Rozdział IX - Poniedziałek 9. Czas wolny
– Dzięki bogom... – powiedziała Luna mając ręce złożone, jak do modlitwy i wychodząc z traumatycznej lekcji prowadzonej przez Laito. – I w końcu będę mogła ubrać bardziej przyzwoite ubrania...
– Myślałam, że te lekcje trwały dwa miesiące! A to był tylko jeden dzień! – mówiła rozciągając się.
– Możemy się pospieszyć...? – zapytała lekko zmartwiona.
– Jasne!
Dziewczyny przyspieszyły kroku i zaczęły pędzić w stronę dormitorium nauczycieli. Kiedy uczennice były już w swoim pokoju. Yoko poszła do szafy i wyjęła swoje ubrania, które rzuciła na łóżko. Luna również wyjęła z niej swoje odzienie i poszła do łazienki. Przyjaciółki przebrały się i wyszły ze swojej sypialni, po czym ruszyły w stronę kuchni, aby ugotować dla siebie obiad.
– Myślałam, że jedzenie będzie gotowe...
– Ja też. Ale przynajmniej mają tutaj pełny asortyment. – pochwaliła miejsce siadając na blacie.
– Co chciałabyś zjeść...?
– A co proponujesz? – zaczęła machać nogami.
– Czy mógłby być ramen...?
– Pewnie.
Fioletowowłosa zaczęła przygotowywać zupę. Kiedy posiłek był już gotowy siedemnastolatki poszły zjeść w jadalni.
– Smakuje...?
– Bardzo!
Niebieskooka na te słowa uśmiechnęła się. Gdy skończyły jeść Luna posprzątała i pozmywała naczynia.
– To co robimy...? Nie zadali nam żadnych lekcji... więc mamy czas dla siebie...
– Jak myślisz, mają tutaj ,,Twister'a''?
– Wątpię...
– Jeśli jest to pewnie w pokoju Kanato lub Laito.
– Do pokoju Kanato raczej bym nie wchodziła bez jego zgody... a do Laito... tak z zasady...
– A no tak. Ale może gdzieś będzie~?
– No dobrze... poszukamy...
Dziewczyny zaczęły spacerować po wieży, w której znajdowało się dormitorium i znalazły pokój wspólny, a w nim jak na zawołanie znajdowała się poszukiwana gra.
– A nie mówiłam? – powiedziała z dumą.
– Taak... A, gdzie chcesz grać...?
– Tutaj? Choć nie, jeszcze jakiś zboczeniec tu się przypałęta.
– Myślisz, że możemy...?
– Nie.
Yoko wzięła pudełko z grą i chwyciła dłoń swojej towarzyszki. Poszły do swojej sypialni. Czerwonooka rozłożyła grę.
– Yoko...
– Tak?
– Bo ja... nigdy w to nie grałam...
– To proste. Nawet taki idiota, jak Cwelato by ogarnął.
– No dobrze... Chyba...
Podczas gry również nie brakowało tematu do rozmów.
– Co myślisz o naszych pijawkach w tym świecie?
– Że są bardziej zboczeni...
– Taak, to też. Ale nie o to mi chodziło. Chodzi mi o nich.
– No cóż... – tu zrobiła pauzę, aby się zastanowić. – Rei'a zaczynam się bać... Rurki też... po prostu mnie przeraża jego zachowanie... Azusa... on wydaje mi się lekko pewniejszy... A Laito, o dziwo stał się bardziej zboczony... nie wiedziałam, że tak się jeszcze da... – zamilkła patrząc na podłogę. – A ty...?
– Porcelanka i ksiądz są straszniejsi niż zazwyczaj, Laito bardziej irytuje, a co do Azusy, to sprawdź, czy cię nie okradł.
– Tia... sprawdzałam... Nic mi nie zabrał... A, i jeszcze jest Kanato... on też jest jakiś pewniejszy... trudno mi to nazwać...
– Lunka!
– Hm...?
– Chodź poszukamy pokojów Yumy i Kanato.
– No dobrze...
Dziewczyny przerwały grę i ruszyły do korytarza, w którym były sypialnie nauczycieli.
– Są podpisane...
– To wiele nam ułatwia.
– Tak... I co chcesz dalej zrobić...?
– Jak to co? Wejść!
– A mogłam nie pytać...
– Wchodzisz?
– Wolałabym nie... znając go będzie wściekły.
– Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje! – powiedziała, zwinnie otwierając drzwi i wyrzucając za nie fioletowowłosą.
