Rozdział XXXIX- Piątek 4. Chemia
Fioletowowłosa pobiegła i wskoczyła do jeziora za przyjaciółką. Reszta klasy patrzyła tylko z daleka w milczeniu, a Yuma patrzył zdziwiony, że ktoś ratuje czerwonooką. Po kilku chwilach, Luna wyciągnęła topiącą się, biorąc ją na plecy, kiedy ta panikowała. Chwilę później obie były na brzegu.
– Wszystko dobrze...? – zapytała z troską.
– Tak... – odchrząknęła. – Idziemy na kolejną lekcję? – powiedziała zmęczona. – Już nie chcę widzieć tego szajbusa.
Tymczasem Yuma stał na pomoście dwa metry od nich, wpatrując się w nie.
– Nie wiesz, że ona boi się pływać? – fioletowowłosa spojrzała wkurzona na Yumę.
– E.
Pozostałość klasy podbiegła do Karnych Uczennic z troską. „Nic wam nie jest?", „Wszystko dobrze?" „Nie połamałyście się?", pytały zatroskane dziewczyny (oczywiście z wyjątkiem Shizuki).
– Nic ci nie jest, Yoko...?
– Jeszcze żyję.
– To dobrze... Chwila... co? – spojrzała na nią. – Musimy iść do pielęgniarki... – zażądała pewnym głosem. – Znaczy się... pielęgniarka... – po chwili dodała. – ... Rei'a...
Niebieskooka wstała i pomogła swojej przyjaciółce, która nie chciała pomocy, i zaczęły iść w stronę szkoły.
– A wy gdzie?! – krzyknął nauczyciel.
– Idziemy sprawdzić, czy z Yoko wszystko dobrze... – odpowiedziała, odwracając w jego kierunku głowę.
– Ale lekcje mamy!
Okularnica już go nie słuchała i szła dalej, podtrzymując czarnowłosą. Kilka minut później obie znalazły się w szkole i zaczęły się kierować do gabinetu pielęgniarki. Luna zapukała ostrożnie i czekała, aż Reiji jej odpowie. Po chwili czekania dostała odpowiedź:
– Proszę! – a po tych słowach Luna otworzyła drzwi.
– Dzień dobry... – zaczęła nieśmiało. – Przepraszam, że przeszkadzamy... ale... pan Yuma wrzucił panienkę Yoko do jeziora... a ona nie umie pływać-
– Dlaczego jesteś cała mokra? – zapytał, nie słuchając jej i odrzucając na bok Yoko. – Coś ci się stało?
– Mi nic... Ale z Yoko może być gorzej...
– Wygląda jakby wszystko u niej było dobrze. Jeszcze żyje. – podsumował. – Ale dlaczego jesteś cała mokra? – powtórzył.
– Przecież oddycham, więc jest dobrze. Teoretycznie. – wymamrotała na podłodze, po tym jak jej głowa walnęła w metalową szafkę.
– Nie przeszkadzaj innym, kiedy rozmawiają. Jesteś tylko nie wychowanym człowiekiem bez kultury. – spojrzał na czarnowłosą, po czym lekko kucnął i złapał Lunę za ramiona, i z powagą powiedział: – Mów, co ci się stało.
– No dobrze... To przez Yumę-
– „Yumę"! – powtórzył z nienawiścią, prostując plecy i podnosząc pięść w akcie nienawiści.
– ... bo wrzucił Yoko do jeziora... za którą wskoczyłam... – kontynuowała. Po jej tłumaczeniu Reiji lekko i dyskretnie kopnął w brzuch w okolicach wątroby czarnowłosą, która zacisnęła zęby.
– Czy mógłbyś się nią zająć...?
– Oczywiście. – odpowiedział uśmiechając się niej.
Wziął Yoko za nogę i przeciągnął ją do łóżka, po czym złapał ją i rzucił na leżankę jak worek śmieci do kubła.
– Coś jeszcze?
– ... – patrzyła się na niego w osłupieniu. – ...Ch-chyba nie...
