Rozdział 4

Godzina siódma, mój niewdzięczny budzik zaczął dzwonić, co mnie wprowadziło po prostu w szał. Imprezy są świetne, ale może nie w tygodniu. Teraz to mam ogromny problem ze wstaniem. Zamknęłam oczy tylko na chwile, a obudziłam się trzydzieści minut później.

 – O Boże! –  Zerwałam się błyskawicznie na nogi.

– Joe! Zaraz wychodzisz! – Usłyszałam głos mamy.

– Wiem – odparłam głośniej i w biegu ubrałam się. Nawet nie malowałam się w strachu, że nie zdążę.

– Nie zjadłaś śniadania – odparł nieco zły tata.

– Nie mam czasu. Wychodzę – powiedziałam i w pośpiechu opuściłam budynek. Już chciałam dzwonić po Drake'a, lecz w porę zorientowałam się, że przecież zdradził mnie. Kurde przydałby się teraz. Nawet autobus mi uciekł, jak pech to pech. Ten dzień zapowiada się koszmarnie. Po trzydziestu minutach drogi wreszcie dotarłam do szkoły... oczywiście spóźniona. Wparowałam do sali bez namysłu.

– Przepraszam za spóźnienie – odparłam, namierzając wzrokiem Amber.

– Moja droga spóźnienie jest do dziesięciu minut. W tym momencie masz już nieobecność – zwrócił się do mnie profesorek.

– Jasne – rzuciłam w jego stronę zajmując miejsce przy przyjaciółce. Lekcja minęła dość szybko, może też dlatego, że część niej mnie ominęła. Nigdy nie przepadałam za geografią, więc dla mnie lepiej. Nim się obejrzałam był już dzwonek na przerwę. Spakowałam swoje rzeczy i opuściłam pomieszczenie.

– Jak tam? – zagadała Amber podchodząc do mnie. Spojrzałam na nią lekko z góry, po czym odpowiedziałam z westchnieniem.

– Bywało lepiej.

– No coś ty Joe oszalała?– Nie bardzo wiedziałam o co chodzi tym razem przyjaciółce. – Masz zamiar przejmować się takim frajerem jak Drake? – dokończyła z niedowierzaniem. To nawet nie chodzi, że go straciłam, tylko bardziej o to okropne uczucie zdrady. Czuje się oszukana i zlekceważona. Z nerwów aż zgłodniałam.

– Chodź do sklepiku – powiedziałam Amber, która pokiwała twierdząco głową. Musiałyśmy zejść jedno piętro na dół, aby dotrzeć do wspomnianego miejsca. O dziwo nawet nie było dużej kolejki jak to zazwyczaj bywa w szkołach. Podeszłam bliżej zerkając na blat ze smakołykami. Jestem głodna, aczkolwiek nie wiem na co mam ochotę. Znacie to okropne uczucie? Ehh, po dłuższej chwili zastanowienia, zdecydowałam się na drożdżówkę oraz tymbarka. Amber natomiast kupiła sobie jedynie batonika z czekolady. Miałyśmy już niewiele czasu do dzwonka, dlatego powoli kierowałyśmy się w stronę klasy.

– Idziemy po szkole tam gdzie zawsze? – zagadała przyjaciółka nawiązując do palenia. Spojrzałam automatycznie na dużo okno w korytarzu, które znajduje się po mojej lewej stronie.

– Nie wiem. Chmurzy się coś.

– Nie sądzę, aby zaczęło padać, więc spokojnie możemy iść. – W tym momencie na przeciwko mnie zauważyłam Drake opierającego się o ścianę i wlepiającego wzrok prosto we mnie. A już miałam nadzieję, że uda mi się go ominąć niezauważalnie.

– Joe słuchasz mnie? – upomniała się dziewczyna zerkając na mnie.

– Tak, tak...

– Joe! – usłyszałam nagle głos chłopaka, lecz nie zwracałam na to uwagi. – Joe! Zaczekaj!

– Drake? – spytała Amber nie oglądając się za siebie.

– Zostawisz nas chwilę samych? – Dziewczyna jedynie powiedziała ciche "tak" i skręciła w pierwszą alejkę po prawej stronie. Drake natomiast szybko wykorzystał sytuację i dogonił mnie.

– Joe, możemy chwilę pogadać? – spytał chwytając mnie za ramię, z czego od razu się wyswobodziłam.

