Rozdział XII | Granica nerwów |
Yoko, jak zwykle spała będąc obserwowana przez Laito i Ayato, którzy się jej przyglądali.
– Bierzemy ją? – obudził dziewczynę głos Laito.
– Dobra. – odpowiedział Ayato.
Wampiry zbliżyły się do swojej ofiary; Laito wsunął się pod kołdrę i przysunął do ud czerwonookiej, a Ayato pociągnął dekolt do siebie, aby zrobić miejsce na ugryzienie. Wtedy czarnowłosa, udając, że śpi, kopnęła kapelusznika w twarz, a jego brat dostał z otwartej dłoni w policzek. Oboje zboczeńców krzyknęło raczej ze strachu, niż z bólu, ale i tak dawało to satysfakcję dziewczynie.
– Hej! – zawołali razem.
– Co...? – zapytała udając, że dopiero teraz się obudziła. – A wy tu czego szukacie? Sio! – zaczęła rzucać w nich poduszkami.
– Bitch-chan~, co ty taka ostra? – zapytał wychodząc spod kołdry nie wycofując się, a przysuwając do przodu przez co zaraz był nad Yoko.
– Idź sobie, zboczeńcu. – warknęła patrząc w jego zielone oczy.
– A czemuż to?
– Bo nie chcę się czymś od ciebie zarazić. – wycedziła przez zęby.
Ayato zepchnął swojego starszego brata trojacznego z łóżka, który zleciał razem z okryciem; odsłaniając czerwonooką.
– Hej! Zimno mi! – wykrzyczała po stracie swojej ciepłej kołdry.
– Da się coś na to poradzić. – odparł czerwonobrązowowłosy z podejrzanym uśmieszkiem.
Wampir pociągnął do siebie śmiertelniczkę zmuszając ją do wpadnięcia w jego ramiona.
– Co ty robisz, idioto?! Jesteś zimny jak trup! Idź sobie! – próbowała się wyrwać.
– Bitch-chan, to może ja ci pomogę~? – zapytał, a przytulająca się para odwróciła się w jego stronę, jak na idiotę.
Brązoworudowłosy zaczął się rozbierać.
– Co ty robisz? – zapytała z brakiem zainteresowania.
– No jak to co? Staram się, aby było ci gorąco.
– To nie pomaga. Oddawaj kołdrę. – rozkazała, a jej oprawca przycisnął ją jeszcze mocniej.– Puść mnie!
– Nie. – odpowiedział że swoim uroczym uśmiechem.
– KTOKOLWIEK-
Nie zdążyła skończyć wołania o ratunek, gdyż Ayato włożył swoje palce do jej ust. Dziewczyna zaczęła go w nie gryźć.
– Urocza jesteś. – powiedział rozczulony.
– Prawda~. – potwierdził Laito przybliżając się do nich.
Wampiry zbliżyły się do jej ciała, Laito do uda, a Ayato do szyi.
***
Ayato przez cały czas chodził i denerwował Yoko, kiedy ta uciekła od niego na chwilę, wyjęła spod swojej poduszki nóż od Subaru. Była gotowa na zaatakowanie delikwenta, jeśli jeszcze raz ją zaczepi. Czarnowłosa była głodna, więc udała się do kuchni, ale po drodze, jak na złość musiał pojawić się Ayato, a na jego nieszczęście śmiertelniczka miała broń.
– Co tam, Kurduplu? – powitał ją chłopak.
– Cześć, trupie. – wyjęła nóż z rękawa.
– Odłóż to, bo sobie coś zrobisz.
– Tak, trupa na pogrzeb.
– Aż tak mnie kochasz? – zbliżył się.
Czerwonooka rzuciła się na zielonookiego. Dostała zastrzyku adrenaliny. Mocniej zaciskając dłoń na rękojeści noża, celowała z okolice serca. Kilka chwil później ubranie wampira nasiąkało krwią; siedemnastolatka, patrząc w jego oczy, wyjmowała broń z jego ciała. Nóż wytarła o bluzę Ayato i wyrzuciła w kąt pokoju. Czerwonobrązowowłosy, po kilku sekundach patrzenia na dziewczynę w osłupieniu, opadł na podłogę. Yoko, korzystając z okazji, wybiegła z korytarza.
– (Teraz to muszę uciekać!)
Yoko zaczęła biec w kierunku wyjścia z rezydencji do ogrodu, a potem w stronę drzew. Kiedy była w lesie w murach rezydencji, oparła się o jedno z nich i zamknęła oczy. Jej serce nadal biło od adrenaliny. Przyłożyła swoją dłoń do serca, aby móc nasłuchiwać jego bicia.
– (Na Boga! Co ja zrobiłam?! Zabiją mnie! Za tego idiotę!)
Dziewczyna po jakimś czasie zasnęła przez spadek adrenaliny. Po kilku godzinach na niebie było już słońce. Yoko obudziło lekkie szturchanie ramienia. Osobą budzącą okazał się Subaru. Gdy zauważył, że czarnowłosa się obudziła przytulił ją.
– Subaru?
– Żegnaj...
– O czym ty mówisz?
– Myślisz, że nikt nie zobaczył Ayato?
– Aaa... Co się ze mną stanie?
– Reiji powiedział, że zadzwoni do naszego ojca, więc pewnie cię zabierze i zabije. – przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie, a ona odwzajemniła uścisk.
– Ja nie chcę. – powiedziała zaciskając dłonie na jego kurtce.
– A ja nie chcę, by coś ci się stało...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top