Rozdział 23
Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie, głównie dlatego, że idę dziś do szkoły. Wreszcie, po tak długim czasie mam zamiar udać się do tego miejsca. Wzięłam poranny, orzeźwiający prysznic, po czym założyłam na siebie moje ulubione ubrania. Wróciłam do łazienki, w celu zrobienia delikatnego makijażu i stwierdziłam, że jestem gotowa. Przed wyjściem zjadłam jeszcze małe śniadanie. Dzisiejsza pogoda była wątpliwa, niby ładnie, a jednak deszczowe chmury było widać gdzieś w oddali.
Udałam się na autobus, gdyż nie mam nawet czasu iść na piechotę. Pojazd był praktycznie pusty, co mnie zdziwiło. Aczkolwiek nie narzekam, gdyż nie lubię gdy jest dużo ludzi wokół mnie. Droga do szkoły nie była długa, gdy znalazłam się przed budynkiem, ogarnął mnie wewnętrzny paraliż. Co jeśli mi nie uwierzą? Czy ja umiem aż tak dobrze kłamać?
– No nie wierzę. Joe! – usłyszałam głos mojej przyjaciółki, przez co odwróciłam się w jej stronę.
– We własnej osobie. – Uśmiechnęłam się do niej szczerze.
– Czemu tak długo cie nie było? – dopytywała, jak zwykle ciekawska.
– Mówiłam, że byłam u rodziny. Moja bliska ciocia przeżywa ciężkie chwile, musiałam być przy niej.
– Co się stało? - Zaniepokoiła się.
– Nie chce o tym rozmawiać, sądzę że to zbyt prywatne sprawy – uśmiechnęłam się do niej słabo.
– Rozumiem, nie tłumacz się. – Nagle usłyszeliśmy dzwonek na lekcje.
– I znów spóźnione – westchnęłam przypominając sobie moje uczęszczania na lekcje.
– Jak zwykle. – Zaśmiała się Amber. Szybkim tempem udałyśmy się do klasy.
– Kogo ja widzę? Czyżby panna Joe zaszczyciła nas swoją obecnością? – Jak na złość miałam dziś lekcje z wychowawcą, a był nim dwudziestodziewięcioletni mężczyzna.
– Tak, dokładnie tak – zdenerwowałam się, co go to niby obchodzi?
– Uważaj na słowa młoda damo.
– Jestem niewiele młodsza. – Cała klasa przyglądała się zaistniałej sytuacji, gdy ja i profesor staliśmy na przeciw siebie dosłownie na środku sali. Coś było nie tak, czułam to. Tylko nie wiem co, ale się na pewno dowiem. Usiadłam w swojej ławce, nie mam zamiaru tego dalej ciągnąć. Jak zwykle rozmawialiśmy o sprawach klasowych, wycieczce w góry i moich nieobecnościach. Inaczej mówiąc nic ciekawego, dlatego też wpatrywałam się w widok za oknem. Widziałam młodzież, którzy biegną zdesperowani na lekcje, gdyż są spóźnieni i nie chcą pogorszyć swojej sytuacji. Wiatr był coraz mocniejszy, gałęzie uginały się pod wpływem nacisku, a niektóre z nich zwyczajnie się łamały. Chmury również szybko zmieniały swoje położenie, a w dodatku były coraz to ciemniejsze. Dosłownie jak burzowe, lecz przecież w zimie nie ma burzy. Nagle z transu wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Leniwie wstałam i skierowałam się do wyjścia z sali. Na korytarzu spotkałam również Oliwera, który gdy mnie zobaczył automatycznie mnie przytulił.
– Joe, tęskniliśmy za tobą – wyznał wtulony we mnie.
– Ja też za wami tęskniłam – odwzajemniłam gest i uśmiechnęłam się do Amber. Porozmawiałam z przyjaciółmi do końca przerwy, po czym udałam się w stronę swojej sali. Teraz języki, a tak się składa, że podjęłam inny wybór niż znajomi.
Reszta lekcji minęła dość szybko, może dlatego, że ciągle się zamyślałam. Gdy wyszłam ze szkoły zaczął padać deszcz ze śniegiem. Akurat teraz? Nim wrócę do domu będę cała przemoczona.
– Hej, Joe! – usłyszałam głos Oliwiera, który mnie woła. Odwróciłam się. – Dzisiaj jest impreza u Kodiego, wpadniesz?
– Wiesz... No nie wiem czy to dobry pomysł.
– Bardzo byłoby mi miło, gdybyś jednak przyszła.
– O której?
– dwudziesta.
– Wyślij mi adres. Zastanowię się – powiedziałam i ruszyłam w stronę mojego domu. Tak jak myślałam, nim wróciłam byłam już cała przemoczona. Było mi tak bardzo zimno. Postanowiłam wziąć ciepły prysznic, to mnie na pewno rozgrzeje.
Gorące krople wody spadały na moje zmarznięte ciało, nadając mu różowy odcień. Płytki okrywające ściany w całej łazience, zostały pokryte parą wodną. Namydliłam się powoli oraz dokładnie, aby nie ominąć żadnego fragmentu skóry. Następnie spłukałam je wodą i wyszłam z kabiny prysznicowej. Otuliłam się szczelnie ręcznikiem, wytarłam, a następnie ubrałam w swobodny strój. Gdy gotowa wyszłam z łazienki, skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę oraz coś do zjedzenia na szybko. Z gotowym posiłkiem oraz napojem udałam się do salonu, gdzie usadziłam swoje ciało na kanapie oraz włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach szukając czegoś ciekawego. W końcu zostawiłam na programie edukacyjnym, nie bardzo mnie to interesuje, jednakże nie ma nic ciekawszego, w tym momencie. Oglądałam, między czasie, konsumując zawartość talerza. Zbliżała się godzina dwudziesta. Iść czy nie iść? O to jest pytanie. W sumie co będę robić sama w domu wieczorem? Szybko wbiegłam do swojego pokoju, otworzyłam szafę i wybrałam czarne rurki oraz top w kolorze niebieskim. Założyłam na siebie przygotowane ubranie i ruszyłam do łazienki, aby zrobić makijaż. Około godziny dwudziestej czterdzieści byłam gotowa. Założyłam buty, zamknęłam dom i ruszyłam w drogę. Dom Kodiego znajdował się całkiem niedaleko mojej ulicy, dlatego nie kombinowałam już z transportem, tylko po prostu się przeszłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top