Rozdział XII - Wtorek 3. Prawo i Administracja

 – Lunka~. Wstawaj~. Kochanie~. – mówiła, aby wybudzić przyjaciółkę. – Wstawaj, leniu! Lekcja zaraz!

 – Myślę, że jej to nie wybudzi. – powiedział Reiji, który był szkolną pielęgniarką. 

 – Gdzie? Jaka? – powiedziała z szeroko otwartymi oczami, sekundę temu zemdlała, dziewczyna. 

 – A widzisz? – odwróciła się czerwonooka do wysokiego chłopaka. 

 – Nie spóźniłam się na żadną lekcje…? Prawda?

 – Nie Lunka, tylko przerwę. 

 – Jak dobrze... – powiedziała łapiąc się za serce. – Mogę iść na lekcję…? – zapytała odwracając się do okularnika. 

 – Ja bym zalecał, abyś została w łóżku do końca dnia. A jeśli czujesz, że możesz iść na lekcje. 

 – Chyba… mogę iść... – odparła. 

 – Jak poczujesz się gorzej to wróć tutaj, dobrze?

 – Dobrze…

 Uczennice wyszły z sali na korytarz. 

 – To co teraz mamy…?

 – Lekcje z Subaru! – powiedziała radośnie. 

 – O… W końcu ktoś normalny…

 Dziewczyny poszły na pierwsze piętro i weszły do sali lekcyjnej albinosa. 

 – Dzień dobry. – przywitały nauczyciela przyjaciółki. 

 – Dzień dobry. – mruknął. 

 Uczennice usiadły na krzesłach i grzecznie czekały na dzwonek, który rozpocznie lekcje, ale po sekundzie zadzwonił. Inne uczennice przyszły jeszcze po dzwonku. 

 – Możemy już rozpocząć lekcje? – zapytał lekko zirytowany rozmowami uczennic w klasie. 

 Karne uczennice patrzyły na niego potwierdzająco.

 – Heh… Czyli trzeba zacząć jak zwykle... – podszedł do ściany i rozwalił ścianę, a w klasie nastała cisza. – No to porozmawiamy dzisiaj o, tym, jak trzeba być tępym, aby kraść. 

 W tem nagle jak na zawołanie do klasy wbiegł Ayato z kilkoma parasolkami w rękach. 

 – Subaru! Ratuj! – wykrzyczał starszy brat. 

 – Czego chcesz? – syknął wkurzony przerwaniem lekcji. – I skąd masz te parasole. 

 – No bo...  – mówił zdyszany. – Były takie stojaki na te parasolki… i nie było cen… więc wziąłem wszystkie… bo jak za darmo… to trzeba brać… I teraz ściga mnie policja!

 – Jesteś idiotą. – stwierdził fakt, a potem odwrócił się do klasy. – Chodźcie. – machnal reka. – Jedziemy odwieźć te parasole. – rzucił łapiąc omawiany przedmiot z rąk brata i wyszedł z sali. 

 Dziewczęta spoglądały to na siebie, to na Ayato, nie wiedząc, jak zareagować. 

 – Idziecie czy nie?! – powrócił do progu drzwi. 

 Na te słowa wszystkie uczennice poderwały się z miejsc i poszły za nauczycielem. 

 – Skąd je masz? – zapytał zielonookiego. 

 – Z galerii. 

 – Dzięki. No to dzisiejszy temat to: ,,Jak przepraszać za idiotów’’.

 Cała klasa wraz z ich najmłodszym nauczycielem poszła przed budynek szkolny. 

 – Kto potrafi prowadzić? – zapytał odwracając się do grupy. 

 – Ja! – wykrzyknęła Yoko podnosząc rękę i podskakując. 

 – To było pytanie retoryczne. – powiedział zdziwiony odpowiedzią. –  Nie jesteście jeszcze pełnoletnie. – stwierdził. – Ale jak chcesz to próbuj. 