– I pamiętaj. – objął ją jedną ręką, a drugą podniósł palec, po czym powiedział: – Czas leczy rany! – fioletowowłosa spojrzała na wampira wzrokiem, który pokazywał zdziwienie, szok i niedowierzanie. – To teraz gdzieś wyjdziemy, dobrze?
– E... Ja... – spojrzała na Yoko, której wzrok mówił: „Nie zostawiaj mnie tu".
– Pokażę ci moją kolekcję porcelany. – powiedział ciepłym głosem, po czym odwrócił się do Yoko. – A ty się nie ruszaj! – wyjął bat zza marynarki.
***
Dwadzieścia minut później zadzwonił dzwonek na przerwę, który usłyszeli okularnicy.
– Chyba powinniśmy już wracać... – stwierdziła, spoglądając na profil nauczyciela.
– Jeszcze mamy chwilę czasu. – odparł, patrząc z lekkim uśmiechem na jej twarz.
– No dobrze... – objął ją ramieniem.
– Jak dobrze, że się zgadzamy. – pocałował ją w czubek głowy.
Jeszcze przez pięć minut spacerowali w przyjemnej ciszy.
– Chyba możemy już wracać. – powiedział Reiji lekko skręcając w stronę szkoły.
– Dobrze...
I tak oto okularnicy poszli razem do szkoły, kierując się w stronę sali lekcyjnej nauczyciela. Wszystkie uczennice dookoła patrzyły się na nich, przez to, że ciemnowłosy obejmował ją przez cały czas, praktycznie zmuszając ją do oparcia swojej głowy na nim. Gdy byli już przed drzwiami od jego sali, ten puścił ją i stanął przed nią, po czym złapał dłońmi jej ramiona wpatrując się w jej oczy.
– Powinnaś się wyspać.
– Hm...?
– Damie nie przystoi mieć podkrążonych oczu.
– Przepraszam...
– Nie powinnaś przepraszać. – po tych słowach oparł swój podbródek o jej głowę.
– Hm? – mruknęła zdziwiona cicho do siebie przez tą sytuację. – (To nie mój Reiji...) – stwierdziła, patrząc pusto w bok na okno. – (Chcę już do domu...)
– Dobrze. – wyprostował ręce odsuwając od siebie dziewczynę. – Ja już muszę iść do klasy. A ty bądź grzeczna. – pocałował ją w czoło, po czym odszedł do swojej klasy.
Luna zdezorientowana poszła do gabinetu pielęgniarki, aby odebrać Yoko, aby szła z nią na lekcję, bo nie chciała być sama. Kiedy weszła do sali zobaczyła, że czerwonooka leżu twarzą w dół na leżance.
– (Czy z nią jest jeszcze gorzej...?) – zastanawiała się patrząc, kiedy ta wydawała z siebie dziwne dźwięki. – Yoko...?
– Tak? – odwróciła się w jej stronę, jak gdyby nigdy nic.
– Wszystko dobrze...?
– Tak.
– To chodźmy już na lekcję... zaraz dzwonek... a Reiji będzie wściekły... kiedy się spóźnimy...
– No dobra. – zeskoczyła i podeszła do swojej przyjaciółki, która odwróciła się, kiedy ta przechodziła obok niej.
Dzwonek zadzwonił dokładnie wtedy, kiedy podeszły od tylnych drzwi sali, które jak reszta drugich drzwi w tej szkole, były zamknięte. Weszły razem z tłumem do sali i usiadły na swoich miejscach.
– Dzień dobry. – powiedziały wszystkie uczennice.
– Dzień dobry. – odpowiedział im znudzonym głosem Reiji trzymając w jednej dłoni książkę patrząc na do wnętrza. – Dzisiaj nauczymy się robić kwasy.
– (O, kwasy.) – zainteresowała się Yoko.
– Pokażę wam kwas, który topi ubrania, ale nie niszczy skóry i włosów. – kontynuował, a część dziewcząt, w tym Luna, przeraziły się.
– (Mogłabym go wykorzystać na Kou~.) – pomyślała Ambra z chytrym uśmieszkiem.
