Rozdział XI | Srebrny nóż |

 Yoko przechadzała się korytarzami rezydencji, po tym, jak się umyła, aż trafiła na Subaru siedzącego na parapecie. Dziewczyna podeszła do niego, aby porozmawiać.

 – Jak tam, Subaru?

 – O, hej. – powiedział zmieszany białowłosy. – Chcesz czegoś?

 – Tylko porozmawiać. – odpowiedziała.

 Czarnowłosa stanęła na palcach i zaczęła głaskać chłopaka po głowie.

 – Co ty robisz? – zapytał łapiąc dziewczynę za nadgarstek.

 – Głaszczę cię. Masz mięciutkie włoski.

 – Jesteś naszą ofiarą. I patrząc na Twoje poprzedniczki, raczej długo tu nie pożyjesz. – powiedział po długiej przerwie.

 – Muszę tu zostać. Jestem tu za karę, a poza tym i tak nie mam, gdzie się podziać. A po drugie, ostatnio, jak chciałam to zrobić, to mnie znalazłeś i przywlokłeś tutaj.

 – To weź przynajmniej to. – chłopak podarował jej srebrny nóż.

 – Wow... Jaki śliczny. – powiedziała zabierając go z jego rąk . – Naprawdę mi go dajesz?

 – Tak. Chcę, abyś była bezpieczna. – odparł odwracając swoją twarz.

 – Dziękuję. – rzuciła się na niego, aby go objąć.

 Chłopak odwzajemnił gest.

 – Ktoś idzie. – mruknął odpychając dziewczynę.

 Na twarzy dziewczyny było jedno, wielkie zdezorientowanie. Po chwili na korytarz, w którym stali, wparował Ayato. Yoko rzuciła mu mordercze spojrzenie, a Subaru się odsunął.

 – Co robicie? – zapytał czerwonobrązowowłosy.

 – Nic takiego. – wycedził białowłosy.

 – O, bo właśnie... Czy to jest twój nóż? – zapytał wskazując na dłoń dziewczyny, trzymająca srebrny nóż.

 – Możliwe. – odpowiedział.

 – Tylko się tym nie baw, Kurduplu. Bo sobie jeszcze coś zrobisz.

 – Może kanapkę? – powiedziała wyniośle, przechodząc obok niego.

 Nastolatka poszła do swojego pokoju i schowała nowo nabyty nóż po poduszkę, przebrała się i położyła się w łóżku, po czym szybko zasnęła. Wstała i odwróciła się do okna, za którym słońce już zachodziło.

 – Kolejna noc... – powiedziała do siebie. – Chyba nie wytrzymam tu jeszcze jednego tygodnia... Zabiję albo siebie, albo ich. – wyjęła sztylet spod poduszki i trzymała go pionowo do twarzy. Odłożyła go na miejsce i wstała. – (Może przynajmniej uda mi się zjeść ciastka, zanim ten mały pożeracz słodyczy dorwie się pierwszy.)

 Czerwonooka przebrała się w swoje codzienne ubrania (które były teraz nocnymi), aby Laito nie rzucał się na nią jeszcze bardziej, niż zazwyczaj. Zeszła na dół do kuchni i zaczęła szukać jakichkolwiek ciasteczek.

 – Co ty robisz? – zapytał Kanato, stojąc za nią. – Mam nadzieję, że nie szukasz moich słodyczy.

 – Nie~... skądże... – powiedziała zasłaniając usta, w których było ciasteczko.

 – To co masz w ustach? – powiedział przekręcając głowę na bok.

 – Nic.

 – Jak myślisz, Teddy? – odwrócił misia w swoją stronę i przytulił go. – Sprawdzimy jej zawartość rozcinając ją widelcem czy nożem? – zapytał otwierając szeroko oczy.

 – Łyżką rozetnij. – rzuciła.

 Fioletowowłosy zrobił zdenerwowaną minę i wyjął z szuflady łyżeczkę. Uśmiechnął się w sadystyczny sposób. Yoko patrzyła na niego zszokowana.

 – (Ja mam uciekać? Tak? Chyba tak!)

 Niższa z tej dwójki poderwała się do biegu i zaczęła biec przed siebie do momentu, aż się przewróciła o nogi Shu.

 – Ty gnido! Ja tu uciekam przed psychopatą, a ty jesteś dla mnie jak kłoda! No dzięki! – pisnęła ostatnie zdanie.

 – Za głośno...

 – Tobie jest za głośno?! Mnie tu chce zabić jeden psychol! A tobie jest za głośno?!

 – Tak... – mruknął.

 – Dzięki. – syknęła.

 – Chodź tu~. – mówił Kanato idąc po korytarzu. – Zaszyję te twoje głośne usta nitkami, abyś mogła w końcu być cicho. – mówił zdenerwowany.

 – Pomóż mi. – wyszeptała do blondyna.

 – Radź sobie sama. – mruknął.

 Dziewczyna rzuciła mu złowrogie spojrzenie i podniosła się, po czym zaczęła biec dalej w stronę pokoju Subaru. Weszła do jego trumny i schowała się i, jak to ona, musiała zasnąć po chwili. Kiedy mieszkaniec pokoju wrócił, aby pójść spać zauważył śpiąca Yoko w jego trumnie; uśmiechnął się i wziął ją na ręce, po czym sam się położył, a dziewczynę na sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top