 – Dobra. – dziewczyna wsiadła z zapałem do limuzyny na miejsce kierowcy, po czym przystosowała fotel do siebie. 

 – Boże… ona serio to zrobi... – powiedziała do siebie przerażona Luna. 

 – Wsiadaj, Nekośka! Zaklepałam ci już miejsce! – powiedziała z przerażającą radością poklepując miejsce obok siebie. 

 Dziewczyna spojrzała przerażona na Subaru.

 – Nie. – powiedział białowłosy. – Ja muszę obok niej usiąść, jak coś odwali to przynajmniej będę mógł coś jeszcze naprawić. 

 Z ust okularnicy wydobyło się wetchnięcie lekkiej ulgi. Chłopak usiadł obok miejsca kierowcy, a druga karna uczennica obok niego. Droga do galerii handlowej nie mijała ani trochę spokojnie, ale na szczęście pojazdem była limuzyna, która nie należała do najszybszych, przez co wszyscy uszli z życiem. 

 – Nigdy. Więcej. Nie. Pozwalaj. Jej. Prowadzić! – powiedziała zestresowana Luna trzymając samą siebie za ramiona.

 – Już jej nie dam. 

 – No co wy?! Nie było tak źle!

 – Było! – odpowiedzieli wszyscy zgodnym chórem. 

 – Idę do ochrony. – zażądał czerwonooki biorąc parasolki. – A wy możecie iść ze mną lub na zakupy czy coś. 

 – Idziemy na zakupy? – zapytała niższa dziewczyna. 

 – Możemy... – odpowiedziała jej przyjaciółka nadal mając szeroko otwarte oczy z przerażenia.

 Karne uczennice poszły szukać sklepu z antykami w poszukiwaniu noży. Kiedy znalazły takowy sklep weszły do niego rozglądając się na wszystkie strony.

 – Nie ma tu żadnych noży... – stwierdziła ze smutkiem. 

 – Zapytam. 

 – Dziekuje... – objęła przyjaciółkę w podzięce. 

 – Prosze pana. Ma pan jakieś zabytkowe srebrne noże? – zapytała z dziecięcym głosem. 

 – Mam, ale nie dla was. – powiedział pokazując je za sobą

 – No słuchaj mnie, gnoju! – powiedziała łapiąc mężczyznę za siwą brodę i przybliżając do siebie. – Sprzedasz nam te noże!

 – Prosimy... – powiedziała młodsza kładąc czterdzieści tysięcy jenów na blacie. 

 – Nie. 

 – Skarbie, wyjdź, ja to załatwię. 

 – Dobrze… Pójdę do auta… – dziewczyna wyszła ze sklepu i poszła na parking. 

 – Pokaż noże. Pokaż noże. Pokaż noże.

 – Wynocha, gówniaro! Bo zawołam ochronę!

 – No to wołaj!

 – No dobra!

 Dziewczyna z całą siłą w sobie odepchnęła mężczyznę na ściankę meblową za nim, po czym wskoczyła na ladę i zabrała z niej noże. Czarnowłosa biegła, ile sił w nogach, do limuzyny. 

 – SUBARU!!! ODPALAJ SILNIK!!! – wykrzyczała na całe gardło. 

 Nauczyciel prawa i administracji zrobił, tak, jak mu kazano, gdyż jeszcze okularnica go do tego namawiała. Czerwonooka wskoczyła do samochodu na miejsce obok przyjaciółki i powiedziała ostatkiem sił:

 – Odpalaj to dziadostwo!

 Powrót do szkoły, również nie należał do najprzyjemniejszych. Oczywiście w takiej sytuacji, jak tej czarnowłosa nie oszczędzała swoich uwag na temat tego, jak skutecznie uciekać przed policją. Kiedy wszyscy już byli przed szkołą i wyszli, nauczyciel został jeszcze na chwilę z karnymi uczennicami. 

 – Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób! – pacnął Yoko w głowę i odszedł. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top