– Kto ci tu pozwolił wejść?! – wykrzyczał z drugiego końca pokoju.
– E... nikt.
– To dlaczego tu jesteś?
– No bo ja... eee...
– Mów!
– (Yoko, obiecuję, że cię za to zabiję.)
– Zapomniałaś jak się mówi?!
– Nie... ja po prostu... chciałam pana odwiedzić...(?)
– To było pytanie? – powiedział wstając z miejsca, w którym siedział.
– Nie...
– To chodź tu do mnie~. – jego zachowanie diametralnie się zmieniło.
– (Proszę, niech mnie tylko ugryzie!)
Okularnica posłusznie szła powoli w stronę fioletowowłosego.
– Teddy mi mówił, że bardzo cię lubi.
– To bardzo miłe...
– Lubisz mnie? – zapytał przykładając szybko swoją rękę do drzwi, a do tego obok głowy dziewczyny.
– Tak...
Nauczyciel rzucił uczennicę na łóżko, która była zdezorientowana. Kanato zdjął z niej sweter, a ona próbowała się wyrwać z jego żelaznego uścisku. Potem chłopak zaczął rozpinać jej koszulę. Odłożył Teddy'ego obok niej i przytrzymał jej dwie ręce jedną dłonią. Ze spódniczki fioletowowłosej wypadał nóż.
– A co to? – powiedział przerywając czynność. – Czy to jest srebrny nóż?
– Tak...(?)
Fioletowooki chwycił za rękojeść z uśmiechem psychopaty. Luna patrzyła na jego twarz przerażona.
– Zaznaczę cię, aby nikt inny nie mógłby cię mieć.
Lunie przypomniało się, jak jeszcze niedawno była w rezydencji Sakamakich. Kanato na jej brzuchu napisał ,,K''.
– Co mówisz Teddy? Że robiłem to już? Na niej? – dziewczyna odwróciła głowę w stronę pluszowego misia. – Ale ona przecież wczoraj dołączyła do szkoły. – puścił ją i usiadł na jej kolanach przytulając swojego kochanego przyjaciela. – Idź stąd. – powiedział poważnie.
– D-dobrze... – próbowała powiedzieć bez nuty przyjemności w głosie. – Mam pytanie...
– Jakie? – zapytał patrząc na nią z góry.
– Czy mogłabym coś założyć...? Bo na jasnych ubraniach będzie widać krew...
– Tak.
Kanato wstał z dziewczyny, poszedł do swojej szafy i wyjął z niej swoje ubrania. Podał jej, a ta założyła je na siebie.
– (Pachną jak Kanato!) – pomyślała zakładając je z ukrywaną radością.
– Zostaw swoje ubrania.
– Dlaczego...?
– Dla rewanżu. – powiedział z wyraźnym zdenerowaniem.
Luna potulnie wyszła z sypialni swojego nauczyciela.
***
Yoko, po tym, jak wepchnęła swoją przyjaciółkę za drzwi do małego psychopaty, poszła radośnie w kierunku sypialni Yumy. Kiedy była przed drzwiami, wparowała swojemu nauczycielowi do pokoju.
– A ty to kto?! – zapytał zdziwiony swoim gościem.
– Yoko Mu- Hiroshito - Karna Uczennica.
Chłopak podszedł do dziewczyny na bardzo bliską odległość.
– Ty jesteś ta z klasy Laito.
– Tak, zgadza się.
– On zawsze zgarnia dobry towar. – mruknął do siebie.
– Pomidorki?
– Nie, to akurat moja działka.
– A moja działka to kontrolowanie łóżka! – powiedziała biegnąc w stronę omawianego przedmiotu i rzucając się na niego, a po chwili zasnęła.
Wysoki chłopak był zdezorientowany tą sytuacją.
– Hej! Locho! – wykrzyczał zdenerwowany.
– Wygodne. I tak byś mnie na nie rzucił! Oszczędziłam ci wysiłku!
Yuma podszedł do Yoko, przerzucił ją sobie przez ramię i wyrzucił ją z pokoju.
– Ty mendo! Będziesz miał celibat! Zobaczysz.
– Pieprzenie. – i zamknął drzwi.
– Kogo? – zapytała z dwuznaczną miną.
Czarnowłosa podniosła się i otrzepała, po nieudanym czasie spędzonym ze swoją miłością, zaczęła się kierować w stronę wyjścia z korytarzu. Kiedy miała z niego wychodzić usłyszała, jak ktoś inny wychodzi z pokoju. Tą osobą była Luna.
