Christmas with Sakamaki, Mukami & Tsukinami
Miałam to dodać wieczorem, ale podejrzewam że wtedy wszyscy będą zajęci, więc... enjoy póki czas!
Uwaga, uwaga, Reader-chan zaczyna się mózg rozwijać (no może za wyjątkiem scenario z Yumą... cóż)
.:♥*Mukami Ruki*♥:.
Reader-chan chodzi po całym domu, szukając wszystkiego co jeszcze może się przydać. W sumie zostało już tylko jedno: światełka. A wszyscy wiemy, że bez światełków święta się nie obejdą! Zaangażowała więc w szukanie wszystkich Mukamich.
Wbiła sobie więc do kolejnego z wielu pokoi, po to, by znaleźć... no, światełka. I Rukiego przy okazji.
Reader: Y... Znalazłeś światełka, gratuluję!
Wampir nie odpowiada.
Reader: Ruki...?
Ruki: Cicho bądź, nie mogę się skupić.
Reader: Coś się...?
Ruki: Któraś żarówka nie świeci.
Tak więc Ruki sprawdzał każdą jedną po kolei, po to, by znaleźć tę zepsutą.
Reader: Ym... Pomóc...?
Ruki: Najbardziej mi pomożesz jak będziesz cicho.
Reader-chan zaciska wargi. Pochłonięty czymś Ruki z reguły nie jest zbyt rozmowny. A jego dziewczyna najlepiej wie, żeby mu wtedy nie przeszkadzać. W związku z tym cicho opuszcza pomieszczenie, a wraca pół godziny później z pierniczkami na pocieszenie, bo okazało się że zepsuta jest wtyczka a nie lampki. Ruki-kun elektrykiem nie zostanie.
.:♥*Sakamaki Subaru*♥:.
Reader: Jeszcze... kawałek... jeszcze... troszeczkę...
Krzesło pod stopami Reader-chan zaskrzypiało i... rozleciało się. Niecałą sekundę później rozległ się dźwięk uderzenia nią (Reader-chan) o ziemię.
Subaru: Oi, co to było?
Reader-chan podnosi głowę, patrząc na wampira, który najwyraźniej zaalarmowany odgłosem właśnie wszedł do pomieszczenia.
Reader: Spadłam z krzesła...
Jęczy cicho, rozmasowując obolałe pośladki (Subaru-kun! Rozmasuj je dla niej XD). Subaru wygląda na troszkę (troszeczkę) wytrąconego z równowagi.
Subaru: Zwariowałaś? Chciałaś się zabić?
Tak, Subaru! Reader-chan chciała popełnić samobójstwo skacząc z krzesła!
Reader: Ch-chciałam tylko...
Wskazuje trzymany przez siebie przedmiot, który cudem nie ucierpiał w trakcie upadku (ale trzymanie go uniemożliwiło asekurację).
Tsunbaru wydaje z siebie zirytowane "tch!", po czym podchodzi i bez słowa bierze Reader-chan na ręce, tak, by mogła założyć złotą gwiazdkę na szczyt wysokiej choinki stojącej w salonie.
.:♥*Tsukinami Carla*♥:.
Reader-chan stoi przed półką z łańcuchami świątecznymi. Wybór jest tak przeogromny, że naprawdę nie może się zdecydować. Ale co to za choinka bez łańcucha?
Carla: Pośpiesz się.
Rozkaz jest jasny, a kto się nie podporządkuje... Nawet Author-sama przechodzą dreszcze!
Reader: Pomożesz mi? Proszę? ;_;
Reader-chan dobrze wie, żeby nie używać formy rozkazującej, mądra Reader-chan ^^
Carla: Weź którekolwiek.
Carla chyba nie do końca czuje ducha świąt... Reader-chan chwyta różowy łańcuch z wyciętymi księżniczkami Disneya.
Reader: A jak wezmę ten?
Carla: Zabiję cię.
Carla chyba nie lubi księżniczek Disneya :c
.:♥*Sakamaki Laito*♥:.
Wszystko jest już przygotowane, Reader-chan wpatruje się z zachwytem w przyozdobione drzewko. Jej chłopak obejmuje ją od tyłu i kładzie głowę na jej ramieniu, przyłączając się do obserwacji.
Laito: *westchnięcie*
Bombki, łańcuchy, światełka... Wszystko jest piękne.
Laito: *głośniejsze westchnięcie*
...
Reader-chan wywraca oczami.
Reader: O czym tak myślisz?
Laito: Pomyśl ile ciekawych rzeczy można zrobić z tymi bombkami...
