Rozdział 22
Joe
Obudziłam się dość zaskoczona, gdyż nie leżałam już na zimnej ziemi, lecz w miękkim łóżku. Co więcej, znam ten pokój i mogę śmiało stwierdzić, że jestem w pokoju Nathana. Wstałam i pożałowałam tego. Ból jaki czułam był dość silny. Spojrzałam na swoje ciało, wszędzie miałam siniaki, co mnie przeraziło. Boże jak ja wyglądam. Postanowiłam poszukać Nathana. Skierowałam się do salonu, co było trafne,gdyż akurat tam znajdował się chłopak.
– Powinnaś leżeć – stwierdził, gdy tylko mnie dostrzegł.
– Jak się tu znalazłam?
– Nie olewaj mnie
– Zaraz pójdę. Odpowiedz mi
– Mój znajomy was wyciągnął, a ja zabrałem cie tutaj
– Okej...
Leżałam w salonie na kanapie, w czasie gdy chłopak oglądał jakiś film w telewizji, który zupełnie mnie nie interesował. Byłam bardziej skupiona na myślach. To był atak, tak? Skoro zdarzył się raz, zdarzy się również drugi. A co jeśli będzie bardziej dopracowany i faktycznie coś mi się stanie poważnego? To niebezpieczne, narażam własne życie, w imię czego? Tak nie może być.
– Nathan – chciałam zwrócić jego uwagę.
– Hm? - Mruknął w moją stronę, dzięki czemu kontynuowałam.
– Wracam do domu
Chłopak spojrzał na mnie automatycznie z powagą na twarzy.
– Co?
– Wracam do domu – powtórzyłam bardziej pewnym głosem.
– Nie ma mowy. Nigdzie nie wracasz
– Nathan. Ja oznajmiam, nie pytam
– Joe, oni cie zabiją
– Potrafię już co nie co i jestem w stanie się obronić
– Nie wątpię, ale nie przesadzaj
– Wracam. Tym bardziej, że rodzice wracają niedługo. Nie mogę tu zostać – Nathan wydał się zamyślony, lecz słowem się nie odezwał.
– Nathan chciałbyś żyć w miejscu, gdzie każdy na ciebie poluje? Wszyscy są rządni twojej krwi? Cieszę się, że zostałam wybrana, lecz ja pasuje.
Chłopak spojrzał na mnie smutno. Można było ujrzeć w jego oczach błysk zawiedzenia moją osobą. Zblizylam się do niego i wciąż patrzyłam mu ze skupieniem w oczy. Nathan zbliżył nasze twarzy, po czym przymknął powieki i delikatnie mnie pocałował. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona jego poczynaniami, lecz również zatraciłam się w tym geście. Jego ręce dotykały mojej szyi, natomiast moje wpletlam w jego włosy. Czas jakby zwolnił na ten moment, a powrócił dopiero gdy oderwaliśmy się od siebie. Przez chwilę jeszcze milczeliśmy, lecz musiałam przerwać ciszę między nami.
– Muszę iść – powiedziałam spuszczając wzrok. Nathan nie odezwał się jedynie, ledwo zauważalnie, pokiwał głową. Gdy zauważyłam, że nie jest zbyt rozmowny, postanowiłam wstać. Chwyciłam mój telefon, gdyż to jedyna moja własność w tym mieszkaniu i udałam się do wyjścia. Chłopak był na tyle zdziwiony tą sytuacją, że nawet nie odprowadził mnie do drzwi, nie mówiąc już o przejściu. Oczywiście nie mam mu tego za złe, jedynie ukłuło mnie w sercu na myśl o zestawieniu go. Niestety muszę. Nie mogę narażać własnego życia, które jest dla mnie cenne.
~*~
Szłam samotnie przez znany mi już las. Był dzień, dlatego nie bałam się. Wszystkie stworzenia mroku ujawniają się za nocy, rzadko kiedy grasują w dzień, gdyż to zaprzecza zawartej zasadzie. Mijając rosnące drzewa, rozmyślałam o tych wszystkich ludziach, których życie jest zagrożone. Nie chce tego, ale co ja mogę zrobić? Wątpię, że byłabym w stanie uratować cały ten świat. Jestem zwykłym człowiekiem, w porównaniu do tutejszych istot. Gdyby wszyscy się zjednoczyli to by pokonali każde zło czyhające na nich. Nie jestem im do niczego potrzebna.
Znalazłam przejście, które jest mi tak bardzo potrzebne i bez większych problemów przez nie przeszłam. Oślepiło mnie światło, nagle zrobiło mi się ciepło. Wszystko to trwało jedynie chwile, ponieważ już znalazłam się z powrotem w lesie, lecz już w moim świecie. Spojrzałam na przejście, nie każdy jest w stanie je dostrzec. Zobaczą je jedynie ci, którzy wierzą w nadprzyrodzone istoty lub w obecności kogoś z tamtego świata.
~*~
Trafiłam bez problemu do swojego domu, po czym otworzyłam drzwi i spostrzegłam, że nikogo nie ma. Spojrzałam na telefon, do szkoły już nie zdążę. Przebrałam się w wygodny dres i postanowiłam pobiegać. Kiedyś to lubiłam, lecz przez dłuższą nieobecność w sporcie, spadła mi znacznie kondycja. Zamknęłam dom i wyszłam z posesji, po czym włożyłam do uszu słuchawki i ruszyłam w drogę. Moje nogi poruszały się w rytm znanych mi melodii.
___________________________________
Hej, dawno tu nic nie pisałam. (w sensie notka) Jak widać poprawiłam rozdziały, przynajmniej te największe błędy. Jeśli widzicie wciąż błędy, które wam przeszkadzają to komentujcie. Piszcie mi, a ja je poprawię. :))
Ogólnie zachęcam też do komentowania i głosowania, jeśli wam się podoba :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top