– O, Lunka! – odwróciła się w jej stronę i podeszła do niej. – O ty! Tobie się udało!
– Co mi się udało...?
– Masz ubrania Kantorka na sobie! – znów powiedziała z dwuznaczną miną.
– Tak... – przytuliła do swojej twarzy sweter chłopaka.
– A mi się nic nie udało. A mogłam ukraść jego poduszkę!
– Tia...Hej. Gdzie mój noż...? – dziewczyna zaczęła się przeszukiwać. – O nie...
– O nie.
Fioletowowłosa podbiegła do drzwi swojego kochanego chłopca, pukała do nich z całej siły. Ale jedyne co usłyszała to: ,,Wynocha!'', więc odeszła.
– Może później uda mi się go odzyskać... A jeśli nie...
– Chodź po noże Azusy.
– Nie jestem tego taka pewna...
– Chodź! – powtórzyła i chwyciła ją za nadgarstek i zaczęła prowadzić do pokoju masochisty.
W sypialni na szczęście nikogo nie było. Czarnowłosa profesjonalnie otworzyła gablotkę z nożami, tak, aby nie zostawić swoich odcisków. Dziewczyny wróciły do swojego pokoju i schowały skradzione narzędzia pod swoim łóżkiem.
– Mam plan! Za jakiś czas wrócę. Nie martw się.
***
Kiedy Yoko już wróciła, obie uczennice poszły do salonu, w którym leżał Shu na zielonej kanapie i jak zwykle słuchał muzyki. Dziewczyny do niego po cichu podeszły.
– Za głośno...
– (Taaak... On się nic nie zmienił.) – pomyślały obie.
– (Dlaczego nikt nie wymyślił potrójnych słuchawek?) – zastanawiała się czerwonooka.
– Czy mogłybyśmy... się dosiąść...?
Chłopak uniósł powieki i pokiwał głową.
– Jak chcecie. Ale nie ma tu za dużo miejsca. Musicie się na mnie położyć.
– (Przecież to jest rozsuwana kanapa.) – poprawiła go w myślach niebieskooka.
Obie posłusznie położyły się na torsie swojego nauczyciela od muzyki. Jedną ze swoich słuchawek położył między twarzami dziewcząt i je objął. Po jakimś czasie, cała trójka zasnęła w swoich objęciach. Kiedy przyjaciółki się obudziły, Shu już nie było, a one same siebie przytulały wzajemnie.
– Niewygodnie mi tu. Za mało miejsca. – skomentowała Yoko i przesiadła się na fotel o tym samym kolorze. – Ale dobra, chodź do kuchni.
– Znowu...?
– Tak. Mam ochotę na coś słodkiego. A ty?
– Też... Ale pewnie wszystkie słodycze należą do Kanato... – powiedziała ze smutkiem.
– Upieczemy ciasto. Będzie dobrze.
– Niech ci będzie...
W kuchni Luna szykowała składniki na blacie, na którym siedziała jej przyjaciółka. Yoko przez dużą część czasu bawiła się widelcem. Lodówka była często otwierana i zamykana przez fioletowowłosą. Kiedy skończyły piec tort, wszystkie brudne naczynia opłukały i włożyły do zmywarki. Pokroiły ciasto na kawałki i poszły je zjeść w salonie. W nim usiadły na kanapie, na której jeszcze niedawno spały. Czerwonooka przytuliła się do poduszki, na której wcześniej leżała głowa Shu. Nagle dziewczyny usłyszały dość głośne walnięcie w ścianę, odwróciły się i zobaczyły jego:
– (SUBARU!!!)
– Co wy tu robicie?
– Jemy ciasto. – odpowiedziała dziewczyna przytulająca się do poduszki.
– To akurat widzę.
– Chcesz kawałek...?
– Nie, dziękuję.
– Subaaruu~. – zamruczał Kou wchodząc do salonu i obejmując ramieniem szyję chłopaka. Zaraz po tym otrząsnął, jak zobaczył w salonie siedzące uczennice. – O! Nasze nowe M Neko-chan! Jesteście z klasy Laito, prawda? Jak się nazywacie?
– Luna Sa-... Ne-... Nie ważne... Może być Hiroshito...
– Yoko Muk-...Hiroshito...
– A ja jestem Kou! – powiedział siadając między uczennicami.
Zaraz po tym, reszta wampirów krwiopijców przyszła do salonu. Luna zaczęła się modlić, aby nikt z chłopaków nie wyczuł jej rany, zrobionej przez Kanato.
– Co tak słodko pachnie~? – zapytał Laito.