– (Szkoda, że nie wypala skóry... Mogłabym go użyć na Lunie.) – stwierdziła smętnie. – (Ale można by tego użyć na ciekawszych nauczycielach~.) – zaczęła machać radośnie nogami.
– (Szkoda, że nie żrący. Wylałabym go na Ayato...) – zasmuciła się Yoko.
– (To jest straszne... Kto by chciał tego używać...?) – zastanawiała się Luna, kiedy w tym samym czasie każda uczennica z klasy zastanawiała się, na kim wylałaby kwas.
– Panienko Neko. – powiedział donośnie Reiji oprzytamniając całą klasę.
– Tak...?
– Podejdź tu. – kiedy jeszcze nie zdążyła się wyprostować, Reiji dodał: – Szybko.
– Tak jest... – podeszła do niego szybko.
– Stań tutaj. – nakierował ją, mając ręce przy bokach jej ramion, tak jak wcześniej, i ustawiając na przód klasy.
– (O nie... To może skończyć się tylko w jeden sposób...) – przerażona patrzyła na Yoko.
– A teraz patrzcie. – machnął ręką, w której trzymał fiolkę z zieloną substancją, rozlewając ją na dziewczynę.
– Eek! – wrzasnęła przerażona faktem, że ubrania, które na sobie ma zaraz się rozpuszczą przed całą klasą i Reiji'm.
– Oj. – powiedział, kiedy zorientował się, że cała substancja wylądowała na włosach dziewczyny. – Chodź tu. – złapał ją za ramię, obracając w swoją stronę. – Hm... – mruknął rejestrując ją wzrokiem. – Widzicie? – pokazał na jej biust. – Tu jest dziura. – wskazał na dziurę, w której zmieściłby się jego palec wskazujący.
– (Dawaj. Wkładaj. Nie masz pscyhy. Może nareszcie będzie się coś dziać.) – pomyślała wyzywająco przyjaciółka Luny.
– Tyle tylko zdołał stopić. – wycedził zerkając na onieśmieloną dziewczynę. – Chodź. – syknął stanowczo do niej, łapiąc ją z siłą za ramię. – Musisz umyć włosy. – powiedział normalnym głosem, po czym wyprowadził ją z klasy.
Okularnicy szli szybkim krokiem po korytarzu, a Luna ledwo nadążała za krokami ciemnowłosego. Weszli do łazienki dla dziewczyn i stanęli przy jednej z umywalek.
– Chodź tu. – przysunął ją bliżej siebie, po czym zdjął swoją rękawiczkę i wziął jej włosy do rąk
– Hm? – wydała z siebie dźwięk zdziwienia, kiedy ten pociągnął jej włosy na wysokości ramienia.
Reiji odkręcił kran i zaczął myć jej włosy. Okularnik stanął za nią i zaczął napierać swoim ciałem ją. Kiedy zmył już wszystko wyprostował się i oderwał listek papieru, w którym wytarł swoje ręce, po czym przetarł również jej włosy. Ciemnowłosy założył swoją rękawiczkę.
– Aj. Masz teraz mokre włosy. – wsadził swój palec pod jej grzywkę i odkrył ją, przez co ta wzdrygnęła się i zamknęła oczy ze strachu.
– Otwórz oczy. – powiedział stanowczym tonem, a ta spojrzała na niego przerażonym i niewinnym wzrokiem. – Trochę lepiej – mruknął zadowolony. – Dobry Boże...
– Hm...?
– Jesteś cała mokra! I to przeze mnie. – Chodź ze mną.
Wzłapał ją za bark i zaprowadził na piętro wyżej do łazienki nauczycielskiej.
– Po co tu jesteśmy...?
– By wysuszyć twoje włosy. – wziął ją do suszarki, która wisiała na ścianie, po czym zaczął suszyć jej włosy. – Przydałaby się coś jeszcze... – mówił zamyślony podpierając palcami podbródek.
– Co takiego...?
– Już wiem. – powiedział jakby go olśniło.
Chwilę później dziewczyna miała już suche włosy. Jej grzywkę była luźno upięta w kok zrobiony przez jej nauczyciela.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top