Rozdział 6
Ciemność. To tam czają się koszmary wszystkich ludzi. Nie ma miejsca gdzie nie dotrze. Przecież nawet dusza ma swoją ciemną stronę. Ale czy nie potrafi być dobra?
Ciemność, to w niej Ayato myślał o Yui i o tym jak odzyskać jej zaufanie. To ona pozwolił Yui na spokojnie przetrawić wszystkie wydarzenia minionych dni. To w jej objęciach Subaru siedział na dachu wpatrując się w gwiazdy. To właśnie ona dała Carli schronienie pod oknem blondynki.
Kto by pomyślał że ta zwykła, zazwyczaj niezauważalna ciemność kryje także kogoś kto zburzy ten "porządek".
-Witaj Ise-odezwał się głos przerywając głuchą cisze wypełniającą przestrzeń-Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Przy niej.
-Jesteś głupcem, jeśli chociaż na sekundę zwątpiłeś w to że będę przy niej.-odpowiedziała a jej czarne włosy zawiały na wietrze
-Masz zamiar się jej ukazać?-zapytał przyglądając się jej z nie mniejszym zainteresowaniem niż lata temu
-Narazie nie. Nie jest wystarczająco dojrzała by poznać prawdę.-odpowiedziała odwracając się w jego stronę-Choć ty jak przypuszczam pojawisz się na święta.
-Święta? Chodzi ci o to ludzkie zabawy?
-Nie zapominaj kim ona jest i jaki ma wpływ na chłopców. Nawet na Carle. Poza tym też kiedyś byłam człowiekiem. To przyjemne.-patrzyła na niego z nutką melancholi przez co jej oczy lekko się zamgliły
-I myślisz że mnie zaproszą? Dobre Ise.- jego śmiech rozniósł się w pustce- To że jestem ich ojcem nie oznacza...
-Masz racje.-przerwała mu- Każdy z nich darzy cię odmienną formą nienawiści. Jednakże z tego co się domyślam po zakupionych przez Laito i Yui sukniach, Reji organizuje bal. Więc raczej nic się nie stanie jeśli się pojawisz.-uśmiechnęła się delikatnie i znów spojrzała w dal- To będzie zabawne.......
''''
Koszmar to dobra nazwa na to co wyrwało mnie ze snu. Wszędzie była krew. Krew i złote oczy. Nie dziwie się po tym co przeszłam. Spojrzałam na tarcze starego zegara na ścianie.
04:37
No to się nazywa wczesna pobudka. Powoli się podniosłam ale oczywiście ktoś siedział na fotelu. Nie udało mi się rozpoznać kto. No ale kurde. Czy ja nie mogę chociaż sekundy być sama? Najwyraźniej nie. Przetarłam oczy i znów spojrzałam w tamto miejsce, jednak nikogo tam nie było. Mimo wszystko czułam się obserwowana.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top