Rozdział XXXVIII- Piątek 3. Geografia

 Dziewczyny siedziały na ławce przed klasą od geografii Yumy czekając, aż będzie dzwonek na lekcje. Obie były bardziej zajęte swoimi myślami niż rozmową, więc dumały, nie przeszkadzając sobie nawzajem. I było tak do momentu dzwonka, który ogłosił, że powinny wchodzić do sali, co zrobiły pierwsze, gdyż pozostała reszta klasy nadal była przy Kou.

 – To jak wam mija tydzień? – rzucił od niechcenia pytanie, aby przerwać ciszę.

 – Chcę do domu. – odpowiedziała natychmiast Yoko, która była nadal zirytowana przez Kou.

 – Ciekawie... – odpowiedziała druga.

 – A gdzie pozostałe lochy?

 – U Kou...

 – Tch. – syknął.

 – Miałyśmy z nim teraz lekcje... I wie pan jak to z nim jest...

 – Niestety wiem jak jest z tym idiotą. ... Heh...

 Chwilę później pozostałe uczennice z klasy drugiej przyszły na lekcję geografii, a wkurzony nauczyciel patrzył na nie gniewnie z założonymi rękami. Pozostałe uczennice rozmawiały jeszcze ze sobą ignorując nauczyciela, dopóki jedna z nich nie zauważyła jego wkurzonej miny, przez co odchrząknął, a w klasie nagle zapanowała cisza.

 – A wy gdzie byłyście lochy?

 – My? – powiedziała Shizuka, która zachowywała się, jakby nic złego nie zrobiła.

 – Tak wy. – odpowiedział oschle.

 – My nawet nie usłyszałyśmy dzwonka! – zaczęła Ambra. – W sali Kou nie słychać go.

 – „Kou"? – powtórzył za nią Yuma. – Z tego co mi wiadomo to tylko Karne Uczennice mogą mówić do nauczycieli po imieniu.

 – Ja... E...

 – Co ty?

 – Już nie ważne...

 – Czy mogę już zacząć lekcje? – zapytał zirytowany, a w odpowiedzi dostał potwierdzającą ciszę. – No dobra... – podszedł do biurka i włączył projektor. – Dzisiaj porozmawiamy o najlepszym darze, jaki oferuje nam ziemia, czyli o pomidorach.

 Wszystkie uczennice na raz westchnęły, ale nauczyciel zignorował to.

 – Są różne rodzaje pomidorów, takie jak: koktajlowe cherry, koktajlowe żółte i czekoladowe, daktylowe, bawole serce, san marzano, okrągłe, podłużne, paprykowe, gargamele, tygrysie, malinowe, zielone, żółte, pomarańczowe. czekoladowe, czarne.

 Dziewczyny były już znudzone po pierwszych słowach, ale brązowowłosy nie zwracał na to uwagi, bo był już w swoim żywiole, czyli w pomidorach.

 – ... A teraz zapiszecie łacińskie nazwy do zeszytów i definicje pomidorów. – zaczął dyktować. – A jeśli zrobicie coś źle, założę na was to chomąto. – wyciągnął przedmiot, który służy do zaprzęgania konia i trzymał je cały czas do momentu, kiedy skończył dyktować, a wszystkie dziewczyny skończyły pisać. – A teraz idziemy na pole.

 – „Pole"? – powtarzały zdziwione uczennice. – Przecież nie mamy tu żadnych pól wokół szkoły. – mówiły między sobą.

 – Za mną, lochy! – machnął ręką, aby szły za nim.

 Dziewczęta spojrzały na siebie, po czym wyszły w ciszy, bo były przerażone chomątem, które trzymał nadal Yuma. Kilka minut później, klasa dotarła pod dormitorium dla nauczycieli, ale to nie był koniec drogi, bo brązowooki prowadził je w głąb lasu, gdzie jakiś czas później dotarły do miejsca, gdzie były grube wysokie ceglane ściany, a z przodu była czarna metalowa furtka, do której podszedł i otworzył ją.

 – Łosia, łosia, łosia, łoś! – krzyknął oraz przyjął pozę twojego starego pijanego, który ledwo się trzyma i chce cię objąć, i zaczął wymachiwać rękami.

 Wszystkie dziewczyny nie wiedziały jak zareagować. Nie wiedziały czy mogą wejść, czy nie, a bały się swojego nauczyciela, bo stwierdziły, że jest nieobliczalny.

 – (Szajbus.) – stwierdziła Yoko, po czym powtórzyła to do ucha Luny, która skamieniała od tego widoku.

 – Wchodzić! Nie słyszycie, czy co? Ułomne jak Kou jesteście?! – ochrzaniał je wkurzony, po czym wszystkie dziewczyny weszły grzecznie ze strachu. – Dobra. – stwierdził, kiedy wszystkie zagonił za furtkę za, którą był ogród z pomidorami. – Tu jest plantacja moich pomidorów, a jeśli któregoś dotkniecie, to was zabiję na kwaśnego pomidora!

 Yoko zaczęła się śmiać z całej tej dziwnej sytuacji, że podszedł do niej, przez co ta próbowała się uspokoić, ale nie udało się jej. Brązowowłosy wziął ją na barana i odszedł z nią poza ogród. Klasa patrzyła na nich w osłupieniu i z daleka obserwowała. Chwilę później, kiedy Yoko krzyczała nauczyciel wrzucił ją do jeziora, śmiejąc się przy tym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top