzuchu motylki zniknął.
PRZEPRASZAM ZA TAKI ZWROT AKCJI. MAM NADZIEJĘ ŻE SIE ZGADZACIE NA TEN SHIP XD. MAM TEZ NADZIJE, ŻE SIĘ ROZCZYTALISCIE Z TYCH PIĘKNYCH BŁĘDÓW. I ZE ZROZUMIELISCIE HISTORIĘ Z PRZESZŁOŚCI ERIKI W ZWIASKU Z JEJ RODZICAMI I FRITZUSIEM. OKEJ JA KOŃCZĘ.
PS. WIEM DAWNO MNIE MNIE BYLO, ALE MAM POMYSŁ NA NOWA KSIĄŻKĘ WIĘC W NOCY MUSZĘ ZAPIERALAC Z ROZDZIAŁAMI XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top