Reader: Jakimi bom-
Reader zwraca uwagę na ozdoby o dość charakterystycznym, podłużnym kształcie.
Reader: ... Jesteś zboczony. Twoje zboczenie nie mieści się w żadnej skali.
Laito: Ne, Bitch-chan~
Reader: Co.
Laito: Pobawimy się bombkami~?
Reader: *facepalm*
Author-sama dopilnuje, by żadna bombka nie wyglądała już tak samo XDDDDD
.:♥*Mukami Kou*♥:.
Wykończona po całym dniu przygotowań Reader-chan wypoczywa w fotelu, zmęczona, ale i dumna z siebie.
Kou: M-NEKO-CHAAAAAAN!
Reader-chan wywraca oczami, patrząc w kierunku drzwi, w których właśnie pojawił się pewien niewinnie wyglądający (TYLKO wyglądający) wampir. Nie zwracając uwagi na choinkę (Reader-chan tak się napracowała ;_;) podbiega do fotela.
Reader: Hmm...?
Kou: Zaśpiewajmy kolędy!
Reader-chan otwiera szeroko oczy.
Reader: N-nie ma mowy!
Kou: Meh...?
Reader: Nie ma mowy, żebym śpiewała!
Kou: Wstydzisz się~?
Twarz Reader-chan spowija rumieniec. Cóż, przy kimś takim jak Kou ona powinna trzymać buzię zamkniętą...
Kou: Noweź... Proszę~?
Serce Reader-chan powoli mięknie.
Reader: No... dobrze, ale tylko jedną piosenkę.
Kou: Yay!
(parę minut później, już po piosence)
Reader: Kou.
Kou: Hmm~?
Reader: "666" to nie kolęda.
Kou: Aaale...
Reader: Ni ch*ja.
Ale przynajmniej śpiewało się fajnie XD
.:♥*Sakamaki Ayato*♥:.
W tym roku to właśnie na Reader-chan spadło zaszczytne zadanie przygotowania wigilijnej kolacji. Jak nietrudno się domyślić, zadania nie mogła wykonać sama. 12 potraw to nie byle co. Aczkolwiek chyba nie trafiła najlepiej...
Reader: Ayato, co ty tworzysz...?
Ayato: Takoyaki.
Reader ...
Reader-chan wskazuje mu to, co właśnie wylał na patelnię.
Reader: Ale wiesz, że to nie jest sos takoyaki?
Ayato: Jak to nie?!
Reader: Mógłbyś tego nie gotować? Już jest...
Ayato: To co to niby jest?!
Reader: Barszcz, idioto!
Zapamiętać: Ayato zna się na JEDZENIU, nie GOTOWANIU.
.:♥*Sakamaki Kanato*♥:.
Ostatnimi czasy Kanato był dość przybity po utracie swojego misia. Co prawda na samym początku Reader-chan chciała mu kupić coś co by go mogło zastąpić, ale... wszyscy dobrze wiemy, że Teddy'ego nic zastąpić w stanie nie jest. Tak więc mimo świątecznego czasu, w domu panowała żałoba.
Kanato siedział w salonie, na podłodze, z kolanami podciągniętymi pod brodę wbijając wzrok w ozdoby na choince.
Reader-chan westchnęła głęboko, wchodząc. To nie tak że przeszkadzał jej ten spokój, w końcu nierzadko go doznawała. Ale jednak patrzenie jak najważniejsza w jej życiu osoba cierpi nie było niczym przyjemnym...
Może nie było to nic odkrywczego, ale jedynym, co przyszło do głowy Reader-chan, było podejście i przytulenie Kanato od tyłu. Nic innego nie mogła wymyślić, a nie potrafiła stać bezczynnie.
Kanato: Ne, Reader-san... Co robisz...?
Reader: Staram... się cię pocieszyć...
Kanato: Czemu...?
Reader: Bo nie chcę, żebyś był smutny.
Kanato: Starasz się być miła, Reader-san?
Reader: Nie. Mówię, nie chcę żebyś był smutny.
Wampir obraca się do niej przodem, obdarzając ją wyczekującym spojrzeniem.
Kanato: I zrobiłabyś wszystko, bym nie był...?
Po chwili wahania Reader-chan kiwa głową.
Kanato: W takim razie nigdy mnie nie zostawiaj. To rozkaz, rozumiesz, Reader-san~?
Reader-san jest gotowa na to poświęcenie. Byleby Kanato nie był smutny!
A teraz minutka ciszy dla Teddy'ego.
.:♥*Mukami Yuma*♥:.