– To pewnie to ciasto. – powiedział Kanato wskazując na słodkość i ratując dziewczynę.
– To nie pachnie jak ciasto... – skomentował Ruki. – Prędzej jak krew... Kanato powiedz mi, czemu ona ma twoje ubrania. – wskazał palcem na okularnicę.
– Chyba je ukradła. – niebieskooką przeszył strach.
Kou zbliżył się do uczennicy i zaczął ją wąchać od szyi do brzucha, a kiedy przy nim był podwinął koszulę Kanato, którą na sobie nosiła i koszulkę, którą założyła, kiedy była sama w sypialni.
– A to co to jest? – zapytał blondyn.
– Litera. – odpowiedział fioletowowłosy.
– A czemu jest tu litera twojego imienia? – dodał Ruki do pytania.
– Czemu mojego?! Równie dobrze to mógł być on! – wskazał na Kou. –Lub Kino! –dodał.
– Ale ona ma twoje ubrania. – odpowiedział na oskarżenie.
– Mogłeś jej dać, aby zrzucić winę na mnie!
Ruki podszedł do Luny z uniesionym lekko do góry jednym kącikiem ust.
– Powiedz mi. – przykucnął, aby być na równi z jej brzuchem. – Kto ci to zrobił?
Dziewczyna rozejrzała się po salonie, wydziała bardzo jej znane twarze wampirów, a potem zerknęła na Yoko..
– Nikt...
– A więc czeka cię kara. – ogłosił wstając. – Ciebie też. – dodał patrząc na czerwonooką.
Ciemnogranatowowłosy złapał za nadgarstki karne uczennice i zaciągnął je do jakiegoś małego pokoju co przypominało kantorek.
– Może tu wszystko przemyślisz. – mówił patrząc na nie z góry, po czym zamknął drzwi na klucz.
– Jesteśmy jak Harry Potter!
– To nie pora na żarty...
– A mamy coś lepszego do roboty? Bo z tego co widzę, to nie.
– Masz rację... Przepraszam...
– Dlaczego nie powiedziałaś, że to Kanato?
– Nie chciałam, aby był za to winiony... – powiedziała smutno, siadając na czymś, co wyglądało jak stelaż łóżka, na którym był materac z cienkim kocem.
– I znowu uciekłaś od odpowiedzi. – zwróciła uwagę.
– Co masz przez to na myśli...?
– To, że na lekcji z Księdzem było podobnie. – przypomniała siadając obok dziewczyny.
– Tak... ale i tak skłamałam... – stwierdziła kładąc swoją głowę na jej ramieniu.
– Chciałaś dobrze. – odparła głaszcząc ją po głowie.
Dziewczyny oparły się o ścianę przytulając siebie nawzajem pod kocem, aż usnęły. Obudził je hałas głośno otwieranych drzwi, Luna uchyliła powiekę, sylwetka postaci przypominała Ruki'ego.
– Wstawajcie. – zażądał stanowczo.
Fioletowowłosa wstała i podniosła swoją przyjaciółkę na ręce. Dziewczyna kierowała się za chłopakiem do salonu, tam odłożyła Yoko na nogi.
– O co chodzi? – przerwała ciszę, która była spowodowana nietypowym przyjściem uczennic.
– Oglądamy mecz koszykówki. – odparł Ayato.
– To nie był mój pomysł. – mruknął Ruki.l
Siedemnastolatki podeszły do długiej sofy przed telewizorem.
– To... gdzie mamy usiąść...?
– Kurdupel może obok mnie~. – odpowiedział Ayato.
– To ja już wolę na podłodze. – skomentowała
Uczennice właśnie tak zrobiły, ale usiadły przed swoimi ukochanymi, czym Ayato się trochę wkurzył. Obok Luny siedział Kou (przed Subaru), a między dziewczynami siedział Azusa. Oglądanie meczu wyglądało tak, że przedstawicielki płci żeńskiej przez cały czas nie wiedziały o co chodzi. Zielonooki nauczyciel W-F'u ciągle krzyczał z byle powodu, przez co Shu się denerwował, a cała reszta również milczała i wpatrywała się w ekran. Po tym, jak mecz już się skończył, w trakcie analizowania całej tej gry, nagle powstała kłótnia:
– Chcesz się bić? – wytrącił je z zamyśleń Ayato.
– Nie będę się z tobą bił. – odpowiedział Ruki.
Zielonooki podszedł do głowy rodziny Mukamich i złapał go za marynarkę przyciągając do swojej twarzy.
