Rozdział XVIII - Środa 1. Matematyka

 Yoko obudziła się, ale odwróciła się na drugi bok. Po chwili zrozumiała, że leży w łóżku sama. Otworzyła oczy, co potwierdziło jej myśl. 

 – (A Luna gdzie? Przecież byłam pewna, że przychodzi.) – szukała wzrokiem po pomieszczeniu swojej przyjaciółki. 

 Wstała i ubrała się w swój mundurek, po czym wyszła. Pokierowała się w stronę kuchni w poszukiwaniu Luny, ale jej tam nie było, więc poszła do biblioteki.

***

 Tymczasem Luna leżała wtulając się wzajemnie z Kanato, który wtulał się razem z Teddy'm w jej piersi. Pierwsza obudziła się śmiertelniczka. Położyła swoją dłoń na fioletowych włosach chłopaka, po czym lekko go przyciągnęła i oparła swoją brodę o jego głowę. Po chwili wampir wydał z siebie pomruk, a dziewczyna lekko się odsunęła. 

 – Dlaczego się odsuwasz? – zapytał bezdusznie, choć lekko wściekle. 

 – Um... – mruknęła zawstydzona. 

 Fioletowooki mocniej objął ją w talii, przez co jego twarz była znów pomiędzy piersiami Luny, która jęknęła ze zdziwienia, przez co zarumieniła się ze wstydu.

 – Wiesz, że się rumienisz? – powiedział uśmiechnięty. 

 – Nie... – odpowiedziała zasłaniając się włosami. 

 – Masz bardzo ładne oczy, wiesz? – mówił odgarniając fioletowe kosmyki z jej twarzy.

 – Um...

 – Takie martwe... Podobają mi się. Wyglądają jak u lalki. 

 – Dziękuję...

 – Wyglądasz tak martwo... To mi się naprawdę w tobie podoba. Chciałabyś być lalką?

 – Tak...

 Para wpatrywała się przez w siebie, ale ciszę przerwała dziewczyna. 

 – Chcesz pić...?

 – Tak... Możesz zrobić mi coś do picia. 

 – Wiesz dobrze o co mi chodzi... – odsłoniła szyję. – Przecież dobrze wiem z Yoko... że jesteście wampirami... 

 – Ach no tak! – klepnął się w czoło. – Zapomnieliśmy wymazać wam pamięć. 

 – Nawet nie o to chodzi... My to już wiedziałyśmy... – pocałowała go w czoło. 

 – Jak to?

 – Tak jakoś...

 – Co mówisz, Teddy? – skierował się do swojego przyjaciela. – Mam zrobić tak? – złapał ją za udo i położył je tak, aby noga dziewczyny obejmowała go w pasie. 

 – Kanato...? Co ty robisz...? – zapytała zdziwiona. 

 – I tak? – przyłożył swoją dłoń do jej pleców i przysunął do siebie. 

 Właśnie w tym momencie ktoś zaczął się siłować z klamką. 

 – Ta-

 Zaczęła Luna, ale Kanato przyłożył swoją dłoń do jej ust. 

 – Czego?! – zapytał wściekle właściciel pokoju, przy czym złapał Lunę za głowę i przycisnął do swojej klatki piersiowej. 

 – Luny i jej dziewictwa szukam! – krzyczała Yoko za masywnymi drzwiami. 

 – Tu tego nie znajdziesz! – obrócił Lunę tak, aby leżała na nim. – Jestem sam! 

 – No dobra... – odeszła. 

 Wampir objął dziewczynę, ale po chwili można było usłyszeć jak ktoś majstruje przy zamku do drzwi. Jedyne co zdążył zrobić fioletowowłosy to zakrycie całej dziewczyny kołdrą. Czerwonooka wparowała do pokoju. 

 – Aha! – wskazała na niego palcem. 

 – Czego?!

 – Sam jesteś? A to niby co? – skierowała swój wzrok na wybrzuszenie. 

 – Eee... 

 Dziewczyna szybko podeszła do łóżka i zdarła z niego kołdrę odkrywając Lunę. 

 – Chodź. – złapała ją za nadgarstek i wyciągnęła z pokoju. 

 Czarnowłosa zaciągnęła przyjaciółkę do ich sypialni, po czym wyszła i pokierowała się znowu do kuchni. W tym czasie niebieskooka przebierała się w swój mundurek szkolny. Dziewczyna zeszła na dół, gdzie Yoko szykowała dla niej i siebie śniadanie. 

 – Zrobiłaś to dla nas...? – zapytała zszokowana. 