Yuma: Oi, Sow, gdzie się kręcisz? Uważaj, podep-
Reader: Nic tutaj nie ma! Czemu tu przyszliśmy?!
Yuma: To oczywiste że nic nie ma, jest środek zimy! Chodź ścieżkami, do cholery, podeptasz sadzonki!
Reader-chan powoli traci cierpliwość. Tym bardziej że Yuma prowadzi ją do jakiejś dziwnej, małej budki... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Drzwiczki budki otwierają się i oczom Reader-chan ukazują się wielkie, ciężko wyglądające worki.
Reader-chan otwiera usta ze zdziwienia.
Reader: Y-Yuma! Ja... ja nie wiedziałam, że ty...
Szok! Niedowierzanie!
Reader: TY JESTEŚ ŚWIĘTYM MIKOŁAJEM!
Odgłos pacnięcia dłonią w czoło usłyszeli pewnie nawet po drugiej stronie piekła. Wampir jednak nie przejmuje się tym iż jego Reader-chan ma inteligencję ameby, wyjmuje z worków potrzebne WARZYWA i wraca do posiadłości szykować wigilijną kolację.
.:♥*Sakamaki Shuu*♥:.
Reader: Proszę...?
Shuu: Idź sobie.
Reader: No weeeź...
Shuu: Jestem zajęty, nie widzisz?
Reader: Od rana leżysz i śpisz!
Shuu: To bardzo zajmujące.
Reader: ... Shuu, to tylko chwilka! Chcę tylko... zobaczyć, potem będziesz mógł...
Shuu: Jesteś irytująca...
Reader-chan zaciska z irytacją wargi i korzystając z braku zainteresowania, chwyta przedmiot i zbliża go do twarzy wampira. Ten nie okazuje najmniejszego przejęcia jej osobą, nawet wtedy, gdy opaska z uszami renifera ląduje na jego głowie.
Reader-chan zdusza śmiech (biedna Shuuja ;_;).
Shuu: *sigh* Zadowolona?
Reader: P-pewnie... W-wesołych świąt!
Shuu: *SIGH*
Reader: D-dobra, już idę...
Reader-chan zbiera manatki i kieruje się do wyjścia, tak szybko, że nie słyszy już ostatnich skierowanych do niej słów.
Shuu: Wesołych świąt, Reader...
Author: Awwww...
.:♥*Tsukinami Shin*♥:.
Do wigilijnej kolacji zostało już tylko parę chwil, Reader-chan biegnie więc ostatkiem tchu, byle tylko zdążyć z prezentami. Przedziera się przez chaszcze, brodzi w śniegu, tylko po to, by... JEB.
Podryguje lekko, czując zimno rozpływające się po twarzy, gdy potknęła się i wylądowała w śniegu sięgającym kolan, a jej cała sylwetka zniknęła z horyzontu.
Shin: Reader? Gdzie jesteś?! Spóźnimy się!
Reader: T-tutaj...
Shin: Hę? Chyba cię słyszę, żyjesz jeszcze?
Reader: C-cudem...
Reader-chan wydaje z siebie przeciągłe jęknięcie, a świadomość że wstając musiałaby pozbierać wszystkie siatki, które upadły na ziemię sprawia, że jej się odechciewa. Może mogłaby tu spędzić czas do końca życia? :"D
W końcu zostaje jednak znaleziona.
Shin: Czemu bawisz się w śniegu?
Reader: W-well...
Shin: Spódniczka ci się podwinęła...
I jakoś tak Reader-chan odzyskała motywację do wstania. Szybko przywraca się do porządku...
Shin: Jesteś cała czerwona...
Reader: T-to od zimna...
Shin: Huh...?
Reader: N-nie patrz się na mnie!
Tsunder-chan bierze swoje zakupy i z irytacją mija Shina, kierując się do domu.
Shin: *sigh* Kobiety...
.:♥*Sakamaki Reiji*♥:.
Jak można nie kochać świąt? Jak można... nie oddać się całkowicie cudownemu klimatowi, przyozdabianiu drzewek, bombkom, pierniczkom z lukrem...
Otóż, odpowiedź jest jasna. Trzeba być osobą której wigilijna kolacja to 12 różnych gatunków herbaty :"D
Reader: REIJI, ŁAP!
Tak, ostrzeżenie przyszło odrobinę za późno. I nie, przedmiot nie był do łapania przeznaczony.
Reiji odwraca się i spowija ją pogardliwym spojrzeniem, wyraźnie zirytowany śnieżką, która uderzyła go w plecy.