– Shin, zabierz je stąd. – zażądał Reiji
– Czemu ja?
– A już zakłady miały być.
Shin wziął do ręki łyżkę i wygonił uczennice z pokoju, który zmieniał się w obraz nędzy i rozpaczy.
– Nie wiem co ja mam niby z wami zrobić. Może chcecie coś do żarcia? Bo Ruki was wrzucił do swojego kantorka na trzy godziny.
Dziewczyny spojrzały po sobie, a potem odwrócili się do wampira.
– Tak. – odpowiedziały razem.
– To wy sobie coś zróbcie. I dla mnie. – dodał. – A potem idźcie się myć. – prychnął.
Uczennice zaczęły przygotowywać pizze. Po zrobieniu i upieczeniu ciasta cała trójka zajadała się nim.
– A teraz sio się myć. – powiedział kończąc jedzenie. – I idźcie do łaźni. Spokojnie, jest dla was osobna. – dodał. – Niestety... – mruknął do siebie. – Zaprowadzić was?
– Nie trzeba...
Przyjaciółki poszły do swojej sypialni po piżamy. Otworzyły szafę, w której były ich ubrania
– Nie dziwi cię fakt, że są tutaj wszystkie nasze ubrania...?
– Dziwi i to bardzo.
– Co ty na to, by do łaźni ubrać stroje kąpielowe...?
– W sumie też plan. Przynajmniej te pijawy nie będą nas podglądać nagie.
– Tak... To może je załóżmy pod siebie tutaj w łazience...?
– Dobrze myślisz.
– To ty idź pierwsza... ja spróbuję jeszcze odebrać swój nóż...
***
Dziewczyny zmieniły swoją bieliznę na stroje kąpielowe, kiedy były osobno w swojej łazience. Potem poszły w stronę łaźni dla dziewcząt, która przypominała tą turecką, ale różniła się tym, że nie było w niej schodków i była okrągła. Co ciekawe, basen w łaźni był również gorącymi źródłami. Przy brzegu zbiórka leżały koszyki z zawartością taką jak: kulki do kąpieli, szampony, mydło w kosatkach i w płynie, szczotki, pumeks, sól do kąpieli, gumowe kaczuszki, olejki, odżywki i wiele innych tego typu rzeczy.
– Ale tutaj pięknie...
– Wooow! Tu jest jak w pałacu!
– Wrzucamy wszystko...?
– Pewnie!
I tak właśnie zrobiły. Wrzuciły wszystko do wody i relaksowały się tą chwilą przez naprawdę długi czas.
– Mogę ci umyć plecki~? – powiedziała Yoko podpływają do swojej przyjaciółki.
– Jeśli tego chcesz... – odwróciła się plecami.
– Ale wiesz, że w tym twoim stroju z epoki wiktoriańskiej będzie trochę trudno coś zrobić?
– Przepraszam... Ale nie mam nic innego... a nie rozbiorę się...
– No wiem, wiem. Ty moja wieczna dziewico. – ale dziewczyna wpadła na dość interesujący pomysł. – Ale chyba wiem, co możemy na to zaradzić~. – zrobiła dwuznaczną minę.
– Co-
Czerwonooka włożyła swoje ręce pod górna część sukni przyjaciółki, która na ten niespodziewany akt pisnęła na cały głos.
– Jaka ty milusia~!
– Y-Yoko... co ty robisz...? – powiedziała cała czerwona na twarzy z zawstydzenia.
– Jak to ,,co?''? Myję ci plecki! – odpowiedziała przesuwając swoje dłonie na talię dziewczyny, aby ją objąć.
– To dość zawstydzające...
– Narzekasz tylko.
– Wiesz, że nie o to chodzi...
– E tam. Mogę umyć jeszcze twoje włoski?
Fioletowowłosa pokiwała lekko głową.
– Dziekuje! – wyjęła swoje ręce i podpłynęła po szampony.
Yoko z wielka dokładnością zajęła się pielęgnacją włosów swojej towarzyszki.
– To... milsze...
– Wiem. A teraz mam do ciebie pytanie.
– Jakie...?
– Jak ty chcesz się potem wytrzesz?
– Normalnie...
– A no chyba, że tak.
Dziewczyny siedziały w łaźni jeszcze godzinę odpoczywając od całego świata w swoim towarzystwie. Kiedy wyszły z gorących źródeł basenu, wytarły się ręcznikami i owinięte nimi poszły do swojej sypialni, by ubrać swoje piżamy. Gdy były już gotowe zasnęły w swoich objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top