 – A dla kogo niby innego?

 Policzki Luny zrobiły się delikatnie różowe; usiadła obok swojej przyjaciółki. Zaczęła pić karmelową herbatę i jeść płatki z mlekiem, a Yoko do kanapek piła kawę orzechowo-waniliową. Przy drugim końcu stołu siedział Laito trzymając uchwyt od swojego rozbitego kubka, z którego o dziwo pił, mimo, że to były tylko pojedyncze krople. Zboczone zielone oczy wpatrywały się wściekle na niższą uczennicę. 

 – Co się gapisz jak Yuma na sake? – zapytała wściekle. 

 Laito głośno siorbnął ze swojego „kubka", a uczennice spojrzały na niego jak na Ayato. 

 – Do zobaczenia na biologii. – powiedział groźnie i odstawił swój „kubek" na blat i odszedł. 

 – Mamy jeszcze trochę czasu... – stwierdziła Luna patrząc na zegar. 

 – Tak. Chodź do salonu to obejrzymy coś jeszcze przed szkołą. 

 – Dobrze... 

 Poszły razem do salonu i usiadły razem na kanapie. Yoko wzięła do ręki pilot i włączyła telewizor. Na ekranie pojawiła się reklama prostu do prania. 

 – Hej Neko-chans~. – przywitał je radośnie Kou wchodząc do pomieszczenia. 

 Uczennice odwróciły się w jego stronę.

 – Hej. 

 – Dzień dobry... 

 – Czy moje słodkie kicie potrzebują czegoś? – zapytał swoim słodkim głosem. 

 – (Natychmiastowej śmierci...)

 – (Nieprzytomnego Cwelato do zabicia.)

 Odpowiedziały w myślach na jego pytanie.

 – Nie, dziękujemy. 

 – Oki, to pa. Ja idę razem z Subaru po mleko. 

 – Pa. – odpowiedziały mu. 

 – Chodźmy już do szkoły... 

 – Nieee chcę... – zaprotestowała Yoko. 

 – Idziemy... – złapała ją za dłoń i wplotła swoje palce pomiędzy jej. 

 Wyszły z budynku nauczycielskiego i pokierowały się do szkoły nadal trzymając się za ręce. Kiedy wchodziły na pierwsze piętro, usłyszały rozmowę na korytarzu. 

 – Zachowujesz się jak wysokiej klasy prostytutka. – usłyszały głos Reiji'ego. 

 Uczennice wychyliły się lekko zza rogu i dostrzegły odwróconą do nich plecami Shizukę Kayō. Oparły swoje plecy o ściany z klatki schodowej i zaczęły podsłuchiwać rozmowę. 

 – Ale proszę pana~. – jęknęła. – Na pewno nie chce pan~. – położyła swoją dłoń na kołnierzu jego koszuli. – przyjść na chwilę do mnie~? – zapytała słodko. 

 – Nie. Nie chcę i nie mogę robić takich rzeczy z uczennicą. – zrzucił z siebie jej rękę. 

 Szatynka odeszła wkurzona od nauczyciela. Gdy nie było jej już widać, karne uczennice weszły na korytarz i podeszły do nauczyciela.

 – Witaj, Reiji...

 – Witam was, panienki. Wchodźcie do klasy. – zaprosił je gestem godnym dżentelmena. 

 Uczennice grzecznie weszły do środka klasy i zajęły swoje miejsca przy biurku nauczyciela, który uśmiechnął się w swój sadystyczny sposób. 

 – Co byście powiedziały gdybym przykleił was taśmą do krzeseł? – zapytał poprawiając swoje włosy w pociągający sposób. 

 – Że to jakieś żarty. – odpowiedziała starsza. 

 – No to teraz pytanie matematyczne. Ile zużyję na was taśmy?

 Po jakiejś chwili obie karne uczennice zostały przyklejone do krzeseł przez swojego nauczyciela taśmą. Cała trójka tak czekała na dzwonek lekcji. Kiedy reszta klasy weszła nie zareagowała na przyklejone do krzeseł uczennice. 

 – Panienko Yoko, proszę do tablicy. – rozkazał nauczyciel. 

 – Nie. – odpowiedziała, ze zirytowaniem patrząc na taśmę. 

 – Jak to „Nie"?! – powiedział wściekle. 

 – Nie mam jak wstać. 

 Ciemnowłosy spojrzał na nią z góry. Podszedł do niej i walnął ją w udo batem, przez co z gardła dziewczyny wydobył się krzyk połączony z jękiem. A Luna cierpiała z tym, że nie jest bita. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top