Reiji: Mogłabyś czasem zachowywać się tak jak na twój wiek przystało.
Reader: Mógłbyś mieć serce. Ah, sorry, JUŻ DAWNO SKAMIENIAŁO.
Kolejna śnieżka mija wampira o parę centymetrów, gdy ten bez problemów się jej uchyla.
Reiji: Zaprzestań.
Reader: Chociaż śnieżkę byś wziął na klatę!
Reiji: Nie czuję potrzeby wchodzenia z tobą w interakcję.
Reader-chan mruży oczy podejrzliwie.
Reader: Czyżbyś nie miał cela~?
Otaku Zastawy Stołowej prycha pogardliwie i właśnie ma zamiar coś powiedzieć, gdy śnieżka ląduje na jego twarzy.
Reader-chan wydaje z siebie jęknięcie, bo w twarz nie celowała i wiedziała że to może już być przesada...
Jednak ku jej zdziwieniu Reiji zachowuje powagę. Odgarnia śnieg z twarzy, schyla się i podnosi odrobinę śniegu, z poważnym wyrazem twarzy, wprawnym ruchem ją uklepując.
Reiji: Wygląda na to, że ktoś musi nauczyć cię lekcji, Reader.
Powiedzmy że po powrocie do domu Reader-chan miała śnieg wszędzie. Wszędzie.
.:♥*Mukami Azusa*♥:.
Azusa: Reader... przepraszam... chyba znowu...
Reader-chan spowija wzrokiem kolejną stłuczoną bombkę. Z dłoni Azusy ciekła krew, która zaczynała już zdobić zgromadzone wokół ozdoby choinkowe.
Reader: Ehh... Azusa, ja rozumiem że one... cię kuszą, ale jak chcesz się ciąć to rób to nożem, nie stać nas na marnowanie bombek...
Azusa: Przepraszam...
Reader: Hai, hai... A teraz chodź tu. Na czas świąt nie ma cięcia.
Azusa: Jak to...?
Reader-chan wyjmuje apteczkę i zaczyna opatrywać rany Azusy.
Reader: Normalnie. Przez święta masz nie robić sobie krzywdy, rozumiesz?
Azusa: Ale... czemu...
Reader: Bo chcę w spokoju zjeść barszcz a nie martwić się że zjadam twoje tkanki...
Jakiś czas później choinka zaświeciła się i Reader-chan razem z Azusą stanęli, wpatrując się w swoje dzieło.
Azusa: Myślisz, że... jak będę się bawił lampkami... to się... oparzę...?
Reader-chan poklepuje go pocieszająco po ramieniu.
Reader: Myślę, że powinieneś znaleźć dobrego psychologa.
Cóż, to by było na tyle, w dwa dni napisałam ich wszystkich więc... cóż, jestem z siebie dumna. Właśnie dlatego że narzuciłam sobie tempo, nie wszystkich byłam w stanie ująć jak najlepiej, ale...
Oh.
Racja.
Już wigilia, nie wypada przynudzać, i tak nikogo to nie obchodzi... W końcu, ten jeden dzień w roku, Sakamaki, Mukami i Tsukinami są razem, przy jednym stole. Choć szansa że wszystko rozwalą jest dość spora, przez te parę chwil cieszą się swoją obecnością. Czternaście krzeseł: dwanaście dla nich, jedno dla Reader-chan i jedno dla niezapowiedzianego gościa. Jest dwanaście potraw i Karlheinz przebrany za Mikołaja. I przystrojona choinka. Nikt nie narzeka, Shuu nawet wstał, a Carla nawet nie wygląda jakby miał zamiar wszystkich pozabijać... To się nazywa magia świąt. Ehh...
Rozlega się dzwonek do drzwi. Reader-chan wstaje i podchodzi do drzwi, bo nikt inny chyba nie zamierza.
Reader: Tak myśleliśmy, że jednak przyjdziesz ^^
Author: O-oh... ja tak tylko... wesołych świąt, i się zmy-
Reiji: Teraz, skoro przerwałaś w kolacji, nawet nie myśl o tym żeby sobie iść.
Author-sama daje się skusić. Ostatnie miejsce jest jeszcze wolne.
Uwielbiam święta...
W pewnym momencie Reader-chan zauważa pewną nieprawidłowość.
Reader: Chwila... źle policzyliśmy, jest tylko jedenaście potraw!
Shuu: Wszystko jest policzone bardzo dobrze.
Author-sama i Reader-chan wymieniają znaczące spojrzenia.
OH WELL.
Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, muminki ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top