Rozdział 13
Nathan
Byłem wczoraj nieco zmęczony po całym dniu, tym bardziej, że korzystałem z magii, a to nas zwyczajnie męczy jak ludzi sprawność fizyczna. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, pamiętam jedynie, że patrzyłam na Joe, która wciąż oglądała film i widocznie wtedy odpłynąłem. W tym momencie nie jest to ważne, natomiast zastanawia mnie dlaczego czuję ciepło blisko mojego ciała. Otworzyłem oczy i dostrzegłem, że dziewczyna leży tuż obok mnie, a co dziwne i niezbyt normalne, wtuliła się we mnie, jak myślę przez sen. Ona jest taka piękna i delikatna. Wydaje się być taka bezbronna, aż nie mogę uwierzyć, że już nie długo będzie zmuszona stawić czoła złemu panu. Teoretycznie zawsze może odmówić, lecz nie sądzę, aby to uczyniła. Myślę, że ona zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jest jedyną nadzieją wielu obywateli tego świata. Wystarczy ją tylko podszkolić, a będzie jak maszyna do zabijania. Nieustraszona i pewna swojego doświadczenia. Z moich myśli wyrwał mnie ruch ciała Joe, dziewczyna ruszyła dłonią umieszczając ją na mojej klatce piersiowej, nie ukrywam spodobał mi się ten gest. Kobieta uniosła swoje powieki, przez co mogłem ujrzeć jej cudowne oczy. Było widać, że jest skrępowana pozycją w jakiej się obudziła. Automatycznie usiadła i poprawiła się naciągając na siebie grubą kołdrę. To było urocze. Postanowiłem, że zrobię coś do jedzenia, w końcu najlepszy dzień to taki, który zaczyna się od smacznego śniadania.
~♥~
W czasie jedzenia wspólnego posiłku oraz picia gorących herbat z cytryną i miodem rozmawialiśmy na temat dzisiejszego dnia.
— Jakie plany na dziś, szefie? — zapytałam nabierając sobie dokładkę sałatki warzywnej.
— Szefie? — zaśmiał się chłopak i uniósł brwi zabawnie. — Podoba mi się to. — Oblizał przy tym bardzo seksownie wargi, przez co zarumieniłam się. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, a najgorsze jest to, że on czyta emocje. Zabijcie mnie, proszę. — Myślę, że wybierzemy się na spacer — odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie. Nie miałam zamiaru dopytywać o szczegóły, ponieważ i tak wiem, że by mi nie powiedział. Po zjedzonym śniadaniu opłukałam twarz na orzeźwienie i podeszłam do czekającego już na mnie chłopaka.
— Idziemy? — spytałam gdyż wciąż patrzył na mnie z zaciekawieniem.
— Tak — odparł twardo i otworzył mi drzwi wejściowe. Dzisiejsza pogoda była dość przyjemna, nie sypał już śnieg, a nawet świeciło słońce. Przechodziliśmy wzdłuż podobnych kamienic lub sklepów, co poprzedniego dnia, lecz było to inne miejsce. Nathan zaprowadził mnie do opuszczonej fabryki.
— Co my tu robimy? — spytałam zdziwiona, że przyprowadził mnie do takiego otoczenia.
— Zobaczysz — powiedział, po czym spojrzał przed siebie, gdzie leżało dość spore skupisko ciężkich cegł. Wyciągnął wyprostowane ręce w ich stronę, a ja patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Byłam bardzo ciekawa co się dalej stanie. Nagle wspomniany wcześniej przedmiot uniósł się i w magiczny sposób "przyleciał" w moją stronę.
— Złap — powiedział Nathan, a ja wyciągnęłam rękę, aby zwyczajnie chwycić ten przedmiot, lecz wtedy on odsunął się ode mnie dzięki woli chłopaka.
— Nie tak — zwrócił mi uwagę. I tutaj zaczęłam dostrzegać problem w tym zadaniu. Otworzyłam usta, aby wyrazić mój sprzeciw, lecz Nathan mnie automatycznie uciszył.
— Cii. Skup się — zrobiłam tak jak mi kazał, na moment zamknęłam oczy, żeby wyciszyć mój umysł. Wyciągnęłam dłoń, w celu przytrzymania tej cegły, czułam że chłopak zmniejszył swój nakład siły w wykonywaną czynność. Poczułam ciężar cegły, gdy byłam bardziej pewna swoich umiejętności, wszystko wydawało się łatwiejsze. Zaczęłam czuć się dobra w tym i to mnie wprowadziło w błąd. W pewnym momencie do mojej głowy zaczęły napływać inne myśli, przez co stałam się rozkojarzona. Nie potrafiłam z powrotem wrócić myślami do jednej czynności, która w tej chwili była dla mnie najważniejsza. Cegła spadła mi na nogę, przez co głośno zawyłam z bólu. Moje ręce automatycznie pojawiły się w miejscu silnego uderzenia. Nathan podszedł do mnie zaalarmowany.
— Pokaż. — Zabrał moje dłonie i sam chwycił moją obolałą stopę. Chłopak obejrzał moją część ciała, po czym spojrzał na mnie zmartwiony.
— Na szczęście nic poważnego się nie stało.
— Bardzo boli — zapłakałam niemal, spuszczając z niego wzrok.
— Jest mocno stłuczona — stwierdził niczym lekarz. — Spokojnie. Myślę, że na dziś wystarczy treningu. — Nie odezwałam się nic, jedynie delikatnie skinęłam głową na znak zgody. Chłopak pomógł mi wstać z ziemi, ale nie puścił mnie tylko dalej przytrzymywał, abym nie przewróciła się. Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w stronę cywilizacji. Co prawda noga nie była złamana, lecz pomimo tego bardzo bolała, nie mogłam postawić całkowicie stopy na ziemi, a co gorsza przełożyć ciężar ciała. Ból był niemiłosierny. Szliśmy ulicami miasta, wszędzie było pełno ludzi, świat jakby dopiero teraz się budził. Gdy patrzyłam na ten wspaniały widok tęskniło mi się za moim dawnym życiem. W pewnym momencie dość głośno zaburczało mi w brzuchu, przez co nieco się skrępowałam. Nathan spojrzał na mnie tajemniczo, zatrzymał się i stanął przede mną. Patrzyłam na jego czyny zaciekawiona.
— Czy umilisz mi dzisiejszy obiad swoją obecnością i zgodzisz się wyjść ze mną do restauracji? — zapytał, zrobił to w tak elegancki i dostojny sposób, że odebrało mi chwilowo mowę. U nas, w świecie ludzi, dżentelmeni to gatunek niemal wymarły. Nathan wciąż patrzył na mnie w ten sam zjawiskowy sposób.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top