– Nie dotykaj mnie – spiorunowałam go wzorkiem, po czym z powrotem chciałam go olać i ruszyć przed siebie.

– Dasz mi pięć minut?

– Trzy.

– Dobra. Chodź. – Chłopak chwycił mnie za rękę, prowadząc do szkolnej biblioteki, którą akurat mijaliśmy. Zrobił to tak szybko i gwałtownie, że nie zdążyłam się nawet odezwać.

– Co my tu robimy? – Dostrzegłam, że jesteśmy w miejscu gdzie nie ma nikogo oprócz nas.

–  Chciałem z tobą porozmawiać, wiesz bez "podsłuchu"

– Okej, więc słucham cię. – Widać było, że nie bardzo wiedział od czego zacząć. Wydawał się być zaplątany we własnych myślach.

– Chciałem cię przeprosić – powiedział wreszcie zerkając na mnie.

– Dużo "chcesz", mało działasz mój drogi. – Nudziła mnie ta rozmowa z nim. Coraz bardziej uważam, że tylko marnuję mój cenny czas.

– Przepraszam... Przepraszam za swoje zachowanie wtedy... ja... nie wiem co mnie poniosło... nie przemyślałem tego.

– Czego niby nie przemyślałeś?

–  Tego, że tym mogę cię stracić... że robię źle wobec ciebie.

–  A według ciebie to dobrze zrobiłeś? Nie czujesz nic wiedząc, że zdradziłeś swoją dziewczynę?

– Czuję. – Drake wydawał się być zaskoczony moją wypowiedzią. – Wiem, że źle zrobiłem, okej?

–Jasne – zlekceważyłam go. Może faktycznie zachowuję się trochę jak suka, ale jednak sam jest tego winien.

– Kurwa, Joe. Nie zlewaj mnie do chuja. – Widać było, że działam mu na nerwy, ale co ja mu na to poradzę?

– Czyżbyś miał jakiś problem? – spytałam ironicznie chcąc już odejść od niego.

– Tak, z tobą. – W jednej chwili przygwoździł mnie do ściany za mną, co nie ukrywam bolało.

– Pojebało cię? Co ty kurwa robisz? – zdenerwowałam się, a raczej przestraszyłam nieco jego gwałtownym zachowaniem. Nie spodziewałam się takiego ruchu z jego strony.

– Rozmawiam z tobą – odpowiedział jakby nigdy nic. Mam go już dość.

– Puść mnie.

– Nie.

– Puść mnie do cholery! – Zaczęłam krzyczeć, tym bardziej, że po całym budynku rozniósł się dźwięk dzwonka na lekcje. W pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy tak jak już wspominałam nie było nikogo na przerwie, a co dopiero w czasie lekcji. Czułam się zagrożona w jego obecności, a jego przerażający wzrok uwierzcie, ale nie dawał mi poczucia bezpieczeństwa.

– Wrócisz do mnie? – Jego pytanie wprawiło mnie w osłupienie. Jak śmie mnie w ogól o to pytać? Gdy nie dawałam mu odpowiedzi, chwycił mnie stabilnie za szyje i patrzył mi prosto w oczy.

– Oczywiście, że nie – powiedziałam pewnie. Nie mam zamiaru do niego wracać, a już tym bardziej nie po tym co tu odstawia w tym momencie. Drake wzmocnił ucisk na moim ciele przez co lekko zakręciło mi się w głowie.

– Puść mnie... – wyjąkałam z łzami w oczach. Co za dupek, nie mogę oddychać przez niego. Chłopak jedynie patrzył na mnie z wyższością, ale ani odrobinkę nie zaprzestał krzywdzenia mnie. Mogłam wywnioskować, że sprawiało mu to przyjemność.

– Dalej nie masz zamiaru zmienić zadania? – Nie miałam nawet siły, aby odpowiedzieć, aczkolwiek moje przekonania nie uległy żadnej zmianie. Pokręciłam delikatnie głową na znak "nie", bo tylko na to było mnie stać w tym momencie. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i przestałam czuć jego dłonie na mnie.. przestałam cokolwiek czuć. Moje ciało bezwładnie opadło na zimną i brudną ziemię. Przestałam słyszeć i odbierać jakiekolwiek bodźce. Zwyczajnie straciłam